Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Po pierwsze człowiek

Wzywani są wtedy, gdy dochodzi do sytuacji kryzysowej. Ich zadaniem jest nawiązanie komunikacji werbalnej ze sprawcą i doprowadzenie do pokojowego rozwiązania problemu.

W tym roku negocjatorzy policyjni obchodzą srebrny jubileusz. W 1992 roku utworzona została pierwsza etatowa sekcja negocjacji. Pomysłodawcą był prof. dr hab. Kuba Jałoszyński, ówczesny zastępca dowódcy jednostki antyterrorystycznej KSP. Było to wynikiem doświadczeń nabytych w USA. Właśnie w strukturze tej jednostki sekcja została umocowana. Wielki wkład w rozwój negocjacji policyjnych w Polsce wniosła koordynator krajowy ds. negocjacji policyjnych BOA KGP Paulina Kurek, obecnie już na emeryturze.

OD SZKOLENIA DO ZARZĄDZENIA

Dla negocjatorów przełomowy był jednak rok 1994. Ustalono wówczas, że w każdym województwie (wówczas 49) będzie po trzech negocjatorów. Kilkunastu policjantów wyjechało do USA, by poznać tajniki tej pracy. Po powrocie przekazywali swoją wiedzę innym funkcjnariuszom, w sumie przeszkolili ich ponad stu. Niestety, większość z nich zrezygnowała. Powodem był brak przepisów regulujących oraz szkoleń doskonalących. 26 marca 2002 r. wydane zostało Zarządzenie nr 4 Komendanta Głównego Policji w sprawie form i metod wykonywania negocjacji policyjnych. Określono w nim zakres, sposób wykonywania negocjacji policyjnych, sytuacje, w jakich mogą być prowadzone, oraz podmioty uprawnione do ich realizo-wania.

NA ETACIE I BEZ

Obecnie w Policji jest 372 negocjatorów. Aż 365 z nich wchodzi w skład nieetatowych zespołów negocjacyjnych, funkcjonujących w każdej komendzie wojewódzkiej i w KSP. Za prowadzenie negocjacji nie pobierają wynagrodzenia. Na co dzień służą w różnych jednostkach i pionach.  Prowadzenie negocjacji jest ich pasją. Nieetatowe zespoły negocjatorów podlegają komendantom wojewódzkim. Na czele zespołów stoją koordynatorzy wojewódzcy – przedstawiciele sztabów Policji. To oni m.in. prowadzą nadzór nad funkcjonowaniem i wykorzystaniem negocjatorów oraz kierują ich, ale też kandydatów, na szkolenia organizowane przez KGP.

Jedyni negocjatorzy zatrudnieni na etatach służą w Sekcji Negocjacji Wydziału Wsparcia Operacyjnego Biura Operacji Antyterrorystycznych KGP. To oni (w sumie siedem osób) m.in. zabezpieczają pod kątem negocjacyjnym realizacje bojowe BOA KGP. Prowadzą rozmowy w sytuacjach zakładniczych ze sprawcami, którzy używają niebezpiecznych narzędzi lub materiałów. Organizują i prowadzą szkolenia dla kandydatów na negocjatorów oraz na rzecz innych biur KGP, szkół i ośrodków szkolenia, instytucji zewnętrznych. Prowadzą też warsztaty doszkalające dla negocjatorów poszczególnych województw/KSP. Współpracują z europejskimi jednostkami interwencyjnymi z grupy Atlas.

UMIEĆ SŁUCHAĆ

W Policji negocjatorem może być tylko funkcjonariusz w służbie stałej. Nie jest ważne, jaki ma stopień służbowy. Tak naprawdę trudno zostać negocjatorem. Należy mieć nie tylko dobrą kondycję fizyczną i co najmniej trzy lata służby, ale także predyspozycje psychiczne. I doświadczenie życiowe. Oczywiście, trzeba też chcieć nim być. Tu nikt nikogo nie zmusza.

– Żeby być dobrym negocjatorem, nie trzeba być mówcą, ale umieć słuchać ludzi – mówi podkom. Robert Kotecki, kierownik Sekcji Negocjacji Wydziału Wsparcia Operacyjnego BOA KGP. – Bywa, że sprawca, zanim nawiążemy z nim kontakt, długo milczy. Albo wyrzuca z siebie stek niecenzuralnych słów. My się nie obrażamy, bo nie po to jesteśmy. Chcemy bezpiecznie dla wszystkich uczestników zdarzenia rozwiązać sytuację kryzysową.

Nadkom. Dariusz Potrząsaj, koordynator wojewódzki ze sztabu Policji KWP zs. w Radomiu podkreśla, że najtrudniejsze są sytuacje, gdy sprawca nie chce rozmawiać, nie odpowiada na pytania.

– Nie wiemy, co krąży mu po głowie – mówi negocjator. – Miałem do czynienia z mężczyzną, który zamknął się w mieszkaniu, usiadł na butli gazowej i przez 2,5 godziny milczał. I cały czas wykonywał gesty wskazujące, że chce wysadzić się w powietrze. Musiał wkroczyć pododdział antyterrorystyczny.

Robert Kotecki podkreśla, że negocjatora muszą cechować spokój, opanowanie, cierpliwość i stabilność emocjonalna. Nie może być podatny na wpływy osób trzecich, na manipulacje. I nie może okłamywać sprawcy, sładać obietnic, jeśli wie, że nie będą dotrzymane.

I chociaż od negocjatorów wymaga się, żeby twardo stąpali po ziemi, to muszą mieć empatię.

– Nie jesteśmy urzędnikami, ale policjantami, naszym obowiązkiem jest służyć ludziom – mówi Dariusz Potrząsaj. – Osoby, z którymi negocjujemy, są najczęściej w kryzysie, potrzebują pomocy. A my chcemy im pomóc. Naszym mottem jest „Po pierwsze człowiek”.

– Chcemy pokazać, że po burzy przychodzi słońce, że zawsze można odmienić swój los, że warto żyć  – dodaje kom. Żaneta Boguszyńska-Hincz, wojewódzki koordynator ds. negocjacji policyjnych KWP w Bydgoszczy. – Ale to do nich należy decyzja, czy skorzystają z naszych wskazówek, czy też pójdą swoją drogą.

Z MIŁOŚCI I SAMOTNOŚCI

Najczęściej negocjatorzy wzywani są w przypadkach prób samobójczych, wzięcia i przetrzymywania zakładników oraz groźby użycia niebezpiecznego narzędzia, broni lub materiałów wybuchowych zarówno wobec siebie, jak i osób trzecich. Wezwań do potencjalnych samobójców jest najwięcej.

– Przyczyny są różne – mówi asp. Andrzej Kłak, negocjator z Nieetatowego Zespołu Negocjatorów Policyjnych KSP. – Najczęstszą jest zawód miłosny, pamiętam piętnastolatkę, która próbowała targnąć się na życie, bo zostawił ją chłopak. Ale są też tacy, którzy stracili pracę, wzięli rozwód, spotyka ich przemoc domowa, brakuje środków finansowych na spłatę kredytu. Doznali krzywd ze strony małżonków, partnerów, dzieci, pracodawców. Spotykamy osoby, które kiedyś miały rodziny, wsparcie, ale z różnych powodów znalazły się na dnie. Ludzie są bardzo samotni, chociaż mają rodziny, najzwyklej w świecie pragną, aby ktoś ich wysłuchał.

Zdarza się, że sytuacja zakładnicza i manifestowana próba samobójcza przenikają się wzajemnie. W rozgrywki dorosłych wciągane są dzieci.

–  Mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu z synkiem i mówił, że popełni samobójstwo – opowiada kom. Żaneta Boguszyńska-Hincz. – Przyczyną był konflikt rodzinny, groził, że się zabije. Negocjacje trwały długo. Dziecko wróciło do matki.

Zdarza się, że zagrożone jest życie zupełnie przypadkowych ludzi. Tak było, gdy sprawca wziął za zakładników najbliższych członków rodziny.

– Groził wysadzeniem budynku, w którym się znajdował, a był to jedenastopiętrowy wieżowiec – opowiada Andrzej Kłak. – Mówił, że umieścił na swoim ciele środki wybuchowe i noże. Z uzyskanych informacji było wiadomo, że interesował się militariami w całym znaczeniu tego słowa, mógł więc posiadać materiały niebezpieczne oraz broń białą.

Był cudzoziemcem, mówił tylko w ojczystym języku.

– Musieliśmy skorzystać z tłumacza, dotarliśmy do przyjaciela rodziny, którego najpierw musieliśmy pouczyć oraz przygotować do rozmowy – dodaje Andrzej Kłak. – Na szczęście udało się pokojowo rozwiązać problem.

Każda sytuacja kryzysowa, w której uczestniczą negocjatorzy, jest inna. Trudna i niebezpieczna. Nigdy nie wiadomo, jak się rozwinie, w ciągu sekundy może zmienić się o 360 stopni. Mimo że negocjatorów niewiele jest w stanie zadziwić, to bywają sytuacje, które w szczególny sposób zapadają w pamięć. Nadkom. Dariuszowi Potrząsajowi np. utkwiło zdarzenie, gdzie mężczyzna zamknął się w siedzibie instytuacji, która, według niego, zbyt długo załatwiała jego sprawę.

– Dla mnie dziwne było, że przetrzymywani przez niego pracownicy nie dążyli do pokojowego załatwienia sprawy. Wręcz przeciwnie, prowokowali go do agresji.

Negocjatorzy mówią, że bywają sprawcy, którzy są pod wpływem środków odurzających.

– Mają różne wizje, żyją w swoim świecie – mówi Żaneta Boguszyńska--Hincz. – Nie można do nich dotrzeć. Pamiętam młodego człowieka, który w rzece widział wroga. I chciał go pokonać swoją siłą.

NEGOCJACJE TO NIE FILM

Prawie każdy chociaż raz w życiu widział film, gdzie głównym bohaterem jest negocjator, który obezwładnia sprawcę, dowodzi policjantami, strzela, biega po dachach. Rzeczywistość jest całkiem inna. To nie negocjatorzy decydują, jakie działania mają być podjęte na miejscu zdarzenia kryzysowego, ale dowódca sytuacji kryzysowej. Od niego zależy, czy wezwać negocjantów, czy od razu podjąć działania siłowe. Gdy uzna, że powinni wkroczyć negocjatorzy, zawiadomieni zostają dyżurni jednostek. Przekazują informację koordynatorom wojewódzkim, którzy organizują zespół. Ale to dowódca decyduje, w jakim momencie negacjatorzy mają wkroczyć. Od niego też zależy, kiedy zakończyć negocjacje.

– Negocjatorzy są narzędziem w rękach dowodzącego – podkreśla Robert Kotecki.

Wbrew powszechnej opinii, na którą wpływ mają właśnie filmy, negocjatorzy nigdy nie działają w pojedynkę.

– Minimalny skład zespołu to trzech negocjatorów, wszystko zależy od potrzeb – dodaje podkom. Kotecki. – Istnieje hierarchia, każdy ma przypisane określone zadania. Dowódca m.in. przydziela zadania i organizuje ich wykonanie, współpracuje z dowódcą sytuacji kryzysowej, uzyskuje informacje niezbędne do prowadzenia negocjacji. Zwykle tylko jeden z negocjatorów nawiązuje kontakt ze sprawcą i prowadzi rozmowę, jednak, w razie potrzeby, pomagają mu pozostali. Jeśli to konieczne, do zespołu można powołać konsultanta.

W PROJEKCIE ATLAS

BOA KGP od lat działa w grupie zadaniowej Atlas, zrzeszającej centralne jednostki antyterrorystyczne policji państw Unii Europejskiej. W ramach projektu organizowane są seminaria oraz spotkania. Ich celem jest wypracowanie jednolitego systemu taktycznego i proceduralnego obowiązującego w razie zagrożeń antyterrorystycznych na terenie UE.

W ramach grupy Atlas prowadzone są konferencje i ćwiczenia, w których uczestniczą negocjatorzy. Pierwsze spotkanie odbyło się w 2009 r. pod hasłem „Siła słów”. Ostatnie w czerwcu ub.r. („Policja 997” opublikowała reportaż  z kontrterrorystycznych ćwiczeń w nr. lipcowym w 2016 r.).

Na tle Europy polscy negocjatorzy merytorycznie nie mają powodu do wstydu, a doświadczeniem często górują. Mogliby dziś tworzyć międzynarodowe zespoły negocjacyjne. Są naprawdę świetnie wyszkoleni.

– Nasz system negocjacji policyjnych oparty jest na amerykańskim – mówi Robert Kotecki. – Oczywiście został dostosowany do polskich warunków, do polskiego prawa. Większość państw europejskich również bazuje na systemie amerykańskim. Wspólne ćwiczenia świadczą, że w krajach UE świetnie się sprawdza.

NIE SĄ ZE STALI

Jedne negocjacje trwają kilka godzin, inne kilkanaście, ale zdarza się, że nawet kilkadziesiąt. Kom. Żaneta Boguszyńska-Hincz i zespół osiemnaście godzin negocjowali ze sprawcą, który zabarykadował się wraz z małym dzieckiem w mieszkaniu. Najdłuższe trwały trzydzieści sześć godzin.

– Nie ma łatwych negocjacji – podkreślają negocjatorzy. – I nie jest tak, że po ich zakończeniu zbierzemy swoje rzeczy i wrócimy do normalnego życia. Nie jesteśmy robotami, ale ludźmi z krwi i kości, dlatego zasadą jest, że po każdej akcji nikt nie jest pozostawiony sam sobie. Spotykamy się w grupie, rozmawiamy, analizujemy wszystkie sytuacje. My też musimy odreagować.

NOWE WYZWANIA

Negocjatorzy intensywnie przygotowują się do sytuacji, gdy ewentualnie dojdzie do ataków terrorystycznych, które są największym zagrożeniem naszych czasów. Pracują m.in. nad przepisami prawnymi, dostosowując je do obecnych potrzeb negocjacji policyjnych. Jako pierwsi w Europie, stosując najnowsze technologie, przy współudziale Zespołu Obserwacji i Techniki Specjalnej BOA KGP zorganizowali ćwiczenia, podczas których wykorzystali możliwości drona przed procesem negocjacji i w jego trakcie.

– W związku z przypadającym w tym roku 25-leciem negocjacji policyjnych w Polsce składam serdeczne podziękowania wszystkim negocjatorom za poświęcenie i trud. Dziękuję ich rodzinom za wyrozumiałość i wsparcie – mówi podkom. Robert Kotecki, kierownik Sekcji Negocjacji Wydziału Wsparcia Operacyjnego BOA KGP.

GRAŻYNA BARTUSZEK
zdj. BOA KGP