Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Dzieciobójstwo czy zabójstwo?

Dowody na to, że Iwona J. zabiła swoje nowo narodzone dziecko, były oczywiste. Ale przed wydaniem wyroku sąd musiał ocenić, czy było to zabójstwo czy też postać kwalifikowana tego czynu, czyli dzieciobójstwo.

29-letnia Iwona J. nigdzie nie pracowała, utrzymywała się głównie z zasiłku dla bezrobotnych. Wychowywała kilkuletniego syna, na którego ojciec chłopca od dawna nie płacił alimentów. Trochę pomagała jej matka. Mimo że skończyła technikum i miała niezły zawód, Iwona nie szukała pracy, tylko łatwych okazji. Żyła z drobnych oszustw i wyłudzeń, raz sprzedała podrobione bilety na koncert rockowy, innym razem na fałszywy dowód wyłudziła kredyt z banku, to znów przez parę miesięcy dokonywała oszustw przy sprzedaży przez internet. I cały czas korzystała też z zasiłku, po który regularnie przychodziła do żorskiego MOPS.

 

Była ciąża, gdzie jest dziecko?

I to właśnie pracownice MOPS zauważyły jesienią 2014 roku, że młoda kobieta jest w ciąży. W grudniu 2014 roku była już w ciąży mocno zaawansowanej, więc gdy pod koniec stycznia zjawiła się po zasiłek, szczupła jak wcześniej, pracownica MOPS nie omieszkała zapytać o płeć dziecka i jak się maleństwo chowa. Iwana mruknęła coś pod nosem wyraźnie zdenerwowana i wyszła pod pretekstem, że bardzo się spieszy. To zachowanie wydało się pracownicy MOPS podejrzane, zwłaszcza że Iwona nie cieszyła się najlepszą opinią, więc po naradzeniu się z koleżankami kobieta powiadomiła Policję.

Okazało się, że funkcjonariuszom z komendy w Żorach Iwona J. była dobrze znana. Prowadzono przeciwko niej cztery postępowania, dwa z nich, o udział w rozboju oraz o wyłudzenie pieniędzy, były już zakończone, dwa dotyczące oszustw były w toku.

Dzielnicowy znał jej sytuację rodzinną, wiedział, że dwuletniego synka Iwona oddała na wychowanie matce i w ogóle się nim nie interesowała. Matka zapytana, kiedy córka urodziła drugie dziecko, odpowiedziała, że na początku stycznia. Córka powiedziała jej, że zaraz po urodzeniu oddała dziecko na wychowanie jakiemuś małżeństwu z zagranicy.

Żorska policja zaczęła więc wyjaśnianie, czy Iwona J. oddała czy może raczej sprzedała swoje dziecko. W czasie przesłuchania podejrzewana podawała coraz to inne informacje. Najpierw próbowała wmówić śledczym, że po prostu poroniła, potem zmieniła wersję i oświadczyła, że urodziła dziecko i oddała je na wychowanie małżeństwu zamieszkałemu w Niemczech, które przypadkowo poznała. Nie umiała podać, gdzie poznała tych ludzi ani w jakich okolicznościach doszło do transakcji. Kłamstwo było szyte grubymi nićmi.

 

Odkopana skrzyneczka

Przesłuchany partner Iwony twierdził, że nic nie wie o nowo narodzonym dziecku, co prowadzącym sprawę policjantom wydawało się mało prawdopodobne. Podczas przesłuchania mężczyzna mówił, że Iwona choruje na nowotwór jajnika i opowiedział o tym, jak to w styczniu 2015 roku pewnego dnia Iwonę złapały bardzo silne bóle związane z tą chorobą. Zadzwonił wtedy po pogotowie, ale Iwona kazała mu odwołać zgłoszenie i prosiła, żeby wyszedł z domu i pozwolił jej zastać samej, aby mogła „opanować ból”.

Choć brzmiało to mało wiarygodnie, to jednak po części prawdziwość tego zeznania potwierdzał zapis rozmowy w pogotowiu dotyczącej zgłoszenia, a potem odwołania wizyty lekarskiej.

Przełom w sprawie przyniosła dopiero operacyjna informacja o tym, że pewnego styczniowego dnia partner Iwony był widziany w niedużym zagajniku na końcu willowej ulicy, gdzie prawdopodobnie coś wykopywał lub zakopywał. Ponownie przesłuchany konkubent nie zaprzeczył. Powiedział policjantowi, że na prośbę Iwony zakopał tam małą skrzyneczkę z dokumentami, które, jak mu tłumaczyła, mogłyby jej zaszkodzić „w razie wpadki”. Ponieważ wiedział, że przeciwko jego partnerce toczą się dwie sprawy o oszustwo, uznał, że w skrzyneczce jest coś, co ma z tym związek. Podczas przesłuchania zgodził się wskazać miejsce, gdzie zakopał skrzynkę. Jeszcze tego samego dnia wykopali ją policjanci w obecności prokuratora. W skrzyneczce na narzędzia znajdowało się zawiniątko z folii, a w nim… szczątki zwłok noworodka.

 

To nie był szok

Iwona J. została zatrzymana. Przesłuchiwana w prokuraturze nie opowiadała już bajek o tym, że sprzedała dziecko, lecz tłumaczyła, że była po urodzeniu w szoku, nie wiedziała, co się z nią dzieje, nie chciała tego dziecka, bała się porzucenia przez partnera.

Prokuratura postawiła jej zarzut dzieciobójstwa, przestępstwa określonego w art. 149 kk i zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat 5.

I pewnie utrzymałby się ten zarzut przed sądem, a Iwona odsiedziałaby 5 lat i wyszła na wolność, gdyby nie list, który napisała z aresztu do swojego pozostającego na wolności partnera. W liście bardzo dokładnie instruowała go, jak ma zeznawać, żeby wyglądało na to, że zabiła dziecko, będąc w szoku poporodowym. Zapewniała go, że jeśli będzie tak zeznawał, to jej grozi niewielka kara i wkrótce znowu będą razem, wyjadą do Anglii i będą szczęśliwi. Ani słowa skruchy, żalu, refleksji...

Z listu wynikało jednoznacznie, że Iwona J. zamordowała nowo narodzone dziecko z pełną premedytacją i zimną krwią. Kiedy list dostał się w ręce śledczych, prokurator powołał biegłych psychiatrów. Na podstawie obserwacji i badań biegli orzekli, że Iwona J. ma osobowość psychopatyczną, a psychopaci nie są zdolni do tworzenia stałych związków, ze względu na brak uczuć wyższych. Podważało to tłumaczenie oskarżonej, jakoby zabiła dziecko ze strachu przed opuszczeniem jej przez partnera. Biegli wykluczyli też, aby oskarżona działała pod wpływem szoku porodowego.

Prokurator zmienił kwalifikację popełnionej przez Iwonę zbrodni z dzieciobójstwa na zabójstwo określone w art. 148 kk.

 

Zaplanowana zbrodnia

Prawda wyglądała zupełnie inaczej niż wyjaśnienia oskarżonej. Iwana nie chciała tego dziecka i od początku zaplanowała, jak się go pozbyć. Kiedy zaczęły się bóle porodowe i partner zadzwonił po pogotowie, sprzedała mu bajeczkę o nowotworze. Zadziwiające jest, że wcześniej mężczyzna nie widział objawów ciąży, ale podobno Iwona upewniała go, że brzuch jest wynikiem nowotworu i on w to wierzył. Trochę to dziwne, ale nie znaleziono żadnych dowodów na jego udział w tej sprawie.

Iwana urodziła dziecko, odcięła pępowinę, rzuciła na noworodka ręcznik i udusiła go, a następnie owinęła folią i obwiązała taśmą izolacyjną. Włożyła zwłoki do plastikowej skrzynki na narzędzia i wyniosła na balkon. Zakrwawione prześcieradło wrzuciła do pralki, umyła się i sprzątnęła mieszkanie. Gdy konkubent wrócił wieczorem do domu, nie było już żadnych śladów mogących świadczyć o porodzie.

Kiedy po pewnym czasie zorientowała się, że policja interesuje się, co się stało z dzieckiem, kazała konkubentowi zakopać skrzyneczkę gdzieś w lesie, opowiadając mu, że ma tam dowody mogące świadczyć o pewnym oszustwie, którego dokonała.

Sąd uznał, że Iwona J. nie działała w szoku poporodowym, lecz z pełną premedytacją. 19 stycznia 2016 roku oskarżona usłyszała wyrok – 25 lat pozbawienia wolności za zabicie z premedytacją swojego dziecka po porodzie. Sąd Okręgowy w Gliwicach nie znalazł dla niej żadnych okoliczności łagodzących, podkreślając, że nie tylko zabiła…

Uzasadniając wyrok, sędzia powiedział:

– Udało się wykazać, że oskarżona była poczytalna. Mamy zatem cały szereg okoliczności obciążających. (…) To zachowanie, te działania miały ten sam cel – pozbyć się ciąży i dowodów jej istnienia. Ponadto te nieludzkie działania ze zwłokami, traktowanie ich jak przedmiot i wystawienie prawie że na widok publiczny – na balkon. Odpersonifikowanie zwłok wskazuje, że mamy do czynienia z osobą całkowicie bezduszną, bez sumienia.

ELŻBIETA SITEK

 

Art. 149 kk stanowi, że matka, która zabija dziecko w okresie porodu, pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

Jest to przestępstwo tzw. dzieciobójstwa, które w polskim prawie, podobnie jak w prawodawstwie większości krajów europejskich, należy do zabójstw typu uprzywilejowanego, podobnie jak zabójstwo pod wpływem silnego wzburzenia. Uprzywilejowanie to wynika ze zmniejszonej winy sprawcy, na skutek szczególnej sytuacji biologicznej, w jakiej znajduje się kobieta w okresie porodu.

O tym, czy do zabójstwa dziecka doszło w okresie porodu i pod jego wpływem, decyduje sąd na podstawie opinii biegłych. Aby orzec, że zbrodnia jest dzieciobójstwem, musi zostać stwierdzony wyraźny związek przyczynowy między zabójstwem nowo narodzonego dziecka a zakłócenia-mi równowagi psychicznej u jego matki w czasie porodu. Jeśli biegli nie stwierdzają wystąpienia takich zakłóceń, sąd traktuje czyn jako zabójstwo, czyli przestępstwo z art. 148 kk zagrożone karą pozbawienia wolności od 8 do 25 lat.

ES