Sierż. sztab. Kamil Mitura z OPP w Lublinie 5 kwietnia 2020 r. został oddelegowany do pełnienia służby w KPP w Puławach. Do patrolu zmotoryzowanego przydzielono mu żołnierza WOT. W związku z panującą w kraju pandemią koronawirusa, poza typowymi zadaniami patrolowymi, mieli zwracać uwagę na osoby odbywające kwarantannę. W trakcie patrolowania dużego osiedla w Puławach sierż. sztab. Mitura zauważył kłęby dymu wydobywające się z jednego z mieszkań.
Gdzie się pali?
– Jechaliśmy ulicą Niemcewicza. Zbliżaliśmy się do końca osiedla, gdy odruchowo spojrzałem w lewo na tył jednego z budynków – wspomina sierż. sztab. Mitura. – Zauważyłem kłęby dymu wydobywające się z jednego z mieszkań. Szybko cofnąłem radiowóz i podjechałem bliżej.
Było po godzinie trzynastej, gdy policjant zgłosił dyżurnemu to zdarzenie. W odpowiedzi usłyszał, że straż pożarna jest już w drodze. Ludzie stojący na balkonach poinformowali policjanta, które mieszkanie się pali, która to klatka, które piętro i że jest tam jakiś chłopak.
– Nie czekałem ani chwili. Pobiegłem na drugą stronę bloku do wskazanej klatki schodowej. Jeden z sąsiadów trzymał otwarte drzwi, krzycząc, że dym jest na drugim piętrze.
Funkcjonariusz wbiegł na górę. Mieszkanie było naprzeciw schodów i miało otwarte drzwi. Szybko zorientował się w sytuacji. W małym przedpokoju, otoczony kłębami dymu, stał mężczyzna z wiadrem wody.
– Widziałem mnóstwo dymu, ale nie było ognia. Wbiegłem do mieszkania, zajrzałem do bardzo małego pomieszczenia kuchennego i dalej do łazienki. Wewnątrz coś się paliło, a płomienie sięgały sufitu. Uznałem, że przede wszystkim trzeba ratować mężczyznę.
Ktoś jeszcze jest wewnątrz?
Mieszkanie było bardzo małe. Pomieszczenie kuchenne i łazienka znajdowały się po prawej stronie przedpokoju. Otwarte drzwi wejściowe częściowo przysłaniały wejście do wnęki kuchennej.
– Złapałem mężczyznę i wyprowadziłem z mieszkania. Wystarczyły dwa kroki i był na klatce. Pytałem, czy ktoś jeszcze jest w mieszkaniu, ale nie uzyskałem zrozumiałej odpowiedzi. Postanowiłem sam sprawdzić.
Sierżant jeszcze raz wrócił do mieszkania, ale nie znalazł nikogo.
– Odwróciłem się i skierowałem do wyjścia. Już mijałem drzwi wejściowe, gdy usłyszałem wybuch, poczułem podmuch i jak te drzwi z wielkim impetem uderzają mnie w plecy, jednocześnie wyrzucając z mieszkania.
Wybuchł kartusz turystycznej kuchenki gazowej. Jak się później wyjaśniło, uratowany mężczyzna, Mirosław, grzał sobie jedzenie. Wyszedł na chwilę do pokoju, a gdy wrócił, rzeczy ustawione obok kuchenki już płonęły. Nie potrafił poradzić sobie z płomieniami, które szybko podnosiły temperaturę pojemnika z gazem.
Los tak chciał…
Wypchnięty przez wybuch i wyrzucony na klatkę schodową sierż. sztab. Mitura szybko otrząsnął się z szoku. Kiedy obmacał swoją głowę, stwierdził, że włosy ma częściowo spalone. Ze szpary pod zamkniętymi przez eksplozję drzwiami wydobywały się płomienie. W tym samym momencie nadbiegli po schodach strażacy. Bez zwłoki policjant pomógł im przygotowywać sprzęt do akcji. Ci dynamicznie otworzyli drzwi mieszkania, które płonęło już na dobre.
– Przedpokój był wyłożony boazerią i to ona tak intensywnie płonęła – przypomina sobie Kamil. – Cała moja akcja trwała nie więcej niż trzydzieści sekund. Dopiero potem zdałem sobie sprawę, że gdybym przybiegł kilkanaście sekund później, to wybuch zam-knąłby drzwi Panu Mirkowi i odciął mu drogę ucieczki. Ale gdybym pojawił się tam kilka sekund później, wybuch zamknąłby te drzwi przede mną.
Policjant zaangażowany w służbę
Strażacy zajęli się gaszeniem pożaru. W tym czasie sierż. sztab. Kamil Mitura zaopiekował się uratowanym czterdziestosiedmioletnim mężczyzną. Policjantowi pomagał w tym żołnierz WOT i przybyły na miejsce drugi patrol. Nie było łatwo dogadać się z poszkodowanym. Pomogli sąsiedzi, od których sierż. sztab. Mitura dowiedział się o sytuacji mieszkańca spalonego lokalu.
– Usłyszałem, że pan Mirek jest dobrym sąsiadem, nie ma z nim problemów. Po tym jak karetka pogotowia zabrała go do szpitala, poprosiłem sąsiadów, aby nie zostawiali poszkodowanego bez pomocy, gdy wypiszą go do domu. Rozmawiałem też z bliską znajomą Mirosława, obiecała pomoc – tłumaczy policjant Mitura.
Funkcjonariusz zadbał też o przekazanie do MOPS informacji o zdarzeniu i sytuacji mężczyzny.
Dowódca pierwszej kompanii OPP w Lublinie kom. Mirosław Błaszczak twierdzi, że sierż. sztab. Mitura to dobry policjant. Jest zaangażowany w służbę i lubi tę robotę.
Sierż. sztab. Kamil Mitura ma prawie piętnaście lat służby i od początku jest w OPP. Regularnie oddaje honorowo krew. W 2018 roku Minister Zdrowia nadał mu odznakę „Honorowy Dawca Krwi – Zasłużony dla Zdrowia Narodu”, którą można otrzymać, gdy odda się więcej niż 20 litrów krwi. W czasie wolnym jeździ potężnym motocyklem z silnikiem o pojemności 1800 ccm.
KRZYSZTOF CHRZANOWSKI
zdj. mł. asp. Krzysztof Martirosjan