Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

WOLF-RAM-23

Od 17 do 19 kwietnia br. na terenie kilku województw Polski odbyły się ćwiczenia dowódczo-sztabowe pod kryptonimem „Wolf-Ram-23”. Głównym celem działań zorganizowanych przez Komendę Główną Policji we współpracy z Federalnym Biurem Śledczym Departamentu Sprawiedliwości USA było reagowanie Policji w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej w postaci ataku terrorystycznego związanego z zagrożeniem chemicznym, biologicznym, radiacyjnym lub nuklearnym.

W ćwiczeniach wzięło udział blisko trzy tysiące funkcjonariuszy Policji, m.in. z CPKP„BOA” i CBŚP. W działania zaangażowano również komendy główne Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej, ratowników medycznych, funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i 20 funkcjonariuszy Federalnego Biura Śledczego. Były to nie tylko największe ćwiczenia w historii polskiej Policji, ale także pierwszy odnotowany przypadek tak licznego udziału w nich funkcjonariuszy FBI na terenie Europy. Skomplikowane epizody odbywały się w warunkach zbliżonych do realnych, wymagały sprawności i koordynacji wielu służb.

– Musimy być przygotowani na każdą ewentualność. Chcemy, by obywatele mieli pewność, że państwo w sytuacjach realnego zagrożenia będzie działało skutecznie – powiedział w trakcie ćwiczeń szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński i dodał: – Korzystanie z wiedzy, doświadczenia i taktyki naszych sojuszników jest niezwykle cenne.

Prace nad zorganizowaniem ćwiczeń, ze względu na ich dużą skalę, trwały od marca 2022 r. Ich scenariusz utrzymywano w tajemnicy, a zespoły autorskie przygotowujące poszczególne epizody pozostawiły wiele swobody kierującym działaniami, dlatego ich przebieg w żadnym momencie nie był przesądzony. Równie dobrze mógł zakończyć się zarówno sukcesem, jak i porażką.

Pierwsza informacja o planowanych ćwiczeniach „Wolf-Ram-23” została przekazana do publicznej wiadomości dopiero cztery dni przed ich rozpoczęciem w Warszawie. Wcześniejsze ostrzeżenie mieszkańców stolicy było niezbędne, gdyż pojawienie się licznych służb w centrum miasta, a zwłaszcza w rejonie dwóch stacji metra, mogłoby wzbudzić uzasadniony niepokój.

ZACZĘŁO SIĘ ZA OCEANEM

Wszystko „rozpoczęło się” w USA. W lutym Amerykanie otrzymali informację o grupie terrorystycznej, która w internecie zaczęła handlować materiałami promieniotwórczymi i miała związek z CBRN. Operacyjnie udało się rozpracować sporą cześć tej grupy i ustalić, że może dojść do zamachów w Europie. Z manifestów publikowanych przez tę grupę terrorystyczną wynikało, że ich planowana akcja jest związana z postawą NATO, a przede wszystkim Polski, która stała się ważnym graczem na arenie międzynarodowej.

TERROR NA STARYCH BIELANACH

Pierwszy epizod ćwiczeń – zamach terrorystyczny – przygotowano na stacji metra Stare Bielany. Terroryści nie mieli żadnych żądań. Chcieli tylko „ukarać” jak największą liczbę mieszkańców Warszawy, wywołać jak największą panikę i pokazać swoje możliwości. Sprawdzono również reakcję służb prasowo-informacyjnych, co w takiej sytuacji ma ogromne znaczenie.

Od samego rana 17 kwietnia w metrze słychać było komunikaty zapowiadające, że wieczorem składy będą kursować na północnym odcinku tylko do pl. Wilsona. Na komórki przychodził komunikat RCB z informacją o ćwiczeniach. Całe zdarzenie rozpoczęło się od tego, że podczas wjazdu pociągu na stację terroryści odpalili ładunki dymne, które miały czynnik chemiczny. Jeden z ładunków był na początku składu, drugi na końcu. Ponieważ znali rozkład stacji, wiedzieli, że jest mała i dlatego trudna do opuszczenia. Dla nich to była zaleta. Uzbrojeni w broń automatyczną chcieli zatrzymać ludzi na stacji jak najdłużej, by środek chemiczny zadziałał.

Tuż przed 19.00 na stację Stare Bielany można było wejść jeszcze normalnie. Tylko grupka fotoreporterów i nigdzie niespieszących się pasażerów wskazywała, że wyraźnie jedni i drudzy na coś czekali. Po chwili przez głośniki rozległ się przenikliwy sygnał i komunikat, aby natychmiast opuścić stację. Zdziwieni podróżni posłusznie skierowali się ku schodom, reporterzy, przynaglani przez strażników z Metra Warszawskiego, jako ostatni wyszli na powierzchnię. Wtedy na stację wtoczył się pociąg. Inny niż poprzednie, bo początkowo nikt z niego nie wysiadł, a w środku stali znieruchomiali ludzie.

Nastąpił wybuch, a po nim pojawiły się kłęby dymu. To nie awaria, lecz atak terrorystyczny! Gdyby nie skupieni przy schodach obserwatorzy ze służb, można by pomyśleć, że to nie były ćwiczenia. Po chwili pojawił się pierwszy patrol Policji, a dyżurny KSP przekazał pierwsze informacje: „w metrze doszło do eksplozji, widziano dwie osoby uzbrojone, są ranni, ponoć jest także jedna ofiara śmiertelna”. Pod stację zaczęły się zjeżdżać służby ratownicze. Na pasie zieleni wylądował śmigłowiec LPR-u. Zjawili się kontrterroryści z SPKP w Warszawie i z CPKP „BOA”. Szybko powstał plan szturmu, ale pod ziemią trwał dramat zakładników. Po odpaleniu ładunków części pasażerów udało się uciec.

Ci, którzy uciekli, mieli symptomy zatrucia, problemy z oddychaniem, łzawiły im oczy. Wykonywane pomiary wskazały, że mógł być użyty sarin – bojowy środek trujący. Strażacy ustawili linie dekontaminacyjne przygotowane na przyjęcie poszkodowanych i oddzielną linię dla ratowników. Kolejny pokaz siły w wykonaniu napastników zakończył się egzekucją jednego z zakładników. W tej sytuacji nastąpił szturm natychmiastowy. Jeden zamachowiec zginął, dwóch zostało zatrzymanych.

Udzielenie skutecznej pomocy uwolnionym było kolejnym epizodem ćwiczeń. Strażacy przeprowadzali dekontaminację zakładników i funkcjonariuszy, a karetki pogotowia porozwoziły rannych do stołecznych szpitali. W tym czasie w okolicy jeden z przechodniów przyglądający się ćwiczeniom naprawdę zasłabł i uderzył głową o krawężnik. Miał szczęście, że na miejscu było dużo ratowników, którzy udzielili mu pomocy.

W trakcie przeszukiwania pociągu okazało się, że wewnątrz są podejrzane paczki. Do akcji wszedł policyjny pirotechnik. Działania rozpoczęli strażacy, którzy badali poziom skażenia pod kątem zagrożeń CBRN. Sprawdzenia dokonali także specjaliści z zespołu ATK. Do zadań zostali skierowani dochodzeniowcy zabezpieczający dowody. Policjanci z LK KSP badali teren skanerem 3D. Na miejscu działał już prokurator.

NEGOCJACJE

Choć akcja na stacji Stare Bielany dobiegła końca, strach pozostał. Terroryści byli przecież jeszcze w drugim pociągu stojącym na stacji Stadion. Tam jeden z funkcjonariuszy wracający po służbie do domu zobaczył coś podejrzanego u dwóch osób. Próbował interweniować i został ranny. Terroryści wzięli kilkunastu zakładników. Jeden z nich podczas próby ucieczki został postrzelony i leżał przed wejściem do pociągu. Terroryści zaminowali pociąg, m.in. przyklejając granaty do szyb wagonu. Skłonni byli jednak do rozmów, dlatego policjanci skierowali do nich swoich negocjatorów. Scenariusz ćwiczeń zakładał, że negocjacje te zakończą się powodzeniem, ale to wcale nie było przesądzone, bo dowódca działań na stacji metra mógł w każdej chwili podjąć decyzję o szturmie. Po kilku godzinach negocjacji wszyscy zakładnicy zostali uwolnieni, a terroryści poddali się.

POD SZCZEGÓLNYM NADZOREM

Ciekawostką jest, że w czasie ćwiczeń nie powołano operacji krajowej. Poszczególnymi operacjami policyjnymi zarządzano na poziomie komend wojewódzkich. Centrum Operacyjne Komendanta Głównego Policji miało za zadanie wymianę informacji między KWP i bezpośrednie informowanie Komendanta Głównego Policji. W budynku KGP zlokalizowany był również Zespół Monitorowania Ćwiczenia „Wolf-Ram-23”, gdzie przebywali agenci FBI. Niemal obok działał zespół podgrywający, który miał za zadanie jak najbardziej uatrakcyjnić lub jak kto woli – utrudnić pracę służb.

NIEUDANY ATAK W ŁODZI

Po długiej nocy na dwóch stacjach metra nadszedł ranek. Służby zareagowały, a terroryści tylko częściowo mogli cieszyć się z osiągnięcia zamierzonych celów. W Warszawie grunt już palił się im pod nogami. Musieli uciekać. Zamówili taksówkę do Łodzi. Kierowca nie wiedział, kogo wiezie i po co. Wówczas SMS-y od Rządowego Centrum Bezpieczeństwa ostrzegającymi przed planowanymi ćwiczeniami Policji dostali mieszkańcy kilku innych województw. We wczesnych godzinach porannych policjanci w Łodzi dostali informację, że w kierunku ich miasta przemieszczają się osoby, które mogą mieć niebezpieczne materiały lub broń. Powołano Centrum Operacyjne w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Samochód z potencjalnymi terrorystami został namierzony przez funkcjonariuszy operacyjnych tuż po wjeździe do miasta.

Terroryści zrobili rekonesans. Interesowali się miejscami, w których znajdowało się dużo ludzi. Użyli nawet drona. W momencie, kiedy pojawili się na stacji Łódź Fabryczna, policjanci już wiedzieli, że osoby te mogą być powiązane z zamachami. Zapadła decyzja o ich natychmiastowym zatrzymaniu. Pusty peron był świadkiem błyskawicznego pojmania niebezpiecznych osób, które jednak pozostawiły kilka niespodzianek, m.in. przypadkowej osobie w samochodzie podrzucili urządzenie z materiałem wybuchowym skażonym chemicznie, czyli tzw. brudną bombę.

WYBUDZONE ŚPIOCHY

Ćwiczenia wciąż się rozwijały. Okazało się, że w Warszawie było nie sześciu terrorystów, lecz siedmiu. A może nawet więcej.

– Od początku było wiadomo, że ta siatka terrorystyczna może mieć „uśpione komórki” w Polsce. Nie wiedzieliśmy, jak dużo osób może mieć ta grupa i jak wielkoskalowe te zamachy mogą się jeszcze okazać – mówi koordynator ćwiczenia „Wolf-Ram-23” asp. szt. Paweł Zawadka z Głównego Sztabu Policji KGP.

Gdy w Łodzi sytuacja znalazła się pod kontrolą, w Poznaniu zapanował niepokój. Do KWP wpłynęła informacja, że po próbach zamachów terrorystycznych poprzedniego dnia w Warszawie pewna kobieta powiązana z zagranicznymi grupami ekstremistycznymi może przebywać na terenie Poznania. Służby kryminalne rozpoczęły ustalenia i poszukiwania.

Tuż przed południem pojawiły się informacje o rzekomym zabójstwie w parku Chopina. Na miejsce udał się patrol, który nie znalazł zwłok, ale odnalazł podejrzane rzeczy i nietypowo zachowujące się osoby. Dwie wykazywały objawy zatrucia, a trzecia – kobieta – uciekła na ich widok. Okazało się, że jeden z mężczyzn w karetce pogotowia ma na sobie przedmiot przypominający ładunek wybuchowy i teraz grozi jego detonacją.

Gdy służba kryminalna poszukiwała kobiety, w innym miejscu parku doszło do pożaru plecaka. Wezwano straż pożarną i wyspecjalizowaną jednostkę chemiczną. Podjęto decyzję o zabezpieczeniu parku i ewakuacji wszystkich przebywających osób. W trakcie tych czynności na terenie placu Bernardyńskiego, w wydzielonej strefie dla Centrum Dowodzenia Straży Pożarnej pojawiła się poszukiwana wcześniej kobieta. Miała w ręce zapalnik do ładunku wybuchowego przytwierdzonego do kamizelki. Zachowywała się irracjonalnie, głośno krzyczała do ludzi w pobliżu. Rynek natychmiast ewakuowano i zabezpieczono. Do akcji skierowano negocjatorów, którzy nakłonili podejrzaną do poddania się. Policjanci zatrzymali w Poznaniu łącznie pięć osób podejrzanych o działania terrorystyczne.

– Tutaj scenariusz układała PSP, my im daliśmy dużą swobodę. Dla nas najważniejsze było przypadkowe uwolnienie się niebezpiecznej substancji i reakcja naszych służb dyżurnych. Natomiast sporo zamieszania wprowadziła informacja podrzucona przez Biuro Komunikacji Społecznej KGP o ciele w parku, co było fake newsem. To pokazało nam wszystkim, jaką siłę może mieć nawet nieprawdziwa lub zupełnie przypadkowa informacja. Zabójstwo nie zostało potwierdzone, ale to, że w parku zjawili się policjanci, którzy dokładnie przeszukali teren, wielu osobom pokrzyżowało plany – mówi koordynator ćwiczeń asp. szt. Paweł Zawadka.

LABORATORIUM

Gdy już wydawało się, że terroryści opuścili Warszawę, okazało się, że w mieście może być stworzone przez nich laboratorium. Dopomógł przypadek. W budynku przy ul. Wroniej sąsiad zobaczył otwarte drzwi do mieszkania. Zajrzał do środka i zobaczył zwłoki w stroju ochronnym z raną postrzałową oraz jakąś dziwną aparaturę. Przypomniał sobie wtedy, że poprzedniego wieczora zaniepokoił go hałas przypominający strzały.

Gdy na miejsce przybyli policjanci z KRP Warszawa IV, zdał im relację z tego, co widział. Kilka dni temu spotkał sąsiada pod drzwiami i gdy ten szukał w plecaku kluczy, zauważył w nim specyficzny pojemnik oznaczony ostrzegawczą naklejką z piktogramem przypominającym taki, jakie widywał na drzwiach gabinetów lekarskich, w których wykonuje się zdjęcia RTG. W mieszkaniu tym ostatnio często słyszał krzyki kłócących się osób.

Policjanci zajrzeli do wskazanego lokalu, lekko tylko uchylając drzwi. Dyżurny otrzymał informację, że w korytarzu w kałuży krwi leży człowiek w kombinezonie ochronnym, masce przeciwgazowej, goglach i gumowych rękawicach. W odpowiedzi policjanci otrzymali polecenie natychmiastowego wycofania się, zabezpieczenia wyjścia z budynku oraz oczekiwania na specjalistyczne służby. Obyło się bez ewakuacji, gdyż zgłaszający i jego sąsiad byli jedynymi lokatorami. Pojawili się strażacy, kierownictwo z właściwej miejscowo jednostki Policji oraz funkcjonariusze WRD KSP. Wyłączono ruch na całej ulicy między dwoma skrzyżowaniami. Na miejsce przybyli funkcjonariusze CBŚP, SPKP z Warszawy, Laboratorium Kryminalistycznego z KSP, kilka drużyn OPP oraz Żandarmeria Wojskowa. CBŚP i LK KSP sprawnie rozłożyli namioty. W jednym z nich przesłuchiwano już zgłaszającego, a wkrótce potem policjantów z patrolu, którzy przybyli na miejsce jako pierwsi. Operator policyjnego drona dokonywał w tym czasie rozpoznania innych lokali, monitorując je przez okna.

Pirotechnicy z CBŚP wprowadzili do mieszkania robota. Oprócz leżących na progu korytarza i kuchni zwłok mężczyzny w kombinezonie operator robota ujawnił przedmioty wyglądające jak ładunki wybuchowe z lontami. W pokoju, w którym leżały zwłoki, znajdowała się podejrzana metalowa skrzynka. Pomieszczenia były wyposażone jak laboratorium chemiczne. Podjęto decyzję o użyciu skanera w celu dokładniejszego sprawdzenia, do czego służy metalowy pojemnik. Okazało się, że jest to bomba pułapka zasilana bateriami, która po uchyleniu wieka prawdopodobnie eksploduje. Pozostało jeszcze zbadanie składu chemicznego gazów, które znajdowały się na miejscu zbrodni – nie wykryto nic podejrzanego. Dowódca operacji podjął decyzję o neutralizacji metalowej skrzynki strumieniem wody z przeznaczonej do takich celów armatki – skrzynka została zniszczona, pomieszczenie nie uległo destrukcji. Zapadła decyzja, że lokal jest bezpieczny i można do niego wejść, żeby przeprowadzić oględziny. Pojawił się operator skanera 3D z LK KSP, który w około 20 minut zobrazował wszystkie pomieszczenia. Potem do pracy przystąpił prokurator w obecności policjantów z grupy dochodzeniowo-śledczej.

POŚCIG

Z notatek znalezionych na Wroniej wynikało, że na ul. Redutowej w Warszawie terroryści mogą mieć swoją kryjówkę. Nazwiska i telefony zaczynały zgrywać się w całość. Na miejsce zostali skierowani policyjni wywiadowcy, umundurowane patrole oraz policyjni kontrterroryści, którzy zatrzymali kolejną osobę powiązaną z zamachami. Od niej uzyskano informację, że prawdopodobnie trzy albo cztery osoby będą próbowały wydostać się z Polski. Rozpoczął się pościg. Jednego z mężczyzn udało się zatrzymać funkcjonariuszom Straży Granicznej na lotnisku w Warszawie na kilka minut przed wejściem na pokład samolotu. Innego ujęto na blokadzie drogowej w województwie kujawsko-pomorskim. Trzeci terrorysta chciał się wydostać z Polski przed Gdańsk, dokąd wybrał się zwykłym autobusem rejsowym. Jednak nie dojechał na miejsce.

Co się dokładnie stało i dlaczego w pewnym momencie postanowił wysadzić się wraz z innymi pasażerami autobusu, tego nie wiadomo. W każdym razie pod Ostródą w autobusie doszło do silnej eksplozji. Nie wszyscy pasażerowie przeżyli, a rannym była potrzebna pilna pomoc. Znad pojazdu unosił się barwny dym, pojawiło się więc podejrzenie, że mogą znajdować się w nim inne niebezpieczne substancje. Zanim przystąpiono do oględzin, trzeba było zidentyfikować i zneutralizować te substancje, co trwało wiele godzin.

CZAS NA ANALIZĘ

– Tym sposobem udało nam się rozbić siatkę, ale czy wszystkich złapaliśmy, to pewnie wyjdzie nam z materiałów, nad którymi w tej chwili pracujemy – mówi asp. szt. Paweł Zawadka. – Mamy bardzo dużo materiału dowodowego. Są zabezpieczone telefony, mapki etc. Nad analizą posiadanych i ujawnianych wciąż informacji pracują specjaliści. To jest przekazywane do ABW, a stąd do FBI. Nasze działania i Amerykanów są ze sobą powiązane.

– Współpraca z FBI jest kluczowa dla naszego bezpieczeństwa – powiedział podczas konferencji prasowej Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Organizacja ćwiczeń „Wolf-Ram-23” miała na celu koordynowanie i współpracę służb stojących na straży bezpieczeństwa, a także sprawdzenie funkcjonujących procedur w przypadku wystąpienia zagrożenia. Ćwiczenia odbyły się w warunkach zbliżonych do realnych, dzięki czemu przekonano się, jak w praktyce wyglądają wyszkolenie funkcjonariuszy, współpraca służb na poziomie realizacyjnym w sytuacji działań kryzysowych. Obserwatorzy FBI nie szczędzili pochwał i uwag.

– Teraz nadszedł czas na analizę tego, co się wydarzyło – rzekł koordynator „Wolf-Ram-23” asp. szt. Paweł Zawadka. I gdy wypowiadał te słowa, rozległ się dzwonek telefonu schowanego w szafce. – Dziwne, to telefon terrorystów. Tu już nikt nie powinien dzwonić!

Może właśnie w tym momencie rozpoczęła się kolejna edycja ćwiczeń „Wolf-Ram”? Amerykanie coś wspominali, że mają na to ochotę…

ANDRZEJ CHYLIŃSKI, KRZYSZTOF CHRZANOWSKI, TOMASZ DĄBROWSKI, IZABELA PAJDAŁA-KUSIŃSKA, PAWEŁ OSTASZEWSKI,
ANDRZEJ BOROWIAK, ANETA SOBIERAJ, TOMASZ MARKOWSKI, RAFAŁ JACKOWSKI, ŁUKASZ KĘDZIORA

zdj. J. Herok, I. Pajdała-Kusińska, P. Ostaszewski, A. Chyliński, Ł. Kędziora, D. Stanek, T. Dąbrowski