Skąd u kustosza muzeum wojskowego zainteresowanie Policją Państwową?
Wszystko się zaczęło, gdy pod koniec 1995 r. trafiłem do Muzeum Wojska w Białymstoku. Ówczesny dyrektor prof. Krzysztof Filipow przydzielił mi zadanie przygotowania wystawy o Policji Państwowej, a ja jako młody wówczas asystent oczywiście się zgodziłem. Zaraz jednak zobaczyłem skalę trudności tego przedsięwzięcia. W zbiorach mieliśmy kilka eksponatów i żadnej policyjnej fotografii. Temat otrzymałem na początku 1996 r., a wystawa miała być otwarta na Święto Policji w 1997 r. Zacząłem zbierać materiały, robić kwerendy w archiwach oraz docierać do potomków rodzin policyjnych. Udało się wtedy zebrać około 500 fotografii do zbiorów muzealnych. Teraz dysponujemy liczbą trzykrotnie większą, bo cały czas się rozwijamy, a ja nie ustaję w poszukiwaniach.
Policja, nieoczekiwanie, stała się moim konikiem, choć od lat specjalizuję się w wojnie polsko-bolszewickiej i I wojnie światowej. Wszystkie te zainteresowania mogłem połączyć w wydawnictwie „213. Policyjny Pułk Piechoty wojny 1920 r.”. Ochotniczy pułk piechoty, składający się z trzech batalionów, został sformowany przez Policję Państwową. W jego skład wchodzili funkcjonariusze PP, w dużej części weterani Wielkiej Wojny. Po zakończeniu działań wojennych jednostka została rozformowana, a jej żołnierze wrócili do służby w policji. Moja książka, a raczej broszura, to nie była wielka pozycja. Oparłem się na materiałach, do których wtedy mogłem dotrzeć, ale bardzo się cieszę, że ona powstała. Zawsze łatwiej jest później temat rozszerzać, niż podejmować od zera.
A jakie były losy wystawy z 1997 r.?
Podczas intensywnej pracy poszukiwawczej zebraliśmy potężną bazę. Oczywiście źródła są najważniejsze, bo dają pogląd, czym przedwojenna policja była, jakie stały przed nią zadania. Robiłem kwerendę w Archiwum Akt Nowych, Centralnym Archiwum Wojskowym, Archiwum Państwowym w Białymstoku czy Archiwum Państwowym w Suwałkach. Do Grodna nie udało mi się pojechać, bo tam zawsze były trudności w skorzystaniu ze zgromadzonej dokumentacji, podobnie jak w innych archiwach na terenie Białorusi i Rosji. Teraz to już zupełnie niemożliwe, ale... ja jestem cierpliwy.
Wystawa pt. „Policja Państwowa V Białostockiego Okręgu 1919–1939” została otwarta 24 lipca 1997 r. W następnym roku otrzymała wyróżnienie Ministra Kultury i Sztuki, uznano ją za jedną z najciekawszych ekspozycji 1997 r. Ale to nie koniec. W 2004 r. przygotowałem kolejną wystawę o policji i tym razem rozszerzyłem temat na całe północno-wschodnie kresy II Rzeczypospolitej. Wystawa była prezentowana nie tylko w Białymstoku, ale później także w pałacu Mostowskich, siedzibie KSP.
Wiem od białostockich policjantów, że przy okazji wystaw narodziła się ścisła współpraca między KWP w Białymstoku a Muzeum Wojska w Białymstoku.
I to bardzo owocna, sięgająca właśnie 1997 r. Stale współdziałamy z osobami w komendzie, które są odpowiedzialne za przekazywanie tradycji. W 2020 r. w holu głównym KWP w Białymstoku odsłonięto tabliczki epitafijne uzupełniające inskrypcję poświęconą przedwojennym policjantom zamordowanym w Związku Sowieckim po wybuchu II wojny światowej. Wcześniej byli tam upamiętnieni funkcjonariusze, którym poświęcono katyńskie dęby zasadzone na terenie OPP w Białymstoku w 2010 r. Dziesięć lat później poproszono mnie o zweryfikowanie wszystkich policyjnych ofiar Zbrodni Katyńskiej z tego terenu i tak w listopadzie 2020 r. na tablicy przybyło 250 nowych nazwisk.
Kiedy pojawił się pomysł na książkę „«Granatowi» żołnierze”?
Setna rocznica powołania Policji Państwowej w 2019 r. zaowocowała w naszym muzeum wystawą czasową oraz ekspozycją plenerową prezentowaną przy KWP w Białymstoku pt. „Policja wczoraj i dziś”. Wybraliśmy fotografie z okresu międzywojennego i wykonaliśmy zdjęcia w takim samym układzie ze współczesnymi policjantami.
Mam dużo materiałów dotyczących policji województwa białostockiego, postanowiłem przedstawić je czytelnikom. Książka waży ponad dwa kilogramy. Jest w niej 2650 biogramów, zarówno komendantów wojewódzkich, których opisałem szerzej, wszystkich oficerów, których udało mi się wyłapać z rozkazów, jak i posterunkowych. Może się zdarzyć, że do kilku nazwisk nie dotarłem. Nad książką pracowałem w pocie czoła całe dziesięć miesięcy – 8 godzin w pracy, 8 godzin w domu, trochę odpoczynku i dalej. A przecież przygotowywałem w tym czasie także wystawy na Święto Policji, organizowałem dużą konferencję muzealników. To był rok wyjęty z życia, ale bardzo się cieszę, że udało się wydać taką publikację. Najpierw miał to być album prezentujący zdjęcia, ale okazało się, że dysponuję takim materiałem, taką bazą źródłową, że będzie to coś większego i ciekawszego.
Skąd taki tytuł – dlaczego granatowi żołnierze?
Wszystko stąd, że wiem, jak policjanci zachowywali się w 1920 r. Policja Państwowa tak naprawdę dopiero się wtedy tworzyła. Doszło nie tylko do sformowania szwadronu i pułku piechoty. Policjanci rwali się do walki, każdy miał jakiś epizod w armii zaborczej, miał doświadczenie. Ale niektórzy zostali skierowani do służby granicznej, bardzo ciężkiej, żmudnej, w odludnych miejscach. Oni chcieli nawet opuszczać swoje posterunki, by bić się z bolszewikami. Patriotyzm wśród policjantów był ogromny. Jeżeli coś zadziałało nie tak jak trzeba, to przede wszystkim kierownictwo policji.
Wiem, że pokutuje takie przekonanie, wyartykułowane przez komendanta Henryka Wardęskiego, że policja białostocka spanikowała, że opuszczała urzędy. Nie jest to prawda. Staram się to udowodnić w wielu artykułach. Policjanci białostoccy brali udział w walkach i ginęli. Bolszewicy nie brali ich do niewoli, tylko na miejscu rozstrzeliwali. Policja z posterunków odchodziła razem z ostatnimi oddziałami wojsk etapowych, bo regularne kompanie WP wycofywały się od razu z marszu na wyznaczoną linię obrony. To funkcjonariusze PP i żołnierze wojsk etapowych kryli początkowy odwrót armii polskiej. Jest co prawda przykład policji łomżyńskiej, która opuściła powierzone stanowiska, ale stało się to na polecenie starosty. Konsekwencje zostały później wyciągnięte. Policjanci tak długo trwali na posterunkach, że części z północnych powiatów został odcięty odwrót i przeszli do Prus Wschodnich, gdzie zostali internowani.
Służba policyjna to w ogóle był ciężki kawałek chleba. Na terenie województwa białostockiego zamieszkiwało dużo mniejszości narodowych: ludność białoruska, litewska, żydowska, spory odsetek niemieckiej, która w latach 30. XX w. przygotowywała grunt pod wydarzenia z 1939 r. Jeżeli chodzi o Puszczę Białowieską, to do 1923 r. działy się tam dantejskie sceny. Były napady na pociągi, egzekucje przedstawicieli władz. Bandy komunistyczne starały się za wszelką cenę zdestabilizować ten region. Granica z Litwą nie była do końca ustalona, działało podziemie litewskie. Do tego walka z szajkami bandyckimi i przemytniczymi. Wielu funkcjonariuszy, zwłaszcza w pierwszych latach, poległo na służbie.
Do tego częste reformy policji, zmiany struktury organizacyjnej nie wpływały na stabilność służby. A co dziwniejsze, gdy zadań przybywało... zmniejszał się stan liczebny policjantów białostockich. To bardzo negatywne zjawisko. W 1939 r. w dziewięciu komendach powiatowych i KWPP na terenie całego województwa białostockiego służyło tylko 1406 funkcjonariuszy.
Dlaczego w książce nie ma indeksu osobowego?
Chciałem przydzielić Czytelnikom mojej książki trud szukania postaci w porządku alfabetycznym. Chciałbym, aby każdy, kto weźmie tę książkę do ręki, przeczytał ją albo przynajmniej przejrzał wnikliwie całość materiału. Wiadomo, że często zdarza się, że ktoś szuka konkretnego nazwiska i gdy je znajdzie, pomija resztę. Zabieg był więc świadomy, choć niektórzy poczytują mi to jako zarzut.
A jakie ma Pan plany na przyszłość, oczywiście te związane z Policją?
W 2023 r. na setną rocznicę powołania Policji Granicznej planujemy zorganizować wystawę czasową o tej formacji. A za pięć lat chcemy uruchomić interaktywny portal internetowy o policjantach województwa białostockiego II RP. Jest więc co robić.
Dziękuję za rozmowę i życzę wytrwałości oraz dużo sił do pracy.
Paweł Ostaszewski
zdj. autor