Policjantki i pracownice Komendy Głównej Policji zostały zaproszone przez Gabinet Komendanta Głównego Policji na uroczysty koncert z okazji Dnia Kobiet.
6 marca br. sala w budynku KGP przy ulicy Domaniewskiej z każdą minutą zapełniała się przepięknie wyglądającymi paniami. Przybyli też goście, między innymi panie: Monika Sapieżyńska – pełnomocnik ministra ds. równego traktowania w służbach mundurowych podległych albo nadzorowanych przez ministra spraw wewnętrznych, Ewa Gawor – dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m.st. Warszawy oraz płk Anna Osowska-Rembecka – dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Warszawie.
Punktualnie o godz. 13 do wypełnionej po brzegi sali przybył (powitany gorącymi brawami) Komendant Główny Policji nadinsp. Krzysztof Gajewski.
Utwór „The jazz police” Gordona Goodwina i wiersz Juliana Tuwima pod tytułem „Ewa” rozpoczęły ten niecodzienny koncert.
Nim na dobre rozbrzmiała muzyka, niezwykle ciepło i serdecznie powitał wszystkie panie Komendant Główny Policji. Nadinspektor Krzysztof Gajewski złożył policjantkom i pracownicom Policji życzenia i podziękowania za ich służbę i pracę, życząc jednocześnie miłych wrażeń podczas koncertu.
A wrażenia musiały być i były wspaniałe dzięki Orkiestrze Reprezentacyjnej Policji pod dyrekcją mł. insp. Janusza Trzepizura. Porywające wykonania utworów Ennio Morricone, Bennego Goodmana i Franka Sinatry. Wspaniałe popisy solo na klarnecie Bernarda Turkowicza w ognistym „Czardaszu” oraz na trąbce Piotra Krukowskiego, Pawła Kutry, Piotra Misiaka i Sylwestra Zarzyckiego w „Backrow politics” pokazały, jak ogromny potencjał i umiejętności posiadają nasi policyjni muzycy. Panie owacyjnie przyjęły przebój Michaela Buble „Save the last dance for me” w wykonaniu muzyka i wokalisty orkiestry Andrzeja Frołowa.
Zanim orkiestra zagrała ostatnie utwory, podziękowania za możliwość zorganizowania koncertu i za uświetnienie go swoją obecnością złożyła Komendantowi Głównemu Policji insp. Kornela Oblińska – zastępca dyrektora Gabinetu Komendanta Głównego Policji.
Ostatnim utworem miała być piosenka Marka Grechuty „Będziesz moją panią”, lecz roześmiane i rozśpiewane panie nie pozwoliły orkiestrze na odpoczynek. Spodziewając się bisów, policyjni muzycy przygotowali na tę okazję piosenkę Jerzego Nela i Romana Palestra z 1933 roku, którą śpiewał Eugeniusz Bodo, a po nim rozsławił duet: Andrzej Zaucha i Ryszard Rynkowski. Kilka razy bisowane „Kochane baby, ach te baby” w wykonaniu Orkiestry Reprezentacyjnej Policji i jej wokalistów Andrzeja Frołowa i Jarosława Plichty zakończyły ten piękny koncert.
Jeszcze długo w foyer przy kawie, ciastach i deserach był on komentowany z wielkim entuzjazmem i radością przez obdarowane kwiatami panie.
mł. insp. JAROSŁAW BARSKI, radca Wydziału Historii Policji i Edukacji Społecznej GKGP
zdj. Piotr Maciejczak
Orkiestra Policyjna KWP we Wrocławiu
Kto tak pięknie gra
– Wstęp dwa razy, tak jak jest zapisane. Osiem taktów, proszę. Raz… dwa… trzy… – dyrygent wybija takt ręką i daje orkiestrze znak do rozpoczęcia. Rozbrzmiewa muzyka. Wokalistka zaczyna śpiewać. Stop. – Spróbujmy jeszcze raz – prosi dyrygent.
W sali koncertowej w Domu Klubowym przy placu Muzealnym we Wrocławiu muzykę słychać od rana, średnio osiem godzin, dzień w dzień, nie licząc tych dni, gdy grają „na zewnątrz”.
– To będzie jakieś 120, 130 razy w roku. Tyle mamy występów – wyjaśnia kom. Adam Witiw, kapelmistrz Orkiestry Policyjnej KWP we Wrocławiu. – Pozostałe dni są na próby, na ćwiczenia choreografii, musztry.
Właśnie ćwiczą przed koncertem charytatywnym na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach, który mają zagrać wspólnie z orkiestrą z Niemiec.
– Spróbujmy od taktu 53 do 67 z powtórką – mówi Witiw.
– A może od 53 do 60, trzy razy to samo – proponuje jeden z muzyków.
– Jak tak zagramy, to ucinamy frazę o jeden takt – dodaje ktoś inny.
Grają. Powtarzają. Dyskutują. Znów grają. Do skutku. Wreszcie jest OK.
– Ile ma ten utwór? 3’10”? Bardzo fajnie – mówi Witiw. Potem ustala z wokalistką jeszcze jedną próbę w przyszłym tygodniu i pędzi na spotkanie komitetu organizacyjnego do spraw koncertu. Trzeba dogadać wszystkie szczegóły. Jest środa. Do koncertu zostało osiem dni. Przed nimi jeszcze występ z okazji Dnia Kobiet, a w weekend Mistrzostwa Polski w Tańcu Towarzyskim w Sobótce. Tyle z rzeczy zaplanowanych. Po drodze może jeszcze coś się zdarzyć.
– Jesteśmy na posterunku. Cały czas w gotowości – mówi kapelmistrz.
TRUDNE POCZĄTKI
Dziś orkiestra liczy 33 osoby, w tym 10 cywilów. Zdecydowana większość po Akademii Muzycznej. Zawodowcy. Ale początki były trudne. Gdy w 1974 podinsp. Tadeusz Mroczek (dziś emeryt), założyciel orkiestry i jej pierwszy kapelmistrz zgodził się stworzyć i poprowadzić policyjną orkiestrę we Wrocławiu, ludzi brał – dosłownie – z ulicy. Z lokali rozrywkowych, amatorów, takich co cokolwiek znają się na muzyce. Jednego dnia zatrudniał, dwa tygodnie później zwalniał. Mówi, że przez 25 lat swojej pracy podziękował 84 osobom.
– Po godzinach były dyżury dobrych muzyków i uczyliśmy tych amatorów prawidłowego grania, czystości dźwięków, techniki, czytania nut. Oni się tutaj kształcili, zdobywali szlify, a im więcej grali, tym lepszy poziom reprezentowali. Z czasem sięgali po coraz trudniejszy repertuar – mówi podinsp. Tadeusz Mroczek.
Problem był jeden. Oprócz grania mieli też normalne służby. Mroczek wspomina, jak kiedyś spotkał na ulicy chłopaka, pamiętał go ze szkoły muzycznej, w której uczył. Zdolny był, więc zaproponował mu granie w policyjnej orkiestrze. Wy jesteście krawężnikami, usłyszał w odpowiedzi. Bo prawda była taka, dwa dni w tygodniu mieli próby, resztę służby prewencyjne. Tak było do około 2000 roku.
GRAJĄ I MASZERUJĄ
Asp. sztab. Marcin Świrski, trębacz, był jednym z pierwszych muzyków z wyższym wykształceniem muzycznym przyjętych do orkiestry. Gdy pod koniec 1999 roku zdecydował się rzucić pracę we wrocławskiej operetce i zostać funkcjonariuszem, wiedział, że granie w policyjnej orkiestrze to nie tylko – jak mówi – trąbienie marszy.
– To mnóstwo innych koncertów stawiających wysokie wymagania i pozwalających się realizować – tłumaczy. – A dla kogoś, kto od szóstej klasy podstawówki gra na trąbce, to ważne.
Jak każdy muzyk policjant najpierw musiał skończyć kurs podstawowy. Potem zrobił też kurs specjalistyczny i zdał egzamin aspirancki. Od dwóch lat jest tamburmajorem. Swój pierwszy przemarsz na czele orkiestry pamięta bardzo dobrze. Z piątego szeregu, gdzie chodził jako trębacz, znalazł się na samym początku. Stres był ogromny, ale gdy wszystko poszło zgodnie z planem, satysfakcja również.
– Władanie buławą, w sensie manualnym, nie jest trudne. Bardziej chodzi o odpowiedzialność, żeby nic się nie rozsypało – mówi asp. sztab. Świrski.
Ponieważ pokaz musztry paradnej wymaga opanowania układów choreograficznych, przed zaplanowanym występem kilka razy w tygodniu ćwiczą na stadionie. Bo tu nie chodzi tylko o proste chodzenie w takt. To ma być widowisko, które zachwyci widzów.
– Od strony muzycznej nie było problemu, chociaż granie na pamięć drugich czy trzecich głosów nie jest łatwe – opowiada Maciej Chrobak, klarnecista i saksofonista, w orkiestrze od trzech lat. – Ale proszę uwierzyć, potwornie trudno jest jednocześnie grać i równo, w grupie maszerować.
NAGRADZANI BRAWAMI
Maciej Chrobak jest cywilem. Do policyjnej orkiestry wstąpił za namową przyjaciela i nie żałuje. Po pierwsze, chciał wreszcie mieszkać z rodziną, a nie, jak przez ostatnie kilkanaście lat, poza domem na zagranicznych kontraktach. Po drugie, podobała mu się różnorodność, którą oferowała ta praca.
– Z jednej strony w repertuarze mamy utwory koncertowe, z drugiej występy związane z obsługą imprez policyjnych, defilady, przemarsze, ceremoniał. Ale są też imprezy mniejsze, okolicznościowe, gdzie gramy w mniejszym składzie lżejsze utwory. To daje duże pole do popisu i bardzo mi odpowiada – mówi muzyk i opowiada, jak podczas otwarcia nowej siedziby Europolu w Hadze, zagrali specjalny koncert dla królowej Holandii Beatrix.
Nie tylko on czuje satysfakcję. Sierż. sztab. Maksymilian Madeła, trębacz mówi, że w tej orkiestrze spełnia swoje marzenia: aranżuje, gra, prowadzi orkiestrę, dobiera repertuar.
– Lubię to, co robię, chociaż gra na instrumencie dętym to ciężka fizyczna robota – dodaje. – Poza tym obciążająca i stresująca. Do fizycznego zmęczenia dochodzi psychiczne, związane z precyzyjnym wykonaniem utworu. To jest matematyka. Kiedyś czytałem, że solista wykonujący „Bolero” Ravela odczuwa stres porównywalny do stresu pilota myśliwca, który ma odpalić rakietę. Myślę, że coś w tym jest.
Na szczęście cały ten trud rekompensuje pozytywna reakcja publiczności, gratulacje, brawa.
– Bywa, że dostajemy brawa na stojąco. Ludziom się podoba, zapraszają nas, chcą słuchać, jak gramy – mówi kom. Adam Witiw, obecny kapelmistrz. Jego poprzednik i założyciel orkiestry dodaje: – Dziś jest to orkiestra na miarę europejską. – Zazdroszczę wykonawstwa, poziom znakomity!
ANNA KRAWCZYŃSKA
zdj. archiwum orkiestry
Koncert charytatywny
Wyjątkowy koncert, wyjątkowi artyści
Szczytny cel, świetne utwory, wspaniała zabawa – tak można podsumować charytatywny koncert w wykonaniu orkiestr policyjnych – polskiej i niemieckiej. Inicjatywa wyszła od muzyków z Orkiestry Policyjnej Nadrenii Północnej-Westfalii. – Zadzwonili i powiedzieli, że chcą z nami zagrać – opowiada kom. Adam Witiw, kapelmistrz Orkiestry Policyjnej KWP we Wrocławiu.
Telefon bardziej go ucieszył, niż zaskoczył. Mieli już okazję razem koncertować, tyle że w Niemczech. Było to cztery lata temu. Potem kom. Witiw kilka razy kontaktował się z muzykami, mając nadzieję na wspólne koncertowanie w Polsce. Nie udawało się. Aż do teraz.
Koncert zaplanowano na 13 marca 2015 roku. Jego organizacją zajął się m.in. Zarząd Wojewódzki NSZZ Policjantów województwa dolnośląskiego, a patronat honorowy nad wydarzeniem objęli komendant wojewódzki Policji we Wrocławiu nadinsp. Wojciech Ołdyński i konsul generalna Niemiec Elisabeth Wolbers. To, że publiczność nie zawiedzie, było pewne.
Wrocławska orkiestra policyjna ma grono wiernych fanów. Zapowiadał się wyjątkowy wieczór.
GOŹDZIKI W BUTONIERCE
– Szanowni Państwo, mam zaszczyt i przyjemność poprowadzić dzisiejszy koncert na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach – przywitała publiczność dr Maria Zawartko, wykładowca Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego. – To wyjątkowy koncert i wyjątkowi artyści. Będzie się dużo działo!
W pierwszej części królowała muzyka poważna. Orkiestra z Nadrenii Północnej-Westfalii pod batutą Scotta Lawtona rozpoczęła koncert utworem „Jupiter – planeta radości” Gustava Holsta. Po nim publiczność usłyszała m.in. efektowną uwerturę do opery „Nieszpory sycylijskie” Giuseppe Verdiego, a także słynny „Poranek” Edvarda Griega. Każdy utwór był sam w sobie fajerwerkiem, orkiestrową perełką i każdy nagradzany był gromkimi brawami. W pierwszej części koncertu największy aplauz wywołał jednak utwór „Szła dzieweczka do laseczka”. Zanim zabrzmiał, każdy z niemieckich muzyków przypiął do munduru dwa goździki – biały i czerwony, a dyrygent Scott Lawton przedstawił tych instrumentalistów, którzy urodzili się w Polsce.
– Jeden z nich powiedział mi cztery dni temu, że jest taki utwór i musimy go zagrać – wyjaśnił Lawton, a publiczność nagrodziła orkiestrę gromkimi brawami.
DAR SERCA
– Widziałam, nogi i ramiona rwały się do tańca – mówiła potem prowadząca koncert Maria Zawartko, zapowiadając występ naszej rodzimej wrocławskiej orkiestry policyjnej. – W drugiej części też będą niespodzianki i… znakomici soliści!
Zanim jednak orkiestra wprowadziła publiczność w jeszcze bardziej taneczny nastrój, przedstawiciele Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji IPA z Dolnego Śląska i Nadrenii Północnej-Westfalii przekazali na ręce przedstawiciela Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach czek w wysokości 1000 euro (na zdjęciu wyżej).
– Łączy nas muzyka, przyjaźń i szczerość naszych serc – mówił przedstawiciel IPA, a mł. insp. w stanie spoczynku Halina Wieczur w imieniu Zarządu Fundacji dziękowała wszystkim policjantom za piękny dar serca.
NAGRODZENI BRAWAMI
Po przerwie publiczność przywitała gromkimi brawami gospodarzy, czyli wrocławską orkiestrę policyjną z ich szefem kom. Adamem Witiwem. Na początek muzycy zagrali „The Raiders March” z „Indiany Jonesa” autorstwa Johna Williamsa. Był też znany wszystkim przebój „I’m so excited”, który zaśpiewała Kamila Tworek, i „Bądź moim natchnieniem” z repertuaru Andrzeja Zauchy w wykonaniu st. asp. Sławomira Wachowiaka, który w orkiestrze gra też na saksofonie tenorowym. Oprócz popularnych przebojów orkiestra zaprezentowała utwór operetkowy z udziałem solistów, a potem wspólnie z orkiestrą niemiecką m.in. „Krakowiaka” i temat przewodni z filmu „Powrót do przyszłości”. Obydwoma utworami dyrygował muzyk orkiestry młodszego pokolenia sierż. sztab. Maksymilian Madeła. Na zakończenie orkiestry zagrały wspólnie „Marsz Radetzkiego” Johanna Straussa. Kom. Adam Witiw dyrygował przy pulpicie orkiestrą, a Scott Lawton z humorem dyrygował widownią. Po takim występie brawa długo nie milkły.
– To był miły wieczór. Bardzo dobre utwory, bardzo dobre wykonawstwo, świetna idea – komentowali przybyli na koncert słuchacze.
Obie orkiestry mają nadzieję na wspólne granie w przyszłości.
– Czujemy się, jakbyśmy byli w domu, choć pierwszy raz jesteśmy w Polsce. To dla nas szczególnie ważne, że mogliśmy grać dla Was – powiedział Scott Lawton.
ANNA KRAWCZYŃSKA
zdj. Krzysztof Morzyński, Wydział Prezydialny KWP we Wrocławiu