Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Wyścig z czasem (nr 130/01.2016)

Poszukiwaniem 3-letniego Fabiana żyła pod koniec ubiegłego roku cała Polska. Wszystko zakończyło się szczęśliwie, po 11 dniach chłopiec wrócił do matki. Rodzina zaginionej 31-letniej Ewy Tylman nie miała tyle szczęścia, chociaż akcja poszukiwawcza była zakrojona na znacznie większą skalę.

Od 2013 r. w Komendzie Głównej Policji działa Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych. Również w 2013 roku polska Policja włączyła się do ogólnoświatowego programu Child Alert – systemu natychmiastowego informowania społeczeństwa o zaginięciu dziecka, gdy okoliczności wskazują, że jego zdrowie lub życie może być zagrożone.

OGŁASZAM CHILD ALERT

Dotychczas Child Alert Policja ogłaszała dwa razy. Pierwsze zdarzenie dotyczyło porwania 10-letniej Mai w kwietniu ubiegłego roku, drugie porwania 3-letniego Fabiana w listopadzie. W obydwu przypadkach działania Policji zakończyły się sukcesem, a procedury obowiązujące w Child Alert sprawdziły się doskonale.

10-letnią Maję z Wołczkowa odnaleziono po upływie niespełna doby, Fabiana po 11 dniach. Każde poszukiwanie jest inne, choć procedury w ramach Child Alert są takie same.

– Child Alert to narzędzie o ogromnej sile rażenia. Z chwilą jego ogłoszenia jakby jednym przyciskiem uruchamia się służby i media w całym kraju, a nawet w Europie – mówi naczelnik Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób Biura Służby Kryminalnej KGP nadkom. Grzegorz Prusak.

Fabian został wyrwany z rąk matki na ulicy przez dwóch zamaskowanych sprawców, którzy odjechali wraz z nim samochodem. Powiadomiony o tym dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Radomiu rozpoczął procedurę, która w efekcie doprowadziła do ogłoszenia Child Alert. W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Radomiu powołano sztab kryzysowy, a w Komendzie Głównej Policji uruchomiono telefon alarmowy 995 i Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych rozpoczęło całodobową pracę. Do akcji włączyli się zgodnie z umowami wszyscy partnerzy Policji, którzy zaczęli emitować komunikaty o porwa-niu chłopca, w tym jego rysopis, okoliczności porwania, rysopisy sprawców. Komunikaty powtarzały się w kilku stacjach telewizyjnych i radiowych, ukazały się w lokalnych i ogólnopolskich gazetach, w internecie, na dworcach i lotniskach.

– Najważniejsze jest pierwsze 12 godzin – mówi podkom. Konrad Gajda z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób BSK KGP. – Przez te 12 godzin partnerzy, z którymi mamy podpisane umowy, emitują komunikaty o zaginięciu co godzinę. Potem nie jest to już obligatoryjne, ale i tak komunikaty powtarzają się dość regularnie.

W przypadku porwania Fabiana w ciągu pierwszych 10 godzin telefon alarmowy dzwonił prawie 600 razy. Znaczna część rozmów nie wnosiła do sprawy nic istotnego, niektórzy dzwonili, żeby podzielić się swoimi przypuszczeniami, powtórzyć informacje zasłyszane w radiu, a byli i tacy, którzy zabierali czas policjantom, informując o zupełnie innym zdarzeniu. Mimo to uzyskano wiele informacji ważnych dla sprawy, które po analizie przekazywano sztabowi kryzysowemu do dalszego wykorzystania i realizacji.

SZUKAJĄ WSZYSCY

Child Alert włącza do poszukiwań wszystkich funkcjonariuszy. Komunikat o Fabianie dostali zatem policjanci w patrolach prewencji i policjanci ruchu drogowego, a operacyjni rozpoczęli zbieranie informacji. Chłopiec został porwany w mieście i wywieziony samochodem, w tym przypadku nie uruchamiano więc poszukiwań terenowych.

– Poszukiwania terenowe, nie tylko w przypadku Child Alertu, wszczynamy wtedy, gdy dochodzi do zaginięcia osoby w terenie wiejskim lub na terenie otwartym, wtedy, gdy tak naprawdę nie wiemy jeszcze, czy doszło do porwania czy do nieszczęśliwego wypadku. Do akcji włączone są zawsze współpracujące z Policją grupy poszukiwawcze, nierzadko także z psami. Przeczesuje się wówczas obszar w promieniu kilku kilometrów od miejsca zaginięcia. Tak było podczas poszukiwania Mai z Wołczkowa koło Szczecina, która zaginęła na odcinku między szkołą a domem. W akcji penetracji terenu uczestniczyło wtedy 100 policjantów, grupy poszukiwawczo-ratownicze Państwowej Straży Pożarnej, helikopter i dron. Przeglądano nagrania z monitoringu, informacji udzielali kierowcy, do współpracy włączył się operator stacji bazowej CB-radio. I to m.in. dzięki informacjom napływającym od użytkowników CB-radia udało się namierzyć porywacza na autostradzie już na terenie Niemiec. Zatrzymała go współdziałająca z nami w ramach Child Alert policja niemiecka – mówi podkom. Konrad Gajda.

W przypadku Fabiana poszukiwań terenowych nie prowadzono. Z analizowanych w centrum poszukiwań informacji wynikało, że chłopca porwał ojciec. I rzeczywiście, on sam zatelefonował na Policję i powiedział, że chłopiec jest z nim.

– To była ważna informacja, bo wiedzieliśmy w tym momencie, że dziecku raczej nie stanie się krzywda. Ale nie zmieniało to faktu, że nadal musieliśmy go szukać – mówi podkom. Gajda.

Najpierw ustalono i zatrzymano trzech mężczyzn, którzy uczestniczyli w porwaniu, potem ustalono, gdzie przebywa ojciec z dzieckiem. Policjanci nie zdecydowali się na zatrzymanie go w mieszkaniu w obawie o bezpieczeństwo chłopca. Ojca porywacza wraz z synem zatrzymano na autostradzie w pobliżu Katowic. Fabian wrócił do matki, Child Alert został odwołany.

KATEGORIA I

Zaginięcie 31-letniej Ewy Tylman z Poznania zgłoszono Policji 23 listopada ub.r. około 17.00, czyli co najmniej kilka godzin od chwili zaginięcia. Zgłosił je narzeczony Ewy, zaniepokojony, że od poprzedniego wieczora nie wróciła do domu. Policja wdrożyła procedury poszukiwawcze zaraz po zgłoszeniu.

Przeanalizowano zapisy monitoringu miejskiego, z których wynikało, że około 3.00 Ewa Tylman szła wraz ze znajomym w kierunku mostu na Warcie. Podjęto zatem poszukiwania terenowe na otwartej przestrzeni, penetrując okolice nadwarciańskie, a także samą rzekę.

Akcji od początku nadano priorytetowy charakter, wkrótce też zyskała kategorię I, co oznaczało włączenie do niej dużej liczby podmiotów i sprzętu. Do Poznania przybyli policjanci z centrum poszukiwań z KGP ze specjalistycznym pojazdem wyposażonym w komputerowe systemy łączności, GPS, noktowizję, termowizję, własny agregat prądotwórczy, elektroniczną mapę na dużym ekranie komputera. Ten sprzęt to tzw. Mobilne Centrum Poszukiwań. Teren podzielono na sektory i na bieżąco śledzono na ekranie stan poszukiwań.

W akcji uczestniczyły grupy poszukiwawczo-ratownicze, policyjny oddział konny, specjalne jednostki policji wodnej, płetwonurkowie, pomagali ratownicy z PCK z własnym specjalistycznym sprzętem, użyto śmigłowca z kamerą termowizyjną, a do operacji w wodzie nowoczesnego sonaru. Jednocześnie działania operacyjne prowadzili policjanci służby kryminalnej, zbierając wszelkie możliwe informacje.

W chwili gdy oddajemy ten tekst do druku, poszukiwania Ewy Tylman trwają. Zrozpaczeni rodzice obwiniają Policję o bezczynność. Mają pretensje, że policjanci pływają motorówką po rzece, zamiast penetrować dno.

SPECYFIKA POSZUKIWAŃ W RZECE

– Nurkowanie w rzece jest bardzo niebezpieczne. Nurek schodzi pod wodę, kiedy mamy wskazane konkretne miejsca, w których może coś być. W innym przypadku prowadzimy poszukiwania z łodzi. Ponadto penetracja dna przez nurków w rzece jest o wiele trudniejsza niż w jeziorze – mówił mł. asp. Maciej Święcichowski z Zespołu Prasowego KWP w Poznaniu.

Specyfikę poszukiwań w rzece policjanci i nurkowie tłumaczyli w mediach, odpierając zarzuty o bezczynności Policji.

– Rzeka jest niewiadomą. Ukształtowanie dna się stale zmienia, przez co mogą być różne odczyty sonaru. Nurt może przenieść ciało w inne miejsce. Nie da się również określić, po jakim czasie wypłynie ciało, bo może zahaczyć o jakieś przeszkody w rzece – tłumaczył na łamach lokalnej prasy Krzysztof Trawiński, płetwonurek z OSP Mistral Poznań. – Do poszukiwań angażuje się duże siły i środki, specjaliści mogą też wytypować pewne miejsca i zakola, gdzie ciało może się zatrzymać, ale i tak trzeba mieć szczęście.

Te opinie potwierdza Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, którzy na prośbę rodziny włączyli się do akcji po około dwóch tygodniach. W wywiadzie dla TVN24 Maciej Rakus mówił, że przygotowując się do penetracji dna rzeki, korzystali z informacji przekazanych przez dotychczasowe ekipy poszukiwawcze.

Być może w chwili, gdy czytelnik będzie miał w ręce ten numer miesięcznika, zagadka zaginięcia Ewy Tylman będzie już wyjaśniona. Wtedy też okaże się, czy Policja zrobiła wszystko co możliwe, aby odnaleźć zaginioną. Na tym etapie poszukiwań wydaje się, że tak jest. 

ELŻBIETA SITEK
zdj. Dominika Pupkowska-Bral, KWP w Poznaniu