Ta kobieta to Alicja Matwij. Czołowa polska kulturystka. Na co dzień starszy specjalista w Zespole Organizacji Policji w Wydziale Kadr i Szkolenia KWP w Katowicach. W Policji pracuje od 10 lat. I chociaż jest cywilem, to na równi z policjantami startuje w resortowych zawodach w wyciskaniu sztangi leżąc.
Od trzech lat jest instruktorem kulturystyki na policyjnej siłowni. I to najlepszym, jaki mógł się trafić, bo z tytułem wicemistrzyni Polski w tej dyscyplinie.
A wszystko zaczęło się, gdy mała Ala chodziła do przedszkola w rodzinnej Rudzie Śląskiej. Wyłuskali ją trenerzy gimnastyki, którzy szukali narybku do klubu.
– Sprawdzali gibkość i siłę, potem z rodzicami zapraszali na halę. Zdziwienie ich ogarnęło, gdy zrobiłam pięć podciągnięć na drążku i pytałam, czy jeszcze mam robić – śmieje się policyjna mistrzyni. – Tak zaczęła się moja przygoda ze sportem.
(...)
Policyjna siłaczka dwukrotnie sięgnęła po wicemistrzostwo Polski w kulturystyce.
– Jestem pod dużym wrażeniem – mówi podinsp. Mirosław Kolasa, naczelnik Wydziału Kadr i Szkolenia KWP w Katowicach. – I cieszę się, że teraz, gdy ukaże się artykuł, wszyscy będą mi zazdrościć, że mamy w wydziale taką mistrzynię. To jest powód do dumy i chluby. Pani Ala jest dobrym pracownikiem, a o jej skromności świadczy fakt, że gdy przyszedłem do wydziału, to dopiero po kilku miesiącach dowiedziałem się o jej sukcesach sportowych. Trzeba pamiętać, że te wyniki okupione są dużymi wyrzeczeniami.
– To fakt, kulturyści to bardzo zdyscyplinowani ludzie – potakuje Alicja Matwij. – Żeby osiągnąć sukces, trzeba prowadzić bardzo regularne życie. Tyle że ja już inaczej nie potrafię. Jestem uzależniona od wysiłku fizycznego. Gdy przez tydzień nie ćwiczę, to źle się czuję. Nie mam co ze sobą zrobić, lepiej wtedy mnie nie zaczepiać. U lekarza zawsze muszę się tłumaczyć, dlaczego mam takie niskie tętno (ok. 50 uderzeń na minutę), dlaczego EKG wygląda tak, a nie inaczej.
Teraz pani Ala będzie szykowała formę na jesienne mistrzostwa Polski. W okresie przygotowawczym ćwiczy pięć razy w tygodniu. Wstaje o 5.00, przyjeżdża do komendy i na siłowni robi trening aerobowy (bieżnia, rower lub stepper).
Potem idzie na górę do pracy. Po ośmiu godzinach schodzi znowu na salę na półtoragodzinny trening siłowy, po którym przez kolejną godzinę ćwiczy znowu aeroby. Przed startem częściej też zagląda do klubu w Zabrzu.
– Kulturystyka to taka trochę dziwna dyscyplina, w której liczy się nie wynik, a wygląd – śmieje się sztangistka. – A na zawodach robi się zupełnie co innego niż na treningu.
(...)
Paweł Ostaszewski
zdj. autor (2) oraz Sylweriusz Łysiak i z archiwum kulturystki
Jest to fragment artykułu. Całość w tradycyjnej, drukowanej wersjii miesięcznika „Policja 997”.