Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Pomówieni – kto im pomoże?

Przedstawione w artykule „Korona za gliniarza” („Policja 997” nr 9/2012) losy kilku policjantów pomówionych przez świadka koronnego pokazują nie tylko łatwość pomawiania policjanta przez przestępcę, ale także jego osamotnienie, gdy znajdzie się w takiej sytuacji, brak wsparcia ze strony przełożonych i środowiska. Problem dotyka wszystkich pomówionych policjantów, nie tylko tych, którzy padli ofiarą świadka koronnego. Pisaliśmy o tym na naszych łamach wiele razy.

W większości przypadków powtarzał się podobny schemat: przestępca pomawiał funkcjonariusza, prokurator dawał mu wiarę, stawiał policjantowi zarzuty, wnioskował o aresztowanie. Nie pomagały poręczenia obywateli i władz miasta. Tak było na przykład z byłym komendantem z Lublina Władysławem Szczeklikiem, byłym komendantem z Wyszkowa Andrzejem Szkopkiem, Janem Handrysiakiem z Bełchatowa i z innymi. Funkcjonariusz trafiał do aresztu, w którym spędzał kilka miesięcy. W tym czasie przełożeni zawieszali go w czynnościach służbowych i otrzymywał połowę pensji. Procesy sądowe ciągnęły się długo, a policjant pozostawał w stanie zawieszenia aż do prawomocnego wyroku, zwykle kilka lat.

W lipcu 2006 roku nowelizacja ustawy o Policji (art. 41 ust. 2 pkt 9) dała możliwość zwalniania policjanta ze służby po 12 miesiącach zawieszenia, jeżeli nie ustały przyczyny do zawieszenia. Postępowania sądowe trwają zwykle o wiele dłużej, więc najczęściej po rocznym zawieszeniu policjanci są zwalniani ze służby. Kiedy po kilku latach w ich sprawie zapada prawomocny wyrok uniewinniający, są już dawno poza Policją.

Oczywiście zdarzają się też wyroki skazujące policjantów za udowodnione przestępstwo, ale zajmujemy się tu przypadkami tych, którzy stali się ofiarami przestępców i niedbałego stosowania prawa. W efekcie stracili pracę, która była ich pasją, a Policja straciła doświadczonych funkcjonariuszy, których wyszkolenie wymagało czasu i pieniędzy. Oni mają ogromne poczucie krzywdy, żal do przełożonych, że nie dali im wiary, przełożeni tłumaczą, że byli zobligowani przepisami.

Czy można w tej sprawie coś zmienić? Czy pomówionym policjantom Policja jako firma może i powinna udzielić wsparcia? Czy można ich zatrzymać w służbie do czasu zapadnięcia prawomocnego wyroku? Z pytaniami na ten temat zwróciliśmy się do pełnomocnika komendanta głównego Policji ds. ochrony praw człowieka, do policyjnych psychologów oraz do dyrektora Biura Spraw Wewnętrznych KGP.

ELŻBIETA SITEK

Pomówiony – nie znaczy winny

Rozmowa z mł. insp. Krzysztofem Łaszkiewiczem, pełnomocnikiem komendanta głównego Policji ds. ochrony praw człowieka

Ustawa o Policji mówi, że w przypadku wszczęcia przeciwko policjantowi postępowania karnego w sprawie o przestępstwo lub przestępstwo skarbowe zawiesza się lub można zawiesić policjanta w czynnościach służbowych, jeżeli jest to celowe z uwagi na dobro postępowania lub dobro służby. Ale przecież o przestępstwie można mówić dopiero, jeśli zostanie ono udowodnione. Tymczasem policjanta zawiesza się od razu, gdy tylko usłyszy zarzuty…

– Zgodnie z prawem każdy podejrzany do chwili skazania prawomocnym wyrokiem jest niewinny. Kodeks postępowania karnego nakazuje to już w 5. artykule, który mówi, że oskarżonego uznaje się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem. Zasada domniemania niewinności należy do podstawowych praw obywatelskich i jest opisana w kilku fundamentalnych aktach prawnych. Mówi o niej art. 42 Konstytucji RP, art. 6 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności i art. 14 Międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych ONZ.

Jednak praktyka jest taka, jakby zasada domniemania niewinności wobec policjantów nie obowiązywała…

– Zawieszenie w czynnościach nie oznacza uznania policjanta za winnego. Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że art. 41 ust. 2 pkt 9 ustawy o Policji jest zgodny z Konstytucją RP, uzasadniając, że służba w Policji wymaga szczególnego zaufania społecznego, w związku z tym praca w tej formacji również musi być regulowana w trybie szczególnym. Nie do końca z tym się zgadzam, ale przepisy są, jakie są i trzeba je respektować. Uważam jednak, że obowiązujące przepisy zawierają mechanizmy, które pozwolą przełożonym zatrzymać policjanta w służbie do czasu zapadnięcia prawomocnego wyroku.

Na przykład?

– Myślę, że wystarczyłoby zawieszenie policjanta na miesiąc, w którym to czasie przełożony własnymi narzędziami, niezależnie od prokuratury, zbadałby sprawę, aby wyrobić sobie o niej własny pogląd. Oczywiście nie mówimy tu o sprawach, w których popełnienie przestępstwa przez policjanta nie budzi wątpliwości, bo i takie przecież się zdarzają. Jeśli na podstawie zebranego materiału przełożony uznałby jednak, że co do winy policjanta istnieją uzasadnione wątpliwości, mógłby zamiast zawieszać, skierować tego funkcjonariusza do innych niż dotychczasowe zadań i czekać na rozstrzygnięcie sądu.

Wyobraża Pan sobie ataki mediów na Policję po takiej decyzji?

– Niestety, przełożeni często działają pod ogromną presją mediów i nie mają odwagi się im przeciwstawić. Tu potrzebna jest mądrość przełożonego, jego jak najlepsza wiedza o zdarzeniu, no i odporność na naciski.

Ale każdy przełożony ma nad sobą swoich przełożonych, którzy też nie lubią medialnej wrzawy…

– No właśnie, tu jest chyba problem. Zdarza się, że w takich szczególnych sytuacjach decyzje są podejmowane zbyt szybko, a celem jest uśpienie medialnego problemu. To wymaga zmiany mentalności w całym naszym środowisku. Za mało się myśli o konkretnym człowieku, o konsekwencjach psychicznych, rodzinnych.

Jak podobne problemy rozwiązane są w innych europejskich policjach?

– Różnie. W Niemczech na przykład każdy policjant może wykupić polisę ubezpieczającą od różnych wypadków zawodowych, m.in. od skutków pomówień. Podobnie w Bułgarii, tyle że tam takie ubezpieczenie jest obowiązkowe. W Hiszpanii funkcjonują państwowe instytucje, których zadaniem jest bezpłatne udzielanie pomocy prawnej urzędnikom państwowym, w tym policjantom. Najbardziej podoba mi się rozwiązanie holenderskie i angielskie, gdzie w ramach resortu działa wewnętrzna komisja badająca, niezależnie od sądu, sprawę, w której policjant jest podejrzany o popełnienie przestępstwa. Pracują w niej ludzie z odpowiednim doświadczeniem, wiedzą prawniczą, wiedzą o pracy operacyjnej itp. Jeśli ta komisja uzna, że co do popełnienia przestępstwa przez policjanta istnieją poważne wątpliwości, policjant pracuje dalej i czeka na wyrok sądu.

Myśli Pan, że nasza Policja mogłaby skorzystać z takich rozwiązań?

– Oczywiście. W uzasadnionych przypadkach mogłaby być powoływana wewnętrzna komisja do badania zasadności zawieszenia na czas dłuższy niż miesiąc, funkcjonująca w KGP i komendach wojewódzkich Policji, składająca się z doświadczonych policjantów. Analizowałaby sprawę i wydawała opinie na temat zdarzenia z udziałem policjanta, w tym badaniu mogłaby się też posługiwać wynikiem wewnętrznych i dobrowolnych badań wariograficznych. Gdyby okazało się, że są istotne wątpliwości, czy policjant popełnił przestępstwo, zostawałby on w służbie do czasu prawomocnego wyroku sądu, jednakże pod pewnymi warunkami. Byłby przesunięty do innych zadań, a także mógłby podlegać wewnętrznemu dozorowi służbowemu sprawowanemu przez przełożonego czy „kuratora policyjnego”.

Do tego trzeba by nowych uregulowań prawnych…

– Tak, ale na początek tylko wewnątrzresortowych. Wystarczyłoby zmienić istniejące rozporządzenie ministra SWiA z 2002 roku dotyczące zawieszenia policjanta w służbie tak, żeby opinie o przedłużeniu lub uchyleniu zawieszenia wydawała komisja, a nie jednoosobowo przełożony. Natomiast dla instytucji dozoru służbowego czy wspomnianego „kuratora policyjnego” wymagane byłyby głębsze zmiany.

Zatrzymanie policjanta w służbie byłoby z pożytkiem i dla niego, i dla instytucji, ponieważ zamiast wypłacać połowę pensji za nicnierobienie, płacono by całą, ale za pracę. I w dodatku policjant nie blokowałby etatu.

A co z wypłaconymi poborami w przypadku, gdy sąd orzeknie winę?

– To istotny problem. Myślę, że mógłby go rozwiązać specjalny wynegocjowany pakiet ubezpieczeń policjantów, w który wchodziłoby również ubezpieczenie od skutków pomówień. Oczywiście ryzyko miałby prawo oceniać ubezpieczyciel. Wtedy określoną część poborów do czasu wyroku wypłacałby ubezpieczyciel. W wypadku wyroku uniewinniającego, Policja mogłaby zwracać środki ubezpieczycielowi, zamiast zaległą pensję wypłacać policjantowi. Jeżeli policjant byłby skazany, musiałby zwrócić te pieniądze na drodze egzekucji. To oczywiście wymaga głębokiej dyskusji, bo to rozmowa o pieniądzach. Najważniejsze jest jednak rozsądne zawieszanie w służbie i uchylanie jego zastosowania.

Jak dużym problemem w skali Policji są pomówienia policjantów przez przestępców?

– Jako zjawiska mierzonego latami nikt tego centralnie nie rejestruje i nie bada. Myślę, że do tego celu też przydałaby się stała grupa doradczo analityczna przy Komendancie Głównym Policji, umiejscowiona w którejś z komórek. Mogłaby analizować wszystkie takie przypadki, obserwować mechanizmy, proponować działania zapobiegawcze, wypracowywać mechanizmy prawne, sugerować właściwą politykę i rozsądne praktyki osłonowe.

A co można zrobić, żeby prokuratorzy tak łatwo i tak często nie występowali o aresztowanie dla policjanta przy byle pomówieniu?

– Nie wiem, jak często i w jakich przypadkach sięga po ten środek zapobiegawczy prokuratura, ale trzeba organizować wspólne z prokuratorami i sędziami spotkania, konferencje, dyskusje. Analizować różne przypadki, dyskutować o mechanizmach, szkolić z zakresu pracy policyjnej, nie kwestionując tego, że zdarzają się wśród nas czarne owce, którym zresztą też przysługuje prawo domniemania niewinności.

Dziękuję za rozmowę.

ELŻBIETA SITEK
zdj. Andrzej Mitura

Pomówieni – pomoc psychologa

Rozmowa z psychologami policyjnymi podinsp. Agatą Niemyjską i Krzysztofem Skarżyńskim

Jak często policyjni psychologowie udzielają pomocy i wsparcia policjantom, którzy przeżywają traumę w związku z pomówieniem ich przez przestępcę?

A.N. – My nie prowadzimy takich statystyk. Podejmujemy interwencje psychologiczne w różnych sytuacjach kryzysowych. Wspomniana sytuacja jest kryzysowa w szerszym znaczeniu – przeciwko policjantowi wszczęto postępowanie o popełnienie przestępstwa.

K.S. – W 2011 roku policyjni psychologowie podjęli 458 interwencji kryzysowych wobec 806 osób – policjantów i pracowników Policji. Ponad 8 procent tych interwencji dotyczyło sytuacji, gdy policjantowi postawiono zarzuty o popełnienie przestępstwa.

Kto informował psychologów o zaistniałej sytuacji kryzysowej i potrzebie pomocy?

A.N. – Zarządzenie Komendanta Głównego Policji nr 428 z 2009 roku mówi, że psycholog może być poinformowany przez przełożonego policjanta o zaistniałej sytuacji kryzysowej. Jedną z takich sytuacji jest podjęcie czynności procesowych wobec policjanta w związku z podejrzeniem popełnienia przez niego przestępstwa.

Czy przełożony ma obowiązek powiadomienia psychologa?

A.N. – W zarządzeniu użyto formy „przełożony wnioskuje”, a więc to raczej zalecenie niż polecenie.

Czy zatem sami nie wkraczacie do akcji?

A.N. – To są dwie różne kwestie. Informacja o zaistniałej sytuacji kryzysowej może dotrzeć do nas od przełożonego, od policjanta, od dyżurnego, z BSW czy z nawet z biuletynu. Są takie sytuacje, że ktoś (policjant, jego przełożony) sam zwraca się do nas o pomoc, i takie, że to my, otrzymawszy informację, pierwsi wychodzimy z inicjatywą pomocy. Ale udzielamy jej tylko i wyłącznie tym, którzy wyrażą zgodę na współpracę z psychologiem…

K.S. – ... i w takim zakresie, w jakim chcą to robić. To może być porada, interwencja kryzysowa, ewentualnie dłuższa psychoterapia.

Policjanci pomówieni przez przestępców skarżą się, że nie otrzymali od swoich przełożonych dostatecznej pomocy, że koledzy też się od nich odwracali, że spotkali się z asekuranctwem, obojętnością, przedmiotowym potraktowaniem. Czy to jest specyfika relacji międzyludzkich w naszej organizacji?

A.N. – Żeby mówić o specyfice, trzeba by najpierw przeprowadzić badania na ten temat. Na podstawie znanych nam sytuacji nie uogólniamy wniosków, bo każdy przypadek jest inny. Reakcja na zdarzenie zależy od predyspozycji psychicznych człowieka, jego umiejętności radzenia sobie w sytuacji kryzysowej. Jeśli policjant podejrzany jest o przestępstwo, to taka sytuacja jest trudna nie tylko dla niego, ale także dla jego kolegów i dla przełożonego. Osoba dotknięta podejrzeniami może odbierać to tak, że inni się od niej odwrócili. To jest możliwe, ale równie prawdopodobne jest, że oni po prostu nie wiedzą, jak się zachować. Bywają sytuacje, kiedy przełożeni proszą nas o rozmowę z całym zespołem, w którym doszło do kryzysowego zdarzenia. Na przykład, w którym pracował aresztowany policjant. Rozmowa z psychologiem służy uspokojeniu nastrojów, powstrzymuje plotki, daje możliwość wyboru konstruktywnych strategii radzenia sobie w tej sytuacji.

Czy udzielacie pomocy także tym, którzy zostali aresztowani?

A.N. – Naszym zadaniem jest pomóc każdemu policjantowi i pracownikowi Policji, który o to poprosi, niezależnie od sytuacji prawnej, od tego, czy wina tej osoby budzi, czy nie budzi wątpliwości.

K.S. – Gdy policjant jest aresztowany, o możliwości kontaktu z psychologiem decyduje prokurator lub sąd, w zależności od etapu postępowania. W kodeksie postępowania karnego nie istnieje coś takiego jak pomoc psychologa.

A zatem, jeśli policjanci skarżą się, że w trudnej sytuacji nie otrzymali wsparcia, to sami są sobie winni, bo o tę pomoc nie poprosili…

A.N. – To byłoby zbyt duże uproszczenie. Psycholog pomaga tym, którzy chcą korzystać z jego wsparcia. Wiele osób w traumatycznej sytuacji potrafi sobie radzić samodzielnie lub wystarcza im wsparcie bliskich. Zależy też, czego oczekują od przełożonych czy kolegów.

Współczucia, wiary w to, że są niewinni…

K.S. – Każdy ocenia daną sytuację subiektywnie. W kryzysie pojawiają się „normalne reakcje na nienormalną sytuację”, czyli że zachowania mogą wydawać się niezrozumiałe, ale uzasadnione.

Jest jakieś wyjście?

K.S. – Tak. Jednym z nich jest prosić o pomoc psychologa…

Dziękuję za rozmowę.

ELŻBIETA SITEK
zdj. Andrzej Mitura

Chronimy uczciwych

Wywiad z insp. Ryszardem Walczukiem, dyrektorem Biura Spraw Wewnętrznych KGP

Wśród funkcjonariuszy panuje opinia, że prokuratorzy zbyt pochopnie dają wiarę osobom, które pomawiają policjantów o popełnienie przestępstwa oraz że pomówiony jest w takiej sytuacji zupełnie osamotniony. A przecież Biuro Spraw Wewnętrznych ma wśród swoich zadań ochronę policjanta przed pomówieniami…

– W niektórych sytuacjach rzeczywiście prokuratorzy w naszej ocenie przedwcześnie, czyli bez dostatecznej weryfikacji dowodów, decydują się na przedstawienie zarzutu policjantowi. Na szczęście są to przypadki odosobnione. Staramy się pomagać policjantom w takiej sytuacji, zwłaszcza gdy podejrzewamy, że zostali oni pomówieni. Organem decydującym o przebiegu śledztwa jest prokurator i to on zleca czynności procesowe, które wykonuje Biuro Spraw Wewnętrznych. Nasza własna inicjatywa w postępowaniu przygotowawczym może polegać tylko na wnioskowaniu do prokuratora o rozszerzenie ich zakresu, jeśli tak wynika z udostępnio-nych nam materiałów lub ustaleń własnych. I zawsze z takiej możliwości staramy się korzystać. Natomiast w przypadku pomówienia policjanta przez świadka koronnego nie mamy takiej możliwości, ponieważ w takich sprawach zwykle nie dostajemy materiałów śledztwa do zapoznania i wiemy tylko tyle, ile przekaże nam prokurator.

Wielu policjantów oskarżonych o przestępstwo zostaje uniewinnionych, ale przeważnie są już wtedy poza Policją, a ich kariery zawodowe zostały bezpowrotnie zniszczone.

– Na szczęście sądy nie traktują aktów oskarżenia wnoszonych przez prokuratorów jako rozstrzygających, mają obiektywne i krytyczne podejście, dzięki czemu zapadają również wyroki uniewinniające. Świadczą one o tym, że wymiar sprawiedliwości działa prawidłowo.

Ale bardzo powoli. Policjant, przeciwko któremu toczy się śledztwo, jest zawieszony w służbie, a po roku przeważnie zwolniony. Czy nie należałoby zmienić niektórych przepisów?

– Myślę, że wystarczające możliwości dają istniejące przepisy. Na pewno swoistą patologią procesów przed sądami jest ich przewlekłość, ale na to my, Policja, nie mamy wpływu. Możemy mieć tylko nadzieję, że Ministerstwo Sprawiedliwości coś w tym zakresie poprawi. Natomiast sporo może tu zmienić podejście prokuratorów do spraw przeciwko policjantom. Na etapie postępowania przygotowawczego prokurator może w niektórych sprawach wyłączyć materiały dotyczące policjanta i szybciej zbadać jego sprawę w odrębnym postępowaniu. To skracałoby procesy przeciwko policjantom. Ale zależy to od oceny sprawy przez prokuratora.

Co Pan sądzi o pomyśle powołania przy Komendancie Głównym Policji komisji, która zajmowałaby się postępowaniami przeciwko policjantom?

– Postępowania dyscyplinarne prowadzą przełożeni, postępowania karne – prokuratorzy. Taka komisja mogłaby ewentualnie analizować te postępowania, obserwować tendencje, wyciągać wnioski, czy opiniować w przypadkach wątpliwych. W odniesieniu do postępowań karnych robi to już Biuro Spraw Wewnętrznych i wyznaczeni prokuratorzy koordynatorzy. Wiele można zmienić bez tworzenia nowych instytucji czy przepisów. Na przykład w kwestii postępowań dyscyplinarnych panuje niedobry zwyczaj, że jeśli policjantowi przedstawiono zarzuty, to postępowanie dyscyplinarne zawiesza się do czasu zakończenia postępowania prokuratorskiego. Tak być nie tylko nie musi, ale i nie powinno. Wynik wewnętrznego postępowania policyjnego, jakim jest postępowanie dyscyplinarne, mógłby być dla prokuratora dowodem w sprawie. Ocena przełożonego może wpłynąć na ocenę dokonywaną przez prokuratora i sądzę, że niejednokrotnie byłoby to korzystne dla policjanta. Nagminna praktyka zawieszania postępowań dyscyplinarnych do czasu zakończenia prokuratorskich bywa swoistym asekuranctwem ze strony przełożonych.

Prokuratorzy nie zawsze znają specyfikę pracy policjanta, nie biorą pod uwagę, że osoby wykonujące ten zawód są wyjątkowo łatwym celem pomówień. Czy BSW podejmuje jakieś działania, żeby tę sytuację zmienić?

– Podejmujemy wiele działań. Z naszej inicjatywy Prokuratura Generalna doprowadziła do wyznaczenia na szczeblu prokuratur apelacyjnych i okręgowych prokuratorów koordynujących prowadzenie spraw wobec policjantów. Analizują oni takie sprawy. Są one także omawiane na corocznych wspólnych spotkaniach z funkcjonariuszami BSW KGP. Pilnują też, aby przestrzegane były pewne zasady wypracowane między Policją a Prokuraturą Generalną, między innymi ta, że sprawy przeciwko policjantowi nie prowadzi prokuratura miejscowa, z którą na co dzień on współpracuje. Organizujemy też warsztaty dla prokuratorów, podczas których zapoznajemy ich ze specyfiką pracy operacyjnej. Ta wiedza jest prokuratorom bardzo przydatna, często ułatwia ujawnianie pomówień. Przekonujemy też prokuratorów, że pochopne przedstawienie zarzutów, a tym bardziej aresztowanie policjanta, wiąże się z całą masą konsekwencji, nie tylko prawnych, ale także finansowych, etycznych, zawodowych, rodzinnych itp. Wskazujemy, że następstwa nietrafnego przedstawienia policjantowi zarzutu przestępstwa w połączeniu z długim okresem oczekiwania na prawomocny wyrok obniżają poczucie bezpieczeństwa prawnego w całej formacji.

Czy są jakieś widoczne efekty tego działania?

– Tak, efektów systematycznie przybywa. Na przykład trzy lata temu ponad sto postępowań przeciwko policjantom miało charakter przewlekły, obecnie jest ich o połowę mniej. Między innymi dlatego, że prokuratorzy częściej korzystają z pomocy BSW KGP, pozwalającej na szybsze wykonanie czynności procesowych oraz dostęp do mających znaczenie dla sprawy informacji niejawnych, a także dlatego, że częściej korzystają oni z możliwości wyłączania materiałów dotyczących funkcjonariuszy do odrębnego postępowania. Zmniejszyła się też liczba przypadków zatrzymania i przymusowego doprowadzenia policjanta do prokuratury celem przedstawienia zarzutów. To efekt naszych sugestii, żeby w takich sytuacjach po prostu wzywać policjantów do prokuratury, o ile nie stoją temu na przeszkodzie jakieś szczególne względy procesowe. Prokuratorzy coraz częściej zgadzają się na takie rozwiązanie, gdyż w większości przypadków nie trzeba policjanta zatrzymywać, bo na pewno stawi się na wezwanie. Coraz większa liczba spraw przeciwko policjantom kończy się umorzeniem już na etapie postępowania przygotowawczego i nie trafia do sądu. Spada też liczba wniosków o tymczasowe aresztowanie policjanta.
Kwestia pochopnych aresztowań czy przedwczesnego przedstawiania policjantom zarzutów bardzo leży na sercu komendantowi głównemu Policji. Na jego polecenie przeanalizowaliśmy przypadki przedstawienia w 2011 roku zarzutów policjantom i wskazaliśmy te, w których naszym zdaniem decyzja prokuratora o przedstawieniu zarzutów lub wniesieniu aktu oskarżenia powinna być poprzedzona wykonaniem dodatkowych czynności procesowych.

W oparciu o tę analizę w lipcu tego roku nadinsp. Marek Działoszyński skierował do prokuratora generalnego pismo sygnalizujące tę kwestię. Prokurator generalny zwrócił się do prokuratorów o bardziej wnikliwą i ostrożną ocenę dowodów w takich sprawach, a kierownictwo BSW będzie referować ten temat podczas kolejnych spotkań z prokuratorami koordynującymi nadzór nad postępowaniami przeciwko funkcjonariuszom.

A jednak policjanci uważają, że BSW raczej poluje na nich, niż ich ochrania…

– To wynika z niewiedzy na nasz temat. My naprawdę działamy w interesie uczciwych policjantów i takim zawsze staramy się pomóc…

ELŻBIETA SITEK
zdj. Andrzej Mitura

Świadek koronny – epilog

Świadek koronny – korzyści i zagrożenia – dyskusję pod tym hasłem prowadziliśmy w trzech kolejnych wydaniach „Policji 997”. Wypowiadali się w niej policjanci i prawnicy. 12 września życie dopisało pointę: warszawski Sąd Okręgowy obalił ponad połowę zarzutów, które prokuratorzy postawili blisko 40 członkom gangu pruszkowskiego w oparciu o zeznania świadków koronnych.

Wśród uniewinnionych są m.in. byli szefowie „Pruszkowa” – „Słowik” i „Bolo” (skazani za kierowanie gangiem w 2004 r., teraz sądzeni m.in. za napady z bronią).

Blisko 40 oskarżonych odpowiadało za przestępstwa z lat 1995-2003, m.in. wymuszenia rozbójnicze, napady, porwania, bicia, kradzieże aut, oszustwa, handel bronią i narkotykami oraz podżeganie do morderstwa.

Prokurator żądał dla oskarżonych kar od 15 lat pozbawienia wolności do roku w zawieszeniu. Najwyższy z wydanych w pierwszej instancji wyroków to 8 lat więzienia.

„Wśród 170 zarzutów ponad połowa zakończyła się uniewinnieniem; zresztą uniewinnienia dotyczą najpoważniejszych zarzutów, np. napadów z bronią” – mówiła, uzasadniając wyrok, sędzia Beata Najjar.

Oskarżenie opierało się na zeznaniach świadków koronnych, m.in. Jarosława S., pseudonim Masa, i Jacka R., pseudonim Sankul.
„Same zeznania świadka koronnego, bez wsparcia innymi dowodami, nie mogą stanowić podstawy do czynienia ustaleń” – mówiła sędzia.

IF