Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Psia służba

Następcy wracają na Jagiellońską. W lutym ubiegłego roku na skutek awarii sieci ciepłowniczej zginęło sześć policyjnych psów, które nie mogły uciec ze swoich kojców przed wrzącą wodą. Firma odpowiedzialna za tragedię obiecała naprawienie wyrządzonej krzywdy i dotrzymała słowa. W lutym tego roku do odbudowanych kojców wprowadzą się nowe psy, których szkolenie do badań osmologicznych w Zakładzie Kynologii Policyjnej w Sułkowicach właśnie dobiega końca.

Psy są piękne i pojętne. To owczarki niemieckie. Razem z Ondo i Otilem szkoli się doświadczony asp. szt. Krzysztof Barański, a z Ogi i Oro na swoim pierwszym kursie osmologicznym jest sierż. szt. Agnieszka Wiśniewska. Oboje są funkcjonariuszami LK KSP. To oni rok temu na ul. Jagiellońskiej stracili psy. Na kursie z nimi jest sierż. szt. Jacek Orczykowski z LK KWP zs. w Radomiu, który ma dwa psy o imionach – Natal i Oktet.

Odpowiedzialnym za ich przygotowanie do służby jest instruktor osmologii i materiałów wybuchowych ZKP w Sułkowicach podkom. Rafał Krajewski.

Szkoleniowa, policyjna pracownia osmologiczna w Sułkowicach jest jedyna w kraju. W Polsce jest pięć laboratoriów osmologicznych: w Warszawie, Radomiu, Krakowie, Lublinie i Bydgoszczy. Tam przychodzą sprawy z całej Polski. Każdym z nich dowodzi biegły i ma pod sobą dwóch lub trzech przewodników, z których każdy ma do dyspozycji dwa lub trzy psy. Gdy w ubiegłym roku zginęły psy w Warszawie, ich zadania przejęli funkcjonariusze z pozostałych czterech ośrodków.

OD SŁOIKA DO SŁOIKA

Szkolenie osmologiczne psów trwa siedem miesięcy i jest najdłuższym prowadzonym w Policji. To nie są psy tropiące, lecz identyfikujące ślady zapachowe.

Ten kurs rozpoczął się 18 sierpnia 2020 r. Pawilon, w którym prowadzone jest szkolenie, rzadko dostępny jest dla osób niezwiązanych z zajęciami. Wszystkie odbywają się w sali bez okien, z dobrą wentylacją, oszczędnym światłem, gdzie nie dociera także żaden hałas.

– Sama praca jest bardzo wymagająca i męcząca dla psów. Można powiedzieć, że umysłowa. Nic nie może rozpraszać zwierząt. Tu nie ma gryzienia, agresji, tylko praca nosem i ,,tropienie wśród słoików” – mówi podkom. Rafał Krajewski.

Każdy pies szkolony jest indywidualnie. Na tym etapie musi odnaleźć zapach kontrolny do nawęszenia i wskazać go w jednym z pięciu słoików ustawionych w szeregu. Psy dosłownie rwą się do pracy. Ten ich zapał to też efekt szkolenia.

– Zaczynamy od nauczenia psa wyrobienia odruchu warunkowego, by zaglądał do wszystkich słoików. Przez pierwszy miesiąc chodzimy z nim na smyczy, do każdego słoika wkładamy smakołyk. Pies jest nagradzany, by wyćwiczyć u niego odruch wkładania nosa do słoika. Potem przechodzimy na pracę na jednym smakołyku, gdzie w szeregu złożonym z pięciu stanowisk ma znaleźć ten ze smakołykiem. Następnie dokładamy zapach rąk. Jest wiele takich etapów, których nie można przeskoczyć ani nie można ich skracać. Musimy pewne rzeczy dokładnie przerobić. Pracujemy na smakołykach i aporcie, dostają nagrodę, ale dopiero wtedy, gdy poprawnie wykonają zadanie.

Położenie słoików z zapachem do odnalezienia jest stale zmieniane, przewodnik nie może znać ustawienia w szeregu. Wiąże się to z tzw. efektem Rosenthala lub efektem mądrego Hansa:

– Przewodnik podświadomie, nic nie mówiąc, ale wiedząc, gdzie jest zapach, może zasugerować psu, np. spięciem mięśni czy rozluźnieniem, poprawne stanowisko. Pies jest bardzo dobrym psychologiem i „przeczyta” swojego opiekuna. Dlatego, żeby wyeliminować ewentualny efekt Rosenthala, przewodnik nie zna ustawienia w szeregu.

O tym, czy pies właściwie wskazał zapach, informuje zapalająca się lampka. Zielona – dobrze, czerwona – źle. Jest jeszcze lampka żółta, dla tzw. próby zerowej, gdy nie ma nawęszanego zapachu w szeregu, a pies po sprawdzeniu wszystkich stanowisk ma nie popełnić błędu
i nie wskazać żadnego ze stanowisk.

Podczas kursu w Sułkowicach zapachy pochodzą z rąk słuchaczy ZKP i funkcjonariuszy z oddziałów prewencji. Każdy to kawałek gazy, która wcześniej przez dokładnie 15 minut była ugniatana w dłoniach przez jedną osobę. W praktyce ślady osmologiczne zabezpieczane są przez technika kryminalistycznego na miejscu zdarzenia, np. fotelu kierowcy, z czapki czy rękawiczki pozostawionej na miejscu zdarzenia. Potem dochodzeniowiec musi wytypować prawdopodobnego sprawcę, od którego pobierany jest zapach z rąk. Pies wskazuje, czy zapach z miejsca zdarzenia należy do osoby znajdującej się w szeregu ustawionym do okazania.

Budowanie szeregu to skomplikowana sprawa. Jeśli, przykładowo, podejrzewana jest kobieta, to szereg musi być ustawiony z kobiet w podobnym wieku, wykonujących podobny zawód. Jeśli podejrzewany jest obcokrajowiec, to szereg też musi się składać z obcokrajowców. Jednak każdy człowiek ma inny zapach, różnią się nim nawet bliźniacy jednojajowi.

– Podczas zajęć szkoleniowych każdy pies ma od sześciu do dziewięciu przejść. Jeśli danego dnia pies pracuje słabo, mimo wszystko musimy zakończyć z nim pracę na pozytywnym przejściu. Jest to skomplikowane i czasami trzeba się bardzo nagimnastykować, żeby mimo słabej dyspozycji pies wyszedł z nagrodą za znaleziony zapach. W laboratorium kryminalistycznym badanie osmologiczne przeprowadzamy przy użyciu dwóch psów – tłumaczy podkom. Rafał Krajewski.

W praktyce, jeśli dwa psy wskażą zgodność zapachową, wtedy biegły pisze, że jest zgodność zapachowa między tym pozostawionym na miejscu przestępstwa a osobą, która została wytypowana.

NIE MA KAR

– Kurs osmologiczny jest bardzo trudny. Pies nie potrafi powiedzieć, że nie wie, nie rozumie. Także dla przewodnika jest to bardzo ciężka i obciążająca praca, bo musi poznać i zrozumieć swojego psa. Ale dla psa musi to być praca bezstresowa. W żadnym wypadku nie możemy go karać. Za sukcesy nagradzamy, a za błędy nie nagradzamy. Jedyną karą jest brak nagrody. Choć metodyka kursu osmologicznego jest bardzo dokładnie opisana, psy czasem wprowadzają pewne korekty. Widać to podczas zajęć. Jeden pies najpierw sprawdzi wszystkie słoiki i dopiero podczas powrotu warowaniem wskazuje wytypowany przez siebie słoik, a inny wskazuje ten właściwy w jego przekonaniu, gdy tylko do niego dojdzie. Ten pierwszy sposób pracy jest „książkowym” wzorem, ale drugi też jest poprawny. Liczy się efekt – mówi podkom. Rafał Krajewski.

Mówi się, że przewodnik pracuje z psem. Ale to jest coś więcej. Wystarczy spojrzeć, jak psy patrzą w oczy Agnieszki, Krzysztofa i Jacka. Z bezwarunkową miłością i oddaniem. Jakby w oczach ludzi bezustannie szukały akceptacji. Gdy na zakończenie zajęć jest główna nagroda – kilka minut wspólnej zabawy, widać, że na tę chwilę czekają najbardziej.

RODZINNY OBOWIĄZEK

– Praca z psami wcale nie jest łatwa. Wiąże przewodnika z psem. Ma problem z wakacjami, weekendami, urlopem – bo trzeba codziennie psa nakarmić, napoić, obejrzeć i o niego zadbać. Nikogo nie interesuje, że wzięło się urlop, są święta. To obowiązek – mówi podkom. Rafał Krajewski. I dodaje: – Tu trafiają ludzie z powołania, którzy lubią zwierzęta, a ich pies to członek rodziny.

Za jakiś czas asp. szt. Krzysztof Barański i sierż. szt. Agnieszka Wiśniewska dostaną do samodzielnego wyszkolenia jeszcze po jednym psie, a wtedy będzie można powiedzieć, że Pracownia Badań Osmologicznych LK KSP znowu pracuje w pełnej obsadzie.

ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. Jacek Herok