W tygodniu, w którym odbywały się ćwiczenia, w wielu miastach Polski zawyły syreny alarmowe. Modulowany, trzyminutowy, ciągły sygnał ogłaszał zagrożenie. Jego odwołaniem był sygnał ciągły, trwający również 3 minuty. Syreny uruchamiano w związku z zagrożeniem z powietrza na terenie województw mazowieckiego, pomorskiego, zachodniopomorskiego i lubelskiego, gdzie przeprowadzano poszczególne epizody ćwiczenia.
POLICYJNE WSPARCIE
Całość ćwiczenia taktyczno-specjalnego podzielona była na 4 epizody, które miały sprawdzić gotowość i działanie wojska oraz komponentów pozamilitarnych, w tym Policji, a także ich współpracę, wymianę informacji i łączność w sytuacji zagrożenia terrorystycznego z powietrza oraz prowadzenia akcji poszukiwawczo-ratowniczych. Policja z poziomu KGP uczestniczyła w nich w formule dowódczo-sztabowej oraz delegowała śmigłowiec Black Hawk S-70i, a kierownikiem policyjnego ćwiczenia był p.o. zastępca dyrektora Głównego Sztabu Policji KGP insp. Adam Kachel.
Poszczególne epizody były bardzo zróżnicowane, ale w każdy angażowała się Policja. Jeżeli nie bezpośrednio, to zabezpieczała drogi dojazdowe i dbała o bezpieczeństwo mieszkańców. Tak było np. 17 maja podczas epizodu w Łebie, którego scenariusz zakładał kolizję 2 okrętów na Bałtyku, co doprowadziło do eksplozji powodujących pożary. Zakładano straty ludzkie i liczne obrażenia u marynarzy, kilku wypadło za burtę. Konieczna była masowa ewakuacja ludzi z pokładów uszkodzonych jednostek, które nabierały wody i dryfowały na mieliznę. Gdy służby ratunkowe podjęły działania, policjanci z Lęborka, Łeby i OPP w Gdańsku zabezpieczali teren akcji. Wyłączony z ruchu cywilnych pojazdów był ciąg ulic, którymi odbywała się ewakuacja drogą lądową. Policja kierowała ruchem oraz w razie potrzeby udrożniała drogę specjalistycznym pojazdom wojskowym i innym służbom.
Autorzy epizodu Renegade założyli natomiast uprowadzenie samolotu, który mógł zostać użyty jako środek ataku terrorystycznego. Na trasie przelotu tej maszyny odzywały się syreny alarmowe. Do akcji została poderwana para dyżurna samolotów F-16, które sprowadziły porwany statek powietrzny na lotnisko w Świdwinie. Tu zaczęły się rozmowy z terrorystami, które oprócz negocjatorów z Żandarmerii Wojskowej prowadzili policyjni negocjatorzy ze Szczecina. Po ponad 2 godzinach negocjacji nastąpił szturm „specjalsów” z Żandarmerii Wojskowej.
Ostatnim etapem ćwiczenia były manewry służby ASAR (Aeronautical Search and Rescue), czyli komponentów skupionych pod egidą lotniczych sił poszukiwawczo-ratowniczych. Epizod rozgrywał się na poligonie w Jagodnem, skąd do Warszawy ewakuowano poszkodowanych w katastrofie lotniczej, podjętych przez śmigłowce. W akcji uczestniczyły 3 helikoptery wojskowe i jeden policyjny – Black Hawk S-70i ze Specjalistyczną Grupą Ratownictwa Wysokościowego Państwowej Straży Pożarnej z Warszawy na pokładzie.
Sarex–21
Policja najbardziej była zaangażowana w epizod Sarex, który zaplanowano 18–19 maja br. na terenie województwa zachodniopomorskiego. Scenariusz przewidywał, że podczas lotu szkoleniowego awarii ulegnie samolot wojskowy. Załoga podjęła decyzję o awaryjnym lądowaniu. Części żołnierzy udało się przed przyziemieniem wyskoczyć na spadochronach. Spotkanie maszyny z ziemią wywołało pożar. Teren katastrofy był zlokalizowany na Pojezierzu Drawskim obfitującym w trudno dostępne tereny leśne i liczne jeziora.
Centrum Powiadamiania Ratunkowego poinformowało o sytuacji dyżurnego KPP w Drawsku Pomorskim. Samolot, według świadka dzwoniącego pod numer 112, miał obniżać lot w okolicach miejscowości Sienica. O zdarzeniu został powiadomiony dyżurny KWP w Szczecinie. Policyjny patrol z Drawska rozpytał świadka wypadku. Pojawił się śmigłowiec z 1. Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej ze Świdwina, który namierzając sygnał ratunkowy, zlokalizował miejsce katastrofy. Przy wraku pierwsi pojawili się strażacy, zawiadomieni o pożarze samolotu i poszycia leśnego. To oni odnaleźli pierwszego poszkodowanego. W gaszeniu płomieni pomógł śmigłowiec Black Hawk z Zarządu Lotnictwa Policji Głównego Sztabu Policji KGP, który zrobił kilka nalotów, opróżniając podwieszony zbiornik z wodą Bambi Bucket.
Na polanie obok leśniczówki w Sienicy zawiązał się sztab działań, którym dowodził komendant powiatowy Policji z Drawska Pomorskiego insp. Norbert Gorzyński. Oprócz funkcjonariuszy z miejscowej jednostki zadysponowano również wsparcie z OPP w Szczecinie. Na teren koncentracji przybywały coraz to nowe siły. Oprócz strażaków, zarówno zawodowych, wojskowych, jak i ochotników, byli też żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, specjalistyczne grupy poszukiwawczo-ratownicze nie tylko z PCK, śmigłowce wojskowe oraz maszyny Straży Granicznej. Aby ćwiczenia były bezpieczne dla uczestników, wszystkich po przybyciu poddawano testom na obecność wirusa SARS-CoV-2.
Dzięki zadysponowaniu do działań Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej OSP Wołczkowo – Zachodniopomorskie Psy Ratownicze i ich mobilnego centrum dowodzenia stało się możliwe przeszukiwanie terenu metodą tzw. szybkich trójek. Ich skład często był mieszany i przeważnie składał się z ratownika PCK jako nawigatora i 2 poszukiwaczy, którymi byli np. policjant i żołnierz WOT-u. Sprawne przeszukiwanie przydzielonych sektorów doprowadziło do odnalezienia wszystkich poszkodowanych.
URATOWANI PLUS DWA
Ćwiczenie w drawskich lasach przewidziane było na 36 godzin, ale dzięki sprawnej akcji zakończyło się już pierwszego dnia wieczorem. Dowódca akcji komendant KPP w Drawsku Pomorskim insp. Norbert Gorzyński podziękował wszystkim służbom zaangażowanym w ten epizod. W działaniach na terenie Nadleśnictwa Złocieniec uczestniczyło 418 osób, w tym 86 policjantów i 194 strażaków.
– Uważam tę edycję ćwiczenia Sarex-21 za dobro dodane – powiedział podczas zakończenia poszukiwań przedstawiciel Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych Dariusz Zabłocki z Cywilno-Wojskowego Ośrodka Koordynacji Poszukiwania i Ratownictwa Lotniczego przy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, który był koordynatorem tego epizodu. – Zdobyliśmy doświadczenie, poznaliśmy siebie i swoje możliwości, także sprzętowe. Pamiętajmy, że wszyscy działamy na rzecz osób, które potrzebują pomocy.
Założenia ćwiczenia były utrzymane w tak głębokiej tajemnicy, że dopiero po zakończeniu akcji i jej podsumowaniu okazało się, iż liczba odnalezionych pozorantów nie zgadza się z liczbą osób podjętych przez zespoły poszukiwawcze. Uratowano dodatkowo 2 osoby, i to uratowano naprawdę. Śmigłowiec z 1. GPR ze Świdwina, przeszukując taflę jeziora Lubie, zauważył 2 osoby na nabierającej wody łódce. Poszkodowani zostali podjęci z wody i przewiezieni do szpitala, podobnie jak pilot pozorant. Dopiero później okazało się, że niefortunni wodniacy naprawdę potrzebowali pomocy, jeden z nich był już nieprzytomny, a drugi w szoku.
Kolejny dzień, w którym miała jeszcze trwać akcja poszukiwawczo-ratownicza, przeznaczono na szkolenie z zakresu poruszania się i przeczesywania obszarów leśnych quadami, zabezpieczania ofiar do ewakuacji śmigłowcem oraz nauki praktycznego zastosowania urządzeń GPS i działania szybkich trójek. Teren szkolenia odwiedził zastępca dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. pil. Dariusz Malinowski, który był kierownikiem ćwiczenia Renegade/Sarex-21.
PAWEŁ OSTASZEWSKI
zdj. autor