Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

PODZIĘKOWANIA DLA POLICJI List do redakcji

Policja bliżej ludzkich spraw

Zapewne jestem jednym z tych obywateli III RP, którzy byli przekonani, że telefon alarmowy 112 nigdy nie będzie im potrzebny. W każdym razie ja tak myślałem do dnia, w którym zadzwoniła do mnie siostra z lotniska w Amsterdamie porażona brakiem kontaktu z 80-letnią mamą w Sopocie. Była przerażona, bo pół godziny wcześniej zadzwoniła do niej mama z krótkim komunikatem, że o mało co nie upadła, źle się czuje, ale... już jest lepiej. Mówiła bardzo niewyraźnie, co natychmiast uruchomiło obawę o być może mający miejsce udar lub mikrozawał. Poprzedniej nocy były potężne ulewy, spadło ciśnienie. Osobom starszym trudniej znieść tego typu wahania atmosferyczne. Tyle czytamy i słyszymy na co dzień o charakterystycznych zachowaniach osoby mającej właśnie jakiegoś rodzaju incydent kardiologiczny, że kiedy siostra mnie o tym powiadomiła, postanowiłem natychmiast skontaktować się z mamą telefonicznie. Mieszkamy prawie 400 km od siebie, więc informacja, lęk i wyobraźnia uczyniły swoje. Oba numery telefoniczne – stacjonarny i komórkowy, były niedostępne, tak jakby były zajęte. Oczywiście – pomyślałem – pewnie mama upadła, telefon jest źle rozłączony, toteż nie jest w stanie go odebrać, jeśli rzeczywiście mogło wydarzyć się coś niepokojącego. Siostra prosiła, żebym dzwonił i sprawdzał, bo może mama odbierze słuchawkę. Nie odbierała.

Wówczas pojawiła się myśl, że może zadzwonię pod numer 112. W końcu jest to jedyna szansa, by ktoś ze służb w mieście zamieszkania mojej mamy podjechał i sprawdził, czy otworzy drzwi, a jeśli nie, to może należałoby je wyważyć i udzielić pomocy. Samotność starszej osoby w tym wieku, kiedy w swoim domu nie ma szans na powiadomienie kogokolwiek, bo nie ma w tym mieście ani w promieniu 400 km nikogo z rodziny czy przyjaciół, wymaga jednak określonych zabezpieczeń. Ktoś powinien mieć klucze od mieszkania, by w razie takiej sytuacji podejść i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, czy coś złego się nie stało. Kiedy więc dodzwoniłem się niemal błyskawicznie pod numer 112, komunikująca się ze mną pani przyjęła moje powiadomienie ze zrozumieniem. Po uzyskaniu ode mnie danych personalnych tak moich, jak i mamy, poinformowała mnie, że zaraz zostanie podjęta interwencja w sprawie, o której skutkach zostanę powiadomiony. W międzyczasie dzwoniłem do mamy, ale telefony nadal były zajęte.

Kilka minut później miałem już pełną informację. Służby zadziałały perfekcyjnie, profesjonalnie. Skierowano pod wskazany przeze mnie adres patrol policji. Z mamą wszystko było w porządku. Była zdziwiona taką interwencją, ale dzięki niej poprawnie odłożyła słuchawkę i w kilka minut później, po powiadomieniu mnie przez służby ratownicze o nawiązanym z nią kontakcie i potwierdzeniu braku powodu do interwencji medycznej, mogłem zadzwonić i porozmawiać z mamą, wyjaśniając motywy odwołania się do powyższej formy pomocy. Policja zadziałała perfekcyjnie, profesjonalnie. Nie zlekceważono komunikatu, ale sprawdzono na miejscu, czy wszystko jest w porządku. Mogło przecież być zupełnie inaczej. Tak więc państwo nie jest teoretyczne. Są procedury, które zostały właściwie uruchomione w tym – jak początkowo nie wydawało się – banalnym przypadku.

Dziękuję sopockiej policji i służbom spod numeru 112. Oby tak szczęśliwie dla pełnych niepokoju obywateli kończyły się prośby o pomoc. Dla mnie była to także swoistego rodzaju lekcja z gerontologii społecznej. Już dawno temu powinienem uzgodnić z mamą formę możliwego dostępu do niej w sytuacji potencjalnego, a nagłego zagrożenia zdrowia czy życia. Osoby, starsze nie mogą być pozostawione samym sobie nawet wówczas, jeśli mają przeświadczenie, że są jeszcze bardzo sprawne i nic im nie może się wydarzyć. Czy nasi sąsiedzi zareagowaliby, gdyby od dłuższego czasu nie widzieli starszego sąsiada czy sąsiadki wychodzących z domu po zakupy? Czy, a jeśli tak, to kiedy by to nastąpiło?

Prof. zw. UŁ i APS w Warszawie Bogusław Śliwerski