Pół biedy, jeśli policjant sprawdza w bazie ruchu drogowego na przykład, ile punków karnych jako kierowca zgromadził jego przyjaciel czy członek rodziny. Gorzej, jeśli przekazywanie informacji służbowych służy uzyskaniu korzyści.
UKŁAD Z KANCELARIĄ PRAWNĄ
Był oficerem z wieloletnim stażem służby, pracował w ochronie informacji niejawnych. Nie wiadomo, w czyjej głowie zrodził się pomysł, w każdym razie oficer ten zaczął współdziałać z pracownikiem kancelarii, która specjalizowała się w uzyskiwaniu odszkodowań od firm ubezpieczeniowych. Informacje o wypadkach drogowych, a zwłaszcza o ich uczestnikach, były podstawą jej funkcjonowania, więc policjant mający dostęp do baz danych był współpracownikiem niezwykle cennym. Oficer ten dostarczał kancelarii numery samochodów, które uczestniczyły w kolizji, dane osobowe kierowców, a także numery ich polis ubezpieczeniowych. Za każdy pakiet informacji dostawał gratyfikacje. W sumie w ciągu pięciu lat „zarobił” 36 tysięcy złotych (tyle udało się udowodnić) i laptop. Stracił natomiast wszystko – oficerski honor, dobre imię i… wysłużoną emeryturę, do której zabrakło mu tylko rok.
Skazany z art. 231 par. 2 k.k. w zw. z art. 49 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych został zwolniony z Policji. Stracił też prawo do emerytury, ponieważ wyrok skazujący za przestępstwo związane z korupcją wiąże się z obligatoryjną utratą praw emerytalnych.
UKŁAD Z KOLEGĄ
Do komendy powiatowej w S. zgłosił się mężczyzna, powiadamiając, że jest szantażowany. Nieznany sprawca telefonował do niego, grożąc, że jeśli nie dostanie 30 tysięcy złotych, prześle jego żonie płytę z nagraniem pokazującym, jak pan S. korzysta z usług przydrożnej prostytutki. Mężczyzna zgodził się na spotkanie i rzeczywiście przekonał się, że szantażysta ma film, na którym wyraźnie widać i słychać zdarzenie, o którym teraz wolałby zapomnieć.
Policjanta prowadzącego tę sprawę zastanowiło, skąd szantażysta znał numer telefonu i adres szantażowanego. Nie mógł tego ustalić na podstawie numeru samochodu, gdyż pan S. jeździł autem służbowym, należącym do dużej firmy. Żeby dowiedzieć się, kto tym autem jeździ, trzeba było mieć dostęp do bazy danych, np. danych o wykroczeniach. A to wskazywało, że w sprawę może być zamieszany jakiś policjant. Działania operacyjne rozpoczęło więc BSW.
Z grona podejrzanych wykluczono „przydrożne panienki”. Okazało się, że w lesie, w miejscu, w które najczęściej udawały się z klientem, ktoś sprytnie zamontował i zamaskował kamerę. Oprócz pana S. sfilmowani byli także inni amatorzy przydrożnego seksu. W efekcie ustalono, że identycznie jak pana S. szantażowano jeszcze siedmiu mężczyzn, ale wstydzili się zgłosić o tym Policji. Po nitce do kłębka trafiono na policjanta, który kilkakrotnie sprawdzał różne dane w policyjnych bazach, choć nie miało to żadnego związku z wykonywanymi przez niego czynnościami służbowymi. Policjant zeznał, że sprawdzeń tych dokonywał na prośbę swojego kolegi, który „był tak zawalony robotą”, że nie miał na to czasu. Śledztwo udowodniło, że policjant, który dokonywał sprawdzeń w bazach danych, był ostatnim ogniwem w łańcuszku i robił to, nie mając świadomości, jaki jest prawdziwy cel. Jego kolega – wprost przeciwnie. Motorem całego przedsięwzięcia był natomiast pan X, który widząc pewnego razu, jak kierowcy zatrzymują się, żeby skorzystać z usług przydrożnych prostytutek, wpadł na pomysł, że można z tego zrobić niezłe źródło dochodu. Trzeba było tylko mieć możliwość ustalenia tożsamości kierowców. Pan X miał przyjaciela pracującego w Policji, który chętnie przystał na propozycję wspólnego „biznesu”. O przysługę, czyli sięganie do baz danych, policjant poprosił swojego młodszego kolegę, sądząc, że dzięki temu będzie poza podejrzeniami.
Zarówno pomysłodawca tego procederu, jak i obaj policjanci usłyszeli zarzuty. Jeśli zostaną skazani, pierwszy z nich pożegna się nie tylko ze służbą, ale i z prawem do emerytury. Drugiego koleżeńska przysługa może za to kosztować „tylko” utratę pracy.
UKŁAD Z HOLOWNIKIEM
Policjanci drogówki z miejscowości M. skierowani przez dyżurnego na miejsce kolizji drogowej przybyli tam 10 minut po otrzymaniu zgłoszenia. Na poboczu drogi w pobliżu uszkodzonych aut stał samochód holowniczy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ten sam holownik już kolejny raz był na miejscu kolizji wcześniej od policjantów, a dziwnym zbiegiem okoliczności służbę dyżurnego pełnił ten sam policjant. Nietrudno się było domyśleć, co się za tym kryje, za to trudno było rzecz całą utrzymać w tajemnicy. W małym środowisku szepcze się o tym i owym, aż w pewnym momencie sprawą zainteresowało się BSW. Wkrótce udowodniono, że dyżurny miał „układ” z właścicielem firmy holowniczej. Za każde powiadomienie go o wypadku czy kolizji otrzymywał od 50 do 100 złotych.
Policjantowi postawiono zarzut ujawnienia informacji służbowej (art. 266 par. 1 k.k.) oraz przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (art. 231 par. 2 k.k. ). Został zwolniony ze służby. To jednak nie wszystko. Ponieważ popełnił przestępstwo o charakterze korupcyjnym, został również pozbawiony uprawnień emerytalnych. I tak wspomniany dyżurny, oficer w stopniu nadkomisarza, z ponaddwudziestoletnim stażem służby został zwolniony bez prawa do emerytury z powodu marnych kilkuset złotych, które wydawały mu się atrakcyjnym „dodatkiem” do pensji.
Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z 29 września 2015 r. w sprawie przetwarzania informacji przez Policję
§ 11. 1. Policjanci lub pracownicy Policji wprowadzają informacje, w tym dane osobowe, do utworzonego zbioru danych, jeżeli w toku wykonywania czynności służbowych zaistniały okoliczności uzasadniające pobranie, uzyskanie lub zgromadzenie tych informacji i informacje te odpowiadają zakresowi rzeczowemu danego zbioru.
2. Policjanci lub pracownicy Policji uprawnieni do przetwarzania informacji, w tym danych osobowych, w zbiorze danych, przed wykonaniem każdej operacji przetwarzania, sprawdzają, czy informacja podlegająca wprowadzeniu do zbioru danych nie została już do niego wprowadzona.
3. Policjanci lub pracownicy Policji korzystają z informacji, w tym danych osobowych, przetwarzanych w zbiorach danych wyłącznie wtedy, gdy jest to przydatne lub niezbędne do prawidłowego wykonania czynności służbowych oraz podczas ich wykonywania.
Kodeks karny
Art. 231.
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 3. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie i wyrządza istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 4. Przepisu § 2 nie stosuje się, jeżeli czyn wyczerpuje znamiona czynu zabronionego określonego w art. 228.
Art. 266.
§ 1. Kto, wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Funkcjonariusz publiczny, który ujawnia osobie nieuprawnionej informację niejawną o klauzuli „zastrzeżone” lub „poufne” lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.