Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Pomówieni (nr 118/01.2015)

Pomówienie, fałszywe oskarżenie może spotkać każdego i dla każdego niesie przykre przeżycia. Jednak są zawody, w których pomówienie, dopóki nie zostanie osądzone, może utrudniać albo uniemożliwiać wykonywanie pracy. Do nich należy zawód policjanta.

Kiedy dwaj policjanci z Bełchatowa zatrzymali wielokrotnego przestępcę na gorącym uczynku nielegalnej produkcji alkoholu, nie przypuszczali zapewne, że od tego momentu to nie on, ale oni będą mieli poważne kłopoty.

ZŁAMANE KARIERY

Podczas przesłuchania przestępca poskarżył się prokuratorowi, że policjanci brali od niego łapówki. Oskarżeni policjanci mieli za sobą ponad 20 lat nienagannej służby i doskonałą opinię, oskarżający ich przestępca – kilka wyroków, w tym jeden za fałszywe zeznania. Jednak prokurator dał wiarę przestępcy. Sąd aresztował funkcjonariuszy, nie uwzględniając poręczenia, jakiego udzielili im związek zawodowy policjantów i przełożeni. Pomówieni przesiedzieli w areszcie kilka miesięcy. Po ciągnącym się trzy lata procesie zostali uniewinnieni. Obaj są już dawno na emeryturze. Z nadszarpniętym zdrowiem i poczuciem krzywdy, jaka ich spotkała w zamian za wzorową służbę. Złodziej działał w mieście nadal.

Władysław Szczeklik, były komendant powiatowy z Białej Podlaskiej, został w 2001 roku pomówiony przez przestępcę o to, że wziął łapówkę w postaci sprzętu elektronicznego. W sprawie nie było na to nawet najmniejszych dowodów, a mimo to został aresztowany i przesiedział kilka miesięcy w celi, aż został zwolniony za kaucją. Oskarżenie opierało się głównie na zeznaniach przestępcy, który powiedział, że pewien policjant, blondyn o krótkich włosach, wziął łapówkę. Szczeklik jest brunetem o kręconych włosach, ale to prokuratorowi nie przeszkadzało.

Proces sądowy trwał sześć lat. Obrońcami Szczeklika byli wybitni profesorowie prawa Jan Widacki i nieżyjący już Zbigniew Hołda. Podczas procesu profesor Widacki nazwał akt oskarżenia w tej sprawie skandalicznym, a sąd nie zostawił na prokuraturze suchej nitki. W 2007 roku Władysław Szczeklik został prawomocnie uniewinniony i decyzją sądu miał być przywrócony do służby. Jednak ówczesny komendant wojewódzki nie widział dla niego miejsca. Znalazł je dopiero po interwencji naszego miesięcznika u ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych Adama Rapackiego i komendanta głównego Policji gen. insp. Andrzeja Matejuka.

O policjantach pomówionych przez świadka koronnego pisaliśmy na naszych łamach wiele razy. O przyjęcie łapówki świadek koronny „Masa” pomówił policjanta CBŚ Piotra Wróbla, złodziej samochodowy „Patyk”, który obecnie podejrzewany jest o zabójstwo generała Papały, pomówił policjantkę z KSP Ewę Szklarską i jej kolegę Wiesława Rutkowskiego, złodziej z Wyszkowa „Uchal” pomówił komendanta Policji Andrzeja Szkopka. Takie przypadki można mnożyć. Pomówienia przestępców złamały kariery wielu dobrym policjantom.

PROKURATORZY DAJĄ WIARĘ

Prokuratorzy zbyt chętnie dają wiarę przestępcom, nawet gdy na pomówienie nie ma żadnych dowodów. W sprawie Ewy Szklarskiej świadek koronny zeznawał bardzo nieprecyzyjnie, nie podawał, gdzie i kiedy miały miejsce wskazywane przez niego fakty, mylił osoby. Twierdził, że Szklarska była blondynką, podczas gdy ona w tym czasie miała naturalny, ciemny kolor włosów. Do zidentyfikowania jej świadek dostał tablicę poglądową, na której były zdjęcia trzech mężczyzn i jej jako jedynej kobiety, co było absolutnie niezgodne ze sztuką prowadzenia postępowania, wręcz niezgodne z prawem. Akt oskarżenia przeciwko policjantce trafił do sądu, sprawa ciągnęła się 8 lat. Ewa Szklarska była zawieszona w służbie przez 3 lata, potem musiała odejść, bo zmieniły się przepisy i nie można było dalej przedłużać zawieszenia w służbie.

Z pomocą prawników Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Władysław Szczeklik wystąpił do sądu przeciwko Skarbowi Państwa o zadośćuczynienie za doznane krzywdy. Sąd przyznał mu 400 tysięcy złotych. Ewa Szklarska, kiedy została prawomocnie uniewinniona, wystąpiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z pozwem przeciwko państwu polskiemu na przewlekłość postępowania. Trybunał orzekł, że należy jej się 5000 euro zadośćuczynienia.

JAK TO ROBIĄ INNI?

Pomawianie policjantów przez przestępców to problem nie tylko polskiej Policji. Narażeni są na to wszyscy policjanci i policje na świecie różnie próbują sobie z tym radzić. W Niemczech policjant może wykupić polisę ubezpieczającą od różnych wypadków zawodowych, w tym także od skutków pomówień. W Bułgarii takie ubezpieczenie jest obowiązkowe. W Hiszpanii natomiast funkcjonują państwowe instytucje, których zadaniem jest bezpłatne udzielanie pomocy prawnej pomówionym urzędnikom państwowym, w tym także policjantom. W Wielkiej Brytanii i Holandii w ramach resortu nadzorującego pracę policji działa wewnętrzna komisja badająca, niezależnie od sądu, sprawę, w której policjant jest podejrzany o popełnienie przestępstwa. Pracują w niej ludzie z doświadczeniem, wiedzą prawniczą, wiedzą o pracy operacyjnej itp. Jeśli ta komisja uzna, że co do popełnienia przestępstwa przez policjanta istnieją poważne wątpliwości, policjant pracuje dalej i czeka na wyrok sądu.

OSZCZERCY TRAFIAJĄ PRZED SĄD

Przez wiele lat osoby pomawiające policjanta pozostawały bezkarne. Ta sytuacja zaczęła się zmieniać za sprawą BSW. W ciągu ostatnich dwóch lat funkcjonariusze tego biura w około 20 sprawach  doprowadzili do przedstawienia zarzutów za fałszywe oskarżenie policjanta.

W październiku 2014 roku zarzut fałszywego oskarżenia policjanta usłyszał sześćdziesięcioletni mieszkaniec woj. świętokrzyskiego. Zatrzymany na gorącym uczynku kradzieży drewna z lasu oskarżył policjanta o aroganckie zachowanie w trakcie interwencji i o to, że rok wcześniej przyjął łapówkę za odstąpienie od ukarania go za jazdę po pijanemu. Przeprowadzone przez BSW czynności wykazały, że podczas interwencji dwaj policjanci postępowali zgodnie z przepisami, natomiast w przypadku oskarżenia o łapówkę okazało się, że sprawę nietrzeźwego kierowcy prowadził wtedy inny funkcjonariusz. Policjant złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu na jego szkodę przestępstwa fałszywego oskarżenia oraz pomówienia go o takie postępowanie, „które mogło narazić go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu policjanta”. W październiku 2014 prokurator skierował do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.

Podobnie zakończyła się sprawa dotycząca policjanta z Wołomina, który został pomówiony o użycie siły fizycznej podczas zatrzymywania pijanego rowerzysty i o podrobienie podpisów na protokole zatrzymania. Ekspertyza grafologiczna oraz weryfikacja informacji w sprawie nie potwierdziły zeznania mężczyzny i funkcjonariusze BSW skierowali sprawę do prokuratury.

Grzywnę i nawiązkę na rzecz poszkodowanego policjanta oraz zwrot kosztów sądowych ma zapłacić mieszkaniec Pińczowa skazany prawomocnym wyrokiem sądu za to, że z zemsty za ukaranie go mandatem pomawiał w kilkunastu anonimach funkcjonariusza o przyjmowanie łapówek. Na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery skazał sąd mieszkańca Łodzi za pomówienie policjantów o to, że go pobili i uszkodzili mu telefon komórkowy, czemu całkowicie zaprzeczyły przeprowadzone przez BSW czynności wyjaśniające.

DYSKRETNE WERYFIKOWANIE

Zawsze, kiedy do BSW wpływa informacja o przestępstwie popełnionym przez policjantów, badane są dwie wersje zdarzenia. Jedna, która obciąża funkcjonariusza, i druga, która może świadczyć o pomówieniu. Często policjant nawet nie wie o tym, że dotyczą go sprawdzenia operacyjne. Jeśli pomówienie ma formę anonimowego telefonu czy anonimowej pisemnej skargi, funkcjonariusze BSW dyskretnie sprawdzają jego wiarygodność. Jeśli zebrany materiał nie potwierdza zarzucanego policjantowi czynu, starają się ustalić autora pomówienia i kierują sprawę do prokuratury z wnioskami o wszczęcie przeciwko niemu postępowania przygotowawczego. Czasem, jak w przedstawionych przypadkach, udaje się oczyścić policjantów z pomówień dopiero po przedstawieniu im zarzutów, ale znacznie częściej dzieje się tak, nim sprawa przeciwko policjantowi trafi do prokuratury.

W tym drugim przypadku sprawy na ogół nie są nagłaśniane, gdyż dyskrecja jest w interesie policjantów. Natomiast sprawy, w których doszło do procesu i fałszywy oskarżyciel został skazany przez sąd, Policja zwykle nagłaśnia w mediach. Ku przestrodze. 

ELŻBIETA SITEK