Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Zamach na ministra

Mówiło się o nim „strażnik państwowej jedności i harmonii”. Należał do „grupy pułkowników”, legionistów związanych z obozem piłsudczykowskim. Jego biografia jak w zwierciadle odbija ideowe starcia i problemy wewnętrznej polityki II RP.

„Nawet policja, spełniająca z całą powściągliwością i odwagą trudne zadanie utrzymania spokoju i bezpieczeństwa w tym wirze namiętności, obdarzana jest również i w sejmie obraźliwemi epitetami, na które na pewno nie zasłużyła. Przytaczam to, by wskazać głęboką niedorzeczność takiego postępowania. Szanowni Panowie! Nie radzę nikomu łamać morale żywego instrumentu bezpieczeństwa publicznego. Jest on bowiem potrzebny wszystkim i służy wszystkim. Jutro właśnie mogą go bardzo potrzebować ci, którzy go dzisiaj darzą niełaską, co więcej, potrzebują go – może nawet nie uświadamiając sobie tego – zawsze każdego dnia, każdej chwili” – mówił podczas przemówienia w senacie minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki 3 marca 1932 r. Dwa lata później został zastrzelony przed Klubem Towarzyskim na ulicy Foksal w Warszawie.

Teka ministra SW była ostatnią kartą służby państwowej Bronisława Pierackiego. Sprawując ją od 22 czerwca 1931 r. w rządach Aleksandra Prystora, Janusza Jędrzejewicza i Leona Kozłowskiego aż do swojej tragicznej śmierci, nie trafił na łatwy politycznie i gospodarczo okres. Nasilające się niepokoje w państwie, kryzys ekonomiczny i wprowadzenie polityki narodowościowej skumulowały się w czasie pełnienia przez niego funkcji w MSW.

STRZAŁY NA FOKSAL

Był 15 czerwca 1934 r. Jak co dzień, około godziny 15.40 minister wysiadł z samochodu na ulicy Foksal 3 (dzisiejsza siedziba Stowarzyszenia Dziennikarzy) i szedł na obiad do Klubu Towarzyskiego, gdzie gromadzili się sympatycy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR). Gdy kierowca ministra zawracał limuzynę w wąskiej uliczce, do ministra Pierackiego podbiegł młody mężczyzna w zielonkawym płaszczu, przez chwilę szamotał się z małą paczką trzymaną w ręce, po czym wyciągnął rewolwer i oddał trzy strzały w tył głowy ministra z odległości około 25 cm. Woźny klubu Józef Zając, który stał w drzwiach i czekał na ministra, wszczął alarm.

W klubie przebywali wówczas premier Leon Kozłowski, minister pracy i polityki społecznej Jerzy Paciorkowski, wojewoda lwowski Władysław Belina-Prażmowski, poseł płk Bogusław Miedziński i oficer do zadań specjalnych w Sztabie Generalnym płk Roman Abraham. Do pościgu dołączyli posterunkowi Stanisław Bagiński i Władysław Obrębski. „Zamachowiec biegł szybko, ostrzeliwując się parokrotnie".

W ucieczce zgubił kapelusz i upuścił na chodnik paczkę trzymaną pod prawym ramieniem. W ogólnym zamieszaniu, korzystając z ruchu ulicznego, uciekający przebiegł ulicą Kopernika w ulicę Szczygłą, gdzie zniknął z oczu u wylotu schodów prowadzących w górę na ulicę Okólnik, opodal ówczesnego Cyrku. Kiedy ścigający wybiegli na tę ulicę, zastali pole widzenia puste, jakiś mężczyzna zaś skierował uwagę pogoni na prawo, gdzie rozciągały się nie zabudowane tereny, parkany, szopy i ogród. Przybyła policja, przeszukując je, nie zwróciła uwagi na domy, znajdujące się po prawej stronie wylotu schodów. Otóż, jak się okazało, sprawca wbiegł do narożnego domu nr 5, wszedł na najwyższe piętro, pozostawił tam na schodach płaszcz letni, po czym spokojnie wyszedł na ulicę i przez nikogo nie zatrzymywany oddalił się w lewo w kierunku Biblioteki Krasińskich, znikając za Cyrkiem” – opisywał pościg Władysław Żeleński, prokurator warszawski, który już o godz. 16.30 został zawiadomiony i ściągnięty do klubu, by przesłuchać świadków zabójstwa. Na Foksal byli już też prokuratorzy Kazimierz Rudnicki i Józef Kurkowski.

O godz. 17.15 minister Pieracki zmarł podczas operacji w Szpitalu Ujazdowskim na skutek postrzałów w głowę. Śledztwo nadzorem objął minister sprawiedliwości Czesław Michałowski.

Wieść o zabójstwie ministra szybko rozniosła się po Warszawie. Zamknięto kina, kawiarnie, w kościołach odprawiano msze żałobne. Pod Szpitalem Ujazdowskim około godz. 20.00 zgromadzili się działacze prorządowego Legionu Młodych, którzy przeszli na ulicę Foksal, gdzie doszło do zamieszek z udziałem członków ONR. Wznoszono okrzyki: „Precz z endecją!”, „Precz z niewiadomszczyzną!”, „Precz z mieczykami!”, „Niech żyje polski chłop i polski robotnik!”.

Do gabinetu Józefa Piłsudskiego z wiadomością o zamachu na ministra udał się Felicjan Sławoj Składkowski, którego marszałek nie przyjął. Według wspomnień Aleksandry Piłsudskiej mąż w wyniku silnych emocji dostał wysokiej gorączki. Przyjął jednak premiera Leona Kozłowskiego i późnym wieczorem Aleksandra Prystora, byłego premiera II RP. Wierny adiutant Piłsudskiego przytacza we wspomnieniach ten dzień. Kiedy wszedł do gabinetu Piłsudskiego, usłyszał: „Ja nic nie mam przeciw tej waszej czerezwyczajce, ja się na tę waszą czerezwyczajkę na rok zgodziłem”. Zapytał następnie adiutanta, co mówią na mieście, a gdy usłyszał, że to ci sami, co inspirowali zabójstwo Narutowicza, uderzył pięścią w stół: „Prywislyncy! – krzyknął. – Gdy okaże się prawda, ja was każę siec batogami, ja was każę ze skóry obdzierać. Ja każę nie żałować nikogo, ni kobiet, ni panienek. Ja wyplenię prywislinskie nasienie i z Prywislinja, i z Galizien, i z Posen”. „Nigdy – ani przed tym dniem, ani później, nie widziałem Marszałka w takim podnieceniu” – wspominał Lepecki.

Co miał na myśli Piłsudski, mówiąc o czerezwyczajce, na którą się zgodził? To utworzenie miejsc odosobnienia w Berezie Kartuskiej, głównie dla więźniów politycznych.

ŚLEDZTWO

Jeszcze w klubie, podczas przesłuchań, padły dwa podejrzenia. Pierwsze – zamach mógł być dziełem niedawno powstałego Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR), który dokonywał już napadów na lokale, członków PPS i Bundu, a wobec którego minister zastosował represje, zamykając dwa dni przed zamachem drukarnię. I drugie – zamach został przygotowany przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Na ONR-owców wskazywało jeszcze jedno zdarzenie, które miało miejsce na dzień przed zamachem. Po zamknięciu przez Pierackiego drukarni Jan Mosdorf, działacz OWP i przywódca ONR, zadzwonił do biura ministra, którego sekretarz miał go poinformować, żeby zadzwonił jutro, ponieważ ministra już nie ma. Mosdorf miał powiedzieć „Jutro będzie za późno”.

Jednak w znalezionym płaszczu, porzuconym przez zamachowca na klatce schodowej przy Okólnik 5, wśród okruchów chleba znaleziono zgniecioną, niebiesko-żółtą kokardkę noszoną przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce. Ważnym śladem był również pakunek, który zamachowiec zgubił podczas pościgu. Badania w wojskowych zakładach pirotechnicznych w Cytadeli wykazały, że „była to bomba sporządzona sposobem domowym, ale mająca dużą śmiercionośną siłę wybuchową. W grubo zlutowanej, podłużnej puszce blaszanej mieścił się żółty kwas pikrynowy. Zapalnik, wmontowany w górze pocisku i sporządzony z metalowego tłoka w kształcie litery T, miał zdetonować bombę przez zgniecenie rurki szklanej wypełnionej kwasem azotowym obok cukru
i piorunianu rtęci” – opisywał prokurator W. Żeleński, który udał się następnego dnia do Krakowa, żeby porównać ją z przedmiotami znalezionymi w laboratorium Jarosława Karpyńca przy Rynku Dębnickim 13, które zostało zlikwidowane dosłownie na dzień przed zamachem. Znalezione arkusze powycinanej blachy przyłożone do siebie brzegami pasowały jak ulał. Znaleziono również rurki, drut, wkrętki, pierścień gumowy i kwas pikrynowy.

Aresztowano Mikołaja Łebeda, Jarosława Karpyńca, Darję Hnatkowską, Iwana Malucę, Romana Myhala i Bohdana Pidhajnego, który zeznał, że do zabójstwa ministra Pierackiego zgłosił się Grzegorz Maciejko, pseudonim „Gont” oraz że przyszedł do niego Stepan Bandera, chcąc zorganizować poważną akcję w Warszawie. W toku dalszego śledztwa wyszło na jaw, że chodziło właśnie o zabójstwo ministra Pierackiego. Planowane były również zamachy na gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego, płk. Józefa Becka i płk. lekarza WP Bronisława Nakoniecznikowa-Klukowskiego. Prowadzono liczne rozpoznania w celu wysadzenia dworców kolejowych i obiektów wojskowych.

Za zamachowcem Grzegorzem Maciejką rozesłano listy gończe. Nigdy go jednak nie złapano. Maciejko uciekł przez Czechosłowację do Argentyny, gdzie żył i pracował jako robotnik budowlany do chwili śmierci w 1966 r. Ogłoszono nagrodę w wysokości 100 000 zł za przekazanie informacji o podejrzanych. Na ławie oskarżonych zasiadło 12 oskarżonych. Akta śledztwa składały się z 25 tomów po 400 stron każdy. Wszyscy byli oskarżeni z art. 97 § 1 w związku z art. 93 § 1 k.k., z art. 26 i 27 w związku z art. 225 § 1 k.k. oraz z art. 148 § 1 k.k. 1932 r., czyli o to, że na obszarze Polski oraz poza jej granicami wzięli udział w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w celu oderwania od państwa polskiego jego południowo-wschodnich województw.

Odczytanie aktu oskarżenia zajęło dwa dni. Powołano 144 świadków i kilku biegłych. „Na wstępie akt oskarżenia zarzuca Stefanowi Banderze, że nakłonił Maciejkę do dokonania zamachu, polecił Maciejce udać się do Warszawy i udzielił mu pomocy. Łebedowi zarzucano, że nakłonił Maciejkę do zabójstwa przez rzucenie bomby lub strzał rewolwerowy oraz udzielił mu pomocy; Hnatkowskiej – że prowadziła na terenie Warszawy wywiad i obserwację ministra Pierackiego, co stanowi przygotowanie i pomoc w zabójstwie; Karpyńcowi – że sporządził i dostarczył bombę; Kłamyszynowi – że dostarczył chloranu potasu do produkcji bomby i służył jako łącznik w jej przekazaniu bezpośredniemu sprawcy; Pidhajnemu – że oddał Maciejkę pod rozkazy Bandery i wręczył mu rewolwer; Malucy – że dostarczył Łebedowi pieniądze i instrukcję oraz przygotował dla sprawcy zamachu schronienie («chaty») w Poznaniu i Lublinie; Kaczmarskiemu – że umożliwił Maciejce ucieczkę i skontaktował go z Malucą; Myhalowi – że ułatwił zamachowcowi ucieczkę, i wreszcie Zaryckiej i Rakowi – że przeprowadzili go przez granicę czechosłowacką”.

AKTA SENYKA I STRACONE SZANSE

Dlaczego na ministra Pierackiego wydano wyrok? Okres pełnienia przez niego funkcji ministra to bardzo burzliwy czas w dziejach II RP. Wcześniej, w 1931 r. w Truskawcu w zamachu zginął Tadeusz Hołówko, wiceprezes BBWR i zwolennik porozumienia z Ukraińcami. Za kadencji Pierackiego weszły w życie ważne ustawy. Ukazały się dekrety ograniczające niezawisłość sędziowską i wprowadzono nowy Kodeks karny. Uregulowano ustawy dotyczące stowarzyszeń i zgromadzeń. Decyzją ministra rozwiązano Obóz Wielkiej Polski (OWP). W sejmie zarzucano ministrowi, że wprowadził państwo policyjne. Zyskał nawet przydomek towarzyski „Bronito Pieratini”.

Minister tak się bronił: „Wysoka Izbo, mniemam, że w interesie sztuki myślenia politycznego leżałoby bliższe wniknięcie w istotę podziału ról między czynnik społeczny i władzę państwową w demokratycznym państwie. […] Teoretycznie można sobie wyobrazić społeczeństwo, czerpiące wskazania normatywne dla swojego życia zbiorowego z wysoko rozwiniętej etyki jednostek, społeczeństwo niepotrzebujące pisanych ustaw i organów egzekucyjnych. Praktycznie ilość i rodzaj ustaw, regulujących współżycie obywateli, zatem ilość przymusów, dąży zawsze do wypełnienia luk w społecznem wyrobieniu narodu z punktu widzenia jego interesów, jako całości duchowej, gospodarczej i politycznej. […] Albowiem musimy stwierdzić fakt, rzucający się w oczy każdemu myślącemu obserwatorowi, że nasze partje polityczne, zgromadzone dzisiaj na wąskiej platformie opozycji, pracują systematycznie nad mnożeniem konfliktów w łonie społeczeństwa oraz między społeczeństwem a instytucją państwa, oraz, że, zrzucając skutki tych konfliktów na barki odpowiedzialnych kierowników nawy państwowej, zarazem oskarżają ich namiętnie dlatego, iż ci kierownicy pragną zapobiec tym konfliktom i ich skutkom w przyszłości.

Ta podwójna gra ciąży nad naszem życiem politycznem i stawia rządzących wobec nieodpartych konieczności zapobiegania tym konfliktom”. Rząd sanacyjny, uprzedzając liczne demonstracje, zdecydował o aresztowaniu 19 byłych posłów związanych ze stronnictwem Centrolewu i Stronnictwem Narodowym. Aresztowano też pięciu posłów mniejszości ukraińskich. Wszystkich więziono w twierdzy w Brześciu nad Bugiem (tzw. proces brzeski). W czasie zamieszek w Warszawie zginęły dwie osoby, kilkadziesiąt zostało rannych. Nacjonaliści Ukraińcy organizowali zamachy na urzędników i policjantów. MSW od 1931 r. otrzymywało informacje o przygotowywanych zamachach odwetowych za akcje z 1930 r.

W odpowiedzi na ataki rząd przeprowadził pacyfikację Małopolski Wschodniej. Ale ministrowi zależało na uregulowaniu stosunków z mniejszością ukraińską. W czerwcu 1934 r. Bronisław Pieracki odwiedził starostwa i komendy Policji Państwowej w Małopolsce Wschodniej, spotkał się również z Kazimierzem Bartlem oraz metropolitą lwowskim Andrzejem Szeptyckim, co wywołało oburzenie w środowisku ukraińskim. Wszystko to miało służyć normalizacji stosunków polsko-ukraińskich. Do tej normalizacji miał się również przyczynić zawarty w styczniu 1934 r. pakt z Niemcami, który pozwalał sądzić rządzącym, że Ukraińcy stracą nadzieję na dalsze popieranie ich i pomoc Berlina. Zamach na Pierackiego został wykonany zaledwie kilka godzin po odjeździe z Warszawy ministra Goebbelsa, którego przyjęli Józef Piłsudski i Pieracki właśnie.

Wróćmy jednak do sprawy zamachu. Od 1933 r. Urząd Śledczy w Krakowie pod kierunkiem komisarza Kazimierza Bilewicza prowadził wzmożone obserwacje na osi kolejowej Cieszyn – Kraków – Lwów. Policja przed mieszkaniem Jarosława Karpyńca urządziła stały posterunek obserwacyjny. Widziano nawet tam młodego mężczyznę, którego rysopis zgadzał się z wyglądem zamachowca Grzegorza Maciejko. Zarządzono jednak tylko obserwację pociągu jadącego do Lwowa. Maciejko zaś udał się tym razem do Warszawy, przez nikogo nieobserwowany, i spokojnie dokonał zamachu na ministra.

Jeszcze w 1933 r. polski wywiad wszedł w posiadanie dowodów o współpracy OUN z Abwehrą i Czechami. Mjr Mieczysław Bartik, kierownik kontrwywiadu Sztabu Głównego, przeprowadził rewizję w praskich mieszkaniach Ukraińców. W mieszkaniu Senyka znaleziono około 2500 dokumentów w języku ukraińskim. Przetłumaczenie takiej liczby akt przekraczało możliwości majora. Archiwum Senyka przewieziono więc do MSW, gdzie przeleżały aż do procesu o zabójstwo ministra. Również Niemcy nadesłały ostrzeżenie o planowanym zamachu terrorystycznym w Polsce, co wypłynęło z kolei sześć dni po zamachu. Zeznania zebrane podczas śledztwa i procesu potwierdziły zawartość akt Senyka. Czy gdyby je przetłumaczono na czas, minister Pieracki by żył?

POŻEGNANIE

Ministra Pierackiego pochowano w rodzinnym Nowym Sączu 19 czerwca 1934 r. Z Warszawy trumnę z ciałem przetransportowano specjalnym pociągiem, który zatrzymywał się w Piotrkowie, Częstochowie i Krakowie, gdzie organizowano uroczystości uświetniające przejazd. Biły dzwony, wypuszczano gołębie. Nad pociągiem przeleciały również samoloty krakowskiego pułku lotniczego. Do grobu ministra złożono ziemię z pola bitwy pod Jastkowem. Dwa dni po zamachu ulica Foksal została przemianowana na ulicę Bronisława Pierackiego.

IZABELA PAJDAŁA

Podczas pracy nad artykułem wykorzystałam: W. Żeleński, Zabójstwo Ministra Pierackiego, Warszawa 1995; A. Garlicki, Piękne lata trzydzieste, wyd. Prószyński i S-ka,Warszawa 2008; Przemówienie ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego wygłoszone na posiedzeniu Senatu w dniu 3.III.1932, Warszawa 1932; M. Gawryszczak, Bronisław Wilhelm Pieracki (1895–1934). Biografia polityczna, Dom Wydawniczy Księży Młyn, Łódź 2014.

zdj. NAC