Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Zaufanie to podstawa

sierż. szt. Żaneta Stańczak z KPP w Wałczu

Kiedyś, na samym początku służby w Policji, zobaczyła w telewizji rozmowę z dzielnicowym, który został laureatem konkursu „Policjant, który mi pomógł”. Była pod dużym wrażeniem jego postawy. Po kilku latach i ona dołączyła do grona laureatów tego plebiscytu, a jej podejście do ludzi stawiane jest za wzór.

– Mówi się, że o człowieku najlepiej świadczą jego czyny. Tutaj mamy namacalny dowód zaangażowania naszej dzielnicowej w to, co robi – powiedział naszej gazecie przed centralnymi obchodami Święta Policji w Warszawie komendant powiatowy Policji w Wałczu podinsp. Artur Grenda. – Jestem bardzo dumny, że mogę tu dziś być wraz z naszą policjantką sierż. szt. Żanetą Stańczak.

Anioł w mundurze

Otwartość, empatia, zaufanie – to najczęściej pojawiające się słowa w ustach przełożonego wyróżnionej funkcjonariuszki. – Żaneta jest otwarta, ale nie po to, aby dzięki temu zyskać coś dla siebie, lecz aby pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują – uśmiecha się komendant. – W pracy jest koleżeńska, sympatyczna, każdy może jej zaufać i na niej polegać. Na pierwszy rzut oka widać, że biją z niej entuzjazm i pozytywna energia. A gdy pozna się ją bliżej, to nie ma wątpliwości, że to samo dobro.

Jeszcze dalej poszła osoba, która dokonała zgłoszenia policjantki do konkursu: „Gdyby ludzie mieli skrzydła, to Pani policjantka dzielnicowa byłaby Aniołem. (…) Rozmawia, tłumaczy, uświadamia, żeby jej podopieczna mocniej stąpała po ziemi i nie bała się. (…) Dzielnicowa Żaneta Stańczak to piękny człowiek. Dziękujemy, że jest!”.

Sierż. szt. Żaneta Stańczak nie wie, kto ją zgłosił do konkursu, ale po tym, co usłyszała na uroczystości w KGP, a potem na placu Zamkowym w Warszawie, wie, o jaką sprawę chodzi.

– To dla mnie wielkie wyróżnienie – mówi policjantka. – Nagroda na pewno motywuje do dalszej pracy. Jestem też pod ogromnym wrażeniem, że ktoś zauważył to, co robię, i postanowił wysłać zgłoszenie.

Sprawa dotyczyła dojrzałej kobiety, która wychowując chorą kilkunastoletnią córkę, musiała się jeszcze zmagać z agresją męża alkoholika. Dzielnicowa z Tuczna nawet gdy była na urlopie macierzyńskim, utrzymywała z nią kontakt telefoniczny. Sprawa wydawała się wtedy prawie zakończona, mąż podjął leczenie, w domu się uspokoiło. Jednak po jakimś czasie intuicja dzielnicowej zaczęła podpowiadać, że coś jest nie tak. Przez telefon ciężko się otworzyć, ale gdy tylko Żaneta wróciła do służby, zaczęła coraz częściej odwiedzać podopieczną.

– Stopniowo zdobyłam jej zaufanie, ale ona ciągle się bała – wspomina policjantka. – Pewnego razu, po jej dramatycznym telefonie, przyjechałam wieczorem, gdy męża nie było w domu, i wtedy lody puściły. Wiedziałam już od sąsiadów, że rzeczywistość jest inna. Kobieta wyznała, że jest maltretowana, zamykana w komórce, bita i gwałcona. Trzeba było działać szybko i radykalnie. Mąż został zatrzymany i trafił do aresztu. Powiedziałam jej, że nie zostanie z tym wszystkim sama. Dzielnicowa, jak obiecała, tak zrobiła. Pomogła na nowo zorganizować podopiecznej dom, w którym brakowało praktycznie wszystkiego. Komendant w Wałczu wyraził zgodę na przeprowadzenie w jednostce zbiórki. Cywile i funkcjonariusze przynosili, co kto mógł i chciał. Pojawiły pościel, ręczniki, środki czystości, żywność, zabawki dla córki, ale też datki pieniężne. Żaneta szukała też potrzebnych sprzętów wśród najbliższych. Dzięki wielu otwartym sercom w domu podopiecznej pojawiły się meble, tapczan, pralka, kuchenka mikrofalowa. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia i akurat wtedy zepsuł się piec. Policjantka stanęła na głowie i doprowadziła do jego naprawy. Z zebranych pieniędzy spłaciła dług podopiecznej i kupiła buty dla jej córki.

A wieczorem w Wigilię… razem z koleżanką przywiozły wiktuały, przygotowane w swoich domach, na świąteczny stół.

– Mimo że nie ma tam już „Niebieskiej karty”, to na bieżąco monitoruję tę rodzinę – wyjaśnia dzielnicowa. – Dzwonimy do siebie, mamy serdeczne relacje. Matka i córka nieźle już sobie radzą.

Wolontariat – praca – służba

Żaneta Stańczak została zgłoszona do konkursu jeszcze jako starszy sierżant. Z okazji tegorocznego Święta Policji dostała awans na sierżanta sztabowego, a do końca sierpnia przebywała na kursie aspiranckim w Szkole Policji w Słupsku.

Jej przygoda z Policją zaczęła się jednak długo przed dniem, gdy wypowiedziała rotę ślubowania.

– Ukończyłam resocjalizację na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy – opowiada wyróżniona policjantka. – W trakcie studiów uczęszczałam na różne wolontariaty. Jednym z nich był udział w „Trzeźwych porankach”, gdy w godzinach porannych funkcjonariusze kontrolują dużą liczbę kierowców, aby wyeliminować z jazdy tych na podwójnym gazie. Tam, w KMP w Bydgoszczy, zwróciłam baczniejszą uwagę na pracę policjantów, która tak mnie zainspirowała, że po ukończeniu studiów postanowiłam wstąpić do formacji. Po złożeniu dokumentów od razu miałam test sprawności. Potem czekałam prawie dwa lata na kolejne testy. W tym czasie życiowe zawirowania spowodowały, że wróciłam do rodzinnego Wałcza. Tam, w komendzie powiatowej, dostałam propozycję stażu, a po pół roku ofertę pracy jako cywil w wydziale prewencji. I w tym właśnie czasie zadzwoniono do mnie z KMP w Bydgoszczy, że rekrutacja cały czas trwa i kolej na testy psychologiczne.

Żaneta Stańczak przeszła pomyślnie wszystkie etapy rekrutacji i 30 grudnia 2015 r. zaczęła służbę w Bydgoszczy w wydziale ruchu drogowego. Ciągnęło ją jednak w rodzinne strony. Po przenosinach trafiła do Wydziału Ruchu Drogowego KPP w Wałczu i był to pierwszy strzał w dziesiątkę, ponieważ właśnie tu, co prawda jeszcze gdy była na stażu, poznała swojego przyszłego męża. Żeby praca nie kolidowała z życiem osobistym, policjantka została przeniesiona do wydziału wykroczeń, a po kolejnym roku dostała propozycję pracy jako dzielnicowa. I tak jest od czterech lat. I jest to drugi szczęśliwy traf, bo dzięki tej właśnie służbie dostała się do wąskiego grona laureatów konkursu „Policjant, który mi pomógł”!

Adrenalina i rower

Można śmiało stwierdzić, że tu, wśród dzielnicowych i ludzkich problemów, Żaneta Stańczak odnalazła się najpełniej w toku swoich przygód w Policji. – Ta służba to dla mnie duże wyzwanie – mówi. – Każdego dnia rozwiązujemy różne sprawy, spotykają nas tak różnorodne przypadki, że trudno się do nich przygotować – od prostych interwencji w zatargach sąsiedzkich, bo ludzie wzywają policjantów czasami do zupełnych błahostek, po ciężkie prowadzenie procedury „Niebieskiej Karty”, gdy mamy do czynienia z przemocą domową, a ofiarami są kobiety i dzieci. Miałam też przypadek, że w procedurze wskazałam mężczyznę jako osobę doznającą przemocy ze strony kobiety, ale zazwyczaj są krzywdzone kobiety. To naprawdę ciężkie sprawy, ale ja lubię wyzwania, lubię tę różnorodność, czasami jest i adrenalina. Lubię po prostu pomagać ludziom, ale żeby móc skutecznie pomóc, potrzebne jest zaufanie. Bez niego ani rusz.

Sierż. szt. Żaneta Stańczak jest szczęśliwą żoną Daniela z komendy powiatowej, który wkrótce zostanie oficerem, i równie szczęśliwą mamą dwuletniego Franciszka. W wolnych chwilach uwielbia jeździć rowerem. – Gdy służba nie koliduje i mąż może zostać z dzieckiem, wstaję o 4 rano, a pół godziny potem jestem już na rowerze – śmieje się policjantka. – Sześćdziesiąt kilometrów przed pracą dobrze robi na samopoczucie. Wokół Wałcza są piękne tereny.

Najnowszą pasją dzielnicowej z Tuczna jest pieczenie ciast, a dokładnie tortów. Tu też odnosi spektakularne sukcesy.

Paweł Ostaszewski

zdj. autor