Po interwencji naszej redakcji emeryturę dostał, ale krzywd, które go spotkały w Policji, naprawić się nie da.
O sprawie Staniaszka pisaliśmy w październiku 2006 roku w artykule pt. "Skazany za brak przepisów". Do tej bulwersującej historii życie dopisało ciąg dalszy. Nie mniej bulwersujący.
(...)
Art. 9 k.p.a. Organy administracji publicznej są obowiązane do należytego i wyczerpującego informowania stron o okolicznościach faktycznych i prawnych, które mogą mieć wpływ na ustalenie ich praw i obowiązków będących przedmiotem postępowania administracyjnego. Organy czuwają nad tym, aby strony i inne osoby uczestniczące w postępowaniu nie poniosły szkody z powodu nieznajomości prawa, i w tym celu udzielają im niezbędnych wyjaśnień i wskazówek. |
W tym czasie jego żona przeżyła załamanie nerwowe, a trójką małych dzieci opiekowali się sąsiedzi...
PRZEPISY POLICYJNE - NIEPRECYZYJNE
Okazało się jednak, że był to dopiero początek. Na dzień przed zwolnieniem go z aresztu prowadząca sprawę prokurator odwiedziła podejrzanego w celi, aby przedstawić mu. nowy zarzut. Brzmiał on, iż "posiadał bez zezwolenia 13 sztuk amunicji do pistoletu Glock, tj. o czyn z art. 263 par. 2 k.k.".
Pistolet Glock był służbowy, podobnie jak amunicja. Było jej jednak więcej, niż powinno być zgodnie z asygnatą. Zarówno prokurator, jak i oficerowie BSW, którzy w kwietniu 2003 r. zatrzymali jego broń służbową i amunicję, nie zadali sobie trudu zasięgnięcia opinii biegłego, czy w ogóle w takim przypadku można mówić o nielegalnym ich posiadaniu. Niestety, nie zrobił tego również sąd, który potraktował go jak osobę cywilną i skazał na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Obrońca policjanta złożył apelację. Przedstawił opinię prawną radcy prawnego KGP, z której wynikało jednoznacznie, że posiadanie przez policjanta amunicji w ilościach ponadnormatywnych nie stanowi naruszenia prawa, gdyż "brak przepisów wyraźnie zabraniających posiadania większej ilości amunicji niż wydanej na podstawie asygnaty".
To samo stwierdził na naszych łamach prof. Stanisław Pikulski, karnista, dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który powiedział:
- Policjant nie musi mieć pozwolenia na posiadanie broni służbowej czy amunicji do niej, bo daje mu to ustawa o Policji. Jeśli nawet miał tej amunicji więcej, niż zezwalają wewnętrzne normy, to co najwyżej sprawa kwalifikowała się do postępowania dyscyplinarnego, a nie karnego.
Sąd okręgowy dopiero 7 grudnia 2007 roku postępowanie przeciwko Zbigniewowi Staniaszkowi umorzył na podstawie art. 17 par. 1 pkt 3 k.p.k. w związku z art. 1 par. 2 k.k.
(...)
Staniaszek, podobnie jak i rodzina, nie wytrzymał napięcia i jeszcze w trakcie trwania zawieszenia, 28 maja 2006 roku, napisał raport do komendanta Policji na Pradze-Południe insp. Andrzeja Prokopczuka, z prośbą o zwolnienie ze służby "z dniem nabycia praw emerytalnych, tj. 5.07.2007 roku".
Rozkazem z 1 lipca został zwolniony. Pracownica kadr wyliczyła mu okres wysługi, z którego wynikało, że 5 lipca nabył uprawnienia i wysłała wniosek do Zakładu Emerytalno-Rentowego.
12 września Zbigniew Staniaszek dostał z ZER decyzję... odmowną.
W uzasadnieniu napisano, że zgodnie z art. 3 ust. 1 pkt 7 ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym do wysługi zalicza się okres służby z wyjątkiem okresów zawieszenia w czynnościach służbowych trwających po 11 czerwca 2007 r. (tj. od wejścia w życie ustawy z 13 kwietnia 2007 r., która ten właśnie zapis wprowadziła - red.).
Okres wysługi Staniaszka zgodnie z tym przepisem ZER wyliczył na 14 lat, 11 miesięcy i 9 dni. Do uzyskania uprawnień zabrakło mu... 21 dni.
- Gdyby kadrowiec lub komendant powiedzieli mi, że nie mam jeszcze uprawnień emerytalnych, czekałbym na decyzję sądu, a nie odchodził ze służby - mówi Staniaszek.
- Nikt mu tego nie powiedział, bo los policjanta nikogo nie obchodzi - mówią jego koledzy. - Przełożeni wykorzystali bez skrupułów okazję do pozbycia się zawieszonego.
(...)
NASZA INTERWENCJA - ZMIANA DECYZJI
11 lutego podjęliśmy w sprawie Zbigniewa Staniaszka interwencję u zastępcy dyrektora ZER Doroty Cyngot. Pani dyrektor stwierdziła, że jeśli sąd umorzył postępowanie, to okres zawieszenia musi być policjantowi wliczony do służby, i obiecała zająć się sprawą osobiście. Zapewniła, że ZER zawsze stara się spoza przepisów widzieć człowieka.
Jeszcze tego samego dnia otrzymaliśmy informację, że ZER zmienił decyzję. Zbigniew Staniaszek otrzymał emeryturę!
ELŻBIETA SITEK
zdj. Andrzej Mitura
Pytania i odpowiedzi
Sprawa Zbigniewa Staniaszka budzi wiele wątpliwości. Zapytaliśmy więc:
JERZEGO HOŁOWNIĘ, wiceprzewodniczącego Zarządu Głównego NSZZ Policjantów:
Jakie błędy prawne zawiera decyzja administracyjna o zwolnieniu Zbigniewa Staniaszka ze służby?
- Decyzję o zwolnieniu policjant podjął pod wpływem informacji uzyskanej od pracownicy kadr i komendanta rejonowego, że nabył prawa emerytalne. Fakt ten jest wyraźnie odnotowany w rozkazie personalnym 446/VII z 11 czerwca 2007 r. wydanym przez komendanta rejonowego, który mówi o zwolnieniu ze służby "niżej wymienionego policjanta w służbie stałej posiadającego uprawnienia emerytalne". Komendant rejonowy nie poinformował policjanta, że ze względu na zmianę art. 3 ust. 1 pkt. 7 ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Policji etc., okresu zawieszenia nie zalicza się do okresu służby. Jest to naruszeniem przepisów ustawy o Policji, a także art. 9 k.p.a., który to artykuł znosi zasadę ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi) i nakłada na organ administracji, w tym przypadku komendanta rejonowego, obowiązek informowania i wyjaśniania całokształtu okoliczności faktycznych i prawnych toczącej się sprawy tak, aby dana osoba nie poniosła szkody. Zbigniew Staniaszek takich informacji dotyczących okoliczności faktycznych i prawnych co do nabycia praw emerytalnych nie otrzymał i poniósł przez to ewidentną szkodę. Jest to naruszenie prawa przez organ, jakim jest komendant rejonowy.
insp. JACKA OLKOWICZA, komendanta stołecznego Policji:
Dlaczego nie uznał Pan za nieważną błędnej decyzji, która krzywdzi człowieka, w dodatku już wcześniej z winy Policji skrzywdzonego?
W odpowiedzi komendant stołeczny przysłał 3-stronicowe wyjaśnienie podpisane przez dwóch specjalistów z kadr, naczelnika wydziału kontroli i radcę prawnego. Z informacji tej wynika, że komendant stołeczny odmówił stwierdzenia nieważności rozkazu personalnego o zwolnieniu Staniaszka ze służby, ponieważ: "zgodnie z art. 41 ust. 3 ustawy o Policji zgłoszenie przez policjanta pisemnego wystąpienia ze służby w terminie określonym tymże przepisem stanowi obligatoryjną przesłankę do wydania decyzji w przedmiocie zwolnienia ze służby, zatem nie pozostawia organowi swobody w zakresie decyzji o zwolnieniu. W niniejszej sprawie nie budzi wątpliwości, że sierż. Zbigniew Staniaszek zgłosił chęć wystąpienia ze służby z dniem 5 lipca 2007 roku. Komendant rejonowy Policji Warszawa VII, realizując ten wniosek, wydał rozkaz o zwolnieniu w żądanym terminie. Żądanie rozwiązania stosunku służbowego organ prawidłowo potraktował jako oświadczenie woli w rozumieniu przepisów prawa cywilnego".
Odnośnie do tego, że Staniaszek napisał w raporcie o zwolnienie go "z dniem nabycia praw emerytalnych, tj. dnia ." napisano, że "przepis art. 41 ust. 3. ustawy o Policji stanowiący podstawę do zwolnienia na własną prośbę nie uzależnia tego zwolnienia od posiadania przez policjanta uprawnień emerytalnych". Ani słowem nie wspomniano o zdaniu: "niżej wymienionego policjanta posiadającego uprawnienia emerytalne" zawartym w cytowanym rozkazie personalnym o zwolnieniu.
W rozmowie z nami komendant stołeczny dodał, że nie jest obowiązkiem kadrowca wyliczanie policjantowi wysługi emerytalnej.
insp. KRZYSZTOFA ŁASZKIEWICZA, dyrektora Biura Kadr i Szkolenia KGP:
Czy rzeczywiście kadrowiec nie ma takiego obowiązku?
- To prawda, nie ma przepisu, który nakładałby na pracownika kadr obowiązek wyliczania policjantowi okresu wysługi lub sprawdzania pod tym kątem jego raportu o zwolnienie. Ale oprócz obowiązków ujętych w przepisach istnieje jeszcze zwykła ludzka życzliwość i pewien obowiązek moralny udzielenia pomocy człowiekowi, który odchodzi ze służby. Takiej decyzji towarzyszy przeważnie bardzo duży stres, który może powodować popełnianie błędów, często nieodwracalnych. Dlatego od dawna apeluję do pracowników kadr całej Policji, aby pomagali policjantom w takim momencie, aby udzielali im wszelkich możliwych informacji ułatwiających podjęcie właściwej decyzji.
nadinsp. TADEUSZA BUDZIKA, komendanta głównego Policji:
Obejmując stanowisko obiecał Pan wymagać od przełożonych, żeby troszczyli się o swoich podwładnych. Czy ta troska ma wyglądać tak, jak w opisanym przypadku?
- Jako przełożony wszystkich policjantów mogę powiedzieć tylko jedno: Panie Sierżancie, przepraszam, że spotkał się Pan z bezdusznością.
Panie i Panowie przełożeni! Składając podpis na decyzjach personalnych, pamiętajmy, jaka odpowiedzialność służbowa i moralna na nas spoczywa. Pamiętajmy, że podejmujemy decyzję dotyczącą konkretnego człowieka - naszej koleżanki, kolegi policjanta lub pracownika Policji.
pytała Elżbieta Sitek
Artykuł w pełnej wersji przeczytacie w tradycyjnym - papierowym wydaniu miesięcznika POLICJA 997.