Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Na straży Tatrzańskiego Parku Narodowego

Zakopane to najwyżej położone miasto Polski. W jego granicach administracyjnych znajduje się większa część Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN). Tereny szczególnie chronione mają swoje dodatkowe zagrożenia, z którymi strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego i policjanci muszą się codziennie mierzyć.

W województwie małopolskim znajduje się 6 parków narodowych, z 23 w całej Polsce (Tatrzański, Ojcowski, Gorczański, Babiogórski, Pieniński i Magurski), które łącznie zajmują 56 tys. ha. Wszystkich funkcjonariuszy straży parków narodowych jest 108. W Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego zatrudnionych jest 8. Do najczęstszych zagrożeń zalicza się: poruszanie poza szlakami, turystyka i uprawianie sportów poza wyznaczonymi obszarami, ruch pojazdów poza drogami publicznymi, wprowadzanie zwierząt na obszary objęte ścisłą kontrolą, palenie ognisk, picie alkoholu i palenie tytoniu, biwakowanie poza wyznaczonymi miejscami, kłusownictwo i kradzieże drewna.

BEZPIECZNIE W TATRACH

Powierzchnia Tatrzańskiego Parku Narodowego to prawie 212 km², Zakopanego – 84 km². Tylko w 2019 r. Tatry przyjęły prawie 4 milionów turystów. We wrześniu br. z kolei było aż 8 wypadków śmiertelnych w górach!

– Teren jest tu bardzo trudny. Tatry są niebezpiecznymi górami. Dzięki zaangażowaniu Policji i Straży Granicznej możemy zapewnić większe bezpieczeństwo zarówno ludziom, jak i przyrodzie. Jesteśmy na siebie skazani, w dobrym tego słowa znaczeniu. Zawsze się wspieramy – mówi komendant Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego Edward Wlazło. – Czasem dochodzi do nagłych zdarzeń, a nie wszyscy policjanci znają górski teren, dostają strażnika do pomocy, bo w straży są zatrudnieni przewodnicy tatrzańscy i ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Znają teren, wiedzą, gdzie się poruszać i jak się zachować, żeby nie doszło do kolejnego wypadku. Każdy z nas odpowiada za inny kawałek czynności, ale jest bardzo duża życzliwość, zrozumienie, szacunek i obopólne wsparcie w działaniach służbowych – podkreśla komendant Edward Wlazło.

Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego, zaliczana do policji administracyjnych jako umundurowana i uzbrojona formacja, jest bardzo dobrze wyposażona zarówno w terenowe pojazdy transportowe, jak i elektroniczne, nowoczesne GPS-y, termowizory, noktowizory, drony, które w razie potrzeby udostępniane są funkcjonariuszom Policji.

– Policja nadzoruje nas zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska pod względem użycia broni. Mamy w dyspozycji broń bojową i myśliwską. W 2018 r. Ministerstwo Środowiska zawarło porozumienie z Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, na mocy którego funkcjonariusze Straży TPN odbyli pięciotygodniowe szkolenie. Bardzo dobrze zdaliśmy egzaminy, szczególnie z teorii i praktyki strzeleckiej, chociaż w parku rzadko używamy broni – mówi komendant Straży TPN.

Funkcjonariuszom przysługuje prawo legitymowania osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub wykroczenia oraz świadków, kontroli wniesienia opłat za wstęp do parku narodowego, zatrzymywania i przekazywania Policji osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub wykroczenia, zatrzymania i dokonywania kontroli środków transportu oraz przeglądania zawartości bagaży, przeszukiwania pomieszczeń i innych miejsc kontroli podmiotów prowadzących działalność gospodarczą na terenie parku narodowego.

– Współpraca Policji ze Strażą TPN układa się naprawdę dobrze. Mamy podpisane porozumienie, aktualizowane co pięć lat, w którym uzgodnione są zasady współdziałania. Nasza współpraca rozszerza się też na te obszary, które są nie tylko związane z popełnianiem przestępstw i wykroczeń, ale też z niesieniem ludziom pomocy na terenie parku. Mamy wspólne patrole ukierunkowane na ujawnianie przestępstw i wykroczeń oraz zapobieganie im. Główne naruszenia prawa dotyczą kradzieży drewna, sama specyfika terenu utrudnia też upilnowanie tych nielegalnych wyrębów. Do tego dochodzi jeszcze obszar współpracy związany z kłusownictwem, bo w parku jest bardzo dużo różnej zwierzyny. Zdarza się nawet odstrzał świstaków. Policja organizuje cyklicznie spotkania, które w sytuacji pandemii zostały zawieszone, z przedstawicielami wszystkich służb, podczas których omawiane są bieżące zagrożenia. Wspólnie monitorujemy również bardzo duży i trudny obszar, transport konny do Morskiego Oka i Palenicy Białczańskiej – mówi insp. Piotr Dziekanowski, komendant powiatowy Policji w Zakopanem.

MASOWA TURYSTYKA I MAŁPKA KAPUCYNKA

Tatry są jedynymi górami w Polsce typu alpejskiego, nie dziwi więc duży ruch turystyczny. Ale jak zapewnić bezpieczeństwo 4 mln turystów z całego świata? I jednocześnie ochronić przyrodę?

– Edukować! Przede wszystkim edukować i uświadamiać ekologicznie, szczególnie młode pokolenie. Więcej nakładamy upomnień niż kar, bo ludzie często nie mają świadomości, co wolno, a czego nie wolno robić w parku. Ostatnio weszła pani z małpką kapucynką do parku. Tłumaczę: naruszyła pani artykuł 127 pkt 15 ustawy o ochronie przyrody. Nie może pani tego robić. Wchodząc z małpką, wnosi pani nowy genotyp na teren parku. Ponieważ była na samym początku szlaku, tłumaczyła się, że nie wiedziała i grzecznie zawróciła, nie została ukarana. Ale nieznajomość prawa nie zwalnia nikogo z odpowiedzialności karnej – mówi komendant Edward Wlazło.

Masowy ruch w Tatrach wzrasta z roku na rok. Od 1 stycznia br. do 12 marca TPN odwiedziło ponad 510 tys. osób, czyli o 57 tys. więcej niż w roku ubiegłym. Turyści odwiedzający malowniczy park mają przeróżne pomysły na spędzanie tam czasu. Strażnicy opowiadają, jak Czech wskoczył do Morskiego Oka i nagrywał swoją kąpiel dronem. Inny turysta, fotograf aktów, blisko szlaku robił zdjęcia roznegliżowanej kobiecie na tle pięknej przyrody. Nad Morskim Okiem dzieci dokarmiają orzechówki chipsami i kanapkami. Była też grupa satanistów, która chciała odprawiać „czarne msze” w jaskiniach.

– Od maja do września wzmożony jest ruch drogowy. Kilka razy do roku policjanci pomagają nam kontrolować stan techniczny fasiągów, czyli zaprzęgów konnych. Sprawdzają też trzeźwość fiakrów – mówi komendant Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. A przecież oprócz masowej turystyki pieszej, silnie rozbudowana jest w Tatrach także infrastruktura narciarstwa zjazdowego, wyciągi, koleje linowe i trasy zjazdowe. Tych elementów, gdzie trzeba zapewnić bezpieczeństwo, jest naprawdę dużo.

– Sam fakt, że policjant się pokaże na nartach, na stoku czy na szlaku, już działa prewencyjnie. Nie ma niepotrzebnej dyskusji – mówi komendant Edward Wlazło.

NA RATUNEK

„Góry milczą, wszystko, co milczy, nadaje się do przechowywania ludzkich tajemnic” – to słowa księdza Józefa Tischnera. Góry skrywają rzeczywiście wiele sekretów.

– Bardzo ważną częścią współpracy są działania poszukiwawcze zaginionych osób w górach. Teren poszukiwań jest bardzo trudny, gdy ktoś zejdzie ze szlaku, to jak szukanie igły w stogu siana. Nie da się stworzyć tyraliery i każdy krzak przetrząsnąć. Tu są jary, wąwozy, szczeliny, jaskinie, doliny. Są miejsca, gdzie ludzie nie chodzą przez dziesiątki lat. Mamy sytuacje odnajdywania szczątków ludzkich…, do tej pory niezidentyfikowanych, podczas ekspedycji naukowych Tatrzańskiego Parku Narodowego. To też jest dowód na to, że góry są ciągle dla nas jedną niewiadomą i ciągle potrafią zaskakiwać – mówi insp. Piotr Dziekanowski.

Są w Tatrach szczyty, o których mówi się, że szczególnie wybierają je osoby, które chcą popełnić samobójstwo. Wszystkie mają urwiste ściany: Giewont, Świnica i łatwy w podejściu – ale stromy – Nosal.

– Te miejsca też kontrolujemy i patrolujemy w ścisłej współpracy ze Strażą TPN i TOPR. Bardzo ważną częścią są działania poszukiwawcze osób zaginionych. Tych zaginięć jest naprawdę sporo.

Bardzo cenne są wiedza i doświadczenie naszych policjantów, którzy są przewodnikami tatrzańskimi i ratownikami Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. To są ludzie gór z wielką pasją – mówi komendant Dziekanowski.

Takim „górskim” policjantem jest st. sierż. Maciej Gąsienica-Fronek, który pięć lat temu do służby w Policji przeszedł ze Straży TPN, jest też ratownikiem TOPR od 16 lat.

– W akcjach poszukiwawczych mamy za zadanie organizować, wskazywać, co powinno się zrobić, gdzie się udać i jak przeprowadzić całą akcję. Koordynatorem jest taka osoba jak Maciej Gąsienica, który idzie w teren wysokogórski i ustala ze wszystkimi służbami po kolei, jakie czynności i w jakiej kolejności realizować działania – opowiada komendant insp. Piotr Dziekanowski.

– Po górach chodziłem od najmłodszych lat i zawsze chciałem być ratownikiem górskim. Wstąpiłem do Policji, bo chciałem trochę więcej adrenaliny, a tu każda służba jest inna. Lubię pracę w ruchu i z ludźmi, dlatego Ogniwo Patrolowo-Interwencyjne jest dla mnie idealne. Jednocześnie staram się zawsze znaleźć czas na ratownictwo i sporo swojego czasu temu poświęcam. Te służby czasem się zazębiają. Gdy miałem dyżur w TOPR i na Nosalu mężczyzna popełnił samobójstwo, wykonałem od razu wszystkie czynności procesowe – mówi st. sierż. Maciej Gąsienica-Fronek.

Tylko w czasie wakacji, mimo trwającej pandemii, TOPR przeprowadził 233 działania ratownicze, w tym 87 z użyciem śmigłowca. W stosunku do poprzedniego roku to prawie 50 proc. wzrost liczby interwencji. Ale we wrześniu doszło aż do 8 wypadków śmiertelnych.

– To są wypadki w terenie wysokogórskim, gdzie czasem nie sposób wysłać grupę dochodzeniowo-oględzinową. Wtedy czynności oględzinowe na miejscu zdarzenia wykonują dla nas ratownicy TOPR lub funkcjonariusze Straży Parku. Są dla nas nieodzowni w działaniach wysokogórskich, a my na zasadzie koordynacji staramy się objąć wszystkie obszary, żeby w górach było jak najbezpieczniej – mówi komendant Dziekanowski.

W ubiegłym roku wydarzył się najczarniejszy dzień w Tatrach. 22 sierpnia przeszła nad Giewontem burza z silnymi wyładowaniami atmosferycznymi. Od uderzeń piorunów zginęło 5 osób, a 157 zostało rannych.

– Wtedy wszystkie nasze siły były postawione w gotowości, współpracowały i koordynowały swoje działania – wspomina insp. Piotr Dziekanowski.

– Nikt takiej skali się nie spodziewał. Największe „uderzenie” poszło na TOPR i GOPR, ale Straż TPN też brała w tym udział. Ja koordynowałem na dole, ale mój zastępca był na samym Giewoncie. Na tyle, co mogliśmy, pomagaliśmy, wspólnie z Policją. Ważna była wymiana informacji: co się dzieje, gdzie, jak, ilu rannych, gdzie przewieziono. Oficer dyżurny miał straszny młyn – wspomina komendant Edward Wlazło.

Następnego dnia razem z policjantami na Giewont udał się Marcin Gąsienica-Kotelnicki – strażnik TPN i wybitny taternik, żeby zabezpieczyć pozostałe na górze rzeczy rannych.

– Ruch turystyczny zwiększył się w tym roku. Jednego dnia we wrześniu do Morskiego Oka weszło 13 tysięcy osób. Tylko do Morskiego Oka. Leśniczy z Doliny Strążyskiej mówił, że nigdy tylu ludzi na raz tam nie widział. Dolina Chochołowska i Kościeliska też były bardzo oblegane – mówi Marcin Gąsienica-Kotelnicki i apeluje, żeby nie schodzić ze szlaku, nie biwakować na terenie parku i sprawdzać pogodę przed ruszeniem w góry.

GÓRY UZALEŻNIAJĄ

Ci, którzy złapali bakcyla górskiej magii, schodząc z jednego szlaku, już planują często kolejne wejścia. Tam naprawdę chce się wracać! Nie dziwi pasja wysokogórska i ratownicza st. sierż. Macieja Gąsienicy-Fronka, który mówi, że „w czasie wolnym siedzę w górach, w pracy jestem w górach i na wczasy też jeżdżę w góry”. A strażnik TPN Marcin Gąsienica-Kotelnicki, który ma na swoim koncie wytyczenie nowych dróg wspinaczkowych w Tatrach, mówi, że wszystko, co kocha, zamyka się w rejonie Tatr. Nie dziwi też zapis pozostawiony przez Mieczysława Karłowicza, kompozytora i taternika, który został w tych górach na zawsze: „Oj! Góry nasze, góry! Leżąc tutaj na wonnej łączce, w cudowny dzień lipcowy, doznałem wrażenia tak obcego mieszkańcom równin: uczucia nieograniczonej wolności. Zapomniałem o drobiazgach życia codziennego, zapomniałem o drobnych nadziejach, marzeniach, zawodach. Tutaj wobec otaczających mnie gór, czułem się tam małym, takim pyłkiem, że opanowała mnie żądza do rzeczy wielkich i szlachetnych”.

Żeby jednak robić te wielkie i szlachetne rzeczy, musimy bezpiecznie wrócić.

IZABELA PAJDAŁA

zdj. Paweł Ostaszewski