Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

ARCHIWUM X

Zamiast wdzięczności Według wybitnego polskiego kryminalistyka Jana Sehna ślady kryminalistyczne to wszelkie zmiany w obiektywnej rzeczywistości, które pozostawiło po sobie zdarzenie będące przedmiotem postępowania i które stanowią podstawę do odtworzenia przebiegu tego zdarzenia. A zatem przestępca zawsze zmienia rzeczywistość.


Problem w tym, żeby te zmiany zauważyć i właściwie odczytać.

Zaginięcie 70-letniego Antoniego K. zgłosiła Policji w styczniu 2000 roku jego 35-letnia córka Katarzyna. Oświadczyła, że ojciec wyjechał w interesach do Warszawy i nie wrócił, wspomniała, że chorował na serce. Antoni K. był człowiekiem zamożnym, prowadził cieszącą się popularnością kancelarię prawną, posiadał duży dom. Od kilku lat był wdowcem. Mieszkał z córką Katarzyną, syn z rodziną mieszkali w innym mieście.

ZAGINIĘCIE

Poszukiwania zaginionego trwały wiele miesięcy, ale nie przyniosły żadnego rezultatu. Nigdzie nie znaleziono śladów jego bytności, nie meldował się w żadnym hotelu, nie kupował biletu lotniczego, nie podejmował pieniędzy z konta, nie płacił kartą bankową, nie zgłaszał się do żadnej placówki służby zdrowia. Również komunikaty w mediach o zaginięciu tej osoby pozostawały bez echa. Nie znaleziono też żadnych zwłok, które odpowiadałyby opisowi zaginionego. Sprawa pozostawała niewyjaśniona do 2004 roku, kiedy to zajęli się nią policjanci z krakowskiego Archiwum X.

– 70-letni mężczyzna, dobrze sytuowany, z wysoką pozycją społeczną nie wyjeżdża ot tak sobie gdzieś na koniec świata, zostawiając cały dorobek życia, aby gdzieś zacząć wszystko od nowa – mówi policjant z Archiwum X. – Od początku wyglądało na to, że Antoni K. nie żyje, pozostawało tylko wyjaśnić, jak do tego doszło.

W sprawie poszukiwawczej nie było oczywiście żadnych śladów kryminalistycznych w rozumieniu śladów fizycznych. Ale dla policjantów zastanawiająca była informacja, którą otrzymali od syna zaginionego, o tym, że jego siostra, córka radcy, zaraz po śmierci ojca przestała pracować i zaczęła podejmować dziwne decyzje finansowe. Postanowili przyjrzeć się bliżej jej trybowi życia, a także jej dwu przebywających z nią często koleżanek. Interesująca była informacja, że panie od chwili zaginięcia radcy często nadużywały alkoholu.

– Takie informacje są dla mnie równie ważne, jak ślady w sensie fizycznym, bo są zmianami, które powstały z jakiegoś powodu – mówi Bogdan, kierownik krakowskiego Archiwum X.

TRZY PRZYJACIÓŁKI

Katarzyna K. od lat szkolnych przyjaźniła się z Anną G. Ponieważ przyjaciółka miała trudną sytuację rodzinną, mieszkając z ojcem alkoholikiem, Antoni K. zgodził się, żeby zamieszkała z nim i córką w ich dużym domu. Zatrudnił ją też jako sekretarkę w swojej kancelarii, a wkrótce Anna G. została jego kochanką. Trzecia przyjaciółka – Aleksandra C., która była znajomą Anny, dołączyła do tej paczki nieco później. W domu radcy bywała często, po jego zaginięciu jeszcze częściej. Informacja ta nie umknęła uwadze śledczych z Archiwum X. Jak również ta, że nigdzie niepracująca Aleksandra C. nagle zaczęła podróżować po świecie.

Dla śledczych szczególnie interesujące były sprawy majątkowe rodziny K., tu spodziewali się najwięcej informacji prowadzących do rozwikłania zagadki śmierci radcy. I tak właśnie się stało. Okazało się, że kilkanaście dni po tym, jak zgłosiła zaginięcie ojca, Katarzyna zlikwidowała dwie lokaty bankowe Antoniego K. o wartości 40 tysięcy zł, do których była upoważniona. Wkrótce potem wycofała wpłacone przez jej ojca 80 tysięcy złotych wkładu na własnościowe mieszkanie. Zrobiła to na krótko przed oddaniem lokalu do użytku, choć w spółdzielni tłumaczono jej, że wykończony lokal będzie wart dwukrotnie więcej.

– Przyszła w towarzystwie dwóch kobiet i zażądała wypłacenia pieniędzy. Tamte panie były jak obstawa, wyglądały razem jak sekta, gdzie jedna rządziła (z opisu wyglądało, że chodzi o Aleksandrę C.), a pozostałe były podporządkowane – mówił pracownik spółdzielni.

Wkrótce okazało się, że Katarzyna K. udzieliła Aleksandrze C. pełnomocnictwa notarialnego do występowania w jej imieniu przed wszystkimi instytucjami. A zatem przekazała jej uprawnienia do zarządzania swoim majątkiem.

Rok po zaginięciu ojca Katarzyna K. złożyła do sądu wniosek o uznanie go za zmarłego. Wniosek został rozpatrzony negatywnie, ponieważ gdy nie ma ciała, potwierdzenie zgonu może nastąpić dopiero po upływie 10 lat od zaginięcia. Formalne potwierdzenie zgonu jest niezbędne do przejęcia spadku i oczywiste było, że taki cel przyświecał Katarzynie K. A także mającym na nią ogromny wpływ koleżankom.

Poznając coraz lepiej środowisko zaginionego prawnika, rytm życia jego i jego bliskich, zmiany w ich zachowaniu, śledczy uzyskiwali coraz więcej przesłanek świadczących, że mogło dojść do zbrodni i że sprawczyniami były prawdopodobnie trzy wspomniane kobiety: córka zaginionego Katarzyna K., jej przyjaciółka Anna G. i znajoma tej przyjaciółki Aleksandra C.

– Byłem pewien, że radca nie żyje, zastanawialiśmy się tylko, gdzie mogły zostać ukryte zwłoki. Przekonaliśmy prokuratora, aby wydał zgodę na przeszukania domu i posesji Antoniego K. – mówi kierownik Archiwum X.

W pomieszczeniu przylegającym do garażu uwagę policjantów zwrócił beton na podłodze ze śladami zerwanego parkietu. Kobiety nie potrafiły wyjaśnić, kto i dlaczego zerwał parkiet. W kącie pomieszczenia leżał łom, a na ścianie w rogu widniały ślady, które dla fachowców już na pierwszy rzut oka wyglądały na zakrzepłe ślady krwi. Przeszukanie domu, posesji i pobliskiego lasu nie doprowadziły do znalezienia zwłok.

PRZESYŁKA I ANONIM

Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy trwały policyjne czynności w sprawie o kryptonimie „Radca”, do komendy Policji w rodzinnej miejscowości zgłosiła się Katarzyna K., przekazując przesyłkę, jaką otrzymała pocztą. Przesyłka zawierała portfel jej ojca z dokumentami i wizytówkami oraz anonimowy list od mężczyzny, który rzekomo znalazł ten portfel nad brzegiem Wisły w Krakowie. W liście nieznajomy opisał, że kilka lat temu widział, jak dwóch mężczyzn wrzuca do wody worek z czymś „co wyglądało na trupa”, potem odjechali samochodem, a on znalazł na brzegu portfel. Nie informował o tym nikogo przez kilka lat, bojąc się, że chodzi o porachunki mafijne. Robi to teraz, ponieważ sumienie nie dawało mu w tej sprawie spokoju.

Katarzyna przekazała przesyłkę policjantom i zaraz potem ponownie wystąpiła do sądu o uznanie ojca za zmarłego, mimo że kryterium 10 lat od zaginięcia nadal nie było spełnione. Najwyraźniej liczyła na to, że tajemnicza przesyłka i list będą dla sądu wystarczającym dowodem, że Antoni K. nie żyje, jak się później okazało „dowodem” spreparowanym przez trzy przyjaciółki. W późniejszym etapie śledztwa udowodniono, że list został napisany na maszynie kupionej przez Katarzynę K. tylko do tego celu, a potem wyrzuconej do Wisły.

Rzekomy anonim miał nakierować policjantów na szukanie zwłok w Wiśle. Przejrzano wszystkie opisy N.N. zwłok wyłowionych od 2000 roku. Zainteresowanie wzbudził opis korpusu mężczyzny wyłowionego w kwietniu 2000 roku, czyli kilka miesięcy po zgłoszeniu zaginięcia Antoniego K. przez córkę. Patologowie określili wtedy wiek ofiary na około 50–55 lat, zaginiony radca miał lat 70, więc nie pasował do opisu. Teraz postanowiono przyjrzeć się temu ponownie.

Z powodu zaawansowanego procesu rozkładu wspomnianych zwłok nie udało się ustalić bezpośredniej przyczyny zgonu, ujawniono jednak liczne obrażenia zadane tępym narzędziem, np. siekierą, oraz połamane żebra. W ciele znaleziono też białe kulki polistyrenowe pochodzące ze styropianu. Biegli stwierdzili, że z całą pewnością dostały się one do organizmu denata, zanim zwłoki znalazły się w wodzie.

Szukając, skąd mogły pochodzić kulki styropianu, policjanci zaczęli od ustalenia zakładów produkujących ten rodzaj tworzywa. Okazało się, że był wśród nich prywatny zakład z miejscowości, gdzie mieszkał radca, a idąc dalej, ustalili, że jednym z klientów był właśnie Antoni K., który kupował styropian do ocieplenia strychu w swoim domu – podczas przeszukania płyty styropianowe leżały na strychu domu Antoniego K.

Wkrótce badania DNA potwierdziły, że wyłowiony z Wisły korpus i krew na ścianie w pomieszczeniu przy garażu należą do zaginionego Antoniego K., a płyty styropianowe na strychu mają ten sam skład chemiczny, co kulki znajdujące się w ciele wyłowionego z Wisły denata.

WORKI ZE SZCZĄTKAMI

Wszystkie trzy kobiety zostały zatrzymane. Poddano je badaniom wariograficznym, z których wynikało, że posiadają wiedzę na temat okoliczności zabójstwa Antoniego K. Pierwsza przyznała się córka i opowiedziała o okolicznościach zdarzenia. Również Anna G. przyznała się do winy. Według wyjaśnień obydwu kobiet to Aleksandra C. wymyśliła, jak pozbyć się radcy i dobrać do jego majątku.

Morderczynie wiele zawdzięczały Antoniemu K., córka opiekę i finansowanie, Annie G. dał pracę i dach nad głową, Aleksandra C. często korzystała z jego gościnności i hojności. Ale zamiast wdzięczności, wszystkie trzy czuły zachłanne pożądanie wobec jego majątku.

Najpierw próbowały go otruć pierogami z nadzieniem z muchomorów. Gdy to się nie udało, dosypały mu do napoju środki nasenne, a gdy zasnął, Katarzyna udusiła ojca poduszką. Następnie poćwiartowały zwłoki i zapakowały do worków, a ubranie i pościel z łóżka, gdzie został zamordowany, spaliły. Worki z częściami zwłok zaniosły na strych. Wywoziły je po trochu. Zapakowane w torbę turystyczną części ciała przewoziły autobusem do Krakowa, i tam wrzucały do Wisły.

W lutym 2006 r., ze względu na przyznanie się i pomoc w śledztwie, Katarzyna K. i Anna G. zostały skazane na 12 lat więzienia. Aleksandra C. na dożywocie.

– To była perfekcyjnie zaplanowana zbrodnia, ale zgubiła je pazerność – mówi szef krakowskiego Archiwum X. – A Katarzynie K. prawdopodobnie uratowaliśmy życie, z naszych informacji wynikało bowiem, że następną ofiarą miała być ona.

ELŻBIETA SITEK