Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Zarządzanie strachem

Rocznie kilkunastu policjantów popełnia samobójstwo, drugie tyle usiłuje odebrać sobie życie. Ale po raz pierwszy samobójcza próba wywołała głośny na cały kraj protest podwładnych przeciwko komendantowi powiatowemu i zakończyła się jego odwołaniem. Tak właśnie było w Gnieźnie.


30 września asp. sztab. Andrzej S., dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie, rozpoczynał służbę o 20.00. Przyszedł jak zawsze nieco wcześniej. Pobrał broń, wszedł do łazienki i strzelił sobie w usta. Przeżył. Nadal przebywa w szpitalu. Jest w stanie bardzo ciężkim.

DLACZEGO?

Andrzej S. ma za sobą 24 lata służby. Solidny, pracowity, lubiany przez kolegów. W rozmowach o nim często powtarza się słowo „porządny” i „poczciwy”. Bardzo religijny.

Dlaczego głęboko wierzący człowiek, w dodatku jedyny żywiciel rodziny – żony i trójki dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne, decyduje się na tak dramatyczny czyn?

Odpowiedzi na to szukają prokurator, zespół Wydziału Kontroli KWP w Poznaniu i policyjni psychologowie. Koledzy Andrzeja S. nie mają wątpliwości. Według nich zasadniczy wpływ na tragiczną decyzję miała atmosfera panująca od wielu miesięcy w gnieźnieńskiej jednostce.

– Policjanci z ponaddwudziestoletnim stażem są u nas wypychani na emeryturę przez komendanta Nejmana. Andrzej też otrzymał taką propozycję nie do odrzucenia. Bardzo się tym gryzł, to oznaczało dla niego istotne zmniejszenie dochodów – dywagują.

ŚWIETNE WYNIKI

Młodszy inspektor Paweł Nejman objął kierowanie jednostką w Gnieźnie w 2007 roku. Od początku za punkt honoru postawił sobie wprowadzić KPP w Gnieźnie do wojewódzkiej czołówki pod względem bezpieczeństwa mieszkańców. I to mu się udało. Chwalił się tym na sesjach samorządowych i odprawach służbowych. A władze lokalne i przełożeni chwalili jego.

Wojewódzkie obchody Święta Policji odbyły się w tym roku właśnie w Gnieźnie. Przyjechali minister spraw wewnętrznych i administracji, komendant główny, był wojewoda wielkopolski i wiele innych ważnych osobistości. Policję chwalono, komendantowi Nejmanowi dziękowano, awansowano na stopień inspektora, odznaczono Srebrnym Krzyżem Zasługi. Była gala, gratulacje, wzniosłe słowa. Jak to przy święcie.

– Szkoda, że nas nikt nie pytał, jak nam się na co dzień tu pracuje – mówi asp. Robert Lewandowski, przewodniczący zarządu terenowego NSZZ Policjantów w Gnieźnie. – Zresztą i tak wątpię, żeby znalazł się odważny, który powiedziałby, jak tu jest – dodaje. – Bo te dobre wyniki osiągnięto, niszcząc po drodze ludzi. Niszcząc atmosferę w jednostce.

– Wyniki, wyniki, wyniki… Tylko to się liczyło – mówi nadkom. Krzysztof Hernacki, naczelnik wydziału ruchu drogowego.

(...)

Presja na osiąganie jak najlepszych wyników dotyczyła wszystkich, także dyżurnych, do których należał Andrzej S.

– Mieli wyznaczony przez komendanta limit przyjmowanych zgłoszeń o przestępstwach, nie wolno było przyjmować więcej. Bo to mogłoby popsuć statystykę – mówi jeden z kolegów Andrzeja S.

– Ludzie nie wyrabiali nerwowo, coraz częściej korzystali z pomocy psychologów, a nawet psychiatrów – mówi przewodniczący związku zawodowego.

RZĄDY SILNEJ RĘKI

Od początku kierowania jednostką w Gnieźnie komendant Nejman wprowadził rządy silnej ręki.

– Ludzie się dla niego nie liczyli – mówi związkowiec. – To był pan i władca. Przestawiał nas jak pionki na szachownicy, niczego nie konsultował, nikogo nie pytał o zdanie. Zdarzało się, że ktoś wracał po urlopie do służby i dowiadywał się, że pracuje w innej sekcji, w innym pokoju, na innym stanowisku.

– Szeregowego policjanta traktował jak powietrze – mówi policjant z prewencji. – Nie odpowiadał na dzień dobry, nie podawał ręki. Kiedy wchodził do pokoju, w którym był oficer i podoficer, to witał się tylko z tym pierwszym. Traktował nas z wyjątkową pogardą.

(...)

Sierżant Piotr Kujawski pracuje w Policji niecałe 4 lata. Kiedy rok temu ujawnił wykroczenie popełnione przez urzędników starostwa w dokumentach i usiłował dojść prawdy, komendant kazał mu się z tego wycofać. Kujawski odmówił, stwierdzając, że od tego jest policjantem, żeby pilnować przestrzegania prawa. Wygrał, bo przeprowadzono postępowanie w tej sprawie, ale od tej pory miał „przechlapane”.

– Zaczęło się polowanie na mnie – mówi sierż. Kujawski. – Wreszcie komendant złapał jakieś drobne uchybienie w sprawie, którą prowadziłem i wszczął mi postępowanie dyscyplinarne. Zakończyło się wprawdzie umorzeniem, ale i tak zabrano mi prowadzenie postępowań i przeniesiono mnie do patrolówki. Czyli na ulicę, jak ostrzegał wcześniej komendant.

Kujawski skończył studia ekonomiczne, robi doktorat. „Ten inteligencik” mówił o nim komendant Nejman i kazał mu szukać pracy gdzie indziej.

(...)

PROTEST

Miejsce i czas samobójczej próby asp. sztab. Andrzeja S. nie były według jego kolegów przypadkowe: godzina 20.00, a więc zmiana służby, czyli podwójna liczba policjantów w dyżurce, toaleta, a więc miejsce, gdzie nikt postronny nie mógł zostać ranny.

– Według nas to była dramatyczna forma protestu – mówi jeden z kolegów Andrzeja S.

Wieczorem 30 września w komendzie zawrzało. Następnego dnia prawie 100 funkcjonariuszy i pracowników cywilnych demonstrowało przed budynkiem KPP, żądając odwołania komendanta powiatowego. Publicznie zarzucali mu zastraszanie podwładnych i mobbing.

Związek zawodowy w imieniu policjantów złożył do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie znęcania się psychicznego nad podwładnymi przez komendanta Nejmana (art. 207 par 1 k.k.), w efekcie czego jeden z nich podjął próbę samobójczą (art. 207 par 3 k.k.).

ROK WCZEŚNIEJ

Informacje o tym, że w gnieźnieńskiej komendzie źle się dzieje, komendant wojewódzki miał od wielu miesięcy. Rok wcześniej doszło tam do protestu policjantów wydziału ruchu drogowego, których komendant Nejman chciał przenieść do sekcji prewencji i referatu patrolowo‑interwencyjnego. Atmosfera była tak napięta, że większość policjantów korzystała z pomocy psychologa lub psychiatry. W pewnym momencie 80 proc. funkcjonariuszy drogówki było na zwolnieniach lekarskich.

Naczelnik Hernacki interweniował u komendanta wojewódzkiego, który przysłał do Gniezna swojego zastępcę, aby zbadał sytuację. W efekcie wszystkie wnioski o przeniesienie zostały wycofane.Wtedy też komendant wojewódzki polecił zespołowi psychologów zbadać atmosferę w jednostce w Gnieźnie. Przeprowadzono anonimowe ankiety.

– Nikt nie zapoznał nas z ich wynikami – mówią związkowcy. – I nikt też nie słuchał, gdy chcieliśmy mówić o tym, co tu się działo. Dopiero gdy doszło do tragedii….

(...)

Po ostatnich zdarzeniach insp. Paweł Nejman został delegowany do Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Dalsze decyzje kadrowe komendant wojewódzki podejmie, gdy zakończą się trwające postępowania wyjaśniające. Paweł Nejman nie zgodził się na rozmowę z dziennikarzem „Policji 997”. Zapowiedział natomiast, że gdy zakończy się postępowanie, wyda oświadczenie dla mediów, w którym „obali wszystkie kłamliwe i fałszywe oskarżenia”.

*

Żonie i dzieciom Andrzeja S. wojewódzki zarząd NSZZ Policjantów udzielił pomocy finansowej ze specjalnego funduszu, zapomogę finansową przekazał też komendant wojewódzki. Cały czas trwa zbiórka pieniędzy wśród policjantów gnieźnieńskich zorganizowana, podobnie jak akcja krwiodawcza, na apel zarządu terenowego NSZZ Policjantów w Gnieźnie. Koledzy odwiedzają w szpitalu Andrzeja S., jego niepełnosprawnego syna wożą na rehabilitację, starają się pomagać żonie. I wciąż pytają: czy musiało do tego dojść?

Elżbieta Sitek
zdj. Krzysztof Chrzanowski

Jest to fragment artykułu. Całość w tradycyjnej, drukowanej wersji miesięcznika „Policja 997”.


OKAŻE SIĘ, GDZIE TKWIŁ BŁĄD

Z nadinsp. Wojciechem Olbrysiem, komendantem wielkopolskiego garnizonu Policji, rozmawia Elżbieta Sitek

Jakie wyniki osiągnęła komenda Policji w Gnieźnie w ostatnich dwóch latach i jak wypadła na tle innych jednostek w województwie?

– Bezdyskusyjną sprawą dla każdego policjanta jest dbać o bezpieczeństwo mieszkańców, nieść pomoc w każdej sytuacji, która tego wymaga. Wszyscy funkcjonariusze wielkopolskiego garnizonu doskonale to rozumieją. Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie wywiązują się z tego zobowiązania bardzo dobrze. W czasie ostatnich dwóch lat swoją rzetelną pracą skutecznie ograniczyli liczbę najczęściej popełnianych przestępstw. Ustalili i schwytali większość sprawców tych zdarzeń. Opinie mieszkańców Gniezna są najlepszym tego dowodem. Osobiście słyszałem wiele pochwał pod adresem gnieźnieńskich policjantów. Dziękowałem im za wyśmienitą służbę.

Jak ocenia Pan pracę insp. Nejmana?

– Do tej pory nie miałem większych zastrzeżeń. Chociaż w przeszłości przekazałem mu kilka uwag na temat poziomu pracy operacyjnej. Były to jednak zastrzeżenia natury merytorycznej i nie dotyczyły stosunków interpersonalnych.

Jak ocenia Pan jego predyspozycje kierownicze i styl kierowania jednostką?

– Po wydarzeniach w Gnieźnie natychmiast poleciłem, żeby oficerowie wydziału kontroli wyjaśnili sprawę. Spotkałem się też ze wszystkimi policjantami tej jednostki. To, co od nich usłyszałem, nie najlepiej świadczy o atmosferze, jaka tam była. Tego samego dnia odsunąłem komendanta od służby w Gnieźnie i powierzyłem obowiązki pokierowania tą komendą innemu oficerowi. Za kilka dni otrzymam sprawozdanie z kontroli. Wtedy okaże się, gdzie tkwił błąd.

Czy po Pańskiej interwencji, która zażegnała konflikt między komendantem Nejmanem a policjantami ruchu drogowego w ubiegłym roku, atmosfera pracy w tej komendzie się poprawiła? Czy docierały do Pana jakieś skargi?

– Psycholodzy zbadali wtedy relacje panujące pomiędzy policjantami a przełożonymi z Gniezna. Odbyło się też u mnie spotkanie jednego z funkcjonariuszy z komendantem Nejmanem. Podali sobie ręce. Przekazałem również komendantowi na piśmie zalecenia i oczekiwałem, że je wypełni. Kiedy byłem potem kilka razy w Gnieźnie, rozmawiałem z policjantami. Naczelnik drogówki chyba dwukrotnie powiedział mi, że jest w porządku. Tuż po tragicznym zdarzeniu na spotkaniu z całą załogą komendy policjanci sami mówili mi, że wybierali się do mnie, chcieli przyjechać na początku października. Niestety nie zdążyli.

Rozmowa została przeprowadzona 16 października
zdj. Andrzej Mitura