Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Haracze, narkotyki, kradzieże

Są bezwzględni, karni i coraz lepiej zorganizowani. Pieniądze czerpią z przemytu i handlu nielegalnym alkoholem, papierosami i narkotykami. Część z nich wchodzi w zorganizowane grupy przestępcze.

Polscy kibole znani są w całej piłkarskiej Europie. Bojówkarze Lecha Poznań byli przez długie lata niepokonani w starciach z chuliganami obcych drużyn. Kolejorze z Poznania ulegli dopiero 25 października 2009 r. kibolom Lechii Gdańsk w starciu pod Kościerzyną. Cztery miesiące potem poznańską bojówkę rozbiło CBŚ.

ZGODA MIMO KOSY

– To była typowa zorganizowana grupa przestępcza – wyjaśnia podinsp. Zbigniew Maj, zastępca dyrektora Centralnego Biura Śledczego KGP. – Dlatego znalazła się w naszym zainteresowaniu. Stadionową chuliganką zajmują się wydziały prewencji i sztaby, my tropiliśmy handlarzy narkotykami i wkrótce okazało się, że to bojówkarze Lecha Poznań. Ta grupa specjalizowała się w narkotykach i haraczach, czyli w tzw. ochronie lokali. To byli liderzy i główny pion bojówki.
Kibice poszczególnych klubów mają między sobą „zgody” – kiedy uważają się za partnerów i przyjaciół, oraz „kosy” – wtedy przeciwników trzeba niszczyć za wszelką cenę.

Drugie dno sprawy poznańskiej polegało na tym, że szefowie bojówek oficjalnie zwalczających się… prowadzili ze sobą interesy, handlując narkotykami i czerpiąc dochody, np. z „lewych” biletów na mecze, „lewych” emblematów klubowych i koszulek.

– Trzeciorzędni członkowie grupy nawet o tym nie wiedzieli – dodaje podinsp. Marcin Kulas, naczelnik Wydziału do zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Kryminalnej CBŚ KGP. – Oni muszą ślepo wykonywać polecenia liderów. Mają za zadanie przewieźć ładunek z punktu A do punktu B i nie zadawać pytań. Nawet nie wiedzą, co wiozą. A były to narkotyki.

WYSTARCZYŁ JEDEN TELEFON

– Gdy zaczęliśmy analizować sprawę z Poznania, zaszokował mnie stopień zorganizowania tych bandytów – nie kryje zdziwienia dyrektor Zbigniew Maj. – Działali podobnie jak Wołomin i Pruszków. Dawno nie mieliśmy takiej grupy, mam tu na myśli hierarchiczność, bezwzględność w działaniu, podporządkowanie. Mieli świetnie zorganizowaną obserwację i doskonały system powiadamiania. Wystarczył jeden telefon, aby bojówka Lecha pojawiła się w ciągu półtorej godziny w dowolnym miejscu w Wielkopolsce, a jest to teren porównywalny do obszaru Belgii.

– Nieważne kto w danym momencie co robił – mówi naczelnik Marcin Kulas. – Jeżeli dostał telefon, to dana osoba musiała jak najszybciej stawić się w konkretnym miejscu. Inaczej nakładana była kara finansowa lub kara w postaci pobicia. Dla członków każdej bojówki ich związek jest najważniejszy. Dopiero dalej praca, rodzina. Dzięki temu z grupki 10–15 osiłków momentalnie może zrobić się 80-osobowy oddział gotowy do walki.

– Jednocześnie ich obserwacja była bardzo „elektryczna” – dodaje podinsp. Maj. – Bywało, że trzeba było zadziałać prewencyjnie, aby nie doszło do bójki. Powiadamialiśmy inne służby, ale jakikolwiek ruch z naszej strony powodował, że oni od razu wycofywali się z miejsca ustawki. Wyrzucali telefony, nie dotykali żadnych rzeczy i odjeżdżali, rozpraszając się.

STUDENCI, ZAWODOWI BANDYCI, LEKARZE, BIZNESMENI

Organizacja bojówki opiera się na hierarchii. Na czele stoi szef, który ma do pomocy liderów poszczególnych gałęzi grupy. Potem są kapitanowie, którzy zarządzają planktonem, jak sami określają trzeciorzędnych członków bojówki. Szef ma do dyspozycji łączników, bo kapitan nie ma bezpośredniego kontaktu z wierchuszką.

– Tam nie ma ludzi przypadkowych – mówi naczelnik Kulas. – Do grupy można wejść z polecenia, wciąga znajomy znajomego. To osoby z różnych środowisk. Niektórzy są „zawodowymi” bandytami – bawią się, nigdzie nie pracują i czekają na telefon, ale wielu z nich normalnie funkcjonuje w społeczeństwie.

– W grupach pseudokibiców są lekarze, studenci, mecenasi, ludzie prowadzący własną działalność gospodarczą, był nawet żołnierz zawodowy – stwierdza dyrektor Maj. – Faktem jest, że pierwsza linia to ludzie, którzy na co dzień oprócz tego, że mają jakieś zawody, zajmują się sportem. Ćwiczą, nie biorą narkotyków, nie palą, szkolą się w sztukach walki. Potem szkolą innych. Bojówki mają swoje filmy instruktażowe – jak walczyć, jak uderzać, jak tworzyć falangę i rozbijać szyk przeciwnika.

MAFII JESZCZE NIE MA

– Opierając się na dowodach, nie można na razie mówić o mafii stadionowej – nie ma wątpliwości dyrektor Maj. – Są powiązania klubów, ale nie można mówić o przestępczości mafijnej. Obserwujemy jednak niepokojące zjawisko, że bojówkarze wchodzą w struktury kibicowskie, a przez to, że mają siłę, rządzą w tym kotle. Tak było w Poznaniu – doszło do powiązań Stowarzyszenia „Wiary Lecha” z głównymi bojówkarzami. Oni potem mają wpływ na zarządy klubów, które idą na bezwarunkową przyjaźń z kibicami. Dochodzi do tego, że kluby nie chcą z nami współpracować, nawet rozmawiać, bo taki jest „kodeks” stadionowych chuliganów: z policją się nie rozmawia.

Zaczęło się od Poznania, ale szybko okazało się, że podobne problemy, choć nie na tak dużą skalę, są i w innych miastach.

– Z naszych obserwacji wynika, że od lat 90., kiedy mieliśmy do czynienia tylko z przestępczością stadionową, pseudokibice znaleźli się w centrum zainteresowania grup zorganizowanych – mówi naczelnik Kulas. – Rasowi przestępcy szybko zorientowali się, że osoby wszczynające burdy na stadionach łatwo można sobie podporządkować i wykorzystać jako typowo zbrojne ramię w ramach identyfikacji klubowej. Dowiedzieli się o ustawkach, o tym, że kibole trenują na siłowniach. Teraz to jest prosta transakcja handlowa – wy działacie dla nas, my dajemy wam odpowiednią gratyfikację pieniężną.

Sprawa bojówki Lecha Poznań jest pierwszym tak silnie udowodnionym przypadkiem stworzenia przez pseudokibiców zorganizowanej grupy przestępczej. Wszyscy jej członkowie byli zagorzałymi fanatykami swojej drużyny. Organizowali ustawki i handlowali narkotykami na szeroką skalę. Problem jednak ogarnia całą Polskę. Są miasta, w których bojówki zdominowały nielegalny rynek. Są i takie, gdzie w przestępczych grupach zorganizowanych jest tylko dwóch, trzech wysoko postawionych w hierarchii pseudokibiców i ci wykorzystują podległy sobie plankton.

W Białymstoku toczyła się walka o wpływy w mieście – kto będzie obstawiał jakie lokale, jakie będzie miał terytorium. I tam do akcji wchodziły też osoby ze środowisk pseudokibiców. W maju br. zatrzymano ich, ale powiązania były tak szerokie, że trochę czasu minie, zanim się to wszystko rozplecie.

UDERZAMY

Do Euro 2012 przygotowują się wszyscy, także bandyci. Do Polski przyjedzie fala kibiców, z których większość to mężczyźni. Po obejrzeniu meczów i pobycie w fanzonie będą musieli zagospodarować czas wolny. Grupy przestępcze już myślą nad tym, jak zapewnić stały dopływ alkoholu i zadbać o inne rodzaje „uciech”. W Białymstoku bramki w agencjach towarzyskich obstawiali właśnie pseudokibice.

Niektóre grupy bojówkarskie handlują narkotykami, zajmują się przemytem alkoholu i papierosów oraz ich rozprowadzaniem, inne ukierunkowały się na włamania – przede wszystkim do sejfów i kas pancernych, kradzieże samochodów, specjalnością innych są wyłudzenia kredytów i haracze.

– Obecnie do zorganizowanych grup przestępczych trwa intensywny nabór pseudokibiców z bojówek – mówi podinsp. Zbigniew Maj. – Grupy korzystają z hermetyczności tych środowisk, z ich niesamowitej mobilności i karności. Gros „fizycznych” wśród pseudokibiców to osoby zajmujące się walkami MMA (Mixed Martial Arts – Mieszanymi Sztukami Walki, gdzie dozwolonych jest wiele ciosów, chwytów i rzutów z innych dyscyplin – przyp. P.Ost.) czy boksem. Stoją na bramkach i tam rozprowadzają narkotyki, ale gdy wejdzie w to grupa zorganizowana, stają się dla niej świetnym narybkiem, podporządkowują się, są doskonale przygotowani do wykonywania zawodu bandziora niższego szczebla.

W sprawie poznańskiej, która początkowo przebiegała dwutorowo – osobno ścigano organizatorów ustawek i handlarzy narkotyków – okazało się, że to ta sama grupa, na wiosnę tego roku zatrzymano kolejnych 10 osób. Nieetatowe zespoły pionów kryminalnych komend wojewódzkich i zarządów CBŚ ds. zorganizowanej przestępczości pseudokibiców uderzyły w Białystok i w bojówkarzy z Krakowa, którzy handlowali na terenie miasta narkotykami pochodzącymi z innej części Polski. Ostatnio zatrzymano czterech kiboli Zagłębia Sosnowiec, którym już postawiono zarzuty za handel narkotykami, pozbawienie wolności i wymuszenia. W Ostrowcu Świętokrzyskim rozbito grupę pseudokibiców rozprowadzającą narkotyki.

Środowiska kiboli rozpracowywane są w całym kraju, bo przestępczość zeszła już do mniejszych ośrodków. Do Euro 2012 coraz mniej czasu. Zatrzymania muszą być poparte mocnymi dowodami, aby nie było jak w przypadku poznańskich bojówkarzy, z których część tłumaczyła się na początku, że… oni tylko są w stadionowym chórze, zagrzewającym piłkarzy do gry.

Paweł Ostaszewski
pawel.ostaszewski@policja.gov.pl
zdj. archiwum

O spadkobiercach Edwarda Hooligana czytaj w dziale „Przed Euro”