Pani Maria Czernek, wdowa po funkcjonariuszu Policji Państwowej Janie Borkowskim, 17 czerwca br. skończyła sto lat! Życzeniom i gratulacjom nie było końca. Dostojną jubilatkę odwiedzili minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński oraz Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.
Policyjna wdowa katyńska gościła na naszych łamach niejednokrotnie. Choćby w 2011 r., gdy na Zamku Królewskim w Warszawie została wraz z innymi żonami przedwojennych policjantów, oficerów Wojska Polskiego i funkcjonariuszy innych służb uhonorowana Medalem „Wdowom Katyńskim”. Wtedy na ceremonię do stolicy przyjechało osiem z trzydziestu pięciu żyjących wdów, do których dotarli organizatorzy. Przypomnijmy, że uroczystość zaplanowana pierwotnie z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej na 2010 r. ze względu na katastrofę smoleńską została przesunięta w czasie. W tym roku przypada osiemdziesiąta rocznica sowieckiego mordu. Zbrodni, która niszcząc polskie elity, była także ogromną tragedią w wymiarze jednostkowym, która przerwała szczęście, plany i marzenia ofiar i ich bliskich. Tak jak w przypadku pani Marii.
MAŁŻEŃSTWO
Maria Janina Wojtczak poznała Jana Borkowskiego w Łodzi, gdzie oboje przed wojną mieszkali. Przygodna znajomość przerodziła się szybko w wielkie, płomienne uczucie. Narzeczona policjanta przychodziła na mundurowe zawody sportowe, stając się z czasem niemal maskotką drużyny Jana. – W końcu wszyscy uznali, że sama moja obecność zapewnia zwycięstwo i bardzo się niepokoili, gdy nie było mnie od początku rozgrywek – wspomina pani Maria. – Pobraliśmy się 7 maja 1939 r. Koledzy utworzyli przed kościołem szpaler, przechodziliśmy pod szablami, było cudownie, to były piękne czasy.
Zaogniająca się sytuacja międzynarodowa nie pozwoliła na podróż poślubną. Młodym udało się wyjechać w czerwcu do leśniczówki w Bory Tucholskie. Po krótkiej i przerwanej nagłym wezwaniem policjanta do jednostki kanikule pozostały idylliczne zdjęcia i wspomnienia.
Wybuch wojny rozdzielił kochających się małżonków. Jan Borkowski został ewakuowany na wschodnie tereny Rzeczpospolitej, Maria została wraz matką i rodzeństwem. – Mieszkaliśmy w tej samej kamienicy, Janek mówił, żebym została w Łodzi i czekała na niego – wspomina pani Maria. – Mówił, że wkrótce wróci, że wojna długo nie potrwa i znowu będziemy razem. Wtedy widziałam go po raz ostatni.
SŁUŻBA
Jan Borkowski był trzynaście lat starszy od Marii. Urodził się w 1907 r. w Grajewie. Uczył się w seminarium nauczycielskim. W wojsku dosłużył się stopnia kaprala. 18 listopada 1931 r. został przyjęty do Policji Państwowej. Początkowo służył w Brzezinach, potem w Tomaszowie Mazowieckim, a następnie w Warszawie. W stolicy trafił wkrótce do Komendy Głównej Policji Państwowej, skąd 19 września 1936 r. już jako starszy posterunkowy, wrócił w Łódzkie, do komendy wojewódzkiej, gdzie służył jako radiotelegrafista.
W pierwszych dniach września 1939 r. został wraz z innymi funkcjonariuszami ewakuowany na Wschód. Był w okolicach Łucka i Lwowa. Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. dostał się do sowieckiej niewoli. Do Łodzi od jednego z ocalałych policjantów dotarła informacja, że Jana Borkowskiego, jak wielu innych funkcjonariuszy, zabili Ukraińcy pod Lwowem. Po latach okazało się, że prawda była inna, choć równie tragiczna. Łódzki policjant trafił do obozu specjalnego NKWD w Ostaszkowie i jak sześć tysięcy osadzonych tam funkcjonariuszy został wiosną 1940 r. zamordowany strzałem w tył głowy. Mordu dokonano w Kalininie (wcześniej i obecnie Twer), a ofiary potajemnie wrzucono do dołów śmierci w Miednoje. Prawda o miejscu ukrycia ciała Jana i innych polskich policjantów ujrzała światło dzienne w 1990 r., gdy ZSRR po pięćdziesięciu latach oskarżania o zbrodnię III Rzeszę, przyznał się do mordu na polskich jeńcach wojennych. Dziesięć lat później, 2 września 2000 r., uroczyście otwarto Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje, gdzie st. post. Jan Borkowski ma swoją tabliczkę epitafijną. W 2007 r., jak wszystkie ofiary zbrodni katyńskiej, został awansowany przez śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Został pośmiertnie mianowany na pierwszy stopień oficerski, czyli aspiranta Policji Państwowej.
Pani Maria po wojnie założyła nową rodzinę, a gdy zmarł mąż Bronisław Czernek, całkowicie poświęciła się najbliższym. Dziś ma troje dzieci, czworo wnuków i czworo prawnucząt. Przez lata mieszkała w Łodzi. Siedem lat temu przeniosła się na warszawski Ursynów, gdzie mieszka niedaleko swej córki Anny. Maria Czernek, choć przeniosła się do stolicy, cały czas pozostaje członkinią Stowarzyszenia „Rodzina Policyjna 1939 r.” w Łodzi.
JUBILEUSZ
Śmiało można powiedzieć, że obchody setnych urodzin pani Marii zaczęły się już w wigilię jubileuszu. – W przeddzień uroczystości Mamusia poszła wieczorem do swojego ulubionego zakładu fryzjerskiego, który jest naprzeciwko – mówi Anna Kurek, córka jubilatki. – Po skończonej wizycie, a byłyśmy ostatnimi klientkami, wszyscy oderwali się od swoich spraw, poproszono nas o chwilę cierpliwości i wniesiono piękny owocowy tort z płonącą świecą, były życzenia i kwiaty od pracowników. Byłyśmy wzruszone, Mamusia niczego się nie spodziewała.
Równie spontanicznie zorganizowali się sąsiedzi. Na parterze bloku wywiesili laurkę na cześć pani Marii, a rano ze śpiewem i życzeniami odwiedzili dostojną jubilatkę. Potem był czas na oficjalne wizyty. Przybyli przedstawiciele spółdzielni mieszkaniowej, wysłannicy burmistrza dzielnicy, Domu Sztuki na Ursynowie oraz miejscowego klubu seniora.
Nie mogło oczywiście zabraknąć przedstawicieli Policji i MSWiA. Wiekową jubilatkę odwiedzili w mieszkaniu minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński i Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk. Życzenia 200 lat życia, kwiaty i upominki sprawiły wiele radości pani Marii. – Czułam się zaszczycona wizytą i wdzięczna za pamięć – mówi Maria Czernek. – Pana komendanta znam już od dawna, więc była to bardzo przyjacielska wizyta.
Przedstawiciele „Stowarzyszenia Rodzina Policyjna 1939 r.” w Łodzi, na czele z jego prezesem Jarosławem Olbrychowskim, również odwiedzili w stolicy swoją członkinię. Maria Czernek została uhonorowana Medalem 80. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej, który w tym roku ustanowiło stowarzyszenie. Komendant wojewódzki Policji w Łodzi insp. Sławomir Litwin, który jeszcze niedawno był dyrektorem Gabinetu Komendanta Głównego Policji i również dobrze zna panią Marię, przysłał przez swojego wysłannika życzenia. Chętnych do osobistego złożenia gratulacji jubilatce było dużo więcej. Niestety, obostrzenia epidemiczne i wzgląd na wiek pani Marii wymusiły odłożenie odwiedzin na bezpieczniejszą przyszłość.
Maria Czernek, jak zawsze, nie traci optymizmu, a swoim ciepłem hojnie obdarowuje gości i najbliższych. Pytana, co robiła i robi, aby w tak dobrej formie osiągnąć tak piękny wiek, odpowiedziała rozbrajająco – ja nie wiem, to tak jakoś wyszło.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. Andrzej Mitura/MSWiA i Stowarzyszenie „Rodzina Policyjna 1939 r.” w Łodzi (1)