Listy przewozowe osób z więzień zachodniej Białorusi do więzienia w Mińsku spoczywają od drugiej połowy lat 90 XX w. w archiwum Ośrodka KARTA na warszawskim Mokotowie, który dokumentuje i upowszechnia wiedzę o najnowszej historii Polski i naszej części Europy.
- Dokument, o którym mowa został pozyskany dzięki pomocy Aleksandra Gurjanowa ze Stowarzyszenia MEMORIAŁ – mówi Ewa Rybarska z Indeksu Represjonowanych Ośrodka KARTA. – To on przekazał Jędrzejowi Tucholskiemu, ówczesnemu wicedyrektorowi archiwum MSWiA, sygnatury pism, o które ten oficjalnie wystąpił do strony rosyjskiej. My otrzymaliśmy listy właśnie od Jędrzeja Tucholskiego. Wykorzystujemy je w naszych pracach. Już w 1999 r. dokument ten figurował jako źródło w jednej z naszych publikacji. Razem z koleżanką przewertowałam te listy wielokrotnie w jedną i druga stronę. Gdy ukazał się skan listy na stronie internetowej „Gazety Wyborczej”, a potem w wydaniu papierowym wiedziałam, że nie jest to białoruska lista katyńska. Oczywiście w tym wykazie są także osoby, które znalazły się na liście białoruskiej, ale nie tylko. To lista wszystkich osób przewożonych przez 15. brygadę wojsk konwojowych NKWD., także tych, które potem trafiły do łagrów.
Nie ma więc, niestety, przełomu w sprawie białoruskiej listy katyńskiej, która obejmuje prawie 4 tys. nazwisk osób, także policjantów, zamordowanych na rozkaz Stalina decyzją biura politycznego bolszewickiej partii z 5 marca 1940 r. Znamy prawdopodobne miejsce ukrycia zwłok – Kuropaty pod Mińskiem. Jednak do oficjalnego przyznania, że jest to kolejne cmentarzysko ofiar zbrodni katyńskiej oraz ujawnienia białoruskiej listy katyńskiej potrzebna jest wola polityczna na najwyższym szczeblu władz Rosji i Białorusi.
Paweł Ostaszewski