Jest Pani absolwentką archeologii ze specjalizacją w zakresie tradycji antycznej w sztukach wizualnych – czym się Pani dokładnie zajmuje?
– Dziś jestem pracownikiem Muzeum Uniwersytetu Warszawskiego, więc od archeologii i antyku nieco odbiegłam, ale sama recepcja antyku to nic innego, jak po prostu poszukiwanie go w świecie codziennym, tropienie poukrywanych nawiązań do niego w kulturze. Czasem są to całkiem trafne odniesienia, np. nazwa Herkules dla gigantycznych samolotów transportowych, a czasem zupełnie chybione pomysły.
A jak się to ma do pisania kryminałów? Jest Pani m.in. dwukrotną laureatką konkursu na opowiadanie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału, a w czerwcu wyszła Pani pierwsza powieść „Tu się nie zabija”.
– Kryminały zawsze lubiłam czytać, podobnie jak cała moja rodzina. I czasem żartujemy, że archeolog to taki trochę policjant, bo też musi coś zrekonstruować na podstawie śladów. Świetnie mi się pisze kryminały z tłem kulturowym, bo później czytelnicy mają zabawę w odnajdywaniu nawiązań.
Archeologami piszącymi kryminały są też Jakub Szamałek i Marta Guzowska, których już gościliśmy na naszych łamach.
– Jakub pisze powieści mocno historyzujące, natomiast Marta jest archeologiem terenowym i ma do tej pracy całkiem inne podejście. U obojga bohaterami są ludzie związani z historią lub sami archeolodzy. U mnie natomiast ci archeolodzy są nieco upchnięci na dalszym planie, a na pierwszym są policjanci. Umieściłam akcję książki na Uniwersytecie Warszawskim, bo to środowisko dość dobrze znam, jest mi bliższe niż archeolodzy pracujący w terenie.
„Tu się nie zabija” to Pani debiut książkowy, ale nie pierwszy kryminalny utwór literacki.
– Jak już człowiek zacznie pisać, to nagle się okazuje, że ciężko jest przestać, bo w którymś momencie mimochodem zaczyna się wyłapywać rozmowy w autobusie czy ciekawe powiedzonka znajomych. I aż się chce to włożyć w usta swoich bohaterów. To już chyba maniera patrzenia na świat przez pryzmat tego, jak to by można później opisać. Pisanie dla mnie to i zainteresowanie, i hobby. A opowiadania uczą dyscypliny pisania, jasności myślenia, zwięzłości – najpierw trzeba usiąść i wszystko przemyśleć, bo liczba stron jest niewielka.
Natomiast przy pracy nad książką zaskoczyło mnie, ile czasu zabrało mi samo pisanie – poznałam trudy pisarskie, kiedy np. po kilku godzinach miałam tylko kilka zdań, które następnego dnia okazywały się całkiem bez sensu…
W posłowiu dziękuje Pani m.in. pracownikom i policjantom Komendy Stołecznej Policji – jak wyglądała wasza współpraca, pytała ich Pani o szczegóły policyjne czy konsultowała gotowy już tekst?
– Wolę najpierw zapytać, zanim zacznę pisanie. Zwróciłam się m.in. do komendy stołecznej z prośbą o pomoc i okazało się, że wszyscy są bardzo chętni, co mnie trochę zaskoczyło, bo spodziewałam się, że nie będą mieli czasu albo będą pytać po co i dlaczego. I gdy miałam jakiś konkretny problem, wszyscy udzielali odpowiedzi i poświęcili na to całkiem dużo czasu. Pytałam też znajomą policjantkę, jak z jej perspektywy wygląda służba w Policji, podpytywałam o kobiece spojrzenie. Zależało mi, by dobrze opisać policyjne realia – na warsztatach podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału też nam mówiono, że lepiej dziesięć razy zapytać niż się domyślać.
Pani bohaterowie to doświadczony glina i młoda policjantka, wyjątkowo niedobrana para, która ma ze sobą pracować.
– Chodziło o to, by od razu między nimi zaiskrzyło, ale by nie pojawił się wątek romansowy, chętnie wykorzystywany przez autorów czy scenarzystów i przez to oczekiwany przez odbiorców. To zamierzona gra z konwencją: wszyscy się spodziewają starego wygi, więc komisarz Jacek Budryś taki jest, i postaci dopiero wchodzącej w życie, dlatego za partnerkę dałam mu sierżant Igę Mirską. Okazało się, że czytelnicy podzielili się na dwa obozy – zwolenników Budrysia albo Mirskiej – co mnie nieco zdziwiło, bo spodziewałam się, że polubią oboje. Ale w sumie to dobrze, bo bohaterowie powinni budzić emocje.
Jednak i środowisko archeologów, i policjantów nie jest przedstawione w dobrym świetle.
– Kryminał to taka soczewka, nie można brać jego rzeczywistości za realną, to fikcja literacka. Chciałam przedstawić pewne problemy, które nurtują nie tylko środowisko archeologów, ale cały świat naukowy, np. kłopoty z grantami czy tarcia w relacjach profesorów i studentów. Na szczęście nikt jeszcze nie miał do mnie pretensji, że tak opisałam to środowisko. Koledzy z uniwersytetu początkowo uważali, że moje zainteresowanie kryminałami to taki żarcik, bo każdy ma przecież jakieś dziwne hobby. A gdy się ukazała książka, zaczęli moje pisanie traktować bardziej serio. Trochę się bałam, jak środowisko uniwersyteckie się do książki odniesie, ale bardzo dobrze ją przyjęto – mimo że nie jest to laurka wystawiona archeologom. Nawet jest traktowana jak wizytówka uniwersytetu, taka rozbudowana mapka, z którą można go zwiedzać.
Proszę jeszcze coś opowiedzieć o pradziadku policjancie.
– Pradziadek policjant nazywał się Ignacy, służył w Warszawie w Policji Państwowej od 1919 r. przez 20 lat, czyli aż do wojny, i cały czas na najniższych stanowiskach, bo jakoś podobno nie miał ochoty awansować, odpowiadało mu to, co robił. Był tylko w jednej dzielnicy, nigdzie się nie przenosił. Mamy w rodzinnym albumie kilka jego zdjęć, na wszystkich jest w mundurze. Charakter też miał bardzo policyjny, był zdecydowany, twardy, nie dał sobie dmuchać w kaszę. Po wybuchu wojny został wcielony do granatowej policji, ale zaczął chorować.
Ma Pani swoich mistrzów kryminału, na których się wzoruje?
– Z polskich autorów to Zygmunt Miłoszewski i Mariusz Czubaj, który jest dla mnie absolutnym mistrzem, jeśli chodzi o konstrukcję książek. Z zagranicznych autorów – Harlan Coben, Aleksandra Marinina i Tess Gerritsen. Z tymi dwiema pisarkami miałam zresztą okazję się spotkać na festiwalach kryminału w Polsce i było to dla mnie duże przeżycie.
Dziękuję za rozmowę.
ALEKSANDRA WICIK
zdj. Anika Nojszewska
Anna Bińkowska (ur. 1987 r.) – absolwentka archeologii na UW, adiunkt Muzeum Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2015–2016 laureatka dwóch konkursów na opowiadanie kryminalne na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału, finalistka konkursu „Kurs za recenzje”, gdzie zdobyła wyróżnienie na Mistrzowskim Kursie Krytyki Filmowej Studia Munka-SFP.
W 2017 r. ukazał się jej debiut książkowy „Tu się nie zabija”, obecnie autorka pracuje nad kolejną książką o stołecznych policjantach.