Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Sprawiedliwość po latach

Amerykańskie służby specjalne zaczęły nowy rok od mocnego uderzenia. Jak poinformował prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, w nalocie myśliwców zginął ukrywający się w środkowym Jemenie Dżamal al-Badawi. Lider Al-Kaidy i jeden z organizatorów zamachu na amerykański niszczyciel USS Cole.

Zamach, do którego doszło 12 października 2000 r., był kolejnym atakiem organizacji Osamy Bin Ladena skierowanym przeciwko USA i drugim wymierzonym w amerykańską armię. Samobójczy atak łodzią wypełnioną materiałami wybuchowymi, która eksplodowała obok burty zacumowanego w porcie w Adenie okrętu, kosztował życie 17 marynarzy. Prawie 40 zostało rannych.

ŚMIERĆ AMERYCE

Ameryka nie zawsze była wrogiem mudżahedinów. Wręcz przeciwnie. W czasach ich walk z ZSRR w Afganistanie byli sojusznikami. Armia Czerwona wycofała się jednak z Afganistanu, a w 1990 r., po inwazji Iraku na Kuwejt, w Arabii Saudyjskiej, a więc na ziemi uważanej  przez muzułmanów za świętą, pojawili się amerykańcy żołnierze. To dla Bin Ladena było bluźnierstwem nie do zaakceptowania. Na tym tle doszło do konfliktu Bin Ladena z domem Saudów, który skończył się jego wygnaniem.

W 1992 r. Osama przeniósł się do Sudanu i wypowiedział wojnę Amerykanom, współpracującym z nimi Saudom, a w końcu wszystkim, jak ich nazywał, despotom rządzącym w krajach muzułmańskich, którzy sprzeniewierzyli się zasadom zawartym w Koranie.

Walka z Wielkim Szatanem, jak dżihadyści określali USA, przybrała formę zamachów terrorystycznych. Pierwszy cios Al-Kaida zadała już rok później pierwszym atakiem na WTC. W 1996 r. celem ataku po raz pierwszy na tak dużą skalę stała się amerykańska armia. W ataku na bazę wojskową w saudyjskim mieście Khobar zginęło 17 amerykańskich żołnierzy. Kolejny głośny i do tamtego momentu najbardziej krwawy atak miał miejsce w 1998 r. Potężne bomby ukryte w furgonetce i cysternie zniszczyły ambasady w Kenii i Tanzanii. Ofiary śmiertelne liczono w setkach, rannych w tysiącach. Wszystkie te ataki, choć potępione przez społeczność muzułmańską, przyniosły Al-Kaidzie ogromy rozgłos w szeregach mudżahedinów, a sam Osama Bin Laden zaczął być traktowany jako nieformalny przywódca salafickiego dżihadu, lider wszystkich upatrujących w zachodniej cywilizacji głównego wroga islamu. Osama Bin Laden wiedział jednak, że nie może na tym poprzestać, że musi wciąż atakować, chcąc podtrzymywać wizerunek jedynego, który jest w stanie tak boleśnie ugodzić Stany Zjednoczone.

ATAKI NA NISZCZYCIELE

W 1998 r. powstały kolejne plany ataków. Ich autorem był Abd Al-Rahim al-Nashiri, Saudyjczyk, którego kariera mudżahedina sięgała walk z ZSRR w Afganistanie. Pierwotnym celem ataku miał być cumujący w porcie w Adenie tankowiec, ale finansujący ten zamach Bin Laden uznał plan za mało ambitny. Zasugerował atak na okręt wojenny. Al-Nashiri zmodyfikował plan. Okazja do ataku nadarzyła się w styczniu 2000 r., kiedy do portu wszedł amerykański niszczyciel USS The Sullivans. Plan okazał się niedoskonały. Łódź wypełniona zbyt ciężkim ładunkiem wybuchowym skonstruowanym przez Al-Nashiriego osiadła na mieliźnie. Na kolejną próbę trzeba było czekać do jesieni, kiedy do adeńskiego portu wpłynął niszczyciel USS Cole. Zwodowany w 1995 r. okręt to jednostka niezwykle zaawansowana technologicznie, szczególnie w zakresie wykrywalności przez radary. Mierzy ponad 150 m długości. Jego wyporność przekracza 8 tys. ton. Zbudowanie go kosztowało amerykańskich podatników ponad miliard dolarów.

12 października 2000 r. kilka minut po 11:00 do kadłuba niszczyciela podpłynęła niewielka łódź rybacka. Na okręcie zauważano ją, ale nie wzbudziła podejrzeń. Dwaj znajdujący się na niej mężczyźni przyjaźnie machali do Amerykanów. Kiedy łódź znalazła się odpowiednio blisko kadłuba, nastąpiła eksplozja 200-kilogramowego ładunku. Jej skutki były odczuwalne w promieniu kilku kilometrów. W burcie okrętu, w miejscu, w którym znajdowała się stołówka, wyrwała dziurę o średnicy ponad 11 metrów. Większość z 17 ofiar to marynarze czekający w kolejce po posiłek. Okręt został wyeliminowany ze służby na 14 miesięcy.

Kilka godzin po zamachu rozpoczęło się śledztwo i ściganie sprawców. Prawie nikt nie miał wątpliwości, kto stał za zamachem. Pomysłodawca i konstruktor bomb Al-Nashiri został schwytany dwa lata później w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Przed zatrzymaniem zdążył jeszcze zrealizować swój zarzucony wcześniej plan ataku na tankowiec. Jego ofiarą padła francuska jednostka Limburg. Modus operandi był ten sam. Al-Nashiri trafił do obozu Guantanamo.

SPRAWCY

Saudyjczyk był autorem i organizatorem zamachów, ale niejedynym. Dużą rolę w ich organizacji odegrał Jemeńczyk Jamal Ahmad Mohammad Ali Al Badawi. To on m.in. kupował użyte z atakach łodzie, samochody do ich transportu, on organizował zamachowcom kryjówki. W maju 2003 r. został oficjalnie oskarżony przez USA o udział w obu zamachach na niszczyciele. Nieco ponad rok później, 29 września 2004 r. w Jemenie, został schwytany i skazany na śmierć. Wyroku nie wykonano, ponieważ Al-Badawi wspólnie z ponad dwudziestoma bojownikami Al-Kaidy uciekł z więzienia. Na wolności przebywał do października 2007 r., ale tym razem sam postanowił oddać się w ręce jemeńskiej sprawiedliwości. Zrobił to, by skorzystać z amnestii, jaką prezydent Ali Abdullah Saleh zaoferował dżihadystom Bazy. Po złożeniu przysięgi, że zaprzestanie ataków terrorystycznych i zerwie związki z organizacją Bin Ladena, odzyskał wolność. I zniknął. Przez wiele lat pozostawał nieuchwytny mimo 5 milionów dolarów, jakie Amerykanie oferowali za pomoc w jego ujęciu. Udało się go namierzyć i wyeliminować po upływie ponad 18 lat od zamachów. Czy wypłacono nagrodę, nie wiadomo.

KLAUDIUSZ KRYCZKA
rys. Piotr Maciejczak