W kwietniu o jej przekręcie zrobiło się głośno w całej Polsce. Historia zaczęła się od tego, że pani Agata zadzwoniła do lokalnej gazety w Kielcach i błagając dziennikarkę, łamiącym się głosem prosiła o pomoc dla koleżanki ze Starachowic – rzekomej policjantki rannej podczas służby. Szczegóły akcji były owiane tajemnicą.
„Magda przeszła już jedną operację, ale potrzebna jest kolejna. Jej rodzina oraz znajomi oddali już krew, ale niestety potrzeba jej bardzo dużo, dlatego bardzo prosimy wszystkich, którzy mogą to zrobić, o wsparcie” – apelowała na łamach gazety pani Agata.
Nie ogłaszała zbiórki pieniędzy, nie podawała numeru konta bankowego czy nazwy fundacji, prosiła tylko o oddawanie krwi… Piękna postawa, prawda?
TROPEM FAKE NEWSA
Ta chwytająca za serce historia ma jednak więcej równoległych początków, a jej jedno zakończenie poznamy zapewne dopiero w sądzie. Z opisaniem tych wydarzeń nie chcemy jednak zwlekać do wyroku, bo ich przybliżenie, w dobie fake newsów, może bardziej wyostrzyć czujność zwykłych ludzi, dziennikarzy, a także policjantów…
Było to tak.
Informacje na jednym z portali ujawniły podczas monitoringu mediów służby prasowe BKS KGP, KSP i KWP w Kielcach. Natychmiast rozpoczęły się sprawdzenia mające na celu potwierdzenie tych informacji, gdyż temat poruszyły znane na co dzień media, a nie przypadkowy portal.
Rzecznik KWP w Kielcach, nadkom. Kamil Tokarski:
W poniedziałek 4 kwietnia, monitorując tak jak każdego dnia media, zobaczyliśmy zdjęcie młodej, atrakcyjnej dziewczyny. Z opisu wynikało, że jest to policjantka, którą czeka operacja, i potrzebna jest dla niej krew. W artykule można było przeczytać, że to rodzina policjantki oraz jej koleżanka apelują o pomoc. Wzbudziło to nasze zainteresowanie, tym bardziej że gdy dzieje się krzywda komuś z mundurowych, zawsze bardzo chętnie staramy się wspomóc takie inicjatywy, także medialnie. Chodzi o to, by większa rzesza ludzi mogła się zaangażować. Zaczęliśmy się jednak zastanawiać, czy jest to prawdziwa historia. Nikt z nas bowiem wcześniej nie słyszał o rannej policjantce. Zapytaliśmy kolegów z komendy ze Starachowic, którzy być może z racji jej rzekomego pochodzenia znali więcej szczegółów. Lecz oni też byli zaskoczeni i nic o sprawie nie słyszeli.
To nie dawało nam spokoju i zaczęliśmy temat zgłębiać. W międzyczasie popularność doniesień o rannej policjantce rosła. Informacja ze strony kieleckiej gazety wyglądała na tyle wiarygodnie, że znalazła się już na różnych portalach w całym kraju.
Kolejnego dnia w wydaniu papierowym dziennika ukazał się artykuł, a przed południem w jej internetowym wydaniu pojawiła się szokująca wszystkich informacja:
Policjantka zmarła!
– Informacja ta lotem błyskawicy niosła się z Kielc po całym kraju. Dziwiliśmy się, że jest ona powielana bez jakiegokolwiek sprawdzenia.
Skontaktowaliśmy się z dziennikarką i zapytaliśmy, czy zdarzenie, które opisała, starała się zweryfikować, i czy jest pewna, że taka funkcjonariuszka rzeczywiście istnieje. My mieliśmy uzasadnione wątpliwości.
HALO, TU REDAKCJA?
Dziennikarka, która jako pierwsza opublikowała wiadomość, najpierw w portalu, a potem w gazecie, przyznała, że nie zweryfikowała dokładnie źródła informacji, ponieważ jej rozmówcy wydawali się wystarczająco wiarygodni.
Opowiedziała, że w poniedziałek odebrała dwa telefony. Pierwszy był od rzekomej koleżanki rannej policjantki. Kobieta w dużych emocjach opisywała dramatyczną sytuację, w jakiej znalazła się jej mundurowa koleżanka. Nie mogła mówić w szczegółach, ale prosiła o umieszczenie informacji w internecie z apelem o pomoc. Podała imię i nazwisko funkcjonariuszki oraz dodała, że wystarczy komunikat o możliwości oddania dla niej krwi.
Drugi telefon miał być od rzekomej matki rannej policjantki, która potwierdziła wersję przedstawioną wcześniej. Dołożyła do niej jednak kawałek tajemnicy. Jak informowała: „to był nóż”, jej córka miała zostać raniona nożem.
Połączenia telefoniczne były z dwóch różnych numerów. W ten sposób ten pierwszy został uwiarygodniony drugim. Zastosowano tu jeden z podręcznikowych mechanizmów popularnego oszustwa „na wnuczka”. Dziennikarka jednak nie wyczuła żadnego podstępu. Nie chodziło przecież o pieniądze, a o krew. Gdyby chodziło o zbiórkę pieniędzy, pewnie zweryfikowałaby informacje, ale... krew?
Nadkom. Kamil Tokarski:
Gdy we wtorek zobaczyliśmy informację o śmierci policjantki z naszego województwa, sprawa wydała się jeszcze bardziej podejrzana. Policjantka miała rzekomo pochodzić ze Starachowic i służyć w Warszawie. W związku z powyższym ustalono w KSP, a potem w CBŚP, że w żadnej z tych jednostek nikt nic o policjantce, jak i tragicznym zdarzeniu, nie wiedział! Ostatecznie zweryfikowaliśmy to w Komendzie Głównej Policji, u rzecznika prasowego Komendanta Głównego Policji insp. Mariusza Ciarki i podinsp. Andrzeja Browarka – naczelnika Wydziału Prasowo-Informacyjnego Biura Komunikacji Społecznej KGP, którzy też zaczęli badać sprawę. Okazało się, że nigdzie w kraju takiej policjantki nie ma! Od razu skontaktowaliśmy się z autorką tekstu z prośbą o sprostowanie informacji.
Komunikat szybko zniknął ze strony dziennika, ale niestety powielany wcześniej w różnych portalach społecznościowych osiągnął dużą popularność. Fake news nabrał rozpędu i nieprawdziwa informacja ciągle pojawiała się gdzieś w mediach.
– Próbowaliśmy dementować tę informację, dzwoniliśmy do redakcji, zamieściliśmy też komunikat na naszej stronie, że cała sytuacja jest nieprawdziwa.
O JEDEN KANT ZA DALEKO
O sytuacji zaczęło być głośno również wśród policjantów. Skontaktował się z nami szef starachowickiej policji. Jednemu z podległych mu funkcjonariuszy przypomniało się, że od swojej siostry dostał SMS, a w nim zdjęcia dwóch dokumentów. Jeden z nich miał być wytworzony przez lekarzy, a drugi przez komendanta wojewódzkiego Policji w Kielcach. Chłopak, który wysłał te dokumenty siostrze policjanta, pytał, czy mogą one być prawdziwe.
Dokumenty od razu wydały się policjantowi podejrzane. Dodatkowo zauważył, że widniało na nich nazwisko rzekomej policjantki, o której zrobiło się głośno. Poinformował o tym swojego szefa.
Policjanci wiedzieli już, że nie chodzi tylko o fake newsa, ale prawdopodobnie o podrobione dokumenty, pieczątki i podpisy. W sprawę zaangażowali się policjanci z Wydziału do Walki z Cyberprzestępczością KWP w Kielcach.
MSZA W LEGENDZIE
Naczelnik Wydziału do Walki z Cyberprzestępczością KWP w Kielcach nadkom. Dominik Rozdziałowski:
Zadzwonił do nas komendant Jarosław Kaleta i powiedział wprost: „Coś jest nie tak z tą sprawą i trzeba się nią zająć”. Dla nas była ona interesująca, bo im bardziej zagadkowa i trudna, tym mocniej staraliśmy się ją wyjaśnić. I to się udało.
Jak się okazało, wszystko zaczęło się na jednym z portali randkowych, na którym zarejestrował się młody mężczyzna ze Starachowic. Chcąc być bardziej atrakcyjnym dla pań, napisał, że posiada firmę transportowo-spedycyjną. 24 marca br. otrzymał zaproszenie od atrakcyjnej kobiety, rzekomej policjantki Magdaleny, która wysłała mu swoje zdjęcie. Przez tydzień rozmawiali w internecie. Pewnego dnia, nagle, kontakt z policjantką się urwał.
– Po jednym czy dwóch dniach do mężczyzny odezwała się na Facebooku jego koleżanka ze szkolnych lat, która „przypadkowo” wyjaśniła tajemnicze zerwanie kontaktu. Pochodząca z okolic Starachowic dziewczyna powiedziała, że też zna Magdalenę i wie, że znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Pilnie potrzebuje krwi. Na drugi dzień mężczyzna dowiedział się, że niedawno poznana przez niego policjantka zmarła!
Mężczyzna był przybity. Chciał ratować nowo poznaną kobietę, ale nie zdążył… Spotkał za to znajomą, wspólną koleżankę, która pocieszała go, pokazując miejsce, gdzie mieszkała, i wspominając wspólnie spędzone chwile. Tkała bardzo misterną sieć.
By uwiarygodnić historię policjantki, poprosiła mężczyznę o podwiezienie do Komendy Powiatowej Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jak twierdziła, miała odebrać tam rzeczy po zmarłej koleżance. Weszła do komendy, coś przyniosła, a w drodze powrotnej wspomniała, że wieczorem jest msza święta w intencji zmarłej policjantki. Pytała mężczyznę, czy by nie przyszedł…
Poszedł. Msza oczywiście była, a ksiądz odczytał, że jest w intencji tragicznie zmarłej policjantki Magdaleny. Natomiast pani Agata w czasie mszy wskazała palcem losowo wybrane osoby i tłumaczyła, kto jest matką, ojcem, a kto bratem zmarłej policjantki.
Wrócili do Starachowic. Mieli spotkać się na drugi dzień... W tym czasie policjanci już intensywnie działali.
– Dziennikarka zapamiętała numery telefonów, z których do niej dzwoniono z fałszywymi informacjami. Dziwne nam się wydało, że wykonywane połączenia były z technologii spoofingowej, czyli podszywania się pod numery. Bo wykorzystują je grupy przestępcze zajmujące się oszustwami. Technologia spoofingowa jest ostatnio bardzo popularna. W tym przypadku jeden numer był prawdziwy, ale jego właścicielka nie miała ze sprawą nic wspólnego.
ZAWÓD: OSZUSTKA
Tego samego dnia wieczorem pokazało się policyjne dementi i artykuły zniknęły z portali.
Nadkom. Kamil Tokarski:
Mężczyzna zaczął coś podejrzewać. Kobieta zapewniła go, że to wszystko jest prawdą, a na dowód tego wysłała mu SMS-em dwa dokumenty, w tym ten podpisany rzekomo przez komendanta wojewódzkiego Policji w Kielcach z nagłówkiem „TAJNE/POUFNE”. Mężczyzna dalej sam zaczął weryfikować informacje, a gdy się zorientował, że jest w środku jakiejś niejasnej sprawy, zgłosił się do komendy w Starachowicach. Tu policjanci szybko połączyli fakty.
Kobieta została zatrzymana 7 kwietnia w Sandomierzu. Policjanci zabezpieczyli u niej dziesiątki pieczęci rozmaitych instytucji, sądów, szpitali, nawet komendanta CBŚP. Wśród nich były też, najprawdopodobniej podrobione, zaświadczenia i poświadczenia. Kobieta w przeszłości była już notowana w związku z oszustwami.
Policjanci będą teraz docierać do szczegółów poprzednich zdarzeń i osób, z którymi kobieta miała kontakt. Sprawa okazuje się rozwojowa.
Wygląda na to, że Agata rozbudowała metodę „na wnuczka”, zadając sobie przy tym wiele trudu. Liczyła na bardzo duży zysk. Ale okazuje się, że mężczyzna z portalu randkowego wcale nie był majętny.
– Wiemy, że działała na terenie kilku województw, m.in. była w Tarnowie, gdzie mogła popełnić podobne przestępstwo. Szczegóły tego zajścia także wyjaśniamy. Na swój sposób jest to bardzo ciekawa postać. Podawała masę prawdziwych informacji, wplatając w nie te fałszywe. Wszystko planowała z dużym wyprzedzeniem. Mamy sprawy wielu oszustw, lecz trzeba przyznać, że ta wyróżniała się na tle innych.
SPRAWDŹ LUB ZGŁOŚ
Insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji:
Całej sprawy mogłoby nie być, gdyby dziennikarka z kieleckiej gazety, która odebrała telefon od oszustki, zweryfikowała informację w Policji. Nie zrobiła tego, a potem było jej wstyd. Nie zrobiły tego także inne redakcje, które powielały tę informację. O tym, jak działa przekazywanie wiadomości w mediach społecznościowych, nawet nie ma co mówić. A fake news może przybrać bardzo nieoczekiwaną postać i służyć różnym celom.
Nadkom. Kamil Tokarski:
Z oficerami prasowymi często na odprawach poruszamy kwestie fake newsów. Jesteśmy na to wyczuleni i reagujemy, gdy dotyczą działań Policji. Każdy z nas powinien kierować się rozsądkiem i nie uznawać wszystkiego, co znajdzie w sieci, za prawdę. W mediach społecznościowych informacja przekazywana wiele razy i okraszona komentarzami często uznawana jest za prawdziwą.
Nadkom. Dominik Rozdziałowski:
Surfując po internecie, trzeba myśleć, czytać, analizować. Często bezkrytycznie przyjmujemy informacje z sieci. W tym przypadku kobieta, wymyślając postać policjantki randkującej w sieci, ginącej w tajnej akcji, świetnie „legendowała” planowane przestępstwo. Pomogły jej w tym prasa i media społecznościowe. Nikt nie zdecydował się zweryfikować tych doniesień u źródła, czyli w komendzie Policji. Pamiętajmy, że na portalach społecznościowych istnieje możliwość zgłoszenia każdej wzbudzającej nasze podejrzenia informacji.
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ...
Oszustka Agata nie zdradziła, w jaki sposób chciała wyłudzić pieniądze od mężczyzny z portalu randkowego. Nie wiadomo także, kim naprawdę jest dziewczyna ze zdjęć, które miały przedstawiać policjantkę poległą na służbie. Może ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?
ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. KWP w Kielcach