Wsprawie Anny K. wszczęte było w 1998 roku postępowanie o zaginięcie na podstawie zawiadomienia złożonego przez jej męża. Twierdził on, że szukał żony u matki i u znajomych, ale nikt jej nie widział i po kilku dniach zgłosił się na Policję. Wszczęto rutynowe poszukiwania, rodzina zaginionej rozwiesiła na mieście plakaty ze zdjęciem Anny i prośbą o informację. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu.
WYSZŁA Z DOMU I NIE WRÓCIŁA
Gdy w 2016 roku, po 18 latach od chwili zaginięcia, Prokuratura Okręgowa w Słupsku wszczęła śledztwo, policjanci z Archiwum X badali nie tylko akta sprawy poszukiwawczej, ale także dokumenty dotyczące spraw cywilnych związanych z Anną. Okazało się, że Jerzy K. dwa tygodnie po tym, jak powiadomił Policję o zaginięciu żony, złożył pozew o rozwód. W pozwie argumentował, że żona opuściła go i nie daje znaku życia, a on nie może podejmować żadnych czynności prawnych związanych z dzieckiem. Złożył również wniosek o alimenty z funduszu alimentacyjnego, motywując, że matka nie łoży na utrzymanie córki i nie wiadomo, gdzie jest. Rozwód i alimenty dostał dość szybko, ponieważ sądy cywilne nie posiadają informacji o tym, że toczy się postępowanie poszukiwawcze. Następnie małżonek złożył wniosek o uznanie żony za zmarłą i gdy upłynął przewidziany prawem termin, takie orzeczenie zostało wydane.
Czytając akta wszystkich spraw, policjanci zauważyli, że w wypowiedziach pana K. jest wiele sprzeczności. Raz tłumaczył, że żona wyjechała do matki i nie wróciła, innym razem, że odjechała z nieznanym mężczyzną samochodem z obcą rejestracją, a jeszcze innym, że widziano ją w Berlinie, gdzie pracuje w burdelu. Do sprawy rozwodowej zgłosił nawet świadków, którzy ją tam rzekomo widzieli, ale w ostatniej chwili ich wycofał. Mówił też, że otrzymywał od żony kartki z Niemiec, ale żadna się nie zachowała.
WYJECHAŁA DO NIEMIEC?
Ta plątanina zeznań budziła wątpliwości co do prawdomówności mężczyzny. Zwłaszcza że gdyby jego żona naprawdę wyjechała za granicę, to zabrałaby dokumenty, tymczasem, jak ustalono, jej paszport pozostawał w domu, a był to okres sprzed umowy z Schengen. Wątek wyjazdu kobiety za granicę policjanci wykluczyli ostatecznie również dzięki pomocy Interpolu i Europolu.
– Te wszystkie wątpliwości, które gromadziły się, gdy badaliśmy sprawę, rodziły podejrzenia, że mogło dojść do zabójstwa, ale jednocześnie nie mieliśmy żadnych poszlak, a tym bardziej dowodów. Trzeba było nadal robić robotę operacyjną i krok po kroku odtwarzać ostatni okres życia zaginionej oraz jej męża, szukając potwierdzenia naszych przypuszczeń – wspomina asp. sztab. Jacek Gilewski. – Badaliśmy ich stan majątkowy, kontakty towarzyskie, zwracając uwagę na wiele szczegółów. Na przykład, że w okresie, gdy doszło do zaginięcia, małżeństwo nie posiadało samochodu, co kazało zastanowić się, w jaki sposób, jeśli doszło do zabójstwa, mąż mógłby pozbyć się zwłok żony. Te drobne informacje zaczęły kierunkować nas, aby dokładnie przeszukać dom, w którym mieszkali przed zaginięciem Anny (jakiś czas po zaginięciu żony Jerzy K. wyprowadził się z córką na drugi koniec Polski).
WYBETONOWAŁ PIWNICĘ
Dom, w którym przed 18 laty wspólnie mieszkali państwo K., był starą wielorodzinną kamienicą. Znajdowała się w niej piwnica, do której wejście prowadziło bezpośrednio z podwórka. Kiedy policjanci oglądali budynek, zwrócili uwagę, że w piwnicy część podłogi jest wybetonowana, a część wyłożona cegłami. Okazało się, że wcześniej było tu klepisko, ale postanowił to zmienić mąż Anny, ponieważ twierdził, że do piwnicy podchodzi woda i gniją mu ziemniaki. Na własną rękę i na własny koszt wybetonował i wyłożył podłogę pomieszczenia cegłami. Robił to przez kilka dni i wtedy nikt z lokatorów nie miał do piwnicy dostępu.
Podczas oględzin policjanci stwierdzili, że w tej wybetonowanej części piwnicy pan K. zrobił składowisko rupieci, połamanych krzeseł, starych palet i gruzu, których nikt przez lata nie ruszał. To miejsce wskazał georadar. Kiedy po usunięciu rumowiska policjanci skuli betonową posadzkę i rozkopali podłoże, ich oczom ukazała się duża torba podróżna. W środku znajdowały się szczątki ludzkie w kompletnym (niezniszczonym, bo ze sztucznego tworzywa) ubraniu. Takim samym, w jakim według opisu męża wyszła z domu Anna K. w dniu, kiedy zaginęła. W ciągu czterech miesięcy od wszczęcia śledztwa zwłoki zostały odnalezione, a sprawca zbrodni zatrzymany.
– Obydwie sprawy dotyczące zaginięcia, które okazały się zabójstwem żon, prowadziliśmy w 2016 roku. W tej drugiej sprawie – Anny K., korzystaliśmy z doświadczenia przy sprawie zaginionej Magdy Z. W obydwu sprawach nasze ustalenia operacyjne potwierdził georadar – podsumowuje asp. sztab. Jacek Gilewski.
ELŻBIETA SITEK
zdj. Archiwum KWP w Gdańsku