Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Rubryki, kolumny i szczotki

Pierwszy był „Milicjant” – periodyk założony przez związki zawodowe policji miejskiej w Warszawie w styczniu 1919 r. Nie przetrwał długo, nawet gdy zmienił nazwę na „Policjant”. Wyparły go „Gazeta Policji Państwowej”, „Gazeta Administracji i Policji Państwowej”, a za chwilę dołączyło „Na Posterunku”.

Dziś sięgamy do nich, badając dzieje naszej służby. Niestety, w żadnej z bibliotek nie zachowały się kompletne roczniki policyjnych czasopism. Również milicyjne periodyki w powojennej Polsce zostały mocno rozproszone lub zniszczone. Mało kto w środowisku naukowym zajmuje się tym tematem. Ten brak dbałości próbujemy dziś nadrobić. Jednocześnie podczas analizy artykułów zamieszczanych już w ciągu ponad 100 lat łatwo się przekonać, że pewne problemy naszego środowiska są niemal niezmienne…

„MILICJANT” I „POLICJANT”

„Już w roku 1918 starszy przodownik Milicji Jan Misiewicz zaczął wydawać tygodnik pod nazwą «Milicjant», lecz tygodnik ten po wyjściu kilku numerów musiał ulec zawieszeniu, gdyż redaktor traktował pismo jako organ Związku Milicji warszawskiej” – pisał w swoich wspomnieniach Henryk Wardęski. Rzeczywiście – podtytuł liczącego 8 stron „Milicjanta” brzmiał: „Organ Związku Zawodowego M.M.St. Warszawy”. Redakcja mieściła się na ul. Chłodnej 16 m. 24. W pierwszym numerze z 1919 r., pod redakcją Jana Misiewicza czytamy, że: „«Milicjant» będzie tą wolną trybuną, w której każdy swe bolączki będzie mógł wypowiedzieć, radością się podzielić. (…) stać będzie na straży interesów ogółu milicjantów i poza wyczerpującem oświetleniem spraw natury ekonomicznej, będzie poruszał zagadnienia z dziedziny ogólnej, fachowej, o treści nader urozmaiconej”.

Przekształcenie milicji miejskiej w policję komunalną nastąpiło 9 stycznia 1919 r. Zmienił się więc i tytuł związkowej gazety na „Policjant”. Nie zmienił się jednak charakter czasopisma broniący funkcjonariuszy i walczący o godziwe warunki życia i służby. I tak, w numerze 12 „Policjanta” możemy przeczytać artykuł „Piękne słowa”, w którym J. Misiewicz krytycznie opisuje jedną z uroczystości: „nagradzania i wręczania dyplomów za wytrwałą służbę w dawnej milicji tym, którzy w tej służbie wytrwali od początku istnienia Straży Obywatelskiej”. Redaktor krytykuje dalej, że mimo iż w uroczystości wzięli udział zarówno funkcjonariusze niższego szczebla, jak i ich przełożeni, dyplomy zostały wręczone jedynie kadrze oficerskiej, natomiast wyróżnionym policjantom przekazano je w komisariatach w sposób wymuszony.

Redaktor Misiewicz na łamach „Policjanta” wystąpił również w obronie zwolnionych 15 marca 1919 r. 87 funkcjonariuszy warszawskiej policji komunalnej po utworzeniu Policji Państwowej. Nie tylko roszczenia i krytyczne słowa zamieszczano w „Policjancie”. Stałe rubryki dotyczyły „Kryminalistyki” przygotowywanej przez Hermana Czerwińskiego, były „Kącik prawny” i „Kronika zamiejscowa”.

Zaostrzał się jednak konflikt pomiędzy kierownictwem policji a działaczami związku – redaktor Misiewicz wycofał się więc z działalności dziennikarskiej i skupił się na napisaniu „Vademecum dzielnicowego”. Ostatnim numerem „Policjanta” był najprawdopodobniej nr 21 z lipca 1919 r. Przypomnijmy, że 24 lipca 1919 r. została uchwalona ustawa o powołaniu Policji Państwowej. Utworzenie nowej gazety, w pełni kontrolowanej przez władze policyjne, stało się jednym z ważniejszych wówczas zadań przypisanych Komendzie Głównej Policji Państwowej.

„GAZETA POLICJI PAŃSTWOWEJ” I „GAZETA ADMINISTRACJI I POLICJI PAŃSTWOWEJ”

„Pod koniec 1919 r. Policja Państwowa zdobyła się na wydawnictwo własnego organu, a był nim tygodnik poświęcony fachowej wiedzy policyjnej pod tytułem «Gazeta Policji Państwowej». Redaktorem tego wydawnictwa został podinspektor Edward Grabowiecki, były komisarz Milicji warszawskiej (…). Redaktor Grabowiecki potraktował «Gazetę» czysto fachowo i naukowo. Artykuły (…) mogły zadowolić nie tylko oficera policji, ale również sędziego, adwokata, urzędnika administracyjnego, a wreszcie każdego inteligentnego człowieka, którego interesują wydawnictwa naukowe. Podinspektor Grabowiecki postawił «Gazetę» na wysokim poziomie literackim i zjednał sobie poklask, w szczególności wśród świata prawniczego”.

Pierwszy numer „Gazety Policji Państwowej” ukazał się 8 grudnia 1919 r. na mocy rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych z 2 października 1919 r., które określało ogólne cele pisma: „W Gazecie będą ogłaszane zarządzenia komendanta dotyczące władz i organów jemu podległych, ruch służbowy wyższych urzędników Policji oraz przedrukowywane będą ustawy i rozporządzenia władz centralnych i lokalnych, dotyczące zakresu działania Policji Państwowej. W Gazecie będą pomieszczane sprostowania dotyczące działalności Policji oraz wyjaśniane zarządzenia Policji: również pomieszczane będą artykuły naukowe, mające na celu wyszkolenie i uświadomienie prawne i społeczne funkcjonariuszów Policji”.

Redakcja tygodnika z dodatkami ilustrowanymi mieściła się na ul. Długiej 38, tam gdzie była Drukarnia IV Wydziału KG PP. Czasopismo wychodziło w nakładzie 30 tys. egzemplarzy, redaktorzy przyjmowali petentów w godzinach „5–7 wieczorem”. Gazeta miała swoją filię we Lwowie. Pojedynczy numer kosztował 3 marki. W komitecie redakcyjnym znaleźli się: ówczesny zastępca komendanta głównego PP Marian Borzęcki, adwokat Henryk Cederbaum, generał i dowódca żandarmerii Eugeniusz Dąbrowiecki, adwokat, wiceminister spraw wewnętrznych Józef Kuczyński i zastępca szefa Sekcji Bezpieczeństwa Publicznego Stefan Urbanowicz. Zastępcą redaktora naczelnego był Teofil Modrzejewski, znany w II RP jako Franek Kluski, nie tylko jako reporter prasowy, lecz także jako polskie medium. Kluski potrafił ponoć zmaterializować różne byty duchowe, które przesuwały ciężkie biblioteki czy unosiły kanapy nad głowami uczestników seansów spirytystycznych.

Redaktorem naczelnym był Edward Jan Grabowiecki, wyjątkowa osobowość: aktor, komediopisarz, dziennikarz, funkcjonariusz warszawskiej milicji miejskiej, znany ówczesnym pod artystycznym pseudonimem Sirkowski. Redaktor Grabowiecki należał do ścisłego kierownictwa PP. W publikacjach dotyczących historii Policji utarło się przekonanie, że jego odejście z formacji było związane z przewrotem majowym. L. Smolak dowodzi jednak, że policyjny redaktor odszedł z przyczyn pozapolitycznych. Często artykuły do „Gazety Policji Państwowej” pisał Józef Bek [pisownia oryginalna], wiceminister spraw wewnętrznych.

„Powołani przez władze naczelne, przystępujemy do wydawania «Gazety Policji Państwowej», pierwszego w kraju pisma zawodowego Polskiej Straży Bezpieczeństwa Publicznego. Pismo nasze będzie miało na celu przede wszystkim krzewienie wiadomości zawodowych, aby tą drogą dać możność młodej naszej Policji Państwowej uzupełniać zakres swego wykształcenia zawodowego: dalej starać się będzie wskazywać swym czytelnikom drogę, po jakiej należy kroczyć w kierunku uobywatelnienia instytucji policji i ścisłego zespolenia jej ze społeczeństwem. Wreszcie starać się będzie o wytworzenie na swych łamach mostu porozumienia pomiędzy publicznością a policją w tych wypadkach, gdy skutkiem niewniknięcia w sam przedmiot i istotą obowiązków jednej lub drugiej strony, mogą powstać nieporozumienia lub niejasności…” – czytamy w artykule redakcyjnym pierwszego numeru. Oprócz listu redakcyjnego pierwszy numer miał już stałe rubryki: „Policja w gminie”, „Istota dochodzenia”, „Obwieszczenia urzędowe”, „Statystyka przestępczości”, „Z zagranicznej kroniki kryminalnej”, „Policja stołeczna. Policjant warszawski” oraz najciekawsza – „Policja o sobie”, gdzie zamieszczano listy funkcjonariuszy, opowiadających np. o rozbieżności przepisów wydawanych przez władze, które musieli egzekwować, a które były co najmniej nieadekwatne do panującej wówczas rzeczywistości.

Przytoczmy jeden. Przodownik skarży się, że komendant policji m.st. Warszawy wydał rozkaz zabraniający stania na stopniach tramwaju. Decyzja wydawałaby się słuszna, bo przecież wyrażająca troskę o bezpieczeństwo obywateli. „Nadchodzi pierwszy tramwaj przepełniony. Na wszystkich stopniach i z tyłu wiszą pasażerowie. W najgrzeczniejszy sposób proszę, aby zeszli ze stopni wagonu. (…) Stek drwin i wymysłów posypał się na mnie. Uzbroiłem się w nadludzką cierpliwość i grzecznie, ale stanowczo zdołałem usunąć publiczność cywilną ze stopni wagonu. Ledwiem tego dokonał, kilku żołnierzy, a śród nich porucznik zajmuje znów opróżniony stopień”. Gdy policjant zwrócił kilkakrotnie uwagę porucznikowi i dotknął jego rękawa, usłyszał: „Policjantowi wara, jak psu, dotykać się oficera polskiego!”. Przodownik przytacza, że obelżywe znieważenia dotyczyły również policjantów, którzy egzekwowali decyzję swojego przełożonego w innych miejscach. Na koniec ze smutkiem pisze: „Odszedłem. Doprawdy, łzy mi się kręciły w oczach. A gdybym nie miał tak silnych nerwów i wybuchnął? – A wówczas skarga i… dyscyplinarka.

Jak psu!.. Policja i wojsko, tak bliskie sobie władze i przez ofiarną, aż do utraty życia służbę i przez cel tej służby. Jak psu!.. Panie poruczniku, ja mam syna oficera polskiego; a drugi, kapral piechoty poległ w obronie Ojczyzny… Prosimy o sposoby pouczenia, kim jesteśmy i dla jakich celów marzniemy po osiem godzin na ulicach”.

Na łamach gazety przedrukowywano również „Głosy prasy” oraz „Głosy publiczności”, rubrykę przeznaczoną do użytku czytelników spoza policji. „Gazeta Policji Państwowej” w 1922 r. zmieniła nazwę na „Gazetę Administracji i Policji Państwowej”, ale nadal była czasopismem dla wyższej kadry oficerskiej. Wiązało się to ze wzmocnieniem związków Policji z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Pierwszy numer (nr 12) ukazał się 18 marca 1922 r. i był organem przede wszystkim MSW. Z kolei w 1927 r. gazeta została przekształcona w miesięcznik. W numerze 11 z 23 października 1928 r. minister SW Felicjan Sławoj Składkowski informował: „Postanowiłem zmienić dotychczasowy charakter i zadania «Gazety Administracji i Policji Państwowej» w następującym kierunku: «Gazeta», jako organ MSW, ma być odtąd pismem przeznaczonem przede wszystkim dla pracowników wszystkich działów administracji, złączonych w MSW, łącznie z Policją Państwową i Korpusem Ochrony Pogranicza. Zadaniem jej jest wyrabianie w szeregach pracowników MSW i podległych organów jednolitej ideologii administracyjnej, pogłębianie teoretycznej i praktycznej wiedzy administracyjnej i policyjnej, informowanie o wszystkiem godnem uwagi, co się dokonywa w dziedzinie administracji, wzajemne komunikowanie sobie doświadczeń i krytyczne tych doświadczeń oświetlanie oraz pobudzanie inicjatywy na wszystkich polach pracy administracji i policji”.

Zmienił się także komitet redakcyjny, a właściwie powołano dwa komitety. Pierwszy, który miał rolę bardziej doradczo-polityczną, stanowili: Maurycy Jaroszyński – podsekretarz stanu w MSW, Roman Hausner – ministerialny naczelnik, dyrektor departamentu w MSW Jerzy Paciorkowski, Władysław Czapiński, Stanisław Szwalbe, Marceli Popowski, Stanisław Okulicz, Stanisław Tubiasz, Jan Piehałkiewicz – wszyscy pełniący obowiązki naczelników resortowych. Z policji – insp. Ignacy Koral, mjr KOP Tadeusz Munich i referenci Stanisław Podwiński i Jan Rozwadowski oraz insp. PP Julian Suski i insp. redaktor Franciszek Kaufman. Kolejna zmiana, z początkiem 1929 r., dotyczyła przekształcenia pisma w dwutygodnik. A stanowisko przewodniczącego komitetu redakcyjnego objął wiceminister SW Bronisław Pieracki (o zabójstwie ministra pisaliśmy w „Gazecie Policyjnej” 2022, nr 2).

„NA POSTERUNKU”

„Ponieważ Gazeta była redagowana tak naukowo, że była zrozumiałą tylko dla inteligentnego funkcjonariusza Policji, posiadającego przynajmniej średnie wykształcenie, okazało się więc potrzebne stworzenie jeszcze jednego wydawnictwa, dostępnego dla niższych funkcjonariuszy. Zaradził temu redaktor Grabowiecki i puścił w świat policyjny tygodnik «Na Posterunku». Chociaż tygodnik ten był daleki od ideału, jednak stał się łącznikiem między zwierzchnością a niższymi urzędnikami Policji, a także łącznikiem między wszystkimi członkami tej wielkiej organizacji, jaką stała się Policja Państwowa. W pisemku tem zaczęto zamieszczać nie tylko korespondencje ze wszystkich zakątków Rzeczypospolitej, ale także utwory literackie niższych funkcjonariuszy, o treści zaczerpniętej z życia Policji. Pisemko to dotarło na każdy posterunek, niosąc pracownikom policji wiedzę fachową, wiadomości ze świata odległego, wiadomości służbowe, rozrywki umysłowe i ciekawe opowieści. Przy normalnym rozwoju pisma «Na Posterunku» policjant polski uzyskał w gazecie prawdziwego i niezbędnego w życiu codziennem przyjaciela” – pisał Henryk Wardęski.

Pierwszy numer ukazał się 1 sierpnia 1920 r. Tygodnik wychodził do połowy września 1939 r. Do tygodnika pisali nietuzinkowi autorzy, oprócz takich literatów, jak Kornel Makuszyński, Maria Konopnicka, Władysław Syrokomla, Jadwiga Łuszczewska, czyli sławna „Deotyma”, Kornel Ujejski, Artur Oppman (OR-OT), Leopold Staff czy Jan Parandowski, na stałe swoje rubryki mieli dziennikarz i literat Franciszek Reinstein, prawnik, publicysta i polityk Ignacy Jan Rembeliński, pisarz tworzący fantastykę naukową Władysław Umiński, Stanisław Siedlaczek i T. Modrzejewski, który był związany z obozem piłsudczykowskim i pisał m.in. komentarze polityczne. Wszyscy wymienieni znani byli w środowisku dziennikarskim II RP. Dwóch pierwszych głównie z tekstów satyrycznych, poezji i felietonów. Ponadto Reinsten był inicjatorem utworzenia ze składek policjantów biblioteki w KG PP.

W 1926 r. redaktorem tygodnika został, niezwiązany z dziennikarstwem, insp. Franciszek Kaufman, naczelnik Wydziału I Organizacyjnego KG PP w pierwszych latach po powołaniu Policji Państwowej. Nakład tygodnika obejmował ok. 15 tys. egzemplarzy rozsyłanych do jednostek i szkół Policji Państwowej. W 1920 r. liczba funkcjonariuszy wynosiła ok. 29 tys., ale już w 1924 r. ponad 49 tys. policjantów. Średnio istniało 3100 posterunków, 240 komend powiatowych i miejskich oraz ok. 170 komisariatów. Jeżeli większość komend miała biblioteki, czytelnie i świetlice, dostępne również dla rodzin funkcjonariuszy, to nakład ten z pewnością zaspokajał zapotrzebowanie.

Jednak czy wszyscy tak chętnie czytali? „Obserwuję nieraz wysoko wykształconych ludzi, którzy czytają gazetę «Na Posterunku», przeznaczoną wszak zasadniczo dla niższych funkcjonariuszów policji, a czytają dlatego, że można w niej zawsze znaleźć wiele wiadomości popularnych, tzn. podanych w sposób bardzo przystępny, niemęczący umysłu, a bardzo dla człowieka przydatnych. Tymczasem zdarzało mi się czasami widzieć na posterunku tę gazetę nie rozciętą nawet, z czego wnioskuję, że posterunek ten nie interesuje się wiadomościami w niej zawartemi. A szkoda i wielka szkoda. Spotykałem też takie wypadki, że policjant korzysta skwapliwie z bibljoteki policyjnej, to znaczy pożycza wiele książek, ale sam ich nie czyta, tylko jego żona lub narzeczona. Nie trzeba się dziwić, jeżeli oczytana należycie żona sprzykrzy sobie wreszcie niezbyt mądrego męża (mąż zawsze musi żonie imponować!) i poszuka sobie innego, lub gdy oczytana i inteligentna narzeczona «puści w trąbę» narzeczonego, w którym będzie widziała tylko «trąbę».

Widziałem w policji już niejeden taki wypadek” – pisał insp. MSW Wł. Długocki w artykule „O policjancie dobrym i złym (ze spostrzeżeń objazdowych)” w „Na Posterunku” z 18 czerwca 1927 r. Walka o czytelnictwo w II RP była powszechna, nie była więc tylko zmartwieniem redakcji policyjnych. „Gazetę Policji Państwowej” (później „Gazety Administracji i Policji Państwowej”) i „Na Posterunku” tworzyły redakcja, administracja i drukarnia. W 1921 r. powstała filia administracji tygodnika „Na Posterunku” w Warszawie przy ul. Trębackiej 10. Redaktor naczelny miał znaczne uprawnienia dotyczące spraw kadrowych i administracyjnych. Kwestie wydawnicze konsultował jednak z władzami zwierzchnimi – w przypadku „Na Posterunku” z komendantem głównym PP, a w przypadku „Gazety Administracji i Policji Państwowej” z dyrektorami departamentów MSW. Redaktorzy naczelni podlegali też przewodniczącym komitetów redakcyjnych, którzy z reguły należeli do ścisłego kierownictwa MSW.

W obu gazetach dominowała wysoka kultura literacka. Krytyczne spojrzenie na służbę funkcjonariuszy czy komentarze polityczne były wyważone i często podane w dowcipny sposób. To, co redaktorom udało się na pewno, to nie wikłać gazet w bezpośrednie gry polityczne, nawet w trudnych momentach historycznych, takich jak przewrót majowy. Tygodnik „Na Posterunku” miał spełniać przede wszystkim rolę edukacyjną. „…Właśnie redakcja pragnie uczynić z gazety tej podręcznik dla policjanta. Nie można więc z nią obchodzić się jak z dziennikiem, której się używa po przeczytaniu jak papier na różne cele. «Na Posterunku» trzeba przechowywać jeszcze dlatego, że pisarze będą się powoływali w następnych numerach na to, co w poprzednich było drukowane” – instruował Józef Bek w artykule „Jak należy czytać «Na Posterunku»?” w nr 1 z 1920 r. W 1925 r. redakcja nawiązała współpracę z pismami pokrewnymi w sześciu krajach europejskich. W jej ramach przedrukowywano wybrane artykuły, zasilając cykl „Z teki kryminalisty”. W następnym roku do grona piszących dla gazety dołączył znany wówczas specjalista medycyny sądowej prof. dr Wiktor Grzywo-Dąbrowski.

Z inicjatywy redakcji od 1921 r. ukazywał się, oprócz książek z zakresu prawa, kryminalistyki i historii, „Kalendarz Powszechny Policji Państwowej”. „Na Posterunku” jako tygodnik wydawano przez cały okres międzywojenny. Ostatni numer ukazał się już po wybuchu drugiej wojny światowej.

„NA STRAŻY DEMOKRACJI” I „W SŁUŻBIE NARODU”

Po II wojnie światowej zmieniła się Polska, jej granice i ustrój. Powojenne rozstrzygnięcia polityczne były dla wielu Polaków pasmem rozczarowań, a sojusznicze kraje prowadziły politykę, która w wielu kwestiach nie odpowiadała interesom Rzeczypospolitej. W miastach instalowały się Urzędy Bezpieczeństwa i posterunki Milicji Obywatelskiej. „Zdarza się jeszcze, że niektórzy obywatele mieszają te dwa terminy: policjant i milicjant. Obywatel czy obywatelka nazywa milicjanta policjantem oczywiście nie przez złośliwość, lecz przez przyzwyczajenie z dawnej, smutnej przeszłości, zapominając, że nazwa ta jest dla nas zniewagą. Policjant był sługą kliki, bezmyślnym automatem, w ręku swoich mocodawców. Ojczyzna, społeczeństwo dla niego nie istniały, nie wolno mu było pytać, kto daje rozkaz i jaki rozkaz, wiedział tylko jedno, pan każe, sługa musi. Przez swą wierną służbę dla gnębicieli ludu, rozpędzanie zebrań robotniczych, prześladowanie bojowników o lepszy byt gnębionych mas, stał się policjant postrachem biednych i uciśnionych i wreszcie przypieczętował swe marne życie hańbą współpracy z okupantem – śmiertelnym wrogiem Polski. (…) Milicja Obywatelska powstała dla ochrony tego nowego, demokratycznego porządku, ma za zadanie służyć i bronić praw człowieka pracy, być mu stróżem, wychowawcą i przyjacielem. Dla ludu i z ludem milicjant pracuje, dla społeczeństwa polskiego, a jeżeli walczy, to tylko z jego wrogiem” – tak przekonywali redaktorzy do nowych funkcjonariuszy na łamach gazety milicyjnej „Na Straży Demokracji”, która ukazywała się bardzo krótko, bo raptem od (najprawdopodobniej) czerwca 1945 r. do 1947 r. Wydawcą „Na Straży Demokracji. Organ Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej” był Zarząd Polityczno-Wychowawczy Ministerstwa Oświaty RP przy ul. Karowej 16. W stopce redakcyjnej, gdzie zwykle wypisani są wszyscy odpowiedzialni za gazetę, widnieje jedynie „Kolegium Redakcyjne”.

Rozkazem organizacyjnym nr 022/org Ministra Bezpieczeństwa Publicznego z 19 kwietnia 1947 r. określono strukturę organizacyjną KG MO i zatwierdzono etaty jej jednostek (wycofanych rozkazem MBP nr 060/org z 1 lipca 1949 r.). W skład Zarządu Polityczno-Wychowawczego KG MO weszła redakcja gazety „Na Straży Demokracji”. W nowej rzeczywistości „milicjant miał być szermierzem demokracji”.

Wśród powojennych czasopism można znaleźć też gazetę formatu zeszytowego skierowaną do milicjantów, o nazwie „Na Posterunku”. Jednak głównym czasopismem do użytku wewnętrznego dla funkcjonariuszy MO był tygodnik resortu spraw wewnętrznych „W Służbie Narodu. Pismo Milicji Obywatelskiej”. Tygodnik poruszał aktualne problemy organizacji sił milicyjnych oraz kwestie bytowe funkcjonariuszy. Zawierał liczne reportaże prezentujące milicję krajów sąsiednich i „zaprzyjaźnionych”, ale też artykuły o tematyce historycznej i popularyzatorskiej. Pokazywano w nim sylwetki wyróżniających się milicjantów, ale też naganne postawy. Oczywiście w sposób kontrolowany. Stałą rubryką był „Dodatek kryminalistyczny”.

W 1974 r. w pasku tytułowym znalazła się informacja, że pismo wychodzi od 14 kwietnia 1945 r. Trudno jednak w bibliotekach i archiwach odnaleźć pierwsze numery „W Służbie Narodu”, ponieważ WSN było kontynuacją „Na Straży Demokracji” i zostało włączone do liczby wydanych numerów. W latach 70. XX w. podtytuł zmienił się na tygodnik Milicji Obywatelskiej. Redaktorami naczelnymi byli J. Mroczyński w latach 60., Eugeniusz Grabowski w latach 70. i na początku lat 80. Później został nim płk Romuald Łabanow. W ciągu tych lat zmieniały się również ceny tygodnika, zaczynały się od 50 gr, a kończyły na 400 w 1990 r. Zawartość jednego z ostatnich numerów WSN jest warta uwagi, ponieważ jak w zwierciadle odbijały się ważne wydarzenia w kraju. Znajdziemy tam np. artykuły: jako temat tygodnia „Okrągły stół”, „Inkwizytorzy i cenzorzy” o tym, jakie tematy WSN może podejmować, a jakie musi przemilczeć. I jeszcze jedno: „Data zwolnienia ze służby a uprawnienia emerytalne” – radca prawny odpowiada.

„MAGAZYN KRYMINALNY 997” I „GAZETA POLICYJNA”

Nadszedł rok 1990. Peerelowska Milicja Obywatelska oficjalnie przestała istnieć. Zastąpiono ją Policją, którą czekało niełatwe zadanie odbudowania zaufania obywateli i zerwania z wizerunkiem upolitycznionego organu państwowego.

Mł. chor. Zdzisław Milanowicz – komendant Posterunku MO w Końskowoli tak mówił na łamach pierwszego numeru „Magazynu Kryminalnego 997” z 7 stycznia 1990 r.: „Z niepokojem obserwujemy, że w resorcie nastał czas niepewności i oczekiwania. Między funkcjonariuszami terenowymi a centralą wytworzyła się próżnia. Funkcjonariusze zaczęli wątpić w celowość swojej służby w organach MO, wiele nie wytrzymuje społecznej presji oraz obojętności kierownictwa na pomówienia kierowane pod adresem funkcjonariuszy i odchodzi z resortu”. „Magazyn Kryminalny 997” ukazywał się raz na tydzień samodzielnie, a co drugi tydzień do 11 marca 1990 r., był łączony z gazetą „W Służbie Narodu”. Kosztował 7800 zł. Czasopismo skierowane do społeczeństwa skupiało się przede wszystkim na najczęściej popełnianych przestępstwach, choć nie brakowało w nim tekstów popularyzujących tematykę policyjną. Równolegle z „Magazynem Kryminalnym 997” wychodził dwutygodnik „Gazeta Policyjna”. Obydwa tytuły przygotowywał ten sam zespół redakcyjny pod kierownictwem początkowo ppłk. Romualda Łabanowa, a następnie podinsp. Elżbiety Cierlicy, która kierowała nim do 1997 r. W tym samym roku przestał wychodzić „Magazyn Kryminalny 997” z powodu ograniczenia budżetu Policji. Następnie „Gazetą Policyjną” kierowali mł. insp. Roman Miśkiewicz (do 2004 r.) i mł. insp. Elżbieta Sitek (do stycznia 2005 r.). W kwietniu 2005 r. dokonano zmiany tytułu i wyszedł pierwszy numer miesięcznika „Policja 997” pod redakcją podinsp. Pawła Biedziaka. Kolejnymi redaktorami byli kom. Paweł Chojecki, Irena Fedorowicz i nadkom. Iwona Klonowska. Gdy w 2020 r. redakcję objął rzecznik Komendanta Głównego Policji insp. Mariusz Ciarka, w styczniu następnego roku „Policja 997” powróciła do tytułu „Gazeta Policyjna”.

IZABELA PAJDAŁA

Na podstawie L. Smolak, Prasa Policji Państwowej 1918–1939, Warszawa 2003.