Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Samotnie królową polskich rzek

Bez zaplecza logistycznego, w pojedynkę przepłynął Wisłą od jej kilometra zerowego w okolicach Oświęcimia do Bałtyku. 41-letni mundurowy z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Katowicach w dwanaście dni pokonał prawie 1000 km.

Wprzypadku tej wyprawy nie było długiego planowania trasy, rozpisywania dziennych odcinków i żmudnych przygotowań. Na pomysł samotnej eskapady policjant, nazwijmy go Jerzy, wpadł spontanicznie. – Poszedłem do sklepu sportowego, kupiłem kajak, a dwa dni potem już w nim płynąłem – uśmiecha się policyjny komandos. – Chciałem się sprawdzić, zrobić taki samotny, mocny trening podczas urlopu, ale, że jestem też wodniakiem, postanowiłem w ten sposób uczcić setny jubileusz powołania policji wodnej oraz wyrazić wsparcie i uznanie weteranom misji zagranicznych.

Jerzy z wodą związany jest od dziecka, pływa, nurkuje, ma patenty motorowodne. W szeregi Policji wstąpił w 2008 r. Wcześniej przez pięć lat służył w 18. Bielskim Batalionie Desantowo-Szturmowym im. kpt. Ignacego Gazurka. W 2007 r. był na misji w Afganistanie.

Kilometr zerowy Wisły znajduje się w miejscu ujścia do niej Przemszy koło Oświęcimia. 4 czerwca właśnie w tym miejscu policjant rozpoczął swoją eskapadę. Zabrał ze sobą namiot, sprzęt biwakowy i pragnienie dotarcia do morza. Łatwo nie było.

– Początek był komiczny, bo miałem wywrotkę – śmieje się policjant. – Po drodze utopiłem telefon i awaryjnie kupowałem po drodze drugi. Wisła jest bardzo zaskakująca, nieprzewidywalna. Z Oświęcimia do Krakowa właściwie woda stoi między śluzami. Płynie się niemal bez prądu, potem rzeka przyspiesza. Są łachy, bystrza. Pogodę miałem w kratkę. Deszcz wcale nie był najgorszy, o czym przekonałem się, gdy zaczęło prażyć słońce. W pewnym momencie zacząłem ciąć nogawki spodni, aby zrobić z nich rękawy i osłonić ramiona. Za Bydgoszczą przez dwa dni musiałem walczyć z olbrzymim wiatrem od czoła.

Pokonanie szlaku żeglownego królowej polskich rzek zajęło Jerzemu 12 dni. Jak sam przyznaje, po drodze spotkał się z wielką sympatią mijanych ludzi. Pomocą służyli zawsze wędkarze. – Jeden nawet przyniósł rano przed trasą ciepły rosołek – wspomina stróż prawa. – Innym razem pożyczyli rower, abym mógł pojechać do najbliższego sklepu po zakupy, i przypilnowali mi sprzętu. Pomoc dostałem także od kolegów policjantów, z którymi byłem na kursie stermotorzysty. Teraz rozsiani są po całej Polsce, ale kilku służy na Wiśle. To oni na trzech odcinkach dostarczyli mi żywność i powerbanki.

Policyjni wodniacy pojawili się także pod koniec eskapady i asystowali kajakarzowi przy wypłynięciu na morze. Jerzy swoją wyprawę zakończył na plaży w Mikoszewie, ale już myśli o podobnych wyzwaniach w przyszłym roku. Zastanawia się tylko, którą rzekę wybrać – Odrę czy Wartę?

MAGDALENA WIŚNIEWSKA, PAWEŁ OSTASZEWSKI

zdjęcie JK Mrozek Entertainment sp. z o.o.