Kampania „16 dni przeciwko przemocy wobec kobiet” to dobra okazja głównie do tego, żeby kogoś uwrażliwić, nauczyć, pochwalić, zganić, żeby podyskutować?
– Po trosze do wszystkiego, ale w pierwszej kolejności do zwrócenia uwagi na problem, z którym oczywiście zmagamy się cały rok. To ważne, że jest taki moment, kiedy możemy wszyscy zaangażowani w profilaktykę, edukację czy zwalczanie przemocy domowej wspólnie, głośno i wyraźnie zwrócić uwagę opinii publicznej na ten problem. On na co dzień może ginąć w zalewie innych spraw, ale przez to nie staje się mniej ważny. W sprawie, o której rozmawiamy, niesłychanie ważna jest postawa nie tylko służb i instytucji, które zajmują się nią na co dzień, ale postawa całego społeczeństwa. I do niego przez te 16 dni mówimy. To jest ten czas, kiedy do wszystkich chcę dotrzeć z jednoznacznym przekazem: Musimy być zawsze przeciwko sprawcy i musimy być zawsze po stronie ofiary.
Nadal trzeba to podkreślać?
– Doświadczenia z bardzo różnych miejsc, z rozmów, dyskusji, ale niestety także z lektury uzasadnień wyroków pokazują, że nadal znajduje się usprawiedliwienia dla sprawców przemocy. To powoduje, że mając tysiące sprawców i ofiar, o których wiemy, mamy znacznie mniej postępowań, a jeszcze mniej wyroków skazujących. I mówimy tu tylko o tych, o których wiemy, wiedząc, że istnieje ogromna liczba nigdzie niezgłoszonych. Szacunki mówią, że stanowią one nawet 70 proc. Ta piramida o ogromnej podstawie przypadków przemocy domowej i o wierzchołku wyroków skazujących pokazuje, że te postawy nie są wcale jednoznacznie ukształtowane. Patrząc na uzasadnienia wyroków, widzę niedostrzeganie ofiary i niezrozumiałą dla mnie koncentrację na sprawcy, na szukaniu usprawiedliwień dla tego, czego się dopuszcza. Dla mnie przekaz musi być jasny: nie ma i nie może być żadnych usprawiedliwień dla sprawcy! Apeluję do wszystkich, do opinii publicznej, parlamentarzystów, przedstawicieli instytucji, do zwierzchników kościołów, żeby każdy w ramach swojego działania, w sposób dla niego właściwy, ten przekaz upowszechniał i wzmacniał.
Na ile istotnym czynnikiem w przeciwdziałaniu i zwalczaniu przemocy domowej jest walka ze strachem lub niechęcią zarówno ofiar do zwrócenia się o pomoc, jak i świadków do poinformowania o tym, że coś niedobrego dzieje się u sąsiadów za ścianą? Jak ten strach i obojętność przełamywać?
– Jestem głęboko przekonana, że jeśli wszyscy odpowiedzialni za zwalczanie tego zjawiska pokażą, że potrafią działać skutecznie, to liczba zgłoszeń będzie rosła. Jeśli ofiary widzą, jak rzadko ich oprawcy są realnie karani, jak niezwykle rzadko stosowany jest nakaz opuszczenia mieszkania przez sprawcę, to trudno się dziwić, że przeciwko niemu nie wystąpią. Ryzykują przecież bardzo wiele. Jeśli sprawca nie zostanie realnie ukarany, jeśli pozostanie w mieszkaniu, sytuacja ofiary prawdopodobnie diametralnie się pogorszy.
Przyczyn braku zgłoszeń jest wiele i żadnej nie bagatelizuję, ale brak skuteczności w działaniach podejmowanych przez różne instytucje jest, według mnie, jedną z podstawowych. Pamiętając, że ta skuteczność i zaangażowanie ciągle się zwiększają. Dowodem na to mogą być wyróżniani co roku Białą Wstążką przedstawiciele różnych instytucji.
– Jeśli dotrzemy do ofiar z przekazem, że skutecznie potrafimy rozwiązać ich problem, to gwarantuję, że będą się zgłaszać.
Pojawił się apel o dyskusję nad systemem przeciwdziałania przemocy. Czy wymaga on radykalnej przebudowy, czy może tylko niewielkich korekt? A może jest taki, jaki powinien być, tylko czasami zawodzą ludzie?
– System w niektórych miejscach działa gorzej w innych lepiej. Z rozmów z samorządowcami wiem, z jakimi problemami borykają się zespoły interdyscyplinarne, poczynając od tego, że funkcjonują w zasadzie bez żadnych środków. Oczywiście tam, gdzie w zespołach pracują zapaleńcy, nie jest to przeszkodą, wtedy nic nie jest przeszkodą, ale nie możemy opierać naszego działania na zapaleńcach. Fundamentem muszą być rozwiązania systemowe, organizowane i finansowane przez państwo.
Potrzebna jest także szersza wiedza na temat przemocy. Ona się zmienia. Przybiera nowe formy. To nie jest tylko bicie żon. Mamy do czynienia z przemocą psychiczną, ekonomiczną, wobec dzieci, dzieci wobec rodziców. Dochodzi do niej w różnych środowiskach. To wszystko wymaga od osób działających w ramach systemu ciągłego doskonalenia.
Więc nie radykalna przebudowa, tylko ciągłe udoskonalanie. W tym procesie pomogłaby ratyfikacja konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, bo pewne niezbędne procesy bardzo by przyspieszyła. Dla naszego systemu niewątpliwie dobrym rozwiązaniem opisanym w konwencji byłaby natychmiastowa izolacja sprawcy przemocy od jego ofiary. Jak pokazują badania i wieloletnie doświadczenia innych państw, jest to najefektywniejszy sposób walki z przemocą. Wiele mówią efekty rozwiązania stosowanego w niektórych stanach USA, gdzie nawet przy najmniejszym podejrzeniu, że osoba choćby stwarza zagrożenie, natychmiast jest zmuszana do opuszczenia mieszkania i dostaje zakaz zbliżania się. Procedura zaczyna się więc dopiero wtedy, kiedy mamy gwarancję, że ofiara, bądź potencjalna ofiara, jest bezpieczna.
Krokiem w tym kierunku są instrukcje i kwestionariusz szacowania ryzyka w związku z przemocą w rodzinie, stosowane przez policjantów od stycznia 2014 roku.
– Tak, to prawda, to dobre rozwiązanie, pytanie tylko, czy te możliwości, które dostali policjanci, okażą się wystarczające. Przykładem, jak to może nie zadziałać, jest Australia, gdzie policjantom pozostawiono zbyt wiele swobody w ocenie sytuacji. A tam, gdzie zaczynają się dywagacje, tam szansa na realną pomoc ofierze gwałtowanie maleje.
Kolejną rzeczą, która wymaga zmiany, a w której przeprowadzeniu pomogłaby konwencja, to bezwzględne traktowanie jako ofiar przemocy dzieci, które same jej fizycznie nie doświadczają, ale są jej świadkami. Konsekwencje takiej sytuacji dla dziecka są niewyobrażalne i z różnym natężeniem, choć zawsze negatywnie, wpływają na całe jego późniejsze życie.
Wśród problemów sygnalizowanych z poziomu zespołów interdyscyplinarnych, składających się z przedstawicieli kilku instytucji, pojawia się też kwestia braku wyraźnie wskazanego koordynatora. To czasami bardzo utrudnia skuteczne działanie.
– Nie ma wątpliwości, że aby osiągać cele, musi być wola działania. Nie mniej ważna jest umiejętność współpracy i to może być problem daleko wykraczający poza temat naszej rozmowy. Mówiąc krótko, psychologowie społeczni od dawna alarmują, że w Polsce nie uczymy się współpracować ze sobą. Jeśli nie uczymy tego dzieci, nie dziwmy się, że mają z tym problem dorośli. Współpraca w ramach zespołów jest istotą ich funkcjonowania. Bez niej całkowicie tracą one rację bytu.
Oczywiście jest też kwestia kompetencji. Mogą się zdarzyć sytuacje, i to nie tylko na poziomie zespołów, że jest coś do zrobienia i każdy patrzy na każdego, uznając że to „jego działka”. Ale w walce z przemocą to właśnie interdyscyplinarność jest tym, co daje nowe możliwości. Co tworzy moc sprawczą poszczególnych instytucji działających oddzielnie.
Wola działania, współpraca... co jeszcze jest kluczem do ograniczenia tego zjawiska.
– Edukacja. I Policja ma tu ogromne możliwości. Wiele z tych możliwości wykorzystuje. Wiele robią pełnomocnicy do spraw praw człowieka. Policja tworzy bądź współtworzy wiele kampanii profilaktycznych. Uczestniczy w nich. Edukacja może być i jest realizowana przez policjantów w szkołach i przedszkolach, gdzie policjanci mówią nie tylko o bezpieczeństwie w ruchu drogowym, ale też o szacunku do drugiego człowieka, o tym, czego nie wolno im i wobec nich, o konsekwencjach, także prawnych, zachowań społecznie nieakceptowanych, o tym, jak zareagować, kiedy sami doświadczamy przemocy, kiedy doświadcza jej mama, kolega lub sąsiadka. Ale z edukacją mamy do czynienia nie tylko w szkołach, także w komendach, gdzie przychodzą ludzie w różnych sprawach, i w domach, które odwiedzają dzielnicowi. Czasami otwarte oczy, wrażliwość i informowanie wystarczą, by rozwiązać problem lub w ogóle nie dopuścić do jego powstania.
zdj. Andrzej Mitura