Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Patrzę jak pisarz

Rozmowa z Marcelem Woźniakiem – autorem opowiadania „Granatowa cisza” nagrodzonego II miejscem i wyróżnieniem Komendanta Głównego Policji w ogólnopolskim konkursie „Stulecie polskiego kryminału”.

Jak trafiłeś na konkurs na opowiadanie literackie „Stulecie polskiego kryminału” i dlaczego wybrałeś opowiadanie w stylu retro?

– Śledzę fanpage Policja Polska na Facebooku. Jako autor kryminałów szukam źródeł, inspiracji, twardych materiałów umocowanych w rzeczywistości. Ten konkurs wydał mi się ciekawy i pomyślałem, że historia retro będzie sporym wyzwaniem. Jakiś czas wcześniej natrafiłem na informacje o Leonie Wachholzu. Zacząłem też czytać o Stanisławie Filipinie Paleolog, Kordianie Zamorskim i Wiktorze Grzywo-Dąbrowskim. Interesował mnie też temat kobiet w policji w dwudziestoleciu międzywojennym.

W opowiadaniu oddałeś klimat Warszawy lat 30. Sięgnąłeś też do nowatorskich wówczas metod śledczych.

– W jednym z przedwojennych „Przeglądów Policyjnych” natrafiłem na historię porwania dziecka pod nieuwagę niani. Była to plaga, a możliwości odnalezienia dzieci – ograniczone. Dlatego tak cenne okazywały się pionierskie metody śledcze polskich policjantów, jak choćby ich podejście do traseologii. W oddaniu realiów pomogła mi lektura policyjnych periodyków, jak i dokumentacja, którą robiłem 4 lata temu. Moją pierwszą książką była biografia Leopolda Tyrmanda i na jej potrzeby zbadałem realia życia w Warszawie lat 20. i 30. Tam też umiejscowiłem opowiadanie, wymyśliłem posterunkowego Klepacza i zacząłem z nim podróżować po tamtej Warszawie. Kercelak, Obozowa, Lasek na Kole, „ulica złodziei”, czyli Krochmalna. Finalnie bohaterowie „Granatowej ciszy” spotykają się na ulicy Trębackiej. Tam… gdzie mieszkał Tyrmand.

Co sprawiało Ci najwięcej trudności?

– Chciałem w miarę rzetelnie oddać ówczesne procedury policyjnego śledztwa. Jak ujawniano zwłoki, w jaki sposób zatrzymywano podejrzanych czy, dlaczego funkcjonariuszki nie mogły zakuwać więźniów w kajdanki, a mogli funkcjonariusze. Ciekawe jest odkrywanie tamtego dawnego świata. A świat był wówczas o wiele mniejszy, dużo bardziej w głąb. Na przykład, o ile niekoniecznie wiedziano, co się dzieje na świecie, to o tyle doskonale wiedziano o wszystkim, co się dzieje na danej ulicy i czym na niej pachnie. Z dokładnością do jednego numeru mieszkania! Myślę, że napisanie nie opowiadania, a powieści policyjnej osadzonej w tamtych czasach byłoby prawdziwym wyzwaniem. Bo opieranie się na historiach, które są prawdziwe, a dotyczą kogoś lub czegoś, wiąże się z tym, że trzeba bardzo uważnie wszystko sprawdzać i liczyć się z tym, że nie zawsze wszystkim to się spodoba. Oczywiście, w literaturze nie chodzi o to, żeby wszystko wszystkim się podobało.

To prawda. Literatura to świat, w którym fikcja miesza się z rzeczywistością. W Twoją powieść „Mgnienie” wprowadza czytelnika zdanie: „Wydarzenia przedstawione w utworze mają charakter fikcyjny. I nie mają go jednocześnie”. Postacie historyczne są impulsem dla pisarza?

– Pierwszy policjant z brzegu jest większym bohaterem niż największy i najlepszy bohater z mojej powieści, ponieważ jest prawdziwym policjantem. Jestem wielkim fanem Policji w takim sensie, że uważam, że to jest coś wyjątkowego nosić ten mundur i pełnić służbę. Może przez fakt, że jestem pisarzem, to mam dość romantyczną wizję pracy, w której chronimy innych. Cieszę się też, że Policja ma w mediach społecznościowych swoje kanały i pokazuje, że niebiescy nie tylko „suszą”, ale – przede wszystkim – niosą pomoc. Dlatego wspaniale jest pisać o policjantach i móc im tego romantyzmu dodawać w książkach. Taki konkurs i taka rocznica to też dobra okazja do zmiany narracji na temat roli Policji w społeczeństwie.

Pisarze kryminałów też się przyczynili do tego pozytywnego wizerunku.

– W Polsce uczymy się dopiero tak mentalnie i kulturowo dobrze czuć się z naszą historią i kulturą. Jako biograf i pisarz wiem, że najlepszym kryterium oceny jest czas, wystarczy poczekać i wstrzymać się z oceną, a sami zobaczymy. Oczywiście, jako pisarz też się uczę. Jak choćby tego, że książka żyje w wyobraźniach ludzi, a nie w tym, co ja sobie wyobraziłem. Nie jestem socjologiem ani politologiem, patrzę jak pisarz, wyciągam historie o prawdziwych ludziach i ich dramatach. Praca policjantów, kryminologów, antyterrorystów jest bardzo ciekawa i skomplikowana, dzięki czemu można stworzyć fascynujące portrety psychologiczne i ciekawe historie ze zwrotami akcji. O dendrologach również mógłbym napisać książkę, ale… osobiście myślę, że książki o policjantach są jednak ciekawsze! Ludzie w Polsce chcą o nich czytać i oswajać się z nimi.

Zdecydowanie. Dziękuję za rozmowę.

IZABELA PAJDAŁA-KUSIŃSKA
zdj. Łukasz Piecyk