Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Służba jest dla mnie...Wyróżnienie

Prezentujemy kolejną pracę nadesłaną na ogólnopolski konkurs literacki na esej organizowany w ramach kampanii społecznej KWP w Kielcach „Służąc niesiemy bezpieczeństwo”. Jedno z wyróżnień otrzymał podkom. Robert Słomiak z KWP w Katowicach.

Hipopotam w policyjnym mundurze

Prawie każdy mały chłopiec zapytany o to, kim chciałby zostać w przyszłości, odpowie z dużym prawdopodobieństwem – policjantem. Ja chciałem być operatorem walca drogowego, marzyłem też o prowadzeniu wielkiej, pomarańczowej śmieciarki, a skończyłem… studia filologiczne i zostałem nauczycielem! Niesienie kaganka oświaty uznałem za zajęcie dość nużące, a praca z młodzieżą w hałasie przekraczającym jakiekolwiek dopuszczalne normy nie była tym zawodem, który sprawiałby mi szczególną satysfakcję na tyle znaczącą, aby wiązać z nim swoją przyszłość.

Moje refleksje dotyczące zawodu policjanta są różne, jak to zwykle w życiu bywa – zarówno pozytywne, jak i negatywne. Z pewną nostalgią sięgam do początków służby, gdy miałem niespełna trzydzieści lat, wiele planów i marzeń, a najważniejszym celem było zostać pracownikiem Wydziału Kryminalnego. Zderzenie rzeczywistości z wyobrażeniami okazało się dość nieoczekiwane.

W pamięci utkwiły mi trzy wydarzenia, które, mimo upływu lat, są dla mnie ważne. Ktoś powiedziałby – błahostka, sprawa banalna, takie tam nic szczególnego. Dla mnie jednak mają znaczenie, a ich obraz wywołuje uśmiech.

Początki służby, para już bardzo wiekowych ludzi zgłasza zawiadomienie o kradzieży węgla. Jest listopad, dla nich to kwestia niezwykle ważna – niskie emerytury raczej nie pozwolą na zakup następnych kilku ton. Udało się, sprawcy wykryci, a węgiel odzyskaliśmy. Nazajutrz staruszkowie przychodzą do komendy z… małą paczką kawy. Nie potrafią zrozumieć, że nie mogę przyjąć tego prezentu. Jest im przykro, a ja po raz pierwszy w mojej pracy poczułem wzruszenie.

Sprawa druga – dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Recydywista dostaje areszt za rozbój – uważam, że tym razem to nie jego dzieło. Znam go, jest złodziejem starej daty, nie używa przemocy, nie jest kimś, kto napada na ludzi, posługując się nożem. W tym środowisku obowiązuje coś na kształt wewnętrznego kodeksu honorowego. Załatwiam w prokuraturze zwolnienie z aresztu, niech święta spędzi z rodziną. Pięćdziesięciolatek (ku mojemu największemu zdziwieniu) używa słowa „dziękuję” i zaczyna płakać, szybko jednak dochodzi do siebie i udaje, że nic takiego się nie stało, a jemu wszystko jedno, czy pójdzie do domu, czy nie. Czasami w naszej pracy spotykamy się z czymś zadziwiającym i zupełnie nieoczekiwanym.

Wreszcie sprawa trzecia – niezwykle banalna, domowa. Mąż wychodzi z mieszkania i nie wraca na noc. Żona snuje niesamowite teorie na temat jego zniknięcia: a to uprowadzenie dla okupu, a to próba samobójstwa, a to wypadek ze skutkiem śmiertelnym (pewnie ktoś schował zwłoki!). Jest skrajnie zdenerwowana, trzęsą jej się ręce, na twarzy widoczne są tiki mimiczne. Wystarczyła zwykła rozmowa, zadanie kilku pytań, wysłuchanie rodzinnych opowieści o wspólnych wycieczkach nad jezioro. Umieć słuchać, nie tylko mówić, to nawyk wyniesiony jeszcze z pracy w szkole. Teraz się przydaje. Kobieta wychodzi uspokojona i odprężona, mogła komuś opowiedzieć swoją historię. (Czyżby policjant miał coś wspólnego z księdzem?).

Gdzie się podział Clint Eastwood? Społeczny odbiór zawodu policjanta został w dużej mierze ukształtowany przez amerykańskie kino akcji rodem z Hollywood. Kultura masowa wykreowała postać szlachetnego policjanta, który samotnie walczy z powszechną w USA przestępczością, mafią i trawiącą amerykańską administrację korupcją. Co ma wspólnego porucznik Colombo, Theo Kojak czy przystojny Don Johnson z Miami Vice z rzeczywistością – otóż niewiele. Efektowne pościgi kręcone na ulicach San Francisco, dwudziestominutowe strzelaniny i wymierzanie sprawiedliwości ponad prawem w stylu Mela Gibsona to tylko filmowa fabuła – chociaż nie powiem – sam lubię do tej pory oglądać Cobrettiego, który rozprawia się z sektą psychopatów, aby bronić pięknej Ingrid.

A jaka jest nasza policyjna codzienność? Zawód, który wykonuję prawie od dwudziestu lat, wymaga pracy zespołowej – tu każdy musi dobrze zaplanować swoją część roboty, nie ma miejsca na popisy i brawurę. Ten zawód żąda od nas cierpliwości, niekiedy żmudnych i długotrwałych analiz, krytycznego myślenia, umiejętności wiązania ze sobą na pozór bardzo odległych faktów. Wbrew obiegowym opiniom pomaga wyłączenie emocji, nie możemy kierować się osobistymi uczuciami, sympatią czy antypatią do określonych osób. Taka postawa przeszkadza i zniekształca rzeczywistość, tracimy wówczas obiektywizm.

W mojej opinii najważniejsza jest jednak umiejętność rozmowy z ludźmi, przydatna bywa podstawowa wiedza z psychologii, a wreszcie to coś, co nie jest uchwytne, pewien dar, który nie każdy z nas ma. Inaczej muszę rozmawiać z człowiekiem, który skończył tylko szkołę podstawową, inaczej z profesorem wyższej uczelni. Każdemu jednak okazuję zrozumienie i tam, gdzie jest to możliwe, szacunek. Postawy ludzi wobec naszej służby są różne. Starsze pokolenia kojarzą Policję z milicją, mają osobiste doświadczenia, często bardzo niekorzystne. Młodzież postrzega policjantów jako tych, którzy biją niewinnych kiboli i wszystkiego się czepiają. Przełamanie niechęci takich osób nie jest łatwe. W Polsce brakuje etosu związanego z zawodem policjanta. Ujmując problem historycznie – etos nie miał kiedy powstać. Okres kształtowania się nowoczesnych społeczeństw z nami obszedł się niezbyt łaskawie. Najpierw zabory, potem krótki okres dwudziestolecia międzywojennego i granatowej policji, a wreszcie II wojna światowa i prawie pięćdziesiąt lat ustroju komunistycznego. Nie mieli Polacy zbyt dużo czasu, aby nabrać zaufania do Policji, która kojarzyła im się z zaborcami, okupantami czy służbami komunistycznymi. A jednak – nasz zawód wymieniany jest w statystykach jako jeden z budzących najwyższe zaufanie społeczne – zaraz obok żołnierzy, strażaków i pracowników pogotowia ratunkowego. To cieszy i budzi satysfakcję.

A wreszcie ostatni, bardzo osobisty, wątek moich rozważań – tytuł eseju. Co wspólnego ma Hipopotam w policyjnym mundurze z budowaniem tożsamości formacji i etosu zawodowego służby w Policji? Otóż ma, i to dużo! Policjant, który jest niezadowolony z życia, zgorzkniały, nieszczęśliwy i nie ma kochającej go rodziny, która w trudnych chwilach potrafi udzielić mu wsparcia i pomocy, znacznie gorzej reaguje na stres. Zastanawiam się, czy może w pełni dobrze i z maksymalnym zaangażowaniem wykonywać swoje obowiązki służbowe? Zawód policjanta nie jest łatwy dla naszych rodzin – częste wyjazdy na szkolenia, długotrwałe, bo półroczne, pobyty w kolejnych szkołach, zostawanie po godzinach w pracy, bo wymaga tego prowadzona sprawa. Niestety wiele związków nie wytrzymuje takiego obciążenia i rozpada się. Moja żona oczywiście nie okazuje zadowolenia, gdy nagły wyjazd do pracy burzy nasze plany towarzyskie czy weekendowe, ale raczej rozumie potrzeby służby.

Kiedy po raz ostatni wyjeżdżałem na długo do Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, jej zły nastrój osiągnął apogeum. Nie mogłem jej niczym udobruchać, chodziła zła i nadąsana, nie chciała ze mną rozmawiać, złorzeczyła na wszystko i wszystkich. Gdy przyjechałem na pierwszą przepustkę, dostała prezent, maskotkę – grubego hipopotama w policyjnym mundurze. Parsknęła śmiechem i stwierdziła: „No, ty, człowieku, nic innego w życiu robić nie możesz!”. I tak po wielu latach pracy w Policji myślę, że jednak „Służba jest dla mnie…”. 

podkom. ROBERT SŁOMIAK
Wydział Kryminalny KWP w Katowicach

 

 

Nie chciałem być belfrem

Rozmowa z podkom. Robertem Słomiakiem

Zgłosił Pan swój esej na konkurs, ponieważ…

– Jeśli mam być szczery, to chciałem w ten sposób na chwilę odpocząć od pracy.

Dobrze się go czyta. Zanim został Pan policjantem, uczył Pan w szkole?

– Jestem polonistą z wykształcenia, ale nie żałuję, że odszedłem, mam teraz ciekawsze zajęcie niż w szkole.

Wyróżnienie Pana zaskoczyło?

– Zaskoczyło i ucieszyło, dowiedziałem się o nim e-mailowo. Nie wiedziałem, czy mam wysyłać tekst, ale żona go czytała i namawiała mnie na udział w konkursie. Koledzy z pracy dowiedzieli się dopiero po ogłoszeniu wyników, miło to skomentowali.

Żona wciąż ma hipopotama w policyjnym mundurze od Pana? Ucieszyła się z wyróżnienia dla eseju?

– Tak, wciąż go ma, hipopotam już się trochę zakurzył. Oczywiście, że się ucieszyła. A ja za wyróżnienie dostałem dwa dni wolnego, jeszcze ich nie wykorzystałem. Mam czas do końca roku na świętowanie.

Dziękuję za rozmowę.

ALEKSANDRA WICIK