Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Wyjść z policyjnej skóry

Podczas Światowych Dni Młodzieży nazwano ich „tuberami” lub „informatorami”. Zawsze pojawiali się tam, gdzie robiło się zbyt tłoczno – m.in. na dworcu kolejowym w Krakowie – a rosnące napięcie groziło nieprzewidywalnym zachowaniem zgromadzonych. To byli policjanci, strażacy, pracownicy kolei i wolontariusze, dobrze przygotowani na tego rodzaju niebezpieczne sytuacje.

Wczerwcu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa uczestnikom ŚDM zapadła decyzja o zorganizowaniu szkolenia o  modelowaniu zachowań zbiorowisk ludzkich. Zadanie powierzono doświadczonej kadrze Szkoły Policji w Katowicach przy wsparciu eksperta prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie podinsp. Dominika Jurczaka oraz negocjatora KWP w Krakowie podinsp. Marka Szczepańskiego. 

PRAKTYK

Podinsp. Marek Szczepański jest absolwentem  Szkoły Policji w Baton Rouge w USA, którą ukończył w 1994 r. Wtedy Departament Stanu zorganizował kurs dla pierwszej grupy negocjatorów policyjnych z krajów postkomunistycznych. Przez lata był i jest dowódcą nieetatowych pododdziałów prewencji Policji i uczestniczy w zabezpieczeniach rozmaitych imprez. Nieraz stawał twarzą w twarz z kibicami gotowymi do siłowej konfrontacji i zawsze wychodził z niej zwycięsko. Bez użycia siły.

– Zawsze najbardziej gorąco jest z kibicami – mówił Szczepański podczas prowadzonych w Katowicach i Krakowie warsztatów. – Wiele razy wchodziłem między nich i rozmawiałem z nimi. Ściągałem przyłbicę i wyszukiwałem liderów. Niczego nie polecałem czy nakazywałem, bo to by nie zadziałało na tych ludzi. Kiedyś kibice jednej z drużyn koniecznie chcieli opuścić stadion, bo zostali obrzuceni kamieniami i nie czuli się bezpiecznie. Gdyby wyszli na ulicę, byłaby bitwa. Zatrzymałem ich, przekonując, by poczekali na kolegę, który trafił do szpitala. Wziąłem na siebie, by on do nich wrócił. Poczekali. Innym razem półtora tysiąca kibiców Legii po zakończonym meczu chciało szybko wyjść ze stadionu. Atmosfera była bardzo napięta i w każdej chwili groziła wybuchem agresji. Podszedłem więc do nich i powiedziałem: „Gratuluję kibicom Legii zwycięstwa!”. Tego się nie spodziewali, a wtedy dodałem: „Słuchajcie, doszło do awarii pociągu, którym mieliście wrócić i będzie spóźnienie”. Zostali. W każdym przypadku można rozmawiać ze zbiorowiskiem, ale ważne, by przekazywać informacje i mówić prawdę, a nie rozkazywać.

WARSZTATY

Podczas prowadzonych w lipcu szkoleń funkcjonariuszom i wolontariuszom przekazano wiedzę teoretyczną, która rozgraniczała pojęcia zgromadzenia i tłumu, komunikacji werbalnej i pozawerbalnej, języka perswazji oraz przeciwdziałania panice. Były także zajęcia praktyczne, podczas których zwracano uwagę na gesty, postawę, barwę głosu, kontakt wzrokowy etc. Wszystko było filmowane, a potem wspólnie z instruktorami analizowane.

– Gdy ma się przed sobą zbiorowisko ludzkie, najskuteczniejszą metodą osiągnięcia celu jest informowanie – mówi podinsp. Marek Szczepański. – Nakazy, zakazy czy polecenia raczej wtedy nie skutkują, dlatego podczas prowadzonych przez nas warsztatów mówiliśmy funkcjonariuszom, że muszą wyjść z roli policjantów. Dlatego uczyliśmy, że  lepiej wskazać drogę, mówiąc np. „Wszyscy, którzy chcą iść do sektora B – jest on po prawej stronie”, zamiast oschłego polecenia „proszę iść w prawo”. Póki jest zbiorowisko, każdy zachowuje się indywidualnie, ludzie przyjmują przekazywane im informacje i myślą sceptycznie. Gdy zbiorowisko przekształci się w tłum, tego już nie ma. Należy starannie dobierać słowa, bo przekazana przez policjantów informacja „ewakuujemy się”, może wywołać panikę. Nawet banalny komunikat rozpoczęty od słów „uwaga, uwaga” zasieje niepokój, a wtedy wystarczy iskra, by zbiorowisko przekształciło się w spanikowany tłum.

CHWILE PRÓBY

Choć wszyscy mieli nadzieję, że nie dojdzie do zagrożenia bezpieczeństwa pielgrzymów, nie udało się tego uniknąć podczas powrotów z uroczystości na krakowskich Błoniach oraz w Brzegach. Przy wejściu na dworzec kolejowy w Krakowie i na samych peronach.

Gdy już było naprawdę źle, m.in. przy zablokowanym przejściu na dworzec przez Galerię Krakowską, nad głowami wszystkich pojawiły się przygotowane na takie chwile osoby z tubami przy ustach. Policjantów i kolejarzy wspierały mówiące wieloma językami wolontariuszki, które spokojnie, po dwa razy, by każdy zrozumiał, o co chodzi, informowali o sytuacji i czego się od nich oczekuje: „Jesteście wspaniali! Pociąg zaraz przyjedzie. Poczekajcie kilka minut”, albo „To wejście jest za wąskie, ale 400 metrów dalej jest drugie, którym bez problemu dostaniecie się na dworzec. Zdążycie. Chodźcie za nami, pokażemy wam drogę”. Podinsp. Dominik Jurczak do pomocy wziął chórzystkę i dziewczynę z gitarą, i kilkaset osób z hymnem ŚDM na ustach ruszyło za nimi do drugiego wejścia na dworzec.

– Od ludzi z całego świata słyszeliśmy, że takich policjantów, jak w Polsce, nie ma nigdzie – mówi Szczepański. – To bardzo miłe, ale dla nas najważniejsze, że metoda, którą tutaj zastosowaliśmy, zadziałała.

ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. Andrzej Mitura