Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

I w serialu, i w realu

Nie ma Sandomierza bez ojca Mateusza, komendanta Możejki, aspiranta Nocula czy sierż. Gibalskiego. Stali się postaciami tak związanymi z miastem, że aż prawie rzeczywistymi. Ale prawdziwe życie Sandomierza znacznie odbiega od serialowego.

„Ojciec Mateusz” nie jest jedynym filmem, którego akcja rozgrywa się w tym mieście. Filmowcy lubią Sandomierz. Bo też plenery są tu nadzwyczajne.

FILMOWCY LUBIĄ SANDOMIERZ

Jego niepowtarzalną urodę odkryli wiele lat temu. W 1962 roku Jan Rybkowski kręcił tu „Spotkanie w Bajce”, film który rozpoczyna scena koncertu fortepianowego na wzgórzu przed kościołem św. Pawła. Kilka lat później wnętrze romańskiego kościoła św. Jakuba zagrało filmowy lazaret w „Popiołach” Andrzeja Wajdy, a okolice klasztoru Dominikanów stały się terenem bitwy wojsk napoleońskich i austriackich. W Sandomierzu powstał film „Gdzie woda czysta i trawa zielona” Bogdana Poręby i serial „Detektywi na wakacjach”. Na potrzeby filmu „Oko proroka” na Bramie Opatowskiej zamontowano średniowieczną kratę zamykającą wejście do miasta, a podczas zdjęć Wiesław Gołas spadł z konia. Sandomierskie lochy były scenerią serialu „Alchemik Sendivius”, a w 1988 roku scenografię do filmu „Zygfryd” robił Alan Starski. Pojedyncze sceny kręcono tu do wielu innych produkcji.

Ale ta najbardziej znana, to oczywiście „Ojciec Mateusz”. Większość scen plenerowych serialu rozgrywa się na Starówce.

Serial o księdzu, detektywie amatorze, który rozwiązuje zagadki kryminalne, nagrywany jest od 2008 roku. Dotychczas powstało 199 odcinków. Filmowcy pracują tu kilka tygodni w roku, a ich praca zawsze przyciąga obserwatorów. Miejscowi często występują jako statyści, dla turystów to jedna z większych atrakcji. Powstała nawet trasa turystyczna „Śladami ojca Mateusza”. Taki napis widnieje też na meleksach czekających przy rynku. W przyszłym roku dojdzie jeszcze jedna atrakcja – miasto planuje otworzyć galerię figur woskowych z postaciami z „Ojca Mateusza”.

Dla miejscowej policji dni powszednie są podobne jak w innych małych miastach, ale dni, kiedy kręcony jest film, to czas wzmożonej pracy służby prewencyjnej. Oprócz wykonywania codziennych zadań policjanci zabezpieczają plan filmowy. Dwa lata temu w Sandomierzu nagrywano „Ziarno prawdy” Borysa Lankosza. Po raz pierwszy w roli statystów policjantów zamiast przypadkowych osób wystąpili prawdziwi policjanci z KPP w Sandomierzu, ubrani w filmowe mundury. Dostali zgodę przełożonych na udział w filmie w czasie wolnym od służby.

KSIĄDZ I KOMENDANT

Prawdziwy Sandomierz nie ma jednego proboszcza, bo kościołów i parafii jest tu osiem, zatem i proboszczów kilku. Ich współpraca z policjantami jest inna niż w filmie, księża nie rozwiązują zagadek kryminalnych, uczestniczą za to w różnych akcjach prewencyjnych. Policjanci spotykają się po mszach z mieszkańcami, prowadzą prelekcje, na przykład jak bezpiecznie poruszać się pieszo po drogach czy jak nie dać się oszukać metodą „na wnuczka”.

– Stale współpracujemy z komendą – mówi ksiądz Krzysztof Nitkiewicz, biskup diecezji sandomierskiej. – Od początku tego roku współpraca jest szczególnie intensywna, chodzi o przyjęcie pielgrzymów na Światowe Dni Młodzieży.

– Ulotkę dla pielgrzymów opracowaliśmy razem z komendantem – dodaje ks. Tomasz Lis, rzecznik kurii i jednocześnie redaktor lokalnego odłamu Gościa Niedzielnego. – Na naszych łamach pokazujemy też pracę służb policyjnych: drogówki, dzielnicowych, techników kryminalistyki. To przybliża wiernym pracę policjantów, pozwala lepiej ją zrozumieć.

Prawdziwy szef sandomierskiej policji nie nazywa się Orest Możejko tylko Dariusz Chmielowiec i jest do filmowego odpowiednika zupełnie niepodobny. Ale, tak samo jak tamten kocha to miasto, a jest z nim znacznie bardziej związany. Tu się urodził, tu zaczynał służbę i tu pełni ją od 20 lat, z krótką przerwą na Opatów. Czasem mł. insp. Dariusz Chmielowiec dostaje listy od fanów serialu adresowane: „Komendant Policji w Sandomierzu pan Orest Możejko”. Ich autorzy zaznaczają, że wiedzą, że prawdziwy i serialowy komendant to różne postaci, ale proszą o przekazanie listu. Ze swoim filmowym odpowiednikiem, czyli w rzeczywistości Piotrem Polkiem, komendant spotkał się kilkakrotnie. Ostatnio na wspólnej wigilii w Sandomierzu, na którą filmowcy zaprosili kierownictwo tutejszej komendy powiatowej.

FOTKI Z MIASTA OJCA MATEUSZA

Budynek komendy w niczym nie przypomina tego z serialu. Mimo to turyści często fotografują się przed wejściem.

– Wiemy, że to nie ten obiekt co w filmie, ale warto mieć fotkę sprzed komendy w mieście ojca Mateusza – mówią.

Tymczasem prawdziwa siedziba pilnie wymaga remontu. Z zewnątrz wygląda jako tako, ale w środku jest krańcowo różna od nowoczesnych wnętrz obiektu, w którym urzędują serialowi stróże prawa.

– Budynek nie był remontowany od 1999 roku – mówi komendant mł. insp. Dariusz Chmielowiec. – W poprzednim planie modernizacji do inwestycji nie doszło, mamy być nim objęci w 2017 roku. To będzie kapitalny remont i dobudowanie skrzydła, bo ciasnota u nas ogromna, a warunki socjalne pozostawiają wiele do życzenia.

– Z roku na rok przybywa turystów, około 3 tysiące osób odwiedza miasto w letnie weekendy. Tym samym wszystkim nam przybywa pracy, także policjantom – mówi burmistrz Sandomierza Marek Bronkowski. – By poprawić bezpieczeństwo, zwiększamy liczbę kamer monitoringu, chcemy też od przyszłego roku finansować etat dyżurnego obsługującego miejski monitoring. W rejonie Starego Miasta częściej niż radiowóz spotkać można dwóch policjantów na rowerach. Po wąskich uliczkach łatwiej się nimi poruszać niż samochodem. No i bardziej ekologicznie. Rowery kupił samorząd, służbę pełni na zmianę czterech policjantów prewencji. Patrol rowerowy świetnie prezentuje się na tle staromiejskich kamieniczek i też są dla turystów atrakcyjnym obiektem pamiątkowych fotografii.

ZBRODNIE W SPOKOJNYM MIEŚCIE?

– Sandomierz to takie miasto, gdzie co tydzień ktoś popełnia zbrodnię – żartowano w jednym z kabaretów.

– Nieprawda, to jedno z najspokojniejszych miast w województwie – mówi mł. insp. Chmielowiec. – Ostatnie zabójstwo, a dokładnie dzieciobójstwo, popełniono tu ponad trzy lata temu. Wcześniej całe lata poważne przestępstwa się nie zdarzały.

Liczba przestępstw nie jest wielka, w ubiegłym roku popełniono ich około 900. Najbardziej uciążliwych społecznie przestępstw pospolitych, jak: kradzieże, włamania, bójki, kradzieże samochodów czy uszkodzenia mienia, było w ubiegłym roku 292. W I półroczu tego roku odnotowano ogółem niecałe 400 przestępstw, a tych z siedmiu podstawowych kategorii – 109. Wykrywalność tych ostatnich wynosi ponad 50 proc., a ogólna wykrywalność jest jeszcze lepsza, od trzech lat oscyluje między 72 a 82 proc.

– I to wcale nie dlatego, że pomaga nam ojciec Mateusz – śmieje się komendant Chmielowiec – chociaż moi koledzy z innych jednostek tak czasem żartują.

Rejon jest głównie ogrodniczy, dominują sady i uprawy warzyw. Znaczna liczba przestępstw jest związana z tą specyfiką: kradzieże sprzętu i narzędzi ogrodniczych, także drzewek i krzewów. Dwa lata temu plagą były kradzieże świeżo nasadzonych drzewek owocowych. Policja uporała się z tym dość szybko.

– Okolice, gdzie najczęściej dokonywano kradzieży, nasyciliśmy patrolami i w czasie jednej z kontroli policjanci zatrzymali busa, w którym było ponad 200 skradzionych drzewek. Grupa miała na koncie kilka podobnych przestępstw, co udowodniliśmy między innymi dzięki dobrej pracy techników kryminalistyki. Bo wprawdzie drzewko do drzewka podobne, ale ślady opon i butów zabezpieczone na miejscu przestępstwa nie pozostawiały wątpliwości – mówi komendant. I chwali swoją załogę, 143 policjantów, w większości młodych lub ze średnim stażem służby. – W prewencji mamy młodych, kreatywnych, w służbie dochodzeniowo-śledczej – doświadczonych. Dobrze spisuje się drogówka, a teren ma niełatwy, bo powiat leży w trójkącie dróg krajowych. To dobra załoga, lepsza jak w „Ojcu Mateuszu” – dodaje żartobliwie.

ZDARZENIA WIELKIE I MAŁE

25-tysięczny Sandomierz na co dzień żyje drobnymi sprawami. Zdarzają się jednak dramatyczne wydarzenia, które nie dotyczą zabójstw, jak to jest w filmach, lecz zagrożenia powodzią. Wały nad Wisłą są umacniane, ale wały dopływów – nie, i puszczają przy dużym stanie wody. Tak było w maju 2010 roku, kiedy woda zalała prawobrzeżną część miasta. Policja wraz z innymi służbami w nocy ewakuowała część mieszkańców.

W maju 2014 roku znowu na Sandomierz szła wielka fala. Wszystkie służby były w stanie całodobowej gotowości. Przez 5 dni działał tu międzywojewódzki sztab kryzysowy, w ramach którego policją świętokrzyską kierował ówczesny komendant wojewódzki, dzisiaj komendant główny nadinsp. dr Jarosław Szymczyk. Spotkania w centrum dowodzenia odbywały się dwa razy dziennie, z policyjnego śmigłowca płynęła bezpośrednia transmisja z obserwacji rzeki. Wały przeciwpowodziowe wytrzymały, miasto nie zostało zalane.

Do wielkich, pozytywnych wydarzeń, jakie wspomina się w Sandomierzu, należy wizyta Jana Pawła II w czerwcu 1999 roku. W mszy na błoniach sandomierskich uczestniczyło wtedy pół miliona osób. Nad bezpieczeństwem czuwali policjanci sandomierscy wspomagani przez funkcjonariuszy z innych miast. Uroczystości przebiegły spokojnie i sprawnie.

MIASTO BYŁO GOTOWE

W ostatnim, 199. odcinku „Ojca Mateusza”, ksiądz jak zwykle podpowiada Mietkowi Noculowi rozwiązanie śledztwa, pomagając ustalić sprawcę napadu na tłumaczkę, a w tle odbywają się przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. Do miasta przybywa siostra Manuela i grupa pielgrzymów z Ekwadoru, a policjanci omawiają z biskupem sprawy bezpieczeństwa.

W realu, gdy byłam w Sandomierzu 18 lipca, oczekiwano na przybycie pielgrzymów na Światowe Dni Młodzieży. Spodziewano się około 5 tysięcy osób, w tym prawie tysiąca z zagranicy. Komendant był w stałym kontakcie z burmistrzem i kurią.

ELŻBIETA SITEK
zdj. autorka i archiwum KPP