Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Chcemy przyciągać najlepszych

Wywiad z insp. Kamilem Brachą, komendantem Centralnego Biura Śledczego Policji

42-latek na czele specyficznej, liczącej ponad 2200 osób formacji to rzadkość. Jakie ma Pan doświadczenie zawodowe Panie Komendancie?

– Mam za sobą 22 lata służby, a doświadczenie zawodowe zdobywałem na różnych stanowiskach i w różnych pionach Policji. Zaczynałem od oddziału prewencji, patrolując ulice mojego rodzinnego Szczecina. Później pełniłem służbę w Kompanii Pogotowia Policji i Patrolowania. To była dobra szkoła życia, która dała mi szeroką perspektywę patrzenia na Policję. Moim zdaniem, jeśli ktoś pracował tylko w służbie kryminalnej, a później obejmował stanowiska kierownicze, zdarzało się, że zapominał o policjantach, którzy ciężko pracują „na ulicy”, a wykonują nie mniej ważne zadania – także dla służb kryminalnych. Powtarzam to od dawna policjantom w CBŚP, że ich kolega z patrolu wykonuje równie ważne zadania, jak my i tak samo niebezpieczne. Mówię im, żeby nie stawiali się ponad innymi. Trzeba doceniać każdą pracę, bo suma wszystkich działań składa się na sukces.

Jak trafił Pan do CBŚ?

– Trenowałem wiele lat judo z policjantami, którzy pełnili służbę w kompanii wywiadowców i dużo opowiadali o tej służbie. To stało się moim marzeniem. W końcu się udało. Pamiętam, jaki byłem dumny, kiedy dowódca kompanii, podsumowując miesięczne wyniki, pochwalił naszą załogę (oceniało się głównie za zatrzymania na gorącym uczynku). Powiedział moim kolegom „cóż mam powiedzieć, uczcie się od młodych”. W trakcie służby w „wywiadowcach” skończyłem Szkołę Podoficerską w Pile o profilu operacyjno-dochodzeniowym i tak trafiłem do służby kryminalnej. Praktykę miałem w III KRP Szczecin-Pogodno. Po skończeniu szkoły podoficerskiej trafiłem do sekcji zajmującej się przestępstwami przeciwko życiu i zdrowiu, gdzie poznałem kolegów, którzy później rekomendowali mnie do służby w CBŚ. Wcześniej starałem się dostać do wydziału dz. przestępczości narkotykowej KGP. Wydział mieścił się w budynku KWP w Szczecinie, a obok funkcjonował wydział dz. przestępczości zorganizowanej KGP. To właśnie z połączenia tych dwóch wydziałów, a w KGP biur, powstało później Centralne Biuro Śledcze KGP. Muszę powiedzieć, że nie było łatwo dostać się do tego wydziału. Ówczesny szef, późniejszy dyrektor CBŚ KGP, insp. Dariusz Rudy powiedział mi podczas rozmowy kadrowej: „Mam jeden etat detektywa, ale nie chcę kupować kota w worku. Zostaw mi swój numer telefonu, jak popytam, to się odezwę”. Po kilku tygodniach zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nadal jestem zainteresowany przyjściem do jego wydziału. Potwierdziłem. Wiem, że moi przełożeni nie chcieli mnie puścić. Trzeba było interwencji insp. Dariusza Rudego u komendanta wojewódzkiego Policji w Szczecinie. I tak trafiłem – ale już nie do wydziału dz. przestępczości narkotykowej – tylko do nowo powstałego wydziału XXI Centralnego Biura Śledczego KGP w Szczecinie. To był rok 2000, w którym rozpoczynało działalność Centralne Buro Śledcze KGP.

Czyli pełni Pan w nim służbę od samego początku, dziś jest Pan komendantem. Pana kariera potoczyła się błyskawicznie...

– Powiedziałbym, że raczej krok po kroku. Przeszedłem tu wszystkie szczeble. Zaczynałem od najniższego etatu – detektywa. Później awansowałem na stanowisko specjalisty. Ze Szczecina przeniosłem się w grudniu 2003 roku do wydziału w Bielsku-Białej zarządu w Katowicach i tu awansowałem po kilku latach na stanowisko eksperta. W 2011 roku dostałem propozycję od naczelnika zarządu w Katowicach mł. insp. Piotra Milczarskiego, by wystartować w konkursie na stanowisko naczelnika Wydziału dz. Zorganizowanej Przestępczości Kryminalnej CBŚ KGP w Katowicach. Nie znałem tam ludzi. Zaczynałem w całkiem nowym miejscu, ale szybko się dotarliśmy i stworzyliśmy bardzo dobry zespół. Często wracam myślami do Katowic. Kiedy naczelnikiem zarządu katowickiego została insp. Renata Skawińska, po kilku miesiącach zaproponowała mi, abym został jej zastępcą. A dwa lata później, kiedy została naczelnikiem zarządu warszawskiego, zająłem jej miejsce w zarządzie katowickim.

A gdy insp. Renata Skawińska została komendantem CBŚP, zaproponowała Panu stanowisko swojego zastępcy. Spodziewał się Pan tego?

– Chyba tak – rozważałem taką możliwość. Kiedy dowiedziałem się, w grudniu 2015 roku, że powołano ją na stanowisko komendanta CBŚP, pomyślałem w żartach: „oby tylko szefowa do mnie nie zadzwoniła!”. Bardzo dobrze pracowało mi się z katowickim zespołem i nie myślałem o zmianie. Kiedy jednak zadzwoniła, już wiedziałem, o co chodzi.

Od razu się Pan zgodził?

– Trzeba podejmować nowe wyzwania. Wiedziałem, że tu, w centrali, z pewnością będą one znacznie większe.

A teraz, kiedy został Pan komendantem CBŚP, będzie tych wyzwań jeszcze więcej. Które jest najważniejsze?

– Chciałbym, żeby płace w CBŚP stały się atrakcyjne finansowo, żebyśmy mogli tu ściągać najlepszych policjantów, nie tylko dlatego, że są pasjonatami tej pracy, ale też dlatego, że będą dobrze wynagradzani. Potrzebujemy dobrych fachowców – także na etaty cywilne, a dobrych można przyciągnąć przyzwoitymi zarobkami. To oznacza, że trzeba więcej pieniędzy na wynagrodzenia. Szukamy takiego rozwiązania, które przynajmniej na początku nie będzie wymagało zmian obowiązujących przepisów. Rozmawiam na ten temat z komendantem głównym Policji i jego zastępcami. W moim przekonaniu mogłoby być to, na przykład, zabezpieczenie środków finansowych na każdy etat w CBŚP umożliwiający przyznawanie dodatku specjalnego w wysokości 30 procent. Kolejnym rozwiązaniem jest ustalenie widełek w dodatkach służbowych. Ekspert mógłby mieć dodatek w wysokości 1400 zł, a specjalista 1200 zł. W sumie te dwa dodatki dałyby konkretne pieniądze. Padła również propozycja, żeby w CBŚP nie było etatów detektywów, by najniższym etatem był etat specjalisty.

Państwo polskie powinno być stać na elitę w Policji, na 2200 ludzi wybranych, najlepszych. Przez elitarność mam na myśli fachowość. To przecież nie są wielkie pieniądze. Zwłaszcza że jesteśmy też kuźnią kadr dla całej Policji.

Wierzy Pan, że to się uda?

– Liczę na to, że w przyszłym roku zostanie zrealizowana przynajmniej część tych założeń.

Pana poprzednicy wspominali o potrzebie wzmocnienia analizy kryminalnej…

– Dla analityków jest sprzęt i oprogramowanie. Widzę niedostatki kadrowe i tu potrzeba wzmocnienia. Ale ponieważ etatów nam prawdopodobnie nie przybędzie, mam na to inny pomysł. Chcemy odchodzić od prowadzenia drobnych spraw, o niskim ciężarze gatunkowym, robionych głównie dla statystyki i to się już dzieje. CBŚP nie jest od prowadzenia „drobnicy”. Od początku ideą tej formacji było rozbijanie niebezpiecznych, zorganizowanych grup przestępczych. Jak uwolnimy się od „drobnicy”, to część etatów przekażemy do zespołów analitycznych. W Katowicach – na przykład – było trzech analityków, z wydziałami w Bielsku i Częstochowie – pięciu. Gdyby dołożyć jeszcze czterech ludzi, to byłby zespół, który mógłby bardzo skutecznie udzielać wsparcia policjantom prowadzącym poważne, wielowątkowe i wielopodmiotowe sprawy w CBŚP.

Odchodzenie od „drobnicy” będzie miało wpływ na statystykę. Jak wtedy będziecie oceniać pracę zarządów?

– Dane statystyczne zostaną, bo wszystkie wprowadzane są meldunkami do systemów. Nie chcemy, żeby statystyka była wiodąca w ocenie pracy zarządów. Oceniać będziemy po jakości spraw, po zarzutach o kierowanie i udział w zorganizowanych grupach przestępczych, prania pieniędzy, po ilości zabezpieczenia mienia, odzyskania mienia pochodzącego z przestępstwa, z ujawnionych i odzyskanych dużych ilości narkotyków, broni i materiałów wybuchowych itd.

CBŚ wyszło ze struktur KGP w 2014 roku. Oznaczało to konieczność samodzielnej obsługi finansowej, logistycznej itd. Czy wszystko w tej kwestii zostało już zrobione?

– Wydział wsparcia logistycznego działa. Nadzoruje go zastępca komendanta CBŚP mł. insp. Mariusz Kudela. Zawsze brakowało logistyka w tym biurze, a teraz mamy fachowca. Natomiast jeszcze nie w pełni osiągnęliśmy samodzielność finansową. Mamy własny, wyodrębniony rozdział klasyfikacji budżetowej, ale funkcjonuje on w planach finansowych komendy głównej i komend wojewódzkich. Do naszej pełnej samodzielności potrzeba więcej pieniędzy, między innymi na utrzymanie i uzupełnienie wakatów oraz ewentualne nowe etaty. Także na uposażenia dla policjantów i pracowników, o czym mówiłem wcześniej. Natomiast wydatki na tzw. rzeczówkę mogłyby zostać nadal w komendach wojewódzkich, ponieważ widzimy w tym oszczędności. Wspólne zakupy w ramach komend wojewódzkich są większe, dzięki czemu można negocjować niższe ceny.

Czy zamierza Pan ograniczyć dość obszerną dokumentację pracy operacyjnej, na którą często narzekają policjanci?

– Wiem, że ta dokumentacja się rozrosła. Pamiętam czasy, kiedy sprawę operacyjną prowadziło się pod jedną liczbą dziennika. Dzisiaj to jest niemożliwe. Każdy dokument trzeba zarejestrować osobno, ale tak stanowią przepisy i od tego nie da się uciec. Myślę, że każdy doświadczony policjant operacyjny jest tego świadomy. To jest także w jego interesie, żeby nie można było zarzucić mu żadnej nieprawidłowości.

Jakie zmiany przewiduje Pan w ramach struktury CBŚP?

– Zrobiliśmy korektę liczby etatów w poszczególnych komórkach CBŚP. Delikatne zmiany dotyczą komórek organizacyjnych z Warszawy. Poprzesuwaliśmy kilka wakatów. Kilka etatów zostało wygospodarowanych z Zarządu Ochrony Świadka Koronnego i Wydziału Kryminalnego. Takie ruchy pozwoliły utworzyć, między innymi, nowy sześcioosobowy zespół międzynarodowy, który będzie zajmował się koordynacją spraw, jakie poszczególne zarządy prowadzą wspólnie z policjami zagranicznymi. Wzmocniliśmy też zespół prawny, komórkę zwalczania aktów terroru, ochrony informacji niejawnych i wydział kadr. Pracujemy między innymi nad zmianą funkcjonowania zespołów do przeciwdziałania aktom terroru kryminalnego.

Centrum ds. uprowadzeń miało ruszyć na początku tego roku. Na jakim jest etapie?

– Jest jeszcze testowane. Pojawiły się drobne usterki, które muszą być na bieżąco poprawiane. Poszczególne komponenty są sprawdzane, również w warunkach dużego obciążenia, w trakcie szkoleń fantomowych przy wykorzystaniu jednocześnie policjantów z kilku zarządów CBŚP. Wszystko jest weryfikowane wspólnie z firmą, która to centrum buduje. Termin uruchomienia został przesunięty na kwiecień 2017 roku.

A kiedy CBŚP przenosi się do nowej siedziby?

– Mam nadzieję, że nastąpi to już w grudniu, najdalej w styczniu przyszłego roku. Budynek, do którego się przenosimy, jest oddany do użytku, obecnie trwa meblowanie, instalowane są komputery, trwa montaż telefonów. Czeka nas jeszcze akredytacja pomieszczeń przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zależy mi na ustaleniu konkretnej daty przeprowadzki, żeby jak najszybciej i jak najsprawniej się przenieść, bo przecież jednostka cały czas musi pracować.

10 listopada został Pan z funkcji pełniącego obowiązki powołany na stanowisko komendanta Centralnego Biura Śledczego Policji. Następnego dnia na Pański wniosek powołani zostali dwaj zastępcy, pełniący dotychczas obowiązki na tych stanowiskach. Czyli ekipa kierownicza jest w komplecie.

– Tak i bardzo się z tego cieszę, bo to naprawdę świetna ekipa. Mam do nich duże zaufanie. Insp. Paweł Półtorzycki to specjalista w zwalczaniu przestępczości kryminalnej i narkotykowej, a mł. insp. Adam Cieślak – przestępczości ekonomicznej. To świetni fachowcy i jestem pewien, że razem będziemy sprawnie kierować CBŚP i uda nam się osiągnąć zakładane cele, a CBŚP będzie odnosiło coraz więcej sukcesów w walce ze zorganizowaną przestępczością.

Tego Panu oraz całej formacji życzę. Dziękuję za rozmowę.

ELŻBIETA SITEK

Wspólnie z Hiszpanami

Coraz więcej spraw policjanci CBŚP prowadzą wspólnie z innymi policjami europejskimi. Wiele z nich dotyczy międzynarodowych grup przestępczych zajmujących się przemytem i handlem narkotykami.

We wrześniu 2016 roku funkcjonariusze warszawskiego Zarządu CBŚP zostali nagrodzeni przez ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz komendanta głównego Policji za udział w rozbiciu międzynarodowego gangu narkotykowego, która to sprawa prowadzona była z policją hiszpańską przy pomocy i koordynacji Europolu.

POLSCY SPECE OD NARKOTYKÓW

W 2015 roku hiszpańska policja przez wiele miesięcy zbierała informacje na temat międzynarodowej zorganizowanej grupy przestępczej działającej na Costa del Sol. Grupa zajmowała się bardzo szeroką działalnością: produkcją narkotyków, prowadząc plantacje marihuany, zakupem kokainy, haszyszu od grup z Ameryki Południowej i Afryki oraz magazynowaniem i konfekcjonowaniem narkotyków i następnie rozprowadzaniem ich po Europie. Ponieważ trzon tej grupy stanowili Polacy, hiszpańska policja zwróciła się do CBŚP z prośbą o współpracę. W grudniu 2015 roku funkcjonariusze hiszpańscy przyjechali do Polski i tu z funkcjonariuszami warszawskiego Zarządu CBŚP i przy współpracy z Europolem ustalili wspólny plan działania. Hiszpanie oczekiwali informacji na temat polskich członków grupy przestępczej, zwłaszcza głównego figuranta Piotra K., współdziałania podczas zatrzymań, a także pomocy w ustaleniu przestępczych majątków.

O polskich przestępcach działających w Hiszpanii policjanci CBŚP mieli sporą wiedzę. Hiszpania jest od dawna miejscem, gdzie coraz częściej przenoszą działalność polskie zorganizowane grupy przestępcze trudniące się handlem narkotykami. Ich bossowie szczególnie chętnie rezydują na Costa del Sol, które stanowi wrota Europy dla przemycanych narkotyków, rozprowadzanych dalej do krajów Beneluksu, Skandynawii, Wielkiej Brytanii i innych. Kanały dystrybucji kontrolują Polacy. Jednym z ważniejszych rezydentów mafii narkotykowej w Hiszpanii był przez lata znany warszawskim policjantom Mariusz S., pseudonim Kenys, zatrzymany w 2011 przez Wydział Pościgowy CBŚ KGP. Ostatnio szefem grupy był dobry znajomy „Kenysa”, 47-letni Piotr K., ps. Bandziorek, również znany Policji przestępca z bogatą przeszłością. Był członkiem zarządu grupy pruszkowskiej, kierował też własną grupą zajmującą się napadami, porwaniami i zabójstwami na zlecenie. Po odbyciu kary kilkuletniego więzienia zniknął z Polski. Wkrótce okazało się, że rezyduje w Hiszpanii.

WPADKA KURIERA

Po nawiązaniu współpracy z policją hiszpańską jedna z najważniejszych informacji uzyskanych przez policjantów CBŚP dotyczyła kuriera rozwożącego narkotyki po Europie. Był nim Dariusz K., ps. Benito vel Mussolini, przed laty bliski współpracownik „Bandziorka”. Wkrótce kolejna informacja o tym, że „Benito” jedzie z transportem narkotyków, została przekazana do Europolu i spowodowała zatrzymanie go na granicy z Danią. W samochodzie było 75 kg haszyszu. „Benito” i towarzyszący mu mężczyzna trafili do aresztu w Danii, a tymczasem w Polsce policjanci CBŚP przeszukali jego posesję i znaleźli tam 1,5 kg haszyszu oraz przedmioty świadczące, że tu konfekcjonowano narkotyki przed dalszą dystrybucją. Zabezpieczyli też znaczną ilość dokumentów, które przyniosły informacje między innymi dotyczące trasy, jaką jeździł kurier, miejsc w Hiszpanii, gdzie znajdują się narkotykowe magazyny „Bandziorka”, oraz informacje dotyczące pewnej Litwinki, która okazała się rezydentką kolumbijskiego kartelu narkotykowego w Hiszpanii.

TONA HASZYSZU

12 kwietnia 2016 r. polscy policjanci pojechali do Malagi, żeby przekazać hiszpańskim kolegom informacje i ustalić dalszy plan działania. 10 czerwca hiszpańska policja zatrzymała do kontroli prowadzone przez Polaków opla i mercedesa na niemieckich numerach rejestracyjnych. W jednym z tych pojazdów znajdowało się 170 kg haszyszu. Tego samego dnia policjanci hiszpańscy weszli do wskazanych przez polską Policję magazynów, znaleźli tam 930 kg haszyszu i zatrzymali kolejne osoby, w tym Polaków.

Miesiąc później policje hiszpańska i polska uderzyły w pozostałą część grupy. „Bandziorek” został zatrzymany w swojej luksusowej willi w Marbelli. W zatrzymaniu brała udział grupa szturmowa hiszpańskiej policji, było też dwóch policjantów polskich. Oprócz „Bandziorka” na terenie Costa del Sol zatrzymano dwóch innych obywateli polskich, dwóch Ukraińców i obywatelkę Litwy. W tym samym czasie policjanci CBŚP w Polsce przeszukali posesję „Bandziorka” i dwóch jego współpracowników. Znaleźli nielegalną broń, narkotyki i wiele dokumentów, jak np. akty notarialne, umowy wstępne dotyczące własności działek, domów, samochodów.

W sumie podczas koordynowanej przez Europol trwającej kilka miesięcy wspólnej operacji odebrano przestępcom ponad tonę haszyszu, zatrzymano 23 osoby, w tym 12 Polaków, zabezpieczono majątek oszacowany na 6 milionów euro, 20 samochodów i nieruchomości w Polsce i Hiszpanii.

ELŻBIETA SITEK
zdj. CBŚP

Uwolnić porwanego

W ciągu kilku miesięcy funkcjonariusze CBŚP zarządu w Gdańsku zatrzymywali kolejnych fałszywych policjantów, którzy przebrani w policyjne kamizelki i posługując się autem z napisem „Policja” porwali gdańskiego adwokata. W sumie zarzuty związane z uprowadzeniem dla okupu usłyszało w tej sprawie osiem osób.

Przestępstwo miało miejsce w czerwcu 2015 roku. Jadący autem mecenas został zatrzymany przez fałszywych policjantów pod pozorem kontroli drogowej, a następnie po wybiciu szyby w drzwiach siłą wyciągnięty przez nich z auta i uprowadzony. Za uwolnienie porywacze zażądali miliona złotych. Następnego dnia, po uzyskaniu zapewnienia co do okupu, wywieźli ofiarę w rejon Ostródy i tam uwolnili. W grudniu 2015 policjanci CBŚP zatrzymali cztery osoby, które miały związek z uprowadzeniem, w następnych miesiącach kolejne, a najdłużej ukrywającego się członka grupy, mającego na koncie kilka innych przestępstw, we wrześniu tego roku. W sumie zarzuty przedstawiono ośmiu osobom, sześciu podejrzanych zostało tymczasowo aresztowanych.

PORYWACZE ZOSTAWIAJĄ ŚLADY

Chociaż większość porwań dla okupu kończy się uwolnieniem zakładnika i zatrzymaniem przestępców, nie odstrasza to kolejnych amatorów pozornie łatwego zdobycia pieniędzy. Typując na ofiary osoby zamożne, porywacze spodziewają się, że zdobycie wysokiego okupu nie będzie problemem. Od 2000 roku porwano w Polsce ponad 200 osób. Niestety 20 z nich nie wróciło, kilka osób zostało zamordowanych, los kilkunastu nie jest znany.

Porywacze przygotowują się coraz lepiej, przed wytypowaniem ofiary prowadzą dokładne rozpoznanie, a przed dokonaniem porwania starają się zdobyć fachową wiedzę z zakresu kryminalistyki. W głośnej kilka lat temu sprawie dotyczącej uprowadzenia żony gdańskiego biznesmena, przywódca grupy przestępczej w ramach przygotowań kazał swoim podwładnym czytać wskazane rozdziały z podręcznika kryminalistyki i późnej odpytywał ich z tego zakresu. Po uprowadzeniu kobiety przestępcy dość fachowo starali się zmylić policjantów, podrzucając w różne miejsca fałszywe tropy – na przykład włosy porwanej.

– Nie ma przestępstwa doskonałego, więc zawsze znajdujemy prawdziwe ślady. Bo przestępcy zawsze jakieś zostawiają – mówi mł. insp. Marcin Żurawski, naczelnik wydziału II III Zarządu CBŚP, obsługującego m.in. Centrum ds. Uprowadzeń.

Podkreśla, że w każdym uprowadzeniu są trzy punkty newralgiczne zarówno dla policji, jak i dla porywaczy: uprowadzenie, podjęcie okupu, uwolnienie zakładnika.

– Dla nas najważniejsza jest faza dynamiczna, do chwili odbicia zakładnika. Tu decydują minuty i decyzja co do dalszych czynności musi być podjęta niezwłocznie. Ta faza stwarza najwięcej problemów i stresów. Stawką jest życie i zdrowie człowieka. Chodzi nie tylko o zagrożenie ze strony porywaczy – były przypadki, gdy osoba uprowadzona cierpiała na przewlekłe schorzenie, a została pozbawiona leków. Po odzyskaniu zakładnika następuje faza procesowa: zebranie dowodów, zabezpieczenie śladów. To idzie już w normalnym tempie – mówi Żurawski.

DLA OKUPU, Z ZEMSTY, DLA ZABAWY

Od kilku lat przestępstw nazywanych potocznie porwaniem dla okupu (określonych w art. 252 k.k. jako wzięcie lub przetrzymywanie zakładnika w celu zmuszenia osób, instytucji, organizacji itp. do określonego zachowania) zdarza się 8 do 10 rocznie. Wcześniej bywało ich znacznie więcej. Apogeum porwań przypadało na przełom wieków XX i XXI, kiedy to trwały wojny gangów, a grupy przestępcze w ten sposób załatwiały swoje porachunki.

Policjanci obserwują, że w ostatnich latach zmienił się charakter porwań na tle porachunkowym. Na ogół są to uprowadzenia krótkotrwałe, na kilka lub kilkanaście godzin, głównie po to, żeby dać nauczkę nieposłusznym albo konkurencji. W takich przypadkach osoby porwane przeważnie nie chcą współpracować z policją, chyba że były dręczone. Niedawno doszło do uprowadzenia człowieka po to, żeby zmusić go do oddania ukradzionego nośnika danych.

Krótkotrwałe uprowadzenia, nazywane ekspresowymi, zdarzają się też w celu uzyskania okupu. Trwają od kilku do kilkunastu godzin, a sprawcy żądają za uwolnienie niewielkiej kwoty. Wiedzą, że długotrwałe przetrzymywanie zakładnika wymaga przygotowań i kosztów, jest też dla porywaczy bardziej niebezpieczne. Liczą więc na to, że rodzina zapłaci żądane kilka tysięcy, żeby szybko odzyskać porwanego. Bywa, że gdy porwany wraca, odmawia współpracy z organami ścigania. A przestępstwo jest ścigane z urzędu, więc sprawę trzeba prowadzić.

W prawodawstwie zachodnioeuropejskim każde uprowadzenie nazywa się kidnapingiem, bez względu na to, czy jest to wendetta kryminalna, czy wzięcie zakładnika dla okupu. To zresztą niejedyne motywy porwań. Bywają też porwania na tle etnicznym czy religijnym, zwłaszcza w krajach wielokulturowych. U nas zdarzają się w środowisku romskim, gdy kawaler porywa nieletnią, żeby negocjować z rodziną warunki ślubu. Dla Policji to zawsze kłopot, bo jeśli zostaje o uprowadzeniu powiadomiona, musi podjąć działania, a tymczasem rodzina oświadcza, że to nie porwanie, tylko obyczaj.

Jeszcze bardziej uciążliwe stały się modne ostatnio uprowadzenia pana młodego w ramach wieczoru kawalerskiego. Policja zostaje na przykład powiadomiona, że ktoś widział, jak zatrzymał się samochód i czterech mężczyzn porwało z ulicy młodego człowieka. Policjanci podejmują działania, bo przecież na początku wszystko wskazuje, że doszło do przestępstwa. Dużo pracy, zaangażowania, koszty – a na koniec okazuje się, że to była zabawa. Takie sprawy zdarzają się co najmniej kilka razy w roku.

Z POMOCĄ INFORMATYKI

W 2012 roku w polskiej Policji powstał pomysł utworzenia Centrum ds. Uprowadzeń, którego celem jest wspieranie policjantów prowadzących poszukiwania osób porwanych dla okupu i współpraca ze wszystkimi służbami, które w poszukiwaniach mogą być pomocne.

Centrum ma zostać uruchomione w kwietniu 2017 roku. Przesunięcie wcześniejszego terminu planowanego na połowę 2016 roku wynika z tego, że cały czas centrum było doposażone w nowe elementy i nowe programy. Obecnie jest w ostatniej fazie testowania. Centrum prowadzić będzie bazy danych dotyczących uprowadzeń, wspierać grupy operacyjne zajmujące się poszczególnymi przypadkami, nie tylko na terenie Polski, ale także poza granicami. Po informacji o uprowadzeniu do grupy operacyjnej powołanej przez komendanta głównego Policji oddelegowany zostanie funkcjonariusz wydziału II, który m.in. będzie łącznikiem między grupą a centrum. Wszystkie informacje trafiające do centrum będą poddawane analizom i profilowaniu, a wyniki odsyłane do grupy operacyjnej.

Mł. insp. Marcin Żurawski od lat zajmuje się tzw. przestępczością okupową. Kiedy nie było dzisiejszych systemów informatycznych, wszystkie informacje musiał mieć w głowie kierujący poszukiwaniami, dziś hipotezy, analizy, wnioski, kierunki itd. są w systemie, dzięki czemu kierującego grupą w każdej chwili może zastąpić ktoś inny. A bywa to niezbędne, bo uprowadzenie to takie przestępstwo, przy którym pracuje się nieraz trzy, cztery doby bez przerwy. Tu zawsze jest wyścig z czasem, bo chodzi o życie i zdrowie ludzkie – mówi Marcin Żurawski.

Funkcjonariusze wydziału II, który m.in. obsługiwać będzie Centrum ds. Uprowadzeń, prowadzą także szkolenia dla policjantów na stanowiskach kierowniczych, potencjalnych kierowników grup prowadzących śledztwo w sprawie porwań oraz dla prokuratorów. Doświadczeniami z prowadzonych spraw wymieniają się z kolegami z policji europejskich zajmujących się tą samą tematyką. W ramach Europolu działa sieć EUNAT, której powstanie zainicjowało stowarzyszenie szefów policji europejskich. To platforma tematyczna pozwalająca wymieniać się informacjami o porwaniach, o metodach odzyskiwania zakładnika itp. Policjanci spotykają się raz w roku i analizują konkretne przypadki, mówią o błędach, o metodach, o skutecznych rozwiązaniach. 

ELŻBIETA SITEK
rys. Piotr Maciejczak