Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Jaki ojciec, taki syn

Na służbie mówią do siebie po imieniu: Błażej i Dawid. Gdy zdejmą mundur, Dawid mówi do starszego „tato”. Obaj z Komisariatu Policji w Golinie. Asp. szt. Błażej Borowiec jest starszym dzielnicowym, a jego syn st. sierż. Dawid Borowiec funkcjonariuszem zespołu patrolowo-interwencyjnego.

Golina to niewielkie miasteczko pod Koninem. Tędy przebiegała stara trasa Poznań – Warszawa. Po wybudowaniu autostrady A2, która ominęła miasto, tętno życia w miejscowości zwolniło.

Błażej Borowiec wybrał drogę prawa 1 marca 1990 r. Przedtem pracował w elektrowni, ale dojazdy i nie najlepsze warunki w pracy sprawiły, że postanowił poszukać innego zajęcia, dającego poczucie stabilności. Było mu to potrzebne, bo założył rodzinę, a 24 listopada 1989 r. urodził się Dawid. Błażej nigdy nie widział przyszłości syna w mundurze. Nie opowiadał mu za wiele o swojej pracy, choć zabierał na festyny i uroczystości z udziałem Policji. Dawid nasiąkał Policją niejako mimo woli. Podczas wspólnych wypadów z tatą i jego kolegami na ryby, słuchając jednym uchem rozmów dorosłych. Sam nie wie od kiedy, ale dziś wydaje mu się, że od zawsze – chciał być dzielnicowym. Imponowało mu załatwianie przez ojca często nieprostych spraw mieszkańców, dbanie o ich bezpieczeństwo. Każdy chłopak chce mieć ojca bohatera, a gdy dorasta, pragnie go naśladować.

Dawid po skończeniu technikum handlowego jednak nie od razu założył mundur. Szukał ciekawej pracy, a gdy urodziła mu się córka z problemem zdrowotnym, potrzebował więcej środków finansowych na jej leczenie. Wyjechał więc do Niemiec. W międzyczasie starał się o przyjęcie do Policji i wreszcie – choć nie za pierwszym razem – to się udało. Najpierw był w Oddziale Prewencji Policji w Poznaniu, ale udało mu się przenieść do Komendy Miejskiej Policji w Koninie. Teraz służy w KP w Golinie, a z domu do komisariatu ma 300 metrów.

MŁODY

– Gdy pierwszy raz przyszedłem do pracy i pojechaliśmy do KMP w Koninie, od drzwi usłyszałem: „O, młody Borowiec, to masz z kogo brać przykład”. To bardzo miłe, gdy słyszy się takie słowa o ojcu, ale ciąży na mnie bardzo duża presja. Tata ma bardzo dobrą opinię wśród kolegów i mieszkańców, i nie ukrywam, że będzie ciężko dojść to tego poziomu.

– O tym, że Dawid będzie policjantem, dowiedziałem się, gdy przyszedł do mnie dzielnicowy rozpytać o syna – mówi Błażej. – Czy się ucieszyłem? Wiem, że nie jest to prosta praca i bywa niebezpieczna, dlatego jeśli mnie coś ucieszyło, to decyzja dojrzałego mężczyzny, który już wie, co chce w życiu robić.

Dawid ma dużo opowieści związanych ze swoją i ojca służbą. Nie raz podczas legitymowania osób słyszy: „Znam twojego tatę”. Puszcza to mimo uszu, bo ta znajomość nie upoważnia go do odstępowania od wykonania czynności służbowych.

– Kiedyś pojechaliśmy z kolegą na interwencję do starszej pani. Ona przygląda mi się, patrzy na mundur, wpatruje w imiennik, aż wreszcie z triumfem w głosie wypala: „Ha, pan ma nie swoją bluzę”. Pytam: „Dlaczego”? Kobieta: „Bo ja znam Borowca i to nie pan”. Ja na to: „To zaskoczę panią, bo ja też jestem Borowiec”. Ona z uśmiechem: „A, czyli młody Borowiec!”.

FACEBOOK W GŁOWIE

Błażej pracuje na stanowisku dzielnicowego wiele lat. Jest dzielnicowym z prawdziwego zdarzenia. Żyje tą służbą.

– Żartuję, że Błażej ma Facebooka w głowie, bo gdy spytam go o kogokolwiek z jego rejonu, wie wszystko. Wywiad środowiskowy mam od ręki. On ma potężną wiedzę i mimo swoich lat nie ma ochoty odchodzić na emeryturę – mówi komendant Komisariatu Policji w Golinie podinsp. Marek Wojdyński. – Jego syn jest teraz w zespole patrolowo-interwencyjnym, więc to trochę inna działka, ale tutaj mamy patrole mieszane, więc czasami pracują razem. Wiele razy słyszałem, jak syn dzwonił do ojca i pytał, jak „ugryźć” daną sprawę. Błażej ma większe doświadczenie zawodowe, więc podpowiada mu, jak to zrobić. Z wielką chęcią przekazuje doświadczenie, które sam nabył podczas wieloletniej służby, w tym przypadku ojciec synowi. Układ bardzo zdrowy.

Gdy ojciec i syn są na wspólnym patrolu i widzą jakąś osobę, z którą mieli już kontakt zawodowy, wymieniają się wiadomościami. Błażej zna historie konfliktów rodzinnych czy sąsiedzkich, ciągnących się czasami latami, Dawid wnosi swoje rozpoznanie młodego pokolenia. Niektórzy to jego znajomi, rówieśnicy i łatwiej mu nawiązać kontakt. Poza tym – czy jest na służbie, czy po służbie, zawsze jest między nimi, bo tu mieszka.

PRZEKONASZ SIĘ NA WŁASNEJ SKÓRZE

Dawid zawsze z uwagą słuchał opowieści ojca. Na początku tak po prostu, jak syn. Teraz jak doświadczonego kolegi.

– Póki nie pracowałem w Policji, tata nie chciał ze mną za dużo rozmawiać na te tematy. Tylko powtarzał: „Jak pójdziesz do Policji, to przekonasz się na własnej skórze”. Teraz dużo rozmawiamy o różnych sytuacjach i ludziach, czego można się po nich spodziewać.

Ale czasami trafi się niespodzianka. Dawid ma na twarzy jeszcze świeże rozcięcie. Został uderzony w twarz podczas niedawnej interwencji.

– Na tamtej posesji ostatnio było spokojnie, więc nie rozmawialiśmy o tej rodzinie – mówi Błażej, a w jego głosie słychać żal do samego siebie. – Gdybyśmy rozmawiali, to Dawid by wiedział, że tam ktoś może wybiec zza krzaków i zaatakować. Tam jest człowiek nastawiony bardzo antypolicyjnie. Gdy tam się wchodzi, trzeba być przygotowanym na wszystko. Ja o tym wiem. Jak tam mam interwencję, to zawsze jestem przygotowany na najgorsze.

WSPÓLNY PATROL

W powszedni dzień tygodnia, w środku dnia na ulicach Goliny nie ma wielu ludzi. Młodzież w szkołach, dorośli w pracy. Praktycznie każdy idący chodnikiem czy siedzący pod jakąś wiatą zwraca uwagę. Pod jedną z nich, w pobliżu sklepu spożywczego, nad butelką piwa siedzi mężczyzna.

– Dzień dobry, panie Tomku, widzę, że do połowy wypita – rozpoczyna rozmowę Dawid. Funkcjonariusze doskonale go znają, ale rozpoczynają czynności legitymowania wobec osoby spożywającej alkohol. Przy okazji rozmawiają z mężczyzną o tym, co ciekawego słychać u niego i jego znajomych. Interwencja kończy się mandatem.

– Niedawno miałem zdarzenie z bliźniakami, fizycznie identycznymi. Różnią się chyba tylko końcówką PESEL-u. Jeden ma na imię Krzysztof, a drugi Zbigniew. Tym razem chodziło o to, że któryś z nich wyzywał kogoś w bloku. Przyjeżdżam, jest jeden z nich. Mówię: „Krzysztof, ubliżałeś sąsiadowi”. On: „Nie, ja nie”. Ja: „To kto? Jest na ciebie”. On: „Nie powiem, nie będę podp….ł brata”. Takich tu mamy zakapiorów – śmieje się Dawid.

Mieszkańcy nazywają potocznie rynek w Golinie „Ciechocinek”. Tężni tu wprawdzie nie ma, ale dochodzi do różnych nieciekawych sytuacji. Spożywanie alkoholu na ławce, tak by nie widziała kamera monitoringu, to taka klasyczna rozrywka.

– Tu jest centrum lokalnej aktywności. Remiza OSP, biblioteka, fontanna, a także jest to teren mojego priorytetowego działania, którego główny punkt stanowi sklep monopolowy. Tu domy przylegają jeden do drugiego, a między nimi są przejścia, w których pijaństwo trwa w najlepsze – mówi Błażej i przez jedno z nich prowadzi Dawida. Oczywiście na końcu przejścia ścianę podpiera mężczyzna.

Błażej prowadzi interwencję, Dawid asekuruje. Nie wychodzą na zewnątrz ciemnego przejścia. Rozmawiają przez trzy minuty. Trudno usłyszeć, o czym. Gdy policjanci idą już ulicą, Błażej po chwili milczenia mówi do Dawida: – Widzisz, czasem trzeba odpuścić. Ale nie zupełnie, tylko zaskoczyć gościa dla niego w najmniej odpowiednim momencie. Wbrew pozorom ten senny teren nie jest taki spokojny. Jest dużo spraw kryminalnych, włamań, drobnych kradzieży i oszustw internetowych. Są narkotyki, a Dawid ma podejrzenia, że to może być coś więcej, niż tylko detaliczna sprzedaż.

– Zawsze chciałem być dzielnicowym, tak jak mój tata. Ale patrząc teraz na to, co się dzieje, chciałbym robić jednak coś innego. Najlepiej w wydziale kryminalnym, a konkretnie w przestępczości narkotykowej. Podoba mi się praca z ukrycia. Jeśli kiedyś dostałbym propozycję pracy dzielnicowego, to przyjąłbym ją, ale teraz żądny jestem akcji – mówi Dawid.

Ulicą idzie Sz., „znajomy” Dawida. Na widok policjantów skręca w zaułek. Wyraźnie nie ma teraz ochoty na rozmowę z nimi. Policjanci go zatrzymują, sprawdzają. Dawid wie, czego szuka, ale tym razem bez powodzenia.

– Nie miał przy sobie nic, nawet telefonu – mówi Dawid. – Jeśli coś niósł, to zdążył wyrzucić.

W stacji słyszą zgłoszenie kradzieży sklepowej. Złodziejka wyszła z marketu 20 minut temu. Mają jej opis, domyślają się, o kogo chodzi. To Wioletta. Policjanci krążą więc po ulicach, w nadziei, że ją gdzieś dostrzegą.

– Ona jest z tych osób, które prowadzą wędrowniczy tryb życia – mówi Błażej do Dawida. – Zazwyczaj jest widywana nocą, a w dzień – zwłaszcza jak coś ukradnie
– gdzieś się rozpływa.

W sklepie wspólnie z ekspedientkami przeglądają monitoring. Tak, to była Wioletta. Widać, co mniej więcej kobieta ukradła. Ekspedientki mają oszacować wartość strat. Raczej będzie z tego wykroczenie.

Wspólna służba ojca i syna dobiega końca. W jej trakcie m.in. spotkali się z dziećmi w szkole podstawowej w miejscowości Radolina, gdzie prowadzili pogadankę profilaktyczną o zagrożeniach w internecie, odbyli rozmowę dyscyplinującą z mężczyzną, który mimo zimowego chłodu i powrotu z odwyku wyszedł do sklepu alkoholowego w samych kapciach. Rozwiązali zagadkę niedziałających świateł na przejściu dla pieszych w centrum miasta i powiadomili zarządcę drogi za pośrednictwem urzędu miasta i gminy, a także spotkali się z przedstawicielami Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Golinie.

Dawid jedzie dziś na kolację do domu rodziców. Tam czekają już żona i córka. Na szafce stoją zdjęcia dzieci, a wśród nich fotografia sześcioletniego siostrzeńca Oskara w policyjnym mundurku. On też już wkręca się w ten zawód. Dawid kupił mu nawet prawdziwe kajdanki, ale jeden kluczyk oddał siostrze – na wypadek, gdyby chłopiec spiął nimi kogoś z rodziny…

ANDRZEJ CHYLIŃSKI

zdj. autor