Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Z hrabstwa Kent nad Wisłę

95 lat temu służbę w Policji Państwowej rozpoczęły kobiety. Dlatego na łamach miesięcznika będziemy przez cały rok prezentować ciekawe sylwetki współczesnych następczyń pierwszych policjantek. Dobór kandydatek stanowi subiektywny wybór redakcji, ale wierzymy, że nasz dziennikarski nos pozwoli zaprezentować naprawdę interesujące sylwetki pań.

Nad służbą w policji nigdy się nie zastanawiała. Skończyła politologię, pracowała w finansach. Aż wyjechała do Anglii.

Z post. Anną Zieliński rozmawialiśmy jeszcze w trakcie szkolenia zawodowego podstawowego w WSPol. w Szczytnie. Niedługo policjantka rozpocznie służbę w garnizonie lubelskim. Ale to wcale nie będą jej pierwsze kroki. Właśnie jej wcześniejsze doświadczenia sprowokowały nas do namówienia jej na opowieść o tym, jak trafiła do służby.

CHĘĆ POMOCY BLIŹNIM

Do wyjazdu z kraju przygotowała się bardzo starannie, nawet uprościła pisownię swojego nazwiska. W Anglii pracowała jako specjalista ds. wdrażania procedur BRC, aż pewnego dnia, gdy jechała samochodem, doszło do kolizji. Nie z jej winy, a na dodatek sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Los podsunął wtedy Annie policyjny radiowóz, który właśnie tamtędy przejeżdżał. Zupełnie nieoczekiwanie był to moment przełomowy w jej życiu.

– Urzekła mnie wtedy postawa policjanta – wspomina. – Z dokumentów wiedział, że nie jestem z jego kraju, ale nie miało to żadnego znaczenia. Był bardzo profesjonalny i pomocny, natychmiast zgłosił zdarzenie przez radio i sprawcę zatrzymano. Jak się okazało, nie miał on ubezpieczenia. To zrodziło kolejne problemy, ale w ich rozwiązaniu – zupełnie bezinteresownie – również pomógł mi ten funkcjonariusz. Zawsze chciałam pomagać innym i zafascynowało mnie to, jak służba w policji może posłużyć realizacji tego celu.

DOBÓR KADROWY

Od tego samego funkcjonariusza dowiedziała się, że policja hrabstwa Kent poszukuje do pracy osób znających zarówno język polski, jak i angielski. Wstępną aplikację składało się on-line, więc zrobiła to niemal natychmiast.

– Proces rekrutacji jest wieloetapowy – twierdzi post. Anna Zieliński. – Pierwsza ankieta on--line zawiera kilkadziesiąt pytań, które mają wstępnie określić predyspozycje psychologiczne kandydata do służby. Jeśli nasze odpowiedzi otrzymają pozytywną ocenę, zostajemy zaproszeni na spotkanie w Kent Police College, czyli szkole policji, podczas którego wyjaśniane są dalsze etapy.

Testy są bardzo praktyczne – pisemnie należy zaliczyć egzamin z podstaw matematyki oraz języka angielskiego – z tym że w tym przypadku chodzi o określenie umiejętności rozpoznawania szczegółów i rozumienia tego, co słyszymy. Kandydaci oglądają lub słuchają nagrane dialogi i mają pisemnie wyjaśnić, czego dotyczyły. To niezwykle ważna umiejętność w wielokulturowym kraju.

Następny etap obejmuje tzw. role plays, czyli scenki. Ich cel to ocena faktycznych reakcji kandydata na określone zdarzenia. Przed wejściem dostaje on krótki, ogólny opis tego, co może zastać w zamkniętym pokoju. A po otwarciu drzwi okazuje się, że ktoś go tam atakuje, rzuca w niego przedmiotami albo osoba niepełnosprawna prosi go o pomoc. Reakcję chętnego do służby uważnie obserwuje bardzo doświadczony funkcjonariusz.

Dopiero po pozytywnym zaliczeniu role plays odbywa się test sprawności fizycznej. Jest dużo prostszy niż w Polsce – obejmuje jedynie sprawdzian biegowy (tzw. bleep test). Potem trafia się na badanie lekarskie. Prowadzi je wprawdzie jeden lekarz, ale jest ono bardzo dokładne i trwa wiele godzin.

– Warto pamiętać, że równolegle trwa też procedura sprawdzania przeszłości kandydata, podobna trochę do obowiązującej w Polsce przy uzyskiwaniu dostępu do informacji niejawnych – mówi post. Anna Zieliński. – Oprócz tego procedurę doboru kończą dwie kolejne długie rozmowy z doświadczonymi funkcjonariuszami. Pierwsza odbywa się u nas w domu, ale prowadzący ją funkcjonariusz nagrywa ją na kamerę nasobną. Potem jest jeszcze senior interview, czyli rozmowa w jednostce policji prowadzona przez dwoje doświadczonych policjantów. Wywiady te trwają bardzo długo, a powtarzają się w nich te same pytania, które zadawano wcześniej. Policjanci mają dostęp do naszych odpowiedzi i weryfikują ich prawdziwość.

SZKOLENIE

Osoba przyjęta do służby trafia na trwające 19 tygodni szkolenie podstawowe, które odbywa się w Kent Police College. Jest krótsze niż w Polsce, ale nie obejmuje broni palnej – zwykli policjanci jej nie noszą. Do jej użycia upoważnione są tylko jednostki specjalne, które czekają w odwodzie.

– Najtrudniejsze są tam zajęcia z prawa – wspomina Anna Zieliński. – Po prostu wiele aktów prawnych napisanych jest językiem staroangielskim, trudnym do zrozumienia nawet dla rodowitych Brytyjczyków.

W szkoleniu dużo jest elementów opisywanych już role plays, czyli scenek praktycznych, podczas których należy rozwiązywać określone problemy. Za to szkolenie z technik interwencji trwa raptem dwa tygodnie i obejmuje podstawy posługiwania się pałką teleskopową, ręcznym miotaczem gazu i kajdankami.

– Obyczaje panujące w Anglii nie pozwalają policjantom stosować wielu popularnych technik samoobrony, znanych nawet ze sportu takiego jak judo – twierdzi post. Zieliński. – Na przykład założenie duszenia jest traktowane jako zachowanie absolutnie zabronione, niedopuszczalne w praktyce policyjnej. Moi koledzy z Anglii, z którymi nadal utrzymuję kontakt, najbardziej zazdroszczą polskim policjantom właśnie szkolenia z technik interwencji i zasad ich użycia oraz tego, że jesteśmy wyposażeni w broń palną.

Pani Anna ukończyła szkolenie i przez dwa lata pracowała jako Police Constable w Kent Police.

– Po dwóch latach poczułam, że tęsknię za krajem. I postanowiłam wrócić – twierdzi posterunkowa. – Naturalne było dla mnie spróbować swych sił w polskiej Policji. Dostałam się za pierwszym razem i oto jestem na kursie. Wierzę, że nadal będę przede wszystkim pomagać ludziom. Ale już u nas, w naszym pięknym kraju.

Z post. Anną Zieliński rozmawialiśmy jeszcze w trakcie szkolenia zawodowego podstawowego w WSPol. w Szczytnie. Niedługo policjantka rozpocznie służbę w garnizonie lubelskim. Ale to wcale nie będą jej pierwsze kroki. Właśnie jej wcześniejsze doświadczenia sprowokowały nas do namówienia jej na opowieść o tym, jak trafiła do służby.

CHĘĆ POMOCY BLIŹNIM

Do wyjazdu z kraju przygotowała się bardzo starannie, nawet uprościła pisownię swojego nazwiska. W Anglii pracowała jako specjalista ds. wdrażania procedur BRC, aż pewnego dnia, gdy jechała samochodem, doszło do kolizji. Nie z jej winy, a na dodatek sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Los podsunął wtedy Annie policyjny radiowóz, który właśnie tamtędy przejeżdżał. Zupełnie nieoczekiwanie był to moment przełomowy w jej życiu.

– Urzekła mnie wtedy postawa policjanta – wspomina. – Z dokumentów wiedział, że nie jestem z jego kraju, ale nie miało to żadnego znaczenia. Był bardzo profesjonalny i pomocny, natychmiast zgłosił zdarzenie przez radio i sprawcę zatrzymano. Jak się okazało, nie miał on ubezpieczenia. To zrodziło kolejne problemy, ale w ich rozwiązaniu – zupełnie bezinteresownie – również pomógł mi ten funkcjonariusz. Zawsze chciałam pomagać innym i zafascynowało mnie to, jak służba w policji może posłużyć realizacji tego celu.

DOBÓR KADROWY

Od tego samego funkcjonariusza dowiedziała się, że policja hrabstwa Kent poszukuje do pracy osób znających zarówno język polski, jak i angielski. Wstępną aplikację składało się on-line, więc zrobiła to niemal natychmiast.

– Proces rekrutacji jest wieloetapowy – twierdzi post. Anna Zieliński. – Pierwsza ankieta on--line zawiera kilkadziesiąt pytań, które mają wstępnie określić predyspozycje psychologiczne kandydata do służby. Jeśli nasze odpowiedzi otrzymają pozytywną ocenę, zostajemy zaproszeni na spotkanie w Kent Police College, czyli szkole policji, podczas którego wyjaśniane są dalsze etapy.

Testy są bardzo praktyczne – pisemnie należy zaliczyć egzamin z podstaw matematyki oraz języka angielskiego – z tym że w tym przypadku chodzi o określenie umiejętności rozpoznawania szczegółów i rozumienia tego, co słyszymy. Kandydaci oglądają lub słuchają nagrane dialogi i mają pisemnie wyjaśnić, czego dotyczyły. To niezwykle ważna umiejętność w wielokulturowym kraju.

Następny etap obejmuje tzw. role plays, czyli scenki. Ich cel to ocena faktycznych reakcji kandydata na określone zdarzenia. Przed wejściem dostaje on krótki, ogólny opis tego, co może zastać w zamkniętym pokoju. A po otwarciu drzwi okazuje się, że ktoś go tam atakuje, rzuca w niego przedmiotami albo osoba niepełnosprawna prosi go o pomoc. Reakcję chętnego do służby uważnie obserwuje bardzo doświadczony funkcjonariusz.

Dopiero po pozytywnym zaliczeniu role plays odbywa się test sprawności fizycznej. Jest dużo prostszy niż w Polsce – obejmuje jedynie sprawdzian biegowy (tzw. bleep test). Potem trafia się na badanie lekarskie. Prowadzi je wprawdzie jeden lekarz, ale jest ono bardzo dokładne i trwa wiele godzin.

– Warto pamiętać, że równolegle trwa też procedura sprawdzania przeszłości kandydata, podobna trochę do obowiązującej w Polsce przy uzyskiwaniu dostępu do informacji niejawnych – mówi post. Anna Zieliński. – Oprócz tego procedurę doboru kończą dwie kolejne długie rozmowy z doświadczonymi funkcjonariuszami. Pierwsza odbywa się u nas w domu, ale prowadzący ją funkcjonariusz nagrywa ją na kamerę nasobną. Potem jest jeszcze senior interview, czyli rozmowa w jednostce policji prowadzona przez dwoje doświadczonych policjantów. Wywiady te trwają bardzo długo, a powtarzają się w nich te same pytania, które zadawano wcześniej. Policjanci mają dostęp do naszych odpowiedzi i weryfikują ich prawdziwość.

SZKOLENIE

Osoba przyjęta do służby trafia na trwające 19 tygodni szkolenie podstawowe, które odbywa się w Kent Police College. Jest krótsze niż w Polsce, ale nie obejmuje broni palnej – zwykli policjanci jej nie noszą. Do jej użycia upoważnione są tylko jednostki specjalne, które czekają w odwodzie.

– Najtrudniejsze są tam zajęcia z prawa – wspomina Anna Zieliński. – Po prostu wiele aktów prawnych napisanych jest językiem staroangielskim, trudnym do zrozumienia nawet dla rodowitych Brytyjczyków.

W szkoleniu dużo jest elementów opisywanych już role plays, czyli scenek praktycznych, podczas których należy rozwiązywać określone problemy. Za to szkolenie z technik interwencji trwa raptem dwa tygodnie i obejmuje podstawy posługiwania się pałką teleskopową, ręcznym miotaczem gazu i kajdankami.

– Obyczaje panujące w Anglii nie pozwalają policjantom stosować wielu popularnych technik samoobrony, znanych nawet ze sportu takiego jak judo – twierdzi post. Zieliński. – Na przykład założenie duszenia jest traktowane jako zachowanie absolutnie zabronione, niedopuszczalne w praktyce policyjnej. Moi koledzy z Anglii, z którymi nadal utrzymuję kontakt, najbardziej zazdroszczą polskim policjantom właśnie szkolenia z technik interwencji i zasad ich użycia oraz tego, że jesteśmy wyposażeni w broń palną.

Pani Anna ukończyła szkolenie i przez dwa lata pracowała jako Police Constable w Kent Police.

– Po dwóch latach poczułam, że tęsknię za krajem. I postanowiłam wrócić – twierdzi posterunkowa. – Naturalne było dla mnie spróbować swych sił w polskiej Policji. Dostałam się za pierwszym razem i oto jestem na kursie. Wierzę, że nadal będę przede wszystkim pomagać ludziom. Ale już u nas, w naszym pięknym kraju.