Nie ma regulacji dotyczącej tej formy nauczania ani sztywnej procedury doboru. To kierownicy jednostek szkoleniowych, dostrzegając potrzebę, zwracają się z prośbą do komendantów wojewódzkich Policji o wsparcie w realizacji zajęć dydaktycznych, przy czym są to najczęściej tematy wymagające ogromnej wiedzy i doświadczenia w danej dziedzinie. Jednostki szkoleniowe zamieszczają ogłoszenia na swoich stronach bądź na stronach Internetowego Serwisu Policyjnego. Policjanci nieposiadający przygotowania pedagogicznego są uwzględniani w doskonaleniu zawodowym z zakresu metodyki nauczania. Nie ma też dodatkowej gratyfikacji finansowej dla funkcjonariuszy (choć może to być także pracownik Policji) będących nauczycielami stowarzyszonymi. Nauczyciele stowarzyszeni nie zastępują wykładowców Akademii Policji w Szczytnie, Centrum Szkolenia Policji w Legionowie czy Szkoły Policji w Słupsku, Katowicach i Pile. Nie są także dla nich konkurencją. Oni są dla nich wsparciem. Dla zapewnienia prawidłowej realizacji procesu dydaktycznego zajęcia często prowadzą wspólnie.
Mimo że kurs specjalistyczny dla średniej kadry dowódczej oddziałów prewencji Policji oraz samodzielnych pododdziałów prewencji Policji prowadzą szkoleniowi dydaktycy, to w dużej mierze jest realizowany przez doświadczonych funkcjonariuszy mających wiedzę i kompetencje w zakresie dowodzenia. Dlatego tu potrzebni są np. dowódcy kompanii OPP/SPPP, którzy potrafią przełożyć przystępnie i praktycznie wysoce specjalistyczną wiedzę i wieloletnie doświadczenie. Na tej zasadzie prowadzone są wszystkie zajęcia z ich udziałem.
– Chodzi o urealnienie zajęć. Aby słuchacze uczestniczący w ćwiczeniach mieli możliwość porównania teorii z tym, co przedstawia doświadczony funkcjonariusz z jednostki terenowej – mówi naczelnik Wydziału Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego Komendy Głównej Policji nadkom. Łukasz Karkowski.
– Często mają oni za sobą udział w misjach czy szkoleniach zagranicznych. Chyba najbardziej doświadczonym jest podinsp. Mirosław Szalkowski, który współpracuje ze Szkołą Policji w Słupsku. Pasjonat.
Każdy o nim słyszał
Podinsp. Mirosław Szalkowski w Oddziale Prewencji Policji w Katowicach szlak bojowy rozpoczął jako posterunkowy w 1990 r., gdy była to jeszcze tzw. zastępcza służba wojskowa w formacjach uzbrojonych. Później nazywało się to służbą kandydacką. Po półtora roku został zawodowym policjantem, a potem przez dowódcę drużyny, dowódcę plutonu, w międzyczasie specjalistę zespołu szkolenia doszedł do stanowiska dowódcy kompanii. Najpierw II kompanii, potem V. To były lata 2005–2017. Następnie wrócił do zespołu szkolenia. Teraz organizuje, planuje i prowadzi szkolenia. Jego doświadczenie jest bezcenne, bo zebrał go wyjątkowo wiele.
– Działania twarzą w twarz z tłumem? Nie raz. Zwłaszcza podczas zabezpieczeń meczów piłkarskich czy przyjazdu kibiców. Dochodziło do wstrzymania ruchu pociągów, gdy kibice wyskakiwali z wagonów kilkaset metrów przed stacją i trzeba było ich zatrzymać. Albo na stadionach, gdy pewną grupę trzeba było szybko odizolować. Wtedy wchodziło się w sektor i grzecznie nie było. W 1995 r. były protesty górników i doszło do fizycznego starcia między górnikami i policjantami ze Śląska. Prasa opisywała to szeroko, że Policja ze Śląska była przeciwko górnikom. Też tam byłem.
Z większych działań to było zabezpieczanie piłkarskiego Euro w 2012 r., podczas którego służyłem w Warszawie jako dowódca kompanii, m. in. uczestniczyłem w zabezpieczaniu meczu Polska–Rosja, i to w różnych punktach. Byłem pod sektorem kibiców rosyjskich, rozdzielałem polskich i rosyjskich kibiców przed mostem Poniatowskiego. Tamten dzień skończył się nocą patrolem pieszym mojej kompanii po ulicy Nowy Świat. Takie chwile się pamięta. Miałem wiele służb podczas zabezpieczania terenu w czasie powodzi, pożarów, m. in. w Kuźni Raciborskiej czy jeszcze wcześniej w Kluczach. Poszukiwania osób zaginionych. Było tego trochę.
Teraz, podczas zajęć w SP w Słupsku, uczy dowodzenia i planowania działań pododdziałów zwartych oraz pokazuje, jak prawidłowo prowadzić przeszukanie terenu za osobą zaginioną z wykorzystaniem noktowizorów, termowizji, urządzeń do nawigacji. Uczy pracy na mapie, w tym posługiwania się busolą. Ale przede wszystkim doradza.
– Pamiętajcie o swoim i kolegów bezpieczeństwie. Przewidujcie, co się może wydarzyć. Czasami warto przystopować, pomyśleć o wsparciu, niż działać samodzielnie – mówił podczas sierpniowego szkolenia tzw. szybkich trójek. – Jeśli nie możecie wejść w jakiś teren, nie róbcie tego na siłę. Oznaczcie jako niesprawdzony. Można zrobić to dronem lub ze śmigłowca. Bezpieczeństwo jest najważniejsze.
„Łowca głów”
Podinsp. Rafał Diller jest naczelnikiem Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób KWP w Bydgoszczy. Od 21 lat w służbie, przez większość czasu związany z garnizonem wielkopolskim. Dwadzieścia lat w służbie kryminalnej na wszystkich szczeblach wykonawczych. Od komisariatu Policji, przez Komendę Miejską Policji w Poznaniu do Zespołu Poszukiwań Celowych w KWP w Poznaniu, który okrył się medialną sławą za sprawą poszukiwania Kajetana P., zabójcy z Warszawy, czy Arkadiusza Ł., ps. Hoss, domniemanego szefa i założyciela tzw. mafii wnuczkowej. To wtedy o ZPC z Poznania zaczęło się mówić „łowcy głów”. Ale spraw trudniejszych, choć mniej głośnych, było znacznie więcej. Podinsp. Rafał Diller ma doświadczenie i specjalizuje się również w prowadzeniu poszukiwań osób zaginionych, pracował m.in. przy tak medialnych sprawach jak zaginięcie Ewy Tylman w Poznaniu czy Iwony Wieczorek w Gdańsku.
– Na pewnym etapie swojej kariery zawodowej zająłem się także szkoleniem policjantów – mówi podinsp. Rafał Diller. – Stało się to, gdy w 2011 r. objąłem nadzór nad prowadzeniem poszukiwań osób na terenie woj. wielkopolskiego. Zazwyczaj nadzór komendy wojewódzkiej kojarzy się policjantom jednostek terenowych wyłącznie negatywnie, a więc przede wszystkim z niezliczonymi kontrolami i wytykami. Doskonale to rozumiałem, ponieważ sam miałem takie złe doświadczenia, pracując przed laty na jednym z poznańskich komisariatów liniowych. Stąd moja koncepcja sprawowania nadzoru była inna. Priorytetem stało się szkolenie, a więc podnoszenie wiedzy i umiejętności policjantów liniowych, poszerzanie ich warsztatu pracy. Prowadziłem aktywny nadzór nieograniczający się tylko do wytykania błędów czy uchybień, które oczywiście trzeba zauważać, ale taki, który szedł o krok dalej i polegał na pokazywaniu właściwych rozwiązań, metod pracy, dzieleniu się wiedzą, umiejętnościami i doświadczeniami. Rozpocząłem cykl szkoleń w ramach doskonalenia zawodowego lokalnego dla policjantów realizujących poszukiwania w Wielkopolsce. Podczas nich, oprócz omawiania przepisów i procedur, główny nacisk położyłem na taktykę prowadzenia spraw i wykorzystywanych metod. Kolejnym przedsięwzięciem w ramach nadzoru były wspólne realizacje spraw poszukiwawczych. Wybrani policjanci z jednostek podległych brali udział w prowadzonych przez mój wydział zatrzymaniach, często były to wyjazdy w Polskę. Była to dla nich prawdziwa szkoła praktycznych doświadczeń. Te wspólne realizacje były traktowane przez policjantów jako forma swoistej nagrody, dostrzeżenia i docenienia ich codziennego zaangażowania, natomiast z punktu widzenia szkoleniowego stanowiły najlepszą formę nauki i zbierania doświadczeń.
W 2015 r. pojawiła się szkoleniowa potrzeba stworzenia kursu specjalistycznego na poziomie centralnym, który miał być realizowany w SP w Pile. W ramach stworzonego w KGP zespołu opracowaliśmy program tego kursu, który oprócz procedur i taktyki zawierał ćwiczenia. Następnym krokiem były przeprowadzenie pilotażu tego kursu i zweryfikowanie, czy to będzie działać. Wówczas powstało pytanie, kto ma to przeprowadzić. Jako współautor programu znalazłem się w gronie kandydatów i w konsekwencji zostałem wytypowany do jego przeprowadzenia. Na szczęście nie byłem sam, bowiem wśród nauczycieli stowarzyszonych, oprócz mnie, byli najlepsi specjaliści od poszukiwań w terenie z WPiIO KGP, progresji wieku czy poligrafu. W pilotażu wzięli udział wytypowani przez poszczególne KWP i KSP policjanci z podległych im jednostek terenowych, swoista awangarda poszukiwań z całego kraju. Ten pierwszy kurs okazał się wielkim sukcesem szkoleniowym. Zebrał bardzo pozytywne opinie słuchaczy, a przypominam, że byli to najlepsi z najlepszych. Oczywiście program kursu wymagał drobnych zmian oraz pewnego dostosowania do realnych możliwości szkoleniowych. Mam na myśli tutaj fakt, że na tak wielką skalę nie da się przeprowadzać cyklicznego kursu, z zaangażowaniem, za każdym razem, tak wielu ekspertów. Po uwzględnieniu tych modyfikacji kurs ruszył w 2015 r. Jest realizowany do dzisiaj przez SP w Pile. Z tego, co wiem, cieszy się niesłabnącą popularnością wśród poszukiwaczy z całego kraju i jest jednym z najlepiej ocenianych kursów.
Zdaniem Rafała Dillera wykorzystanie czynnych praktyków w policyjnym systemie dydaktycznym ma wiele zalet.
– Wchodzi dużo nowych przepisów, pojawiają się nowe metody i praktyki. Nauczyciele stowarzyszeni wiedzą, jaka praktyka obowiązuje. Na kursy specjalistyczne raczej nie przyjeżdżają nowicjusze. Ci ludzie oczekują, aby suchym przepisom nadać walor praktyczny. Najlepiej na przykładach. Oczekują wiedzy o tym, co się sprawdza w praktyce, a co nie, chcą konkretów – dodaje nasz rozmówca. – Dlatego na kursach rozpoczynamy od przepisów, potem przez taktykę i przykłady przechodzimy do ćwiczeń. Policjanci, którzy przyjeżdżają na taki kurs specjalistyczny, mają kompleksowo omówione zagadnienie i wyjeżdżają zadowoleni. Dodatkowym walorem są nawiązane na kursie kontakty. Jak trzeba, jest do kogo zadzwonić po radę.
Likwidator laboratoriów
Podinsp. Norbert Wilczyński ma 22 lata służby. Praktycznie już na jej początku wiedział, że chce działać w wydziałach narkotykowych. Po adaptacji w OPP w Warszawie wrócił na swój Śląsk. Był w Wydziale Narkotykowym KMP w Katowicach, następnie od 2009 r. w Wydziale do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Narkotykowej Zarządu CBŚ KGP, a potem CBŚP w Katowicach. W tym roku objął obowiązki naczelnika Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców KWP w Katowicach.
– Przez większość służby zajmowałem się przestępczością narkotykową – od zorganizowanej do likwidacji laboratoriów, w tym jeszcze starych laboratoriów polskiej heroiny, czyli tzw. kompociarni – mówi podinsp. Norbert Wilczyński. – Na kursach podzieliliśmy się z kolegami tematyką, za którą byliśmy czy jesteśmy odpowiedzialni podczas realizacji. Moją jest szeroko pojęte bezpieczeństwo. Mówię o prawidłowym przygotowaniu czynności, zapewnieniu sił i środków, o zapewnieniu tzw. rezerwy realizacyjnej, by współpracować ze służbami specjalizującymi się w pracy ze środkami chemicznymi, o prawidłowym stosowaniu środków ochrony osobistej i współpracy z pododdziałami kontrterrorystycznymi czy wydziałami realizacyjnymi. Wtedy czasami wracam do sprawy sprzed lat, gdy likwidowaliśmy laboratorium narkotykowe znajdujące się na szczycie jednego ze wzniesień i granicy dwóch województw. Realizacja była w grudniu, nie mogliśmy wjechać tam samochodami, nie byliśmy w stanie w pełni zabezpieczyć terenu tak, jak to powinno było wyglądać. Musieliśmy improwizować. Udało się zlikwidować laboratorium, zatrzymać osoby odpowiedzialne za produkcję, zabezpieczyć we właściwy sposób chemię, której było ponad tonę. Natomiast po tej realizacji, wspólnie z koleżankami i kolegami, zaczęliśmy trochę inaczej traktować tego typu zdarzenia i zastanawiać się, co zrobić, żeby było lepiej.
Nie da się zrobić błędu
Podinsp. Krzysztof Majewski, zanim w 1997 r. wstąpił do Policji, przez dziewięć lat był nauczycielem w szkole podstawowej w Morągu. Przez lata służby w Komendzie Powiatowej Policji w Ostródzie przeszedł wszystkie szczeble, od specjalisty ds. wykroczeń do stanowisk kierowniczych, dyżurnego jednostki… Był niemal wszędzie, robił prawie wszystko. Doświadczenie bije mu z twarzy.
– W swojej karierze prowadziłem sprawy związane z nieletnimi, czynności wyjaśniające, zajmowałem się zagadnieniami związanymi z KSIP, SWD i wszystkimi systemami, na jakich pracuje się w Policji. Wykonywałem obowiązki w inspektoracie komendanta powiatowego Policji, problematyka związana z odpowiedzialnością karną czy rozpatrywanie skarg i wniosków także nie są mi obce – mówi podinsp. Krzysztof Majewski, dziś naczelnik Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego KPP w Ostródzie, nauczyciel stowarzyszony związany z Akademią Policji w Szczytnie od 2017 r. – Mam zaszczyt prowadzić zajęcia dla słuchaczy każdego szczebla – od szkoleń zawodowych podstawowych do oficerskich. Średnio jest to 3–4 razy w roku, ale jeśli jest taka potrzeba, to częściej.
Oficer twardo stąpa po ziemi. Co to oznacza? Zwraca uwagę na znajomość procedur dyscyplinarnych, tłumaczy policjantom, jak powinni zabezpieczyć się od tej strony i co w związku z tym powinni wiedzieć. Bo przepisy swoje, a życie swoje. Podpaść jest łatwo, a on wie, na co komórka kontrolna zwróci uwagę.
– Po prostu eliminuję te czynności, które mogą być wytknięte jako błędy – mówi podinsp. Krzysztof Majewski.
– Podam przykład z własnej praktyki związany z Niebieską Kartą i nadzorem nad nią. Wiedząc, jak są rozbudowane przepisy w tym zakresie, ile trzeba znać ustaw, rozporządzeń itd., opracowałem dla policjantów podstawowe informacje dotyczące Niebieskiej Karty. Są one omawiane z kierownikami, którzy nadzorują bezpośrednio pracę dzielnicowych i samymi dzielnicowymi. Każdy dzielnicowy dostaje wypis z tych informacji i teczkę, w której wszystkie je znajdzie. Nie zgromadzone na 500 stronach, a skompensowane. On dostaje ode mnie wytyczne i komplet dokumentacji, która jest wymagana. Ta dokumentacja jest uszczegółowiona, żeby uniknąć błędów, które potem są wytykane przez komórki nadzorcze. W sytuacjach kryzysowych, które mieliśmy, okazało się, że rozwiązania wprowadzone w jednostce, są skuteczne, a wszystko zrobiliśmy dobrze.
Następne pokolenia
Nie ma stałej liczby nauczycieli stowarzyszonych. Wciąż ich przybywa. Od tego roku wśród nich jest podkom. Katarzyna Nadarzewska pełniąca służbę w Wydziale Zarządzania Kryzysowego i Przygotowań Obronnych Głównego Sztabu Policji KGP, która prowadzi szkolenia logistyczne przygotowujące do cyklicznych ćwiczeń pn. Egida, które w 2012 r. zapoczątkował jej ojciec Marek Nadarzewski, służąc wiele lat w GSP KGP.
– W tej chwili mamy blisko 700 nauczycieli stowarzyszonych. Teraz przygotowujemy ich do elektronicznego kształcenia na odległość w formie hybrydowej, w której ostatnio są realizowane szkolenia zawodowe podoficerskie i aspiranckie, dzięki czemu wskaźnik zaspokojenia tych potrzeb wzrósł znacząco – mówi nadkom. Łukasz Karkowski. – Cieszymy się z wykazywanej chęci dzielenia się swoją wiedzą przez tak wielu doświadczonych funkcjonariuszy, bo to oznacza, że sami czują taką potrzebę. To pasjonaci tej służby.
Andrzej Chyliński
zdj. autor