Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Bezinteresowna pomoc

Razem i indywidualnie. Dzieciom i dorosłym. Z rodzin policyjnych i nie tylko. Pomagają, bo tak podpowiada im serce.

–To jest niesamowite uczucie zobaczyć uśmiech dziecka, rodzica i ich radość, że jest ktoś, kto pamięta i może pomóc – mówi asp. Grzegorz Bezrąk z KMP w Gliwicach, który razem z sierż. sztab. Agnieszką Żyłką z KMP w Zabrzu wpadli na pomysł rozegrania meczu charytatywnego dla chorych dzieci. Po raz pierwszy w historii na stadionie miejskim w Gliwicach zmierzyły się piłkarskie reprezentacje komend miejskich w Gliwicach i Zabrzu.

ZAGRAJMY MECZ!

To był wielki dzień. Turniej był pretekstem do spotkania policyjnych rodzin i zebrania pieniędzy dla czwórki dzieci funkcjonariuszy obu komend. Maja choruje na autyzm, Kacper na zespół Aspergera, Filip cierpi na rdzeniowy zanik mięśni, a Łukasz na mózgowe porażenie dziecięce. To dla nich policjanci z obu komend postanowili połączyć siły i zorganizować imprezę, jakiej jeszcze nie było.

– Skąd pomysł? Trzy lata temu córka mojego przyjaciela, też z Policji, zachorowała na białaczkę. Z kilkoma znajomymi zorganizowaliśmy wtedy dla Jagody turniej halowy piłki nożnej. Ten turniej odbywa się co roku – mówi asp. Grzegorz Bezrąk. – Pomyślałem, że można zrobić coś więcej, potrzebujących dzieci jest wiele. Poszedłem do prezesa Piasta Gliwice i zapytałem, czy będziemy mogli zagrać na stadionie. Gdy się zgodził, wzięliśmy się do roboty.

Na murawę wyszły cztery drużyny, trzy policyjne, czwarta z Urzędu Miasta w Zabrzu. Policjanci zaprosili też do rozegrania meczu dwie drużyny dziecięce. Na wszystkich uczestników czekało moc atrakcji, wspaniała atmosfera i domowe wypieki przygotowane przez żony policjantów.

– Było bardzo fajnie. Dzięki ofiarności ludzi udało się zebrać 6 tysięcy złotych – mówi policjant i obiecuje, że to nie ostatnia taka impreza. – Bardzo dziękuję wszystkim, którzy się zaangażowali. Bez ich pomocy to by się nie udało. Taka bezinteresowna pomoc jest najlepsza!

AKCJA NAKRĘTKI

– Właściwie to wszystko zaczęło się od tego, że moja żona leżała z mamą tych dzieci w szpitalu – mówi mł. asp. Adam Trzonkowski, dzielnicowy z komisariatu w Białej Piskiej. – Po jakimś czasie dowiedziałem się, że są chore. Zaczęliśmy zastanawiać się, jak można pomóc.

3-letni Wiktor i roczna Ola od urodzenia wymagają intensywnej rehabilitacji i specjalistycznej opieki. U chłopca lekarze zdiagnozowali rzadką wadę mózgu zespół Dandy-Walkera, mózgowe porażenie dziecięce, obustronny niedosłuch III stopnia i padaczkę lekooporną, a roczna Ola ma padaczkowy zespół Westa, zeza, obustronny niedosłuch III stopnia, zespół piramidowy i pozapiramidowy oraz opóźnioną mielinizację mózgu. Rodzice cały czas potrzebują wsparcia finansowego.

– Sami z żoną niewiele mogliśmy zrobić. Wymyśliłem, żeby zbierać nakrętki i zwerbować do tego jak najwięcej ludzi – opowiada mł. asp. Adam Trzonkowski.

Do akcji włączyły się szkoły z całej gminy. W jednej z nich policjant zapytał, czy można zorganizować kiermasz. Zgodzili się. Tuż przed Wielkanocą w szkole stanęły stoiska ze świątecznymi ozdobami, dekoracjami oraz pysznymi ciastami. W ten sposób udało się zebrać kolejną sumę na leczenie dzieci, ale mł. asp. Adam Trzonkowski nie poprzestał na tym. Nie ustając w zbieraniu nakrętek, postanowił zasilić konto dzieci, organizując koncert charytatywny.

– Nie była to łatwa sprawa, ale dla dzieci warto – mówi policjant, który zadbał, żeby podczas imprezy nie zabrakło atrakcji dla dużych i małych. Swój sprzęt prezentowali strażacy i policjanci. Był pokaz walk rycerskich, licytacja różnych ciekawych przedmiotów i dobre jedzenie. Rodzicom Oli i Wiktora wzruszenie ściskało gardło. Dziękowali ze łzami w oczach. A dzielnicowy obiecywał wtedy i obiecuje dziś: – Będę im pomagał. Nakrętki zbieram cały czas – przyznaje. Do tej pory dzięki jego zaangażowaniu udało się zebrać już kilkadziesiąt worków nakrętek, w sumie 2,5 tony. Za każdy kilogram na konto dzieci wpływa jedna złotówka.

RADOŚĆ DAWANIA

St. asp. Bernadeta Kiełkowska, dzielnicowa ze Strumienia też zbiera, tyle że nie nakrętki, ale ubrania, zabawki, książki, wszystko to, co komuś zbywa i czego chce się pozbyć. U niej w komisariacie wiedzą o tym wszyscy, włącznie z komendantem. Zresztą przez ostatnich 10 lat nieraz zdarzyło się, że przyszedł do niej szef i dał na przykład książki po swoich dzieciach. Tak samo koledzy i koleżanki. Dzielnicowa te rzeczy przekazuje dalej. Na bieżąco.

– Wiem, że komuś przyda się lampa, a kto inny potrzebuje ubranek dla małych dzieci. Albo mam takiego chłopca, który ucieszy się z zabawek i przyborów szkolnych – opowiada policjantka. – Czasem zdarza się, że ktoś jest przesłuchiwany jako świadek i dowiaduję się, że potrzebuje rowerka dla trzyletniego dziecka. Wtedy rozsiewam wici.

Policjantka pilnuje, żeby rzeczy były w dobrym stanie, niezniszczone, bo jak mówi, ubogi też chce być doceniony. Poza tym w takiej pomocy niezwykle ważny jest takt. Dlatego nie narzuca się i nie naprasza. Zanim pojedzie do kogoś z paczką, musi wiedzieć, że ta osoba tej pomocy chce, że sprawi jej radość, a nie zawstydzi albo upokorzy.

– Chodzi o to, żeby nikogo nie urazić – mówi dzielnicowa i dodaje. – Pomagać trzeba umieć.

ANNA KRAWCZYŃSKA
zdj. KMP w Zabrzu i KPP w Piszu