ARCHIWUM X
Zespoły ds. niewykrytych, nazywane zespołami Archiwum X, działają obecnie we wszystkich komendach wojewódzkich Policji. Ich zadaniem jest wykrycie sprawców zbrodni sprzed lat. Od początku funkcjonowania, czyli od 2004 roku, zespoły te objęły zainteresowaniem łącznie 1113 spraw o najpoważniejsze przestępstwa, w tym zabójstwa, zgwałcenia, rozboje z użyciem niebezpiecznych narzędzi czy porwania dla okupu, które zostały umorzone z powodu niewykrycia sprawców. Stosując najnowsze metody i techniki śledcze, posługując się analizą kryminalną, wykorzystując psychologów i profilerów, korzystając z pomocy rodzimych i zagranicznych ekspertów, m.in. z FBI, policjanci z Archiwum X rozwiązali do końca 2017 r. 62 takie sprawy. W pozostałych prowadzone są czynności operacyjne i dochodzeniowo-śledcze. Łącznie we wszystkich zespołach Archiwum X w Policji pracuje 47 funkcjonariuszy i 7 policjantów w stanie spoczynku (grudzień 2017).
Ich pracy poświęciliśmy wydanie specjalne pt. „Archiwum X”. Jednak ze względu na ograniczony nakład wydań specjalnych postanowiliśmy w kolejnych numerach „Policji 997” prezentować działania i sukcesy zespołów Archiwum X z poszczególnych województw.
Nie ma spraw beznadziejnych
Od początku towarzyszyło im przesłanie – poszukiwać nowych dróg śledczych, nowych, niekonwencjonalnych metod wykrywania sprawców zbrodni sprzed lat. Bo żadna zbrodnia nie powinna pozostać bezkarna, a żaden morderca nie powinien czuć się bezpiecznie, nawet gdy od zdarzenia upłynęły lata.
Zaczęło się od bezprecedensowej w historii polskiej kryminalistyki sprawy odnalezienia w Wiśle ludzkiej skóry. To był styczeń 1999 roku. Analiza obrażeń wskazywała, że zabójca najpierw zabił ofiarę, a następnie oskórował ją. Śledztwo prowadzono dwa lata i umorzono z powodu niewykrycia sprawcy, ale policjanci z krakowskiego Wydziału Kryminalnego KWP nadal szukali rozwiązania makabrycznej zagadki. Zaczęli też przyglądać się innym niewykrytym sprawom o zabójstwo z województw, które po reformie administracyjnej znalazły się w woj. małopolskim. W 2004 roku grupa zajmująca się niewykrytymi zbrodniami została formalnie powołana decyzją komendanta wojewódzkiego jako Międzywydziałowy Zespół ds. Niewyjaśnionych i usytuowana w strukturze Wydziału Kryminalnego KWP w Krakowie.
Nazwę Archiwum X nadali dziennikarze, wzorując się na popularnym serialu telewizyjnym o dwójce agentów FBI prowadzących śledztwa w nietypowych sprawach. Nazwa była krótka, chwytliwa i przyjęła się od razu.
W krakowskim Archiwum X pracuje od początku czterech policjantów, po dwóch z dochodzeniówki i kryminalnego, doświadczonych w swoim fachu, niekonwencjonalnych w myśleniu, ale też umiejących pracować w zespole. A przede wszystkim prawdziwych pasjonatów. Chcą pozostać anonimowi, schowani za wspólnym szyldem Archiwum X.
TECHNIKA I NIEKONWENCJONALNE MYŚLENIE
Sprawa oskórowanej studentki uświadomiła policjantom, że ich bogate dotychczasowe doświadczenie zawodowe w służbie kryminalnej jest niewystarczające, że do rozwiązania tak nietypowej sprawy potrzebne jest zupełnie inne myślenie i współpraca z bardzo różnymi specjalistami. Sięgnęli więc po pomoc najnowszej techniki i najlepszych fachowców z różnych dziedzin, przy czym, najważniejsze były dla nich nie tytuły, lecz niekonwencjonalne podejście eksperta.
W śledztwie o kryptonimie „Skóra” korzystali z pomocy profilera z FBI, eksperta ONZ ds. tortur, a nawet egzorcysty i jasnowidza.
Przeprowadzili dziesiątki ekspertyz, sięgając po najnowsze osiągnięcia w dziedzinie DNA czy badania mikrośladów, a nawet po takie zdobycze techniki, jak ekspertyza w 3D polegająca na stworzeniu przestrzennego modelu obrażeń zadanych ofierze przez zabójcę.
Postęp w dziedzinie badań kryminalistycznych jest ogromny, ale dobry śledczy nie polega tylko na nim. Nie w każdym śledztwie bowiem można oprzeć się na śladach kryminalistycznych. Jeśli sprawa była prowadzona przed laty jako zaginięcie, to w ogóle nie ma śladów.
Łatwiej niż przed laty można dziś natomiast stwierdzić, czy ktoś zaginął, czy nie żyje. Są telefony, konta bankowe, karty debetowe, internet, placówki służby zdrowia, rozmaite zinformatyzowane systemy, gdzie zostają ślady czyjejś aktywności. I jeśli w żadnym z tych obszarów nie ma śladów życia poszukiwanej osoby, to trzeba szukać zwłok.
– Logika rozumowania jest taka: gdyby doszło do bandyckiego zabójstwa, zwłoki zostałyby raczej na miejscu zbrodni lub w jego w pobliżu i dawno byłyby znalezione. Skoro jednak od wielu lat nigdzie ich nie znaleziono, to znaczy, że sprawcy trzeba szukać w kręgu osób najbliższych. Z policyjnych statystyk wynika, że prawie w 90 procentach motywem zabójstw są nieporozumienia rodzinne lub towarzyskie – mówi Bogdan Michalec, szef krakowskiego Archiwum X.
Ukrytych zwłok można szukać przy użyciu georadaru i innych urządzeń technicznych, a można też metodą bezinwazyjną. Tak krakowscy śledczy nazwali poszukiwanie zwłok na podstawie analizy psychiki domniemanego sprawcy. Najpierw ustala się, kto może być domniemanym sprawcą – czasem decyduje o tym jedna informacja, czasami jest to długie dochodzenie. Potem trzeba poznać sposób bycia tej osoby, upodobania, nawyki, sposób wyrażania emocji, organizację dnia sprzed zniknięcia i po zniknięciu. Trzeba wejść w psychikę domniemanego sprawcy, patrzeć jego oczami, a nie przez pryzmat siebie, na zasadzie: ja bym tego nie dał rady zrobić.
Ludzka psychika to najbogatsza kopalnia wiadomości. Analizując ją, krakowscy śledczy często korzystają z teorii Freuda, Junga czy wybitnego polskiego psychiatry prof. Antoniego Kępińskiego. Poznanie osobowości mordercy uważają za ważniejsze od mikrośladów z miejsca zbrodni.
ŚLADY – BRAK ŚLADÓW
– Ja traktuję pojęcie śladu nieco inaczej niż to jest w powszechnym rozumieniu. Odpowiada mi definicja Jana Sehna, że śladem jest wszelka zmiana w obiektywnej rzeczywistości, a więc również zmiana w postępowaniu, zachowaniu człowieka – mówi szef krakowskich „archiwistów”.
Tak było na przykład w sprawie o kryptonimie „Radca”. Z zeznań świadków wynikało, że zamieszkujące z nim dorosła córka i jej przyjaciółka, wcześniej niepijące, po zaginięciu radcy zaczęły nadużywać alkoholu. To była zmiana w dotychczasowej rzeczywistości, coś co kazało zastanowić się nad przyczyną tego zjawiska. Psychologowie twierdzą, że mimowolne poczucie winy zaczyna działać w umyśle mordercy tuż po zbrodni i zawsze jakoś ujawni się w jego zachowaniu.
Dobry śledczy potrafi takie właśnie ślady dostrzegać. Ale żeby dostrzec, trzeba wykonać benedyktyńską pracę zbierania maleńkich kawałeczków, strzępków informacji i składania ich w całość, porównywania, drążenia. Dlatego ich praca to najczęściej żmudna robota analityka zagłębionego w dokumentach, a nie efektowne filmowe rozgrywki między detektywem a przestępcą.
Niezbędna jest umiejętność logicznego myślenia, wnioskowania, na przykład wnioskowania z mniejszego na większe lub odwrotnie. Sprawa o kryptonimie „Sportowiec” dotyczyła zaginięcia mężczyzny, ale wszystko wskazywało na to, że on nie żyje. Poszlaki prowadziły do żony. Analizując, gdzie mogła ukryć zwłoki, równocześnie wnikliwie badali jej przeszłość. I pojawiła się informacja, że kiedyś ta kobieta ukradła pieniądze, a dowód rzeczowy, czyli portfel, spaliła. Pomyśleli wtedy, że skoro mogła tą metodą posłużyć się do zatarcia śladów w drobnej sprawie, to być może zastosowała to samo przy ukryciu zwłok męża. I to rozumowanie było słuszne. Okazało się bowiem, że zawinęła zwłoki męża w koc, polała środkiem łatwopalnym i spaliła w lesie obok posesji.
ZDĄŻYĆ PRZED PRZEDAWNIENIEM
Istotnym kryterium decydującym o podjęciu niewykrytej sprawy do ponownego śledztwa jest czas, jaki został do przedawnienia zbrodni. By zabójstwo zostało uznane za przedawnione i niepodlegające karze, musi upłynąć 30 lat. Śledztwo może być przedłużone o 5 lat, jeśli zabójca jest ustalony, ale ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Dlatego w pierwszej kolejności sięgają po sprawy najstarsze. Biorą na warsztat nie tylko sprawy o zabójstwo, ale także nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo, zaginięcie, wybierają te, co do których doświadczenie i tzw. nos policyjny podpowiadają, że „coś tu nie gra”. Akta poddawane są wnikliwej analizie i gdy sprawa rokuje na wykrycie, kierowany jest do prokuratury wniosek z uzasadnieniem o podjęcie z umorzenia.
Najstarszą sprawą, wszczętą po 27 latach od zaginięcia osoby, było śledztwo w sprawie zabójstwa i zabetonowania zwłok w ławie fundamentów budynku. Śledczy z Archiwum X ustalili, co się stało przed laty z rzekomo zaginionym mężczyzną i gdzie są jego zwłoki, ale żeby je wydobyć, trzeba było zburzyć część fundamentów. Do przedawnienia sprawy zostało już tylko 5 miesięcy, a prokuratura najpierw zwlekała z wydaniem stosownej decyzji, potem kazała szukać firmy, która tego wyburzenia dokona. I wreszcie sprawa się przedawniła. Ustalony został wprawdzie przebieg zbrodni, ale nie udało się potwierdzić miejsca ukrycia zwłok.
– Sąd skrytykował później prokuraturę za opieszałość, ale to niewielka pociecha, skoro sprawa się przedawniła i sprawca nie został skazany. Czyli cała nasza praca poszła na marne – wspominają policjanci.
WSPÓŁPRACA Z PROKURATURĄ
W sprawie o kryptonimie „Radca” krakowscy śledczy zwrócili się do prokuratury o nakaz przeszukania domu podejrzanej o zabójstwo, ale prokurator nie wyraził na to zgody. Na szczęście udało się przekonać zastępcę szefa prokuratury, bo przeszukanie przyniosło istotne dowody w sprawie (patrz artykuł „Zamiast wdzięczności” str. 35).
Jeszcze trudniej było, gdy musieli wystąpić o zgodę na ekshumację. W 2006 roku w krzakach koło cmentarza znaleziono zwłoki mężczyzny. Zgon uznano wtedy za naturalny, bo żadne zewnętrzne oznaki na ciele nie wskazywały na działanie osób trzecich. Policjantom z Archiwum X coś się jednak w tej sprawie nie zgadzało. Z oględzin opisanych w aktach sprawy wynikało między innymi, że w chwili znalezienia zwłok zmarły miał na sobie zupełnie czyste buty, co nie byłoby możliwe, gdyby doszedł w to miejsce sam gliniastą polną drogą. Poza tym niespełna 40-letni człowiek, który wcześniej na nic nie chorował ani na nic się nie skarżył, raczej nie umiera nagle.
W 2010 roku Archiwum X podjęło tę sprawę pod kryptonimem „Cmentarz”. Śledczy zebrali wiele informacji na temat trybu życia, zwyczajów, kontaktów zmarłego i jego najbliższych. Szczególnie interesująca wydawała się informacja, że kilka miesięcy przed śmiercią zmarły został spadkobiercą nieruchomości pod Krakowem. Prokurator wahał się dość długo, ale w końcu wyraził zgodę na ekshumację. Decyzja okazała się słuszna. W ciele mężczyzny stwierdzono nienaturalnie wysokie stężenie pewnego środka leczniczego, do którego sam zmarły nie mógł mieć dostępu.
Dziś współpraca krakowskiego Archiwum X z prokuraturą jest bardzo dobra. Zespół tyle razy udowodnił trafność swoich przewidywań, że obecnie prokuratorzy z zaufaniem zgadzają się na podjęcie umorzonej sprawy i zlecają potrzebne ekspertyzy.
NIE ULEGAĆ STEREOTYPOM
Są pewne reguły, według których można poruszać się w śledztwie, jest doświadczenie, które wiele podpowiada, ale nie wolno ulegać stereotypom. Doświadczeni śledczy powtarzają młodszym kolegom, że nie ma uniwersalnych wzorów rozwiązywania kryminalnych zagadek. Takie samo zachowanie nie zawsze oznacza to samo, jak wskazuje przykład podawany przez prof. Kępińskiego, że płacz na pogrzebie nie musi oznaczać żalu za daną osobą, może wyrażać także zupełnie inne emocje. Trzeba więc ustalić, co jest jego przyczyną. Czyli szukać prawdy, a nie ulegać pozorom.
– Stosowanie schematów to chodzenie utartymi ścieżkami, które zabija nowatorstwo – mówi Bogdan Michalec.
Żyje swoją pracą od ponad 25 lat, wydawałoby się, że wie o niej wszystko, a on do każdej sprawy podchodzi, jakby uczył się od nowa. Studiuje podręczniki psychologii i psychiatrii, czyta filozofów, bliska jest mu teoria synchroniczności Carla Junga, która mówi, że tzw. przypadek jest elementem całego cyklu zdarzeń. Jest ciągłym poszukiwaczem, niespokojnym duchem, który nie boi się nieszablonowych decyzji i opiera się nie tylko na naukach ścisłych. Uważa, tak jak prof. Tadeusz Hanausek, że proces oparty wyłącznie na śladach kryminalistycznych jest procesem poszlakowym.
Policjanci z krakowskiego Archiwum X rozwiązali dotychczas ponad 20 niewykrytych wcześniej spraw. Pracują nad 6 kolejnymi, na swoją kolej czeka kilkanaście następnych. Pracują zespołowo, bo bardzo ważna jest „burza mózgów” przy tworzeniu lub weryfikowaniu hipotez. I są optymistami. Uważają, że nie ma spraw beznadziejnych, bo nie ma zbrodni doskonałej.
ELŻBIETA SITEK