Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Policjant jako oskarżyciel publiczny

Jest ich ośmioro i są jedynym takim zespołem w Polsce. Nieetatowym, ale w pełni wyspecjalizowanym. Zamiast w budynku Komendy Miejskiej Policji w Krakowie urzędują w krakowskim sądzie. Mowa o zespole oskarżycieli publicznych.

Oskarżycielem publicznym w sprawach o wykroczenia jest Policja, ale w strukturach organizacyjnych jednostek Policji nie ma wyodrębnionego takiego stanowiska. Zadanie to z reguły pełnią funkcjonariusze komórek ds. wykroczeń, a także innych komórek pionu prewencji. Ze względu na istotę i powagę tej funkcji powierzana jest ona policjantom mającym duże doświadczenie zawodowe z dziedziny obejmującej problematykę wykroczeniową, a jednocześnie samodzielnym i na bieżąco uzupełniającym swoją wiedzę. Upoważnienie do występowania w sądzie w charakterze oskarżyciela publicznego wydaje komendant danej jednostki. I żeby było jasne – obwinieni doskonale o tym wiedzą i zdarza się, że weryfikują, czy policjant, który przychodzi oskarżać w sprawie, jest do tego upoważniony. Dlatego w wydziałach prewencji systematycznie aktualizowane są listy z uprawnionymi do oskarżania funkcjonariuszami Policji i przekazywane do wszystkich wydziałów karnych w sądzie. Żeby nie było wątpliwości, że nie jest to osoba przypadkowa, ale upoważniona do występowania przed sądem.

Oskarżyciel publiczny reprezentuje interes społeczny. Jest zobowiązany do zachowania obiektywizmu i dąży do uzyskania sprawiedliwego, zgodnego z prawem rozstrzygnięcia. Dlatego każdy przyszły oskarżyciel publiczny musi ukończyć specjalistyczny kurs w jednej ze szkół Policji. Jednak szkolenia nie zastąpią doświadczenia nabieranego podczas uczestnictwa w codziennych wokandach. W Krakowie rozwiązano to w ten sposób, że przyszły kandydat na oskarżyciela trafia pod opiekę doświadczonego policjanta i w początkowej fazie nie obsługuje samodzielnie wokand. Razem ze starszym stażem kolegą przez miesiąc zasiada biernie w ławie oskarżycieli i przygląda się przebiegowi rozprawy, nabierając tym samym niezbędnego doświadczenia.

– Obecnie zespół liczy osiem osób i dwie nadzorujące, ale gdy zaczynaliśmy w 2003 r., było nas jedenaścioro – mówi asp. sztab. Robert Buła. – Z uwagi na spadek liczby spraw z udziałem oskarżyciela, wspomniane osiem etatów pozwala na skuteczną obsadę zaplanowanych wokand. Zaznaczyć w tym miejscu należy, że w ostatnich latach znacząco wzrosła liczba spraw rozpatrywanych w postępowaniu nakazowym, czyli bez udziału oskarżycieli.

– To jedyny taki zespół w kraju. Przyjęte rozwiązanie doskonale sprawdza się w warunkach krakowskiej policji – mówi podinsp. Jacek Cader, zastępca naczelnika Wydziału Prewencji KMP w Krakowie, dodając, że oskarżyciele publiczni z tutejszego wydziału od wielu lat mają siedzibę na terenie sądu i pełnią służbę w godzinach jego urzędowania. Są więc na miejscu, co ułatwia kontakt z sędziami i reakcję na pojawiające się niedociągnięcia w przekazywanej dokumentacji, np. sprostowanie oczywistej omyłki pisarskiej. Dodatkowo funkcjonariusze zespołu wprowadzają do systemu E-RSOW zapadłe rozstrzygnięcia, odciążając tym samym komisariaty Policji. To oszczędność czasu i pieniędzy.

NIE MA NUDY

W normalnej sytuacji byłoby tak, że akta – na przykład z powodu złej daty czy błędu w nazwisku, byłyby odesłane do właściwego komisariatu Policji z wnioskiem o uzupełnienie w ciągu siedmiu dni. Dzięki temu, że oskarżyciele są na miejscu, mogą w obecności sędziego dokonać sprostowania. To ważne, bo często są to sprawy na granicy przedawnienia.

Z drugiej strony wiele z tych spraw jest medialnych. Zarówno komendant, jak i rzecznik prasowy mogą więc dostawać informacje na bieżąco. Nie trzeba szukać sprawy, człowieka, dopytywać w komisariatach. I wreszcie trzecia korzyść: statystyka. Oskarżyciele publiczni zaraz po rozstrzygnięciu siadają do komputera i wpisują wyroki do elektronicznego rejestru spraw o wykroczenia. Dzięki temu policjant sporządzając wniosek o ukaranie ma możliwość sprawdzenia w rejestrze, czy dany obwiniony był już karany. Jeśli tak, informacja ta odnotowywana jest we wniosku o ukaranie, który kierowany jest do sądu i może mieć znaczący wpływ na wymiar kary.

– Wcześniej robiły to komisariaty. Przesyłaliśmy im raz na miesiąc „stertę” wyroków, ale jakie to jest opóźnienie! – mówi asp. sztab. Robert Buła i dodaje, że policjanci wpisują też wyroki nakazowe. Jeśli okaże się, że grzywna jest zbyt niska, a w systemie obwiniony był już karany, piszą sprzeciw i sprawa trafia na wokandę.

– To bardzo ważne, że pracujemy razem w jednym miejscu, rozmawiamy, często w rozmowie wyłapujemy jakieś fakty, nazwiska – mówią policjanci z krakowskiego zespołu oskarżycieli publicznych. – W komisariacie często jest tak, że kilkanaście osób prowadzi czynności wyjaśniające w sprawach o wykroczenie, ale przebywanie w różnych pokojach może powodować, że nawet nie wiedzą, iż prowadzą sprawę przeciwko tej samej osobie.

W swojej służbie najbardziej doceniają brak monotonii. Każda sprawa jest inna, nie ma nudy i rutyny. Do każdej muszą się oczywiście dobrze przygotować. Zapoznać z aktami, czasem porozmawiać z kolegą, który był na poprzedniej rozprawie. Bo niestety możliwości, żeby każdy z nich mógł prowadzić jedną sprawę od początku do końca, nie ma. Czasem ktoś trafi na mowę końcową. Wtedy oprócz przeczytania akt, dobrze jest porozmawiać z kolegami.

– Podobnie w sytuacji, gdy na jednej sprawie przez kilka godzin ogląda się zapis z monitoringu, a na kolejną idzie ktoś inny. Wtedy też rozmawiamy, ewentualnie zamieniamy się wokandami. Bo materiał dowodowy trzeba znać. To podstawa. Adwokaci są przeciwnikami, z którymi się trudno walczy – mówią policjanci.

OSIEM WOKAND DZIENNIE

Dziś regułą jest, że obwinieni mają obrońców z wyboru. Walczą nawet w tych najdrobniejszych sprawach. Wymaga to od oskarżycieli publicznych ciągłego dokształcania się. A ponieważ są stroną czynną, a więc tą, która zgodnie z zasadą ciężaru dowodowego ma obowiązek udowodnienia winy obwinionemu, muszą składać wnioski dowodowe, w tym wnioskować o powołanie biegłych, muszą umieć ustosunkować się do wniosków strony przeciwnej, argumentując na przykład ich oddalenie, a także zadawać pytania obwinionemu, świadkom i biegłym w toku ich przesłuchania w celu wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności sprawy i ustalenia prawdy. Jednym słowem powinni znać się na wszystkim. I o ile mają wyższe wykształcenie, o tyle nikt z nich nie kończył prawa.

– Radzą sobie dobrze. Wystarczy popatrzeć na statystykę z ubiegłego roku. Na 833 sprawy, na których zapadły wyroki,  tylko 91 skończyło się uniewinnieniem – mówi asp. sztab. Robert Buła, który jako koordynator nie tylko nadzoruje ich pracę, ale i ją organizuje. To on prowadzi rejestr wokand i rozdziela je między oskarżycieli.

– Mam wykaz, rozpisuję wokandy. Wszyscy muszą być dobrzy we wszystkim – tłumaczy.

Dziennie jest średnio osiem wokand, na każdej z nich średnio trzy sprawy. To robi w sumie 24 rozprawy dziennie. Jeśli nie ma natłoku, wszystko funkcjonuje dobrze. Gorzej jeśli liczba wokand wzrasta. Zdarza się, że policjantowi nałożą się dwie wokandy w tym samym czasie. Wówczas musi wybrać, która jest ważniejsza, a o drugiej dowiaduje się już po jej zakończeniu. Na szczęście nie są to częste sytuacje.

Oprócz udziału w postępowaniu sądowym oskarżyciele publiczni mają całą masę pracy organizacyjno-papierkowej. Żeby wszystko szło sprawnie, Robert Buła opracował system dyżurów. Przez cały tydzień jeden z policjantów ma tzw. dyżur pocztowy. Do jego obowiązków należy wówczas zebranie z sekretariatów wydziałów karnych sekcji do spraw wykroczeń spraw zakończonych wyrokiem. Potem musi wszystkie te rozstrzygnięcia wprowadzić do systemu. Z sekretariatów zabiera też wokandy i przywozi je do komendy miejskiej.

– Będąc w komendzie, zabiera z kolei pisma i ustalony dla policjantów grafik spraw – opowiada asp. sztab. Robert Buła. – Oprócz tego „pocztowy”, bo tak go nazywamy, ma jeszcze w weekend dyżur „trybowy”. Oznacza to, że gdy w sobotę albo niedzielę prowadzone będzie postępowanie w trybie przyspieszonym, musi stawić się w sądzie.

– Co jest najtrudniejsze w tej pracy? – zastanawiają się krakowscy oskarżyciele publiczni. – Gdy sprawa jest oczywista, a ciągnie się trzy lata, bo obwinieni grają na zwłokę. Albo gdy jest słaby materiał dowodowy, a my mamy przekonanie, że dana osoba popełniła wykroczenie. Wtedy na etapie czynności w sądzie musimy zbierać dowody, a nie zawsze jest możliwe odtworzenie wszystkiego po czasie.

ANNA KRAWCZYŃSKA
zdj. KMP w Krakowie