Wcześniej nie znali się w ogóle. Nawiązali kontakt wiosną tego roku, gdy Damian planował wycieczkę rowerową wzdłuż polskiego wybrzeża, a u Mateusza wykryto raka z przerzutami…
PRZESUNIĘTA WYPRAWA
– Ta nasza wycieczka wzdłuż wybrzeża miała być w ubiegłym roku – mówi sierż. szt. Damian Lorisz z Oddziału Prewencji Policji w Katowicach.
– Wszystko zepsuła nam pandemia. Gdy nie można było się przemieszczać, odpuściliśmy przygotowania, bo nikt wtedy nie wiedział, ile to wszystko potrwa i czy w ogóle będzie można wyjechać. Chcieliśmy po prostu rowerami zdobyć nasze wybrzeże, ale podczas tegorocznych przygotowań zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego mają być to puste kilometry, dlaczego przy okazji komuś nie pomóc?
Rowerowa paczka – bo z Damianem na nadmorski szlak wybierali się także jego dobrzy znajomi z lat szkolnych – Ola i Piotr – zaczęła poszukiwania osoby, której można by pomóc. A że nie mieli doświadczenia w tego typu akcjach, zaczęli przeglądać internet, aby zorientować się, jak taką pomoc zorganizować.
– Nie znałem żadnej osoby, która potrzebowałaby pomocy, więc zwróciłem się do naszych związków zawodowych, bo oni takie rozeznanie mają – wyjaśnia Damian Lorisz. – Chcieliśmy, aby to był ktoś z Policji albo dziecko policjanta. Powiedzieli nam o Mateuszu. Od razu się zgodziłem, ale i on musiał wyrazić zgodę. Skontaktowałem się z nim, porozmawialiśmy. Procedura jest taka, że to on musiał założyć sobie profil na portalu pomocowym, tam musieli to zaakceptować, my staraliśmy się jak najszerzej to rozpropagować.
RATOWNIK POLICJANT
Na portalu zrzutka.pl informacja o zbiórce dla Mateusza pojawiła się w połowie maja br., dwa tygodnie przed startem na wyprawę.
Sierż. szt. Mateusz Lewandowski ma 32 lata. Do Policji wstąpił dziewięć lat temu. Od początku służy jako ratownik medyczny w Samodzielnym Pododdziale Prewencji Policji w Częstochowie. Ma żonę i dwóch synów w wieku czterech i siedmiu lat.
Tak pisze o tym, co spotkało go wiosną: „W marcu 2021 r. trafiłem do szpitala z silną dusznością. Po wykonaniu szeregu badań okazało się, że mam rozsiany proces nowotworowy. Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jądra z przerzutami do płuc, wątroby i śledziony. Z uwagi na zły stan ogólny, niekwalifikujący się do zabiegu chirurgicznego, podjęto decyzję o ratunkowej chemioterapii. Mój stan był bardzo ciężki. Płuca praktycznie całe zajęte przez liczne zmiany przerzutowe, z czego największa miała 69 mm x 53 mm, wątroba powiększona, największa zmiana ogniskowa to 200 mm x 130 mm x 150 mm, śledziona – guz o wielkości 33 mm. Nigdy nie spodziewałbym się, że spotka to mnie i moją rodzinę. Choroba nie dawała wcześniej żadnych widocznych oznak. Teraz jestem w trakcie kilku cykli chemioterapii agresywnej, które znoszę ciężko. Walczę, bo mam dla kogo żyć i przecież całe życie przede mną. Serdecznie proszę o pomoc”.
– Gdy ten opis pojawił się na stronie zrzutka.pl, zrobiliśmy plakat o całej akcji i zaczęliśmy go rozsyłać przez portale społecznościowe – opowiada Damian Lorisz. – Bardzo dużo pomógł NSZZP, który również przesłał go swoimi kanałami. Pytaliśmy też inne grupy rowerowe, czy mogą udostępniać naszą rajzę. Wiadomość o wyprawie dla Mateusza bardzo szybko zaczęła krążyć po całej Polsce.
Wtedy funkcjonowała już, stworzona przez trójkę przyjaciół, grupa na FB „Rowerowe Marzenia”, na której pojawiały się bieżące informacje. Powstały koszulki na wyprawę i banner w postaci flagi, który propagował całe przedsięwzięcie.
Oddźwięk był niesamowity. Niemal zaraz po wpisie na zrzutce.pl pojawiły się pierwsze wpłaty, po kilku dniach było już ponad 10 tys. zł!
Na „Rowerowych Marzeniach” trójka przyjaciół opisywała swoje przygotowania do wyprawy.
WZDŁUŻ WYBRZEŻA
Trasa rowerowej eskapady wiodła od granicy niemiecko-polskiej w Świnoujściu przez Hel do granicy z Obwodem Kaliningradzkim na Mierzei Wiślanej. Łącznie z nawrotką do Gdańska na pociąg do Katowic wyszło razem 772 km. Rowerzyści pedałowali od 1 do 8 czerwca 2021 r., z dwoma dniami odpoczynku po drodze.
Niestety, Ola nie mogła od początku uczestniczyć w rajdzie, bo nie udało się jej dostać urlopu, ale o wyprawie dowiedziała się z internetu zupełnie obca rowerzystka, która także zapragnęła wspomóc akcję i dołączyła z Warszawy na jeden z odcinków.
– Wszędzie, gdzie się zatrzymywaliśmy, wywieszaliśmy naszą flagę z informacją o pomocy dla Mateusza – mówi Damian Lorisz.
– Na postojach, przy jadalniach czy na biwakach podchodzili do nas ludzie i pytali o szczegóły akcji.
W Gdańsku do dwóch przyjaciół przyjechała Ola oraz trzyosobowa reprezentacja Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Częstochowie. Zjawili się dowódca SPPP w Częstochowie podinsp. Andrzej Nowak oraz podkom. Patryk Ociepka i sierż. szt. Piotr Polak, oczywiście wszyscy z rowerami. Ostatni etap cała grupa pokonała razem.
– Chcieliśmy wesprzeć kolegów z katowickiego OPP – mówi podkom. Patryk Ociepka z SPPP w Częstochowie. – W piątek po południu ruszyliśmy do Gdańska i w sobotę byliśmy już na trasie. Relacje oglądał też Mateusz, a to wszystko robiliśmy przecież dla niego.
NADAL MOŻNA POMÓC
Gdy Rowerowa Rajza dobiegła końca, na zrzutce.pl na koncie Mateusza było 50 tys. zł! Ale pomagać w leczeniu policyjnego ratownika można do połowy września, bo tak została ustawiona zbiórka. I wpłaty cały czas napływają. 24 czerwca br. wsparcie osiągnęło wysokość 52982 zł.
– Z uwagi na to, że nie wszyscy mogli wybrać się z nami do Gdańska, aby przejechać ostatni odcinek, postanowiliśmy zrobić wyprawę z Częstochowy do Mateusza – mówi podkom. Patryk Ociepka. – Chcieliśmy go podnieść na duchu, pokazać, że cały czas z nim jesteśmy, że czekamy na jego powrót do jednostki.
16 czerwca br. grupa rowerzystów z SPPP w Częstochowie i KPP w Kłobucku ruszyła na kilkudziesięciokilometrową trasę, aby odwiedzić Mateusza, a po drodze także Sebastiana – policjanta, który także jest w trakcie leczenia onkologicznego. Ci, którzy później wracali jeszcze rowerami do domów, zrobili po 100 km, a rekordzista – 155.
– Nie miałem zielonego pojęcia, że mnie odwiedzą – wspomina Mateusz Lewandowski. – Byłem bardzo mile zaskoczony, że tyle osób do mnie przyjechało. Cała Rowerowa Rajza, a potem te odwiedziny i taki żywy oddźwięk w całej Polsce dały mi bardzo dużo siły do dalszej walki z tym, przez co teraz przechodzę. Jak mówi mi każdy lekarz i profesor – 80 proc. sukcesu w tej walce to głowa, czyli dobre nastawienie. Trzeba pozytywnie myśleć, aby organizm walczył. Chciałbym za pośrednictwem „Gazety Policyjnej” podziękować wszystkim, którzy włączyli się w pomoc dla mnie.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
Pomagać można cały czas, do połowy września 2021 r.
Chcesz wpłacić na ten szczytny cel kliknij
zdjęcie z archiwum Rowerowej Rajzy i Kamil Raczyński (KPP w Kłobucku)