Funkcjonariusze policji śledczej nigdy nie mieli łatwego życia. Zajmowali się zawsze najbardziej ciemnymi jego stronami. Ich chlebem codziennym była, i tak pozostało do dziś, walka z wszelką patologią oraz sceny, na widok których zwykłym śmiertelnikom cierpnie skóra, a krew tężeje w żyłach.
NARODZINY
Służbę śledczą w strukturach Policji Państwowej powołał oficjalnie minister spraw wewnętrznych Stanisław Wojciechowski aktem prawnym Przepisy o organizacji urzędów policyjno-śledczych, który ogłoszony został w Monitorze Polskim nr 235 z 29 października 1919 r. Na podstawie tego dokumentu przy każdej komendzie okręgowej (wojewódzkiej) PP utworzono po jednym urzędzie śledczym, natomiast w większych miastach, w zależności od miejscowych warunków przestępczości, tworzono ekspozytury śledcze I, II, III i IV rzędu, liczące od 3 (ekspozytura IV rzędu) do 50 i więcej funkcjonariuszy (ekspozytura I rzędu).
Zadaniem urzędów śledczych i ich ekspozytur – jak zapisano w par. 2 Przepisów – było zapobieganie i ujawnianie przestępstw. W trakcie wykonywania tych czynności funkcjonariusze podlegali władzom sądowym i prokuratorskim. To podporządkowanie – jak pisze Robert Litwiński w swej książce „Korpus Policji w II RP” – prowadziło jednak czasami do zgrzytów, wynikających głównie ze względów ambicjonalnych oraz przypadków lekceważenia funkcjonariuszy przez niektórych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Wielu z nich uważało się bowiem za przełożonych komendantów jednostek Policji. W drastycznych sytuacjach musiał nawet interweniować u ministra sprawiedliwości komendant główny PP.
4 stycznia 1922 r. ukazał się nowy akt prawny dotyczący organizacji urzędów śledczych, podpisany przez ówczesnego ministra SW Stanisława Downarowicza. Rozporządzenie precyzowało tworzenie urzędów śledczych przy komendach okręgowych PP, a w czynnościach dochodzenia podporządkowywało służbę sądom okręgowym. Zadania urzędów pozostały te same. Niestety, istniejące animozje między przedstawicielami resortów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, również.
KOMENDANT HOSZOWSKI ZARZĄDZA
Te ogólne, wyznaczone przez ministra SW, ramy dotyczące organizacji urzędów śledczych wypełnił Rozkaz Komendanta Głównego PP nr 165 z 20 maja 1922, w którym komendant Wiktor Hoszowski polecił policji śledczej nadzór nad elementem przestępczym za pomocą służby patrolowej, bezpośredniej obserwacji oraz gromadzenia informacji poufnych. Policja śledcza miała obowiązek utrzymywania ścisłego kontaktu z policją mundurową, ta zaś okazywać jak najdalej idącą pomoc funkcjonariuszom Policji Śledczej przy wywiadach, poszukiwaniach i ściganiu przestępcy.
Śledczy z urzędów i ich ekspozytur mieli być natychmiast informowani o najpoważniejszych przestępstwach: zabójstwach, bandyckich napadach, aferalnych kradzieżach i fałszerstwach dokumentów, i codziennie rano przedstawiać przełożonym sprawozdanie o stanie przestępczości za ubiegłą dobę. Ta informacja dzienna trafiała później z całego kraju do Wydziału IV Rejestracyjno-Pościgowego KG PP i służyła m.in. celom statystycznym oraz redagowaniu ukazującej się od 1 sierpnia 1919 r. „Gazety Śledczej”, stanowiącej zbiór informacji o rodzimej działalności przestępczej (w latach 1919–1922 wydział funkcjonował jako Centralne Biuro Inwigilacyjne, następnie jako Wydział Rejestracyjno-Karny, a w 1927 r. zmienił nazwę na Centralę Służby Śledczej – przyp. J.Pac.).
Pierwszym naczelnikiem Wydziału IV KG PP został podinsp. Wiktor Ludwikowski (pisaliśmy o nim w numerze czerwcowym br.), późniejszy komendant wojewódzki PP w: Poznaniu, Warszawie i Wilnie. 15 grudnia 1919 r. podpisał jeden z pierwszych dokumentów służbowych policji śledczej – Instrukcję o rejestracji karnej. Była to, zdaniem Andrzeja Abramskiego i Jerzego Koniecznego, autorów dziejów służb ochrony porządku w Polsce pt. „Justycjarjusze, hutmani i policjanci”, rejestracja poprzednich kar przestępców. Ich swoiste curriculum vitae, obejmujące dane personalne, miejsce i datę skazania, rodzaj przestępstwa, wyrok i numer sprawy karnej. Podstawę do założenia karty rejestracyjnej stanowiły: odpis wyroku sądowego, informacja od innych władz, a niekiedy nawet własne zeznanie przestępcy. Instrukcja wprowadziła także karty osób poszukiwanych oraz karty rękopisowe. Zawierały one próbkę pisma osoby podejrzanej (rejestrowanej w policyjnej kartotece), ujętą w formie krótkiego zdania, które stanowiło zarazem materiał badawczy dla grafologa. Brzmiało ono: „W dniu… roku… o godzinie… byłem zatrzymany przez Urząd Śledczy w… jako podejrzany”. Na końcu podejrzany składał własnoręczny podpis.
NA PROWINCJI
W początkach lat 20. w komendach okręgowych oraz ekspozyturach śledczych I rzędu funkcjonowały już centrale inwigilacyjno-informacyjne, prowadzące m.in. kartoteki osób daktyloskopowanych wraz z ich zdjęciami. Fotografie osób zatrzymanych (podejrzanych) wykonywano wówczas w trzech pozach: z profilu (wraz z numerem rejestracyjnym zgodnym z kartoteką), en face (oba zdjęcia bez nakrycia głowy) oraz en trois quatre – z nakryciem głowy.
Instrukcja wyjaśniała także, jak należy fotografować zwłoki osób zmarłych, a nieznanych lub zamordowanych. W takich sytuacjach wykonywano dwa zdjęcia: pierwsze w stanie zastanym przez policję na miejscu zdarzenia, i drugie – samej twarzy denata obmytej już wodą.
Należało także wykonać zdjęcia sytuacyjne, aby dać możność sądowi zorientowania się w akcji wykonania przestępstwa przez złoczyńcę.
O ile w miastach wojewódzkich i większych miastach powiatowych służba śledcza – korzystająca już ze zdobyczy kryminalistyki – odnosiła sukcesy w walce z przestępczością, o tyle prowincjonalni śledczy – zwłaszcza ci z jednostek kresowych, pracujący w ekspozyturach III i IV rzędu – długo jeszcze borykali się z problemami zarówno niedouczonych kadr, jak i posiadanego sprzętu. A właściwie jego braku. W jednostkach terenowych magazyny świeciły pustkami. Brakowało właściwie wszystkiego, od aparatów fotograficznych począwszy, na papierze kancelaryjnym skończywszy. Aparaty do daktyloskopii, na przykład, pojawiły się tam dopiero w końcu lat 20. Podejrzanych transportowano więc do komend okręgowych, nierzadko po kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę, bo tylko tam można było fachowo pobrać od nich odciski palców.
REORGANIZACJA
Braki w wyposażeniu policji śledczej starano się nadrabiać doskonaleniem organizacji służby. W roku 1924 zmieniono strukturę stołecznego Urzędu Śledczego. Jego naczelnik wysoko awansował w hierarchii, stając się zastępcą komendanta okręgowego ds. kryminalnych. Miał do dyspozycji m.in. zastępcę oraz 4 brygady (zabójstw, kradzieży, oszustw i lotną), dział rozpoznawczy i kancelarię.
W Warszawie funkcjonowało wówczas 30 komisariatów PP (w tym 4 kolejowe). Wszystkie zobowiązano do współpracy z czterema ekspozyturami Urzędu Śledczego. W każdym komisariacie wprowadzono również służbę dyżurnego śledczego, który w sytuacji poważnego zdarzenia gwarantował szybki kontakt z właściwą ekspozyturą urzędu oraz podjęcie natychmiastowych działań operacyjno-dochodzeniowych.
W ciągu dwóch lat funkcjonowania tego systemu przyjęte formy współpracy ze służbą mundurową okazały się zupełnie udane, dlatego w kręgach policyjnych ze zdziwieniem przyjęto kolejną reorganizację służby śledczej. Przeprowadzono ją w lipcu 1926 r. Niewykluczone, że w związku z „wypadkami majowymi” i dojściem do władzy grupy wojskowych. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych objął wówczas gen. bryg. Sławoj Składkowski, komendantem głównym PP został – po ustąpieniu Mariana Borzęckiego – płk Janusz Jagrym-Maleszewski. Kluczowe stanowiska w KG PP objęli również wojskowi.
Reorganizacja służby śledczej zlikwidowała urzędy i ekspozytury śledcze we wszystkich komendach okręgowych. Przeformowano je na jednostki zupełnie nowego typu, z zadaniem zapobiegania przestępstwom i wykrywania ich, a w zakresie rejestracji – prowadzenia albumów fotograficznych, skorowidzów poszukiwanych, spisów osób oddanych pod dozór policji, dossier przestępców i kontroli rzeczy zaginionych. Natomiast zadania dotyczące koordynacji działań i instruowania przejmował komendant wojewódzki, odpowiedzialny teraz za szkolenie, inspekcję i kontrolę służby śledczej. Do niego należała też statystyka przestępczości w województwie.
Tymczasem okazało się – twierdzą Andrzej Abramski i Jerzy Konieczny – że reorganizacja służby śledczej była niewypałem. Komendanci wojewódzcy nie mieli możliwości prowadzenia szkolenia i kontroli, i głównie dlatego wrócono do poprzednich koncepcji. Urzędy Śledcze wróciły do komend wojewódzkich, zajmując się koordynacją, instruktażem i kontrolą. Natomiast przy 9 komendach miejskich i 32 powiatowych powstały Wydziały Śledcze.
Przy okazji tej reorganizacji Wydział IV KG PP, funkcjonujący od 1922 r. pod nazwą Rejestracyjno-Pościgowego, zmienił nazwę na Centralę Służby Śledczej. Taki stan utrzymał się – bez większych zmian – do końca dwudziestolecia międzywojennego.
JERZY PACIORKOWSKI
zdj. „Na Posterunku”, „GAiPP”, archiwum
Zobacz także:
Na służbę do teatru (nr 114/09.2014)
Stawiano je za wzór (nr 111/06.2014)