Mam wrażenie, że każde pytanie o Rosję wydaje się bezsensowne, ponieważ odpowiedzi nie przybliżają nas do pełnego poznania tego olbrzymiego kraju. Zgadza się Pani?
Jak to mówią, Rosja to jest stan umysłu, a nie funkcjonowanie w europejskim rozumieniu. Na pewno jest to kraj sprzeczności. Z jednej strony spotkamy ludzi, którzy są bardzo otwarci, a z drugiej tych, którzy poddają się bezwolnie panującemu systemowi.
Dlaczego tak jest?
Tam indoktrynuje się od przedszkola, już trzylatkom pokazuje się, jakim Rosja jest wielkim narodem, który zwyciężył armię Hitlera i faszyzm. W przedszkolach są izby pamięci, odbywają się akademie, np. 23 lutego w Dzień Obrońcy Ojczyzny. Rosjanie traktują siebie jak zbawców narodów, dlatego osobom, które nie mają kontaktu z inną prasą, nie znają języków obcych, słyszą tylko to, co jest w telewizji i przyjmują w całości tę propagandę, trudno jest myśleć samodzielnie. Oni wierzą w narzuconą im narrację.
W Rosji była Pani oficerem łącznikowym. Przez ile lat?
Wyjechałam w 2015 r., czyli już po aneksji Krymu, ale do Miednoje jeździłam od 2000 r. jako organizator i tłumacz grupy przygotowawczej do uroczystości policyjnych. Wróciłam w marcu tego roku, czyli siedem lat.
Zauważyła Pani przez te ponad już 20 lat jakieś różnice w podejściu do nas, do organizacji naszych uroczystości na terenie Rosji?
W 2000 r. przy organizacji uroczystości otwarcia Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje Rosjanie robili wszystko, żeby nam pomóc i widać było, że naprawdę chcą, aby to miejsce pamięci było dla nas dostępne. Już wtedy bardzo się zdziwiłam, kiedy po zakończeniu uroczystości zobaczyłam w rosyjskiej telewizji, że w Twerze odbywały się protesty przeciwko utworzeniu Memoriału w Miednoje. Na miejscu nie dało się tego odczuć. Do 2014 r. pomagali nam we wszystkim, uczestniczyli z nami w uroczystościach. Wspólnie składaliśmy kwiaty na rosyjskiej i polskiej części cmentarza.
Zawsze ktoś z wyższych rangą władz uczestniczył w naszych uroczystościach, brał w nich udział nawet gubernator obwodu twerskiego. Później to się oczywiście zmieniało, zeszli do poziomu wójta. A ostatnio nawet dyrektora cmentarza nie było.
Czyli można powiedzieć, że taką przełomową datą w stosunkach polsko-rosyjskich był rok 2014?
To był pierwszy raz, kiedy przeszkodzono nam w organizacji i podczas samej uroczystości na terenie cmentarza. Wcześniej były jakieś drobne incydenty, np. z banerami ktoś stał, ale w Miednoje nie było to widoczne. Natomiast w 2014 r. „lokalni działacze” zakłócali naszą uroczystość. Wjechali samochodem na teren cmentarza, puścili głośną muzykę, mieli tuby nagłaśniające i plakaty, nawoływali, że jesteśmy pachołkami USA. Wykrzykiwali, że tutaj Polaków nie ma.
We wrześniu 2019 r. przyjechała nasza młodzież, laureaci konkursu „Policjanci w służbie historii”. Wieczorem, dzień przed uroczystościami, zadzwoniła do mnie dyrektor Kompleksu Memorialnego „Miednoje” Elena Władimirowna Szewczenko z propozycją, żebyśmy następnego dnia z młodzieżą rosyjską zrobili wspólną lekcję historii. Nie ukrywam, że się wtedy przeraziłam. Poinformowałam ją, że jest to ciekawa inicjatywa, jednakże taką lekcję historii powinniśmy przygotować wspólnie za rok, a nie jutro. Rano, dzieci z „Junarmii”, młodzieżowej organizacji wojskowo-patriotycznej, już na nas czekały. Podczas składania kwiatów na części rosyjskiej pani dyrektor nagle mówi: „Chcemy uczcić ofiary wojen”. Słuchałam z niedowierzaniem. Powiedziałam głośno, że my składamy kwiaty ofiarom represji stalinowskich. Dla naszej młodzieży była to żywa lekcja – relacji dwustronnych, jak można zmienić fakty. Zaproponowali, żebyśmy poszli razem na Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje, wychodząc główną aleją rosyjskiej części cmentarza. Widziałam w tym kolejny podstęp pani dyrektor, bo zatrzymaliby się w miejscu, gdzie jest pochowanych dwóch krasnoarmiejców i my też musielibyśmy się tam zatrzymać, wpisując się w obecną rosyjską narrację. Poczekaliśmy chwilę i poszliśmy inną drogą. Następnego dnia w rosyjskiej prasie przeczytałam, że wspólna lekcja historii się odbyła.
Trzeba być w Rosji więc bardzo czujnym. W prasie polskiej ukazywały się doniesienia, że powstała tam strzelnica.
Tak, na terenie Memoriału, w części rosyjskiej, powstała strzelnica dla dzieci i młodzieży z „Junarmii”. Podczas uroczyści eksponowano na stolikach broń. Dzieci w brunatnych mundurkach i czerwonych beretach bawiły się nią, oglądały, udawały, że strzelają… A ich opiekunowie stali obok i dumnie patrzyli na swoich wychowanków. I to wszystko się działo na cmentarzu…
W czasie ostatniej policyjnej pielgrzymki na polskiej części cmentarza opiekunowie młodzieży z „Junarmii” chcieli mi wręczyć książkę z krasnoarmiejcem na okładce. Odmówiłam, bo to nie były właściwy czas i miejsce. Oczywiście zostało to sfilmowane i opatrzone odpowiednim komentarzem. Gdybym ją wtedy przyjęła, wpisałabym się w obecną narrację, że na cmentarzu pochowani są krasnoarmiejcy, których zamordowali Niemcy, podważając tym samym fakt, że pochowani są tam Polacy, byli jeńcy obozu ostaszkowskiego, zamordowani z rozkazu Stalina.
Wspomniała Pani o obozie ostaszkowskim, wiem, że relacje z miejscowym klasztorem były lepsze niż z panią dyrektor Memoriału.
Tak, były naprawdę dobre. Bardzo ważną rolę dla nas odegrał ojciec Arkadij, przeor prawosławnego monastyru „Pustelnia Niłowo-Stołobieńska”, który zawsze z wielkim szacunkiem odnosił się do polskiej tematyki. Za jego zgodą udało się nam wyremontować tablice przy klasztorze.
To za ojca Arkadija kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej trafiła do kaplicy w Ostaszkowie? I została otwarta pierwsza wystawa poświęcona tematyce polskiej?
Tak, ojciec Arkadij był dla nas bardzo przychylny. Przyjmował nas po królewsku i mówił: przyjeżdżajcie, zawsze jest dla was tutaj miejsce. A zaczęło się w 2009 r., kiedy mnisi przyjechali do Polski i na Jasnej Górze otrzymali kopię polskiej Madonny. Oficjalne przekazanie obrazu nastąpiło podczas policyjnej pielgrzymki w 2010 r. wraz z otwarciem pierwszej wystawy dotyczącej losów polskich oficerów uwięzionych w specjalnym obozie NKWD, który znajdował się na terenie klasztoru. Ku czci ofiar Zbrodni Katyńskiej miała też powstać tam kaplica, której budowę, według wstępnych deklaracji, po połowie miały pokryć strona polska i rosyjska. Kamień węgielny został wmurowany. Teraz już o to trudno. Nie ma tam już ojca Arkadija, który chciał z wieloma rzeczami nam pomóc.
A co się stało z ojcem Arkadijem?
Został przeniesiony do maleńkiej cerkwi bez prądu i wody, na bezludnej wyspie. Po wizycie prezydenta Rosji w 2018 r. na święto Chrztu Pańskiego – pamiętamy kadry, jak zanurza się zimą w jeziorze Seliger – zaczęły się pierwsze problemy: polska wystawa została mocno okrojona, a muzeum zamknięte ze względu na remont sal.
Wkrótce, obok naszych tablic pamiątkowych, które znajdują się przy wjeździe do klasztoru, ktoś umieścił tablicę alternatywną, ze swoją wersją historii. W 2020 r. odbyła się konferencja rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego, podczas której podważano tragiczne losy więźniów obozu ostaszkowskiego. Mimo że klasztor był zamknięty ze względu na kwarantannę i uczestnicy nie zostali wpuszczeni na jego teren, w mediach poinformowano, że konferencja odbyła się w murach monastyru.
Zanim odsunęli ojca Arkadija z monastyru Niłowo-Stałobieńskiego, rozmawialiśmy z nim na temat możliwości zorganizowania profesjonalnej wystawy na terenie klasztoru o losach naszych funkcjonariuszy. Namiestnik wydzielił nam dużą salę. Mieliśmy nawet dostać do niej klucze. Profesjonalna wystawa została przygotowana przez IPN. Do Ostaszkowa już nie dojechała. Wypadła pandemia koronawirusa, granice zostały zamknięte. A obecnie nie ma szans, żeby umieścić ją zgodnie z pierwotnym zamiarem. Od 13 kwietnia br. wystawę można obejrzeć w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Chciałabym, aby znalazła się ona w naszym Biurze Edukacji Historycznej – Muzeum Policji KGP i może kiedyś, w odległej przyszłości trafiła do klasztoru.
Pierwsza część, czyli ekspozycja w naszym muzeum, wydaje się prosta do zrealizowania. Natomiast na to, co się stanie z tablicami pamiątkowymi, nie mamy zbyt dużego wpływu w obecnej sytuacji.
Niestety. Towarzystwo Historyczno-Patriotyczne zaczęło domagać się usunięcia polskich tablic sprzed wjazdu do klasztoru. W wyniku ich zabiegów sąd apelacyjny w Twerze uznał, że tablice nie mają właściciela. W lutym te tablice jeszcze były…
Ale w Twerze tablice zostały zdjęte. Władze Rosji oficjalnie poinformowały o swoim zamiarze stronę polską?
Dokładnie 7 maja 2020 r., w czasie trwania pandemii, dwa dni przed Dniem Zwycięstwa, obie tablice zostały zdjęte. Wiedzieliśmy wcześniej, że będą próbowali coś takiego zrobić, ponieważ jesienią 2019 r. lokalne władze wystąpiły do prokuratury z wnioskiem, że wiszą one nielegalnie. Wcześniej również było sporo sygnałów sprzeciwu. Przerażające jest, jakiego argumentu użyli, żeby te tablice zdjąć. Zmienili numerację na budynku. Ponieważ gmach, w którym była siedziba NKWD, a teraz jest Państwowy Twerski Uniwersytet Medyczny, znajdował się przy ul. Sowieckiej 2, obecnie jest przy ul. Sowieckiej 4. Mimo że budynek ten sam, dla Rosji to już nie było to historyczne miejsce. Zdjęcie tablic odbiło się w Rosji szerokim echem, szczególnie w środowisku naukowym. Stu profesorów Rosyjskiej Akademii Nauk podpisało list sprzeciwu. Rosyjskie Stowarzyszenie Memoriał walczyło też sądownie o przywrócenie tablic. Nie przyniosło to jednak rezultatów i tablice nie wróciły na miejsce. W 2020 i 2021 r. nie zostaliśmy wpuszczeniu na teren Uniwersytetu Medycznego. Złożyliśmy wtedy kwiaty przy jego ogrodzeniu. Miłym zaskoczeniem było, że zwykli Rosjanie składali również w tym miejscu kwiaty. Miejmy nadzieję, że tablice kiedyś wrócą na swoje miejsce.
A wiadomo, co stało się z tablicami, gdzie zostały schowane?
Rosyjska tablica pozostała na terenie uniwersytetu, natomiast polska tablica została przywłaszczona przez jednego z twerskich aktywistów, M. Kormuszkina, a następnie, jak się dowiedziałam z prasy, trafiła do Sergieja Rogozina, twerskiego członka partii „Jedinaja Rossija”.
Uda nam się nie kończyć tej rozmowy ponuro? Szczególnie w tej napiętej sytuacji geopolitycznej?
Rosja jest pięknym krajem. Jest też dużo Rosjan, którzy potrafią odróżnić prawdę od propagandy. Miałam przyjemność poznać pana Aleksandra Gurianowa, który od wielu lat prowadzi działania na rzecz rehabilitacji ofiar Zbrodni Katyńskiej, współautora trzytomowej księgi „Zabici w Kalininie, pochowani w Miednoje”. Książka została wydana ze społecznej zbiórki środków finansowych wśród Rosjan. Byłam na jej prezentacji w siedzibie Memoriału.
Z przyjemnych historii przypomina mi się, jak w naszych uroczystościach brał udział były rosyjski generał polskiego pochodzenia, który zasiadał w terytorialnych władzach. Jak dostawałam od policjantów informację, że generał pozdrawia, to miałam pewność, że wszystko jest dobrze zabezpieczone i nie będzie żadnych incydentów podczas naszej ceremonii. I kiedyś zaproponował, żeby rosyjski zespół pieśni i tańca, który brał udział w polskim festiwalu pieśni ludowych, dał koncert dla naszej Rodziny Policyjnej. Zapytał, co im przywieźć z Rosji. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to ziemia z Miednoje. A to był styczeń, oni tam pojechali, rozpalili ognisko, żeby tę ziemię ogrzać i wykopać.
Pocieszające jest też odejście pani dyrektor cmentarza w Miednoje. Elena Szewczenko została dyrektorem cyrku w Twerze, a jej następca podczas mojej ostatniej wizyty na cmentarzu obiecał zadbać o nekropolię, na wiosnę miał wymienić spróchniałe drewniane krzyże na nowe.
To daje nadzieję. Dziękuję bardzo za rozmowę.
25 czerwca 2022 r. zostały usunięte polskie flagi z cmentarzy wojennych w Katyniu i Miednoje.
Mł. insp. Kinga Badeńska ukończyła filologię rosyjską na Uniwersytecie Warszawskim. W Policji służy od 1999 r. – początkowo w Studium Języków Obcych w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, potem w Międzynarodowym Centrum Szkoleń Specjalistycznych Policji CSP. W 2007 r. przeszła do Komendy Głównej Policji, gdzie cały czas zajmowała się współpracą międzynarodową – najpierw w Biurze Gabinet Komendanta Głównego Policji, potem w BMWP.
17 stycznia 2015 r. została oddelegowana do pełnienia zadań służbowych poza Policją na stanowisku oficera łącznikowego polskiej Policji w Ambasadzie Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie. Jest wybitnym fachowcem w swojej dziedzinie. Odbyła też staż w Instytucie Puszkina w Moskwie, a także w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Kijowie.
Ma uprawnienia tłumacza przysięgłego języka rosyjskiego.
Od 2000 r., czyli od momentu otwarcia Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje, brała udział w organizacji rocznicowych uroczystości ku czci pomordowanych policjantów II RP.
zdj. Kinga Badeńska, Paweł Ostaszewski