Stanowisko oficera łącznikowego Policji działało na Węgrzech w latach 2005–2007. Rok temu zostało uruchomione ponownie. Czy po ponaddziesięcioletniej przerwie trzeba było tworzyć kontakty od początku?
– Tak. Mozolnie, małymi krokami, inicjując współpracę z policją węgierską, a także innymi podmiotami i służbami, z którymi współpracuje oficer łącznikowy. Po roku można śmiało powiedzieć, że współpraca układa się bardzo dobrze i na wielu płaszczyznach. Pomaga mi w tym moje wieloletnie doświadczenie wyniesione z pracy poza granicami kraju, a także fakt, że Węgrzy, podobnie jak Polacy, mają zadaniowe podejście do pracy.
Dlaczego zdecydował się Pan właśnie na taką służbę?
– To konsekwencja tego, co robiłem do tej pory. Zaczynałem jako policjant referatu dochodzeniowo-śledczego, potem były misje pokojowe, działalność w International Police Association (IPA) i w miarę jak zdobywałem doświadczenie postanowiłem aplikować do KGP, gdzie tworzyło się Biuro SIRENE. Zostałem przyjęty. Tam zetknąłem się z wieloma aspektami współpracy międzynarodowej. Najpierw, z uwagi na wykształcenie, pomagałem od strony prawnej. Potem byłem dyżurnym, który zajmował się codzienną wymianą informacji policyjnych – to najlepsza szkoła współpracy międzynarodowej. Byłem też kierownikiem sekcji zajmującej się wymianą informacji operacyjnych dotyczących kradzionych pojazdów, osób zaginionych oraz niejawnego nadzoru, kierownikiem sekcji Interpolu, a następnie naczelnikiem Wydziału Ogólnego BMWP KGP. W zeszłym roku postanowiłem spróbować swoich sił na stanowisku oficera łącznikowego. Większość łączników to moi koledzy, współpracowałem z nimi i znałem specyfikę ich pracy z tzw. pierwszej ręki. Wiedziałem, na co się decyduję, ale mimo przygotowania zarówno w Policji, jak i w MSZ dopiero na miejscu okazuje się jak różnorodna jest to praca.
Jak do wyjazdu podeszła rodzina?
– W odróżnieniu od wcześniejszych delegacji i wyjazdów misyjnych na placówkę można zabrać najbliższych. To był jeden z najważniejszych elementów, który pomógł mi podjąć decyzję o wyjeździe. Żona i dwójka dzieci są ze mną od początku pobytu w Budapeszcie.
A co z barierą językową?
– Jeżeli chodzi o język węgierski, to jest olbrzymia. Jednak w korespondencji i na co dzień w realizacji obowiązków służbowych używany jest angielski, którym Węgrzy, zdając sobie sprawę, jak unikatowy jest ich język ojczysty, bardzo dobrze się posługują. W obcym kraju trzeba też zaakceptować jego standardy, kulturę, obyczaje, zwłaszcza gdy współpraca ma układać się dobrze, z wzajemnym szacunkiem i zaufaniem.
Polak – Węgier dwa bratanki – odwieczna przyjaźń polsko-węgierska chyba jeszcze nie wygasła?
– Oczywiście, że nie. Odczuwa się to niemal na każdym kroku. Węgrzy bardzo dobrze podchodzą do Polaków. Patrzą na nas przez pryzmat wspólnej historii. Traktują nas po partnersku. Nie ukrywam, że jest to bardzo pomocne w mojej codziennej służbie.
No właśnie, na czym ona polega?
– Upraszczając, można powiedzieć, że są to zadania operacyjne i pozaoperacyjne. Wśród zadań pozaoperacyjnych mieszczą się funkcje reprezentacyjne. Współpracuję w tym zakresie z ambasadorem i innymi podmiotami zarówno węgierskimi, jak też zagranicznymi akredytowanymi na Węgrzech. Nad Dunajem bardzo prężnie działają stowarzyszenia polonijne, jest też akredytowanych około 30 zagranicznych oficerów łącznikowych. Jest to wymiana informacji policyjnych i pomoc w odnalezieniu po obu stronach podmiotów mogących realizować konkretne sprawy i zagadnienia. W wielu przypadkach czas, a raczej jego brak, odgrywa szczególną rolę. I tu znajomość obowiązujących reguł współpracy międzynarodowej, systemów, organizacji i sposobu działania jednostek policji i innych służb w obu krajach jest kluczowa. Jednak podstawą mojej pracy są zadania operacyjne, czyli mówiąc ogólnie – wszystko, co wiąże się ze służbą kryminalną w Policji, choć nie tylko. Różnorodność realizowanych spraw jest naprawdę szeroka. To na przykład wymiana informacji na temat rozwiązań prawnych czy też ostatnio: umundurowania polskiej Policji. Na Węgrzech bardzo podobają się nowe polskie mundury ćwiczebne i rozważane jest wprowadzenie podobnego wzoru. Kilka razy powiązałem konkretne biura czy też służby policyjne polskie i węgierskie, co zaowocowało wzajemnymi wizytami i wymianą doświadczeń.
Praca realizowana jest czasami 24 godziny na dobę. Wszystko w zależności od zdarzeń nagłych, najczęściej wynikających z bieżącej współpracy z konsulami Ambasady RP w Budapeszcie. To oni, w przypadku problemów polskich obywateli, są informowani jako pierwsi. A czasami, niestety, są to problemy kryminalne. Ważnymi momentami pracy są również wizyty przedstawicieli polskich władz na Węgrzech związanych merytorycznie z pracą Policji, np. ministra spraw wewnętrznych i administracji czy podsekretarzy stanu w MSWiA. W takich sytuacjach oficer łącznikowy jako pracownik dyplomatyczny, ale także cały czas przecież policjant, zaangażowany jest zarówno w przygotowanie samej wizyty, jak i dostarczanie, zwykle na cito, informacji merytorycznych. Dlatego tak ważna jest dobra współpraca z kolegami węgierskimi, którzy – gdy zajdzie taka potrzeba – udzielają szybko informacji, nawet po godzinach urzędowania.
Część moich zadań jako oficera łącznikowego zahacza także o inne służby w Polsce. Na Węgrzech od 2008 r. straż graniczna włączona jest w struktury policji. Węgrzy więc pytania dotyczące naszej Straży Granicznej kierują do oficera łącznikowego polskiej Policji, choć u nas to odrębna służba. Podobnie jest z formacjami, które nie mają swoich odpowiedników w drugim kraju.
15 stycznia 2019 r. minął Panu rok służby na Węgrzech, w jakich sprawach Pan uczestniczył?
– Przede wszystkim w odtworzeniu biura oficera łącznikowego polskiej Policji. Zbudowaliśmy wzajemną współpracę, zaufanie i bliskie relacje z partnerami węgierskimi. To długi proces, ale w tej chwili mogę powiedzieć, że ten czas został mądrze i udanie wykorzystany.
Poza tym jest oczywiście realizacja spraw operacyjnych np.: tej dotyczącej międzynarodowej grupy przestępczej włamującej się do bankomatów, nielegalnej migracji z udziałem polskich obywateli jako kurierów i innych, gdzie potrzebne jest szybkie i precyzyjne działanie policji obu państw. Były też realizowane sprawy pozaoperacyjne, gdzie jest czas na umiejętne przedstawienie sobie podmiotów mogących potem samodzielnie prowadzić współpracę. Ważnym okresem przypadającym na mój pobyt w Budapeszcie było przejęcie od Polski przewodnictwa Węgier w Grupie Wyszehradzkiej (V4). Wiązało się to z częstymi wizytami przedstawicieli rządu i parlamentu nadzorujących pracę naszej Policji, którzy brali udział w pracach różnych gremiów politycznych prezydencji – wszystko zakończyło się pomyślnie.
Dziękuję za rozmowę.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. autor
Podinsp. Bogusław Kołdys
Ukończył studia prawnicze, ale także podyplomowe z zakresu wyceny i szacowania nieruchomości. W Policji służy od 2001 r. Zaczynał na warszawskim Śródmieściu w pionie dochodzeniowo-śledczym, potem przez ponad trzy lata pracował przy reorganizacjach jednostek Policji w Wydziale Kadr Komendy Stołecznej Policji. Odbył staż w niemieckich szkołach policyjnych w Münster i Schwerin oraz dwutygodniową służbę w Wielkiej Brytanii. Dwukrotnie brał udział w misji pokojowej w Kosowie (2006 i 2009), będąc oficerem łącznikowym Jednostki Specjalnej Polskiej Policji. Od połowy 2007 r. w Komendzie Głównej Policji był m.in. kierownikiem sekcji w Wydziale Koordynacji Poszukiwań Międzynarodowych Biura Międzynarodowej Współpracy Policji KGP, kierownikiem sekcji Interpolu oraz naczelnikiem Wydziału Wsparcia i Organizacji Kontaktów Międzynarodowych BMWP KGP, a przed wyjazdem na placówkę radcą w Wydziale Misji Zagranicznych i Oficerów Łącznikowych BMWP KGP. Reprezentował biuro w misjach ewaluacyjnych, które oceniały wdrożenie rozwiązań dotyczących funkcjonowania Systemu Informatycznego Schengen i współpracy policyjnej w krajach EU, brał udział w pracach grupy roboczej ds. Misji Ewaluacyjnych Schengen w Brukseli. Od stycznia ubiegłego roku jest oficerem łącznikowym Policji na Węgrzech.
Jego hobby to: literatura oraz wydawnictwa dotyczące samorozwoju i psychologii, a także jazda na nartach i sporty siłowe.