Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Świat, który przeminął

Warszawę nazywano niegdyś Paryżem Północy. Z jej dawnego blasku po II wojnie światowej została zaledwie nikła część. Choć współczesny plan miasta trudno jest zgrać z planami historycznymi, spróbujmy odnaleźć stołeczne siedziby policyjne z okresu odradzania się państwowości polskiej.

Warunki lokalowe od początku powołania Policji Państwowej były trudne. Nierzadko komisariaty mieściły się w kamienicach czynszowych, wynajmowanych od prywatnych właścicieli. Dopiero w 1928 r. komendant główny PP płk Janusz Jagrym-Maleszewski zatwierdził plan wzorcowego budynku dla posterunku PP, ale Warszawa borykała się z dużymi problemami lokalowymi.

W 1914 r. Warszawa miała 884 tys. mieszkańców. 8 kwietnia 1916 r. dokonano znacznego powiększenia granic miasta, włączając miejscowości: Marymont, Koło, Czyste, Mokotów, Czerniaków, Grochów, Targówek czy Bródno. W ten sposób liczba mieszkańców wzrosła w 1939 r. do 1 307 000 osób. Na jednego policjanta przypadało więc około 1000 obywateli.

Policja Państwowa, utworzona 24 lipca 1919 r., znaczną część siedzib warszawskich przejęła po Straży Obywatelskiej, Milicji Ludowej i Milicji Miejskiej, które funkcjonowały do momentu powstania jednolitej formacji. Milicjanci zajmowali Dworzec Kowelski, niemieckie magazyny na ul. Stawki, magazyny przy ul. Smoczej i na Powązkach oraz koszary (zajmowane wcześniej przez wojsko rosyjskie) przy ul. Ciepłej 13, które z kolei przez cały okres międzywojnia służyły Policji Państwowej i 1. dywizjonowi żandarmerii. Tu mieściła się Główna Szkoła Policyjna dla oficerów i podoficerów policji, z czteromiesięcznym kursem. Tu znalazło też miejsce policyjne laboratorium kryminalistyczne.

FORTEPIAN CHOPINA

W listopadzie 1918 r. Polska wróciła na mapę Europy. Warszawa stała się stolicą II RP, która mimo biedy i powojennej szarości zachłystywała się wolnością i organizowała od nowa struktury państwowe. Komenda Główna Policji Państwowej została usytuowana przy jednej z najmodniejszych wówczas ulic stolicy, Nowym Świecie, pod numerem 67. Obok, pod numerem 69, miało siedzibę Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Oba adresy to kamienica hr. Andrzeja Zamoyskiego, tzw. Pałac Zamoyskiego, zespół dwóch połączonych ze sobą budynków. Wybudowana w latach 1843–1846 według projektu Henryka Marconiego była największą w swoim czasie kamienicą warszawską (kompleksem biurowo-mieszkalnym). Forma fasady tego neorenesansowego budynku nawiązuje do rzymskiego pałacu Cancelleria. W trójkątnym frontonie u góry fasady znalazły się alegoryczne rzeźby wykonane przez Pawła Malińskiego. W gmachu ministerstwa w grudniu 1918 r. mieścił się na drugim piętrze Wydział Policji, gdzie urzędował naczelnik Marian Borzęcki. „Naczelnik Borzęcki był już w nowym mundurze z szarego sukna ze złotymi naramiennikami i czerwonym kołnierzem. Kancelaria wydziału mieściła się obok, w jednym obszernym pokoju. W kancelarii panował ruch, gdyż trzeba było szybko organizować policję na prowincji. Ministerstwo delegowało do miast powiatowych oficerów instruktorów, a ci organizowali na miejscu oddziały policji w porozumieniu z komisarzami ludowymi i burmistrzami” – wspominał Henryk Wardęski.

To z okien tego pałacu (nr 69) w 1863 r. członkowie Żandarmerii Narodowej dokonali zamachu na przejeżdżającego Nowym Światem namiestnika carskiego Fiodora Berga, po czym w odwecie pałac został skonfiskowany przez zaborcę, wnętrza zrabowano i z mieszkania siostry Fryderyka Chopina wyrzucono fortepian kompozytora. Po II wojnie światowej Nowy Świat należał do jednych z najbardziej zniszczonych ulic, głównym celem nalotów niemieckich w 1939 r. były właśnie gmach Policji Państwowej oraz umieszczony tam Sztab Obrony Warszawy. Po powstaniu zabudowa została prawie całkowicie spalona przez Niemców: z 71 budynków ocalało tylko 6. W odbudowanej kamienicy obecnie swoją siedzibę znalazło kilka wydziałów Uniwersytetu Warszawskiego.

Z Krakowskiego Przedmieścia blisko już na ul. Senatorską 12, do pałacu Blanka, gdzie w latach 30., zanim osiadł tam prezydent miasta, mieściła się Komenda Policji Państwowej m.st. Warszawy. To tam 4 sierpnia 1944 r. zginął poeta Krzysztof Baczyński. Pałac został wzniesiony w latach 1762–1764 według projektu Szymona Zuga dla Filipa Nereusza Szaniawskiego. Na sobotnie obiady przychodził do pałacu król Stanisław August Poniatowski.

Usytuowanie policji stołecznej w pobliżu Aresztu Śledczego przy ul. Daniłowiczowskiej, gdzie był również XII Komisariat PP pod numerem 10, i Sądu Okręgowego przy ul. Miodowej 15 miało swoje uzasadnienie. Centrum Warszawy wówczas nie zasypiało.

POCZĄTKI ZAWSZE SĄ TRUDNE

Byłe Królestwo Kongresowe zostało podzielone na 6 okręgów policyjnych: warszawski, łódzki, kielecki, lubelski, białostocki i miasto Warszawę. Henryk Wardęski, który objął okręg warszawski, tak w swojej książce pt. „Moje wspomnienia policyjne” opisuje pierwsze warunki lokalowe: „Ja, który został w Warszawie, upatrzyłem sobie dom na Komendę Okręgową na rogu ulicy Brackiej i Alei Jerozolimskiej, gdzie mieściła się intendentura Milicji Ludowej. Dom ten był bardzo zrujnowany i trzeba było przedewszystkiem przystąpić do gruntownego remontu gmachu; zanim dom ten był możliwy do zamieszkania, na mój wniosek zarekwirowano dla mnie pięć gabinetów przy restauracji Hotelu Angielskiego przy ulicy Wierzbowej i tam zorganizowałem pierwsze biuro Okręgowej Komendy”. Dopiero po kilku miesiącach Wardęski przeniesie się na ul. Bracką i kupi meble, co skrzętnie odnotowuje. Zapisuje też, że za 500 marek wyposaża komendę w pióra, ołówki, suszki, kałamarze, papier i inne materiały biurowe.

Dla rezerwy okręgowej rekwiruje lokal w byłym pałacu Deckerta przy ulicy Długiej, a w sąsiednim domu starą szopę kazał przerobić na stajnię dla policji konnej.

Na koszary Policji Państwowej wykorzystano również zabudowania Fortu Śliwickiego (Jasińskiego) przy ul. Jagiellońskiej 49a, wybudowane w latach 1835–1838. Za czasów carskich przetrzymywano tam więźniów wysyłanych na Syberię. Koszary zapewniały miejsce dla około 700 żołnierzy. Ciekawostką jest, że dzisiejsza ul. Ratuszowa i ul. 11 Listopada układają się łukiem po granicy esplanady dawnych granic fortu. Przed II wojną światową stacjonowały tam kompanie Rezerwy Policji Państwowej, a po wojnie teren przejęły jednostki bezpieczeństwa wewnętrznego. Po 1989 r. koszary wróciły do Policji i aż do 2003 r. mieściły się tam stajnie pododdziału konnego stołecznej Policji.

NAJWIĘKSZA STRZELANINA

Był 17 lipca 1925 r., kiedy rankiem trzech mężczyzn uzbraja się w 5 pistoletów, 12 zapasowych magazynków, upychają paczki amunicji po kieszeniach i idą ulicą Zgoda. Przy bramie z numerem 1 wpadają w oczy wywiadowcom z X komisariatu PP z ul. Szpitalnej 7, którzy ich legitymują. Legitymowani nie mają wiz meldunkowych i jeden z papierów wydaje się fałszywy. Zostają zabrani na komisariat, to raptem 150 m. Wywiadowca Klimasiński idzie przodem, za nim trzech zatrzymanych, i na końcu wywiadowca Lesiński. Nagle jeden z bandytów odwraca się i strzela do Lesińskiego, trafiając go w klatkę piersiową. Klimasiński odpowiada ogniem. Na ulicy jest sporo ludzi. Jest 10:30. Pojawiają się posterunkowi oraz policjant konny. Jeden z bandytów ucieka w kierunku Alei Jerozolimskich, dwóch Chmielną do Marszałkowskiej. Przy ul. Widok chodzi mniej ludzi, funkcjonariusze celnie strzelają. Trafiony uciekinier pada pod bramą z numerem 10, ale jedna z jego kul dosięga konia policyjnego. Policjanci obezwładniają sprawcę strzelaniny, przewożą go na komisariat, gdzie dowodzi, że jest ideowym komunistą, a nie bandytą. Przy sobie ma dokumenty na nazwisko Władysław Kniewski. Pozostałych dwóch bandytów ucieka w stronę ul. Żelaznej, cały czas strzelając i raniąc policjantów. Ranni zostają przechodnie i posterunkowy Zieliński, który otrzymuje postrzał w brzuch, ale kula ześlizguje się na wypchanej kieszeni. W linii ognia znajduje się student Kamper, którego kula trafia śmiertelnie w głowę. Bandyci kradną dorożkę. W pościgu bierze udział już 7 policjantów jadących dwoma samochodami. Przy ul. Żelaznej krzyczą: „Trzymajcie bandytów!”, na co wychodzi posterunkowy Witman. Nie wiedząc o całej strzelaninie, wskakuje do rozpędzonej dorożki i otrzymuje dwie kule w pierś. W dorożce urywa się koło, bandyci porzucają ją na wysokości Srebrnej i chowają się za hałdą składu węgla Borkowskich. I zaczyna się wielka strzelanina. Posterunkowy Janiszewski klęka i dokładnie celuje, raniąc obu bandytów. Kierownik komisariatu VIII przy ul. Śliskiej 52 podkomisarz Górecki wzywa przestępców do poddania się. Jeden z nich podnosi ręce, a w tym czasie drugi strzela do policjantów. „Gazeta Poranna” poda następnego dnia, że wystrzelono ponad 200 kul z obydwu stron. „Policji z trudem udaje się uchronić bandytów od samosądu tłumu” – pisał reporter „Kuriera Polskiego”. Finał tej strzelaniny to dwóch zabitych i kilkunastu rannych. Jedno auto policyjne postrzelone było jak sito, drugie miało przestrzelony silnik. Zatrzymani mieli papiery na nazwisko Henryk Rutkowski i Olimjusz Turowicz. Twierdzili, że są komunistami i od partii otrzymali polecenie zastrzelenia policyjnego agenta rozpracowującego ruch komunistyczny o nazwisku Brudelko (wł. Józef Cechnowski). Turowicz rzeczywiście nazywał się Władysław Hübner. Trzech strzelających komunistów zostało osądzonych i rozstrzelanych przez pluton egzekucyjny 21 sierpnia 1925 r. o godzinie 4:30 w miejscu straceń przy Cytadeli. W czasach PRL-u ulice Chmielna, Złota i Zgoda miały za patronów tych trzech zagorzałych komunistów.

PRZY PIGALAKU I POSELSTWIE ZSRR

Ulica Poznańska miała przed wojną opinię „ruchliwej, ale spokojnej, eleganckiej, ale skromnej, dalekiej, ale bliskiej” – pisał J. Kasprzycki w „Korzeniach miasta”. Na mapę Warszawy pod tą nazwą trafiła w 1919 r., wcześniej nazywana była Wielką i Nowo-wielką. Na Poznańskiej 15, tuż obok komisariatu XI, który zajmował numer 13, znajdowało się poselstwo ZSRR. W 1930 r. dokonano tam zamachu, umieszczając bombę w przewodzie kominowym. „Gdy chcieli ją wyjąć, to bomba się urwała, ale na szczęście wpadła w sadzę i nie wybuchła” – wspominał mieszkaniec Poznańskiej, Mieczysław Skorupski. W 1934 r. poselstwo podniesiono do rangi ambasady i stale kręcili się tam niby przypadkowi przechodnie. Budynek komisariatu XI stoi do dziś, odbudowany, chociaż z bardzo zubożoną fasadą. Wprawdzie w międzywojniu palmę pierwszeństwa do nazywania Pigalakiem dzierżyła ulica Chmielna, to na Poznańskiej pod numerem 11, tuż przy komisariacie (!), również przyjmowały córy Koryntu. Najpierw w ruderach i barakach, a od 1928 r. w nowo wybudowanej kamienicy. Każda ze stron czuła się w tym układzie zapewne bezpiecznie…

Henryk Wardęski, który służył w XI komisariacie na Poznańskiej tuż przed powołaniem Policji Państwowej, tak opisywał warunki tam panujące: „Komisariat jedenasty był zamieszkały przeważnie przez ludność zamożną i inteligentną. Tylko ostatnia dzielnica za byłemi rogatkami Jerozolimskiemi, tak zwana Ochota, była zamieszkała przez biednych wyrobników i drobnych handlarzy Żydów. Kradzieży było na terenie komisariatu sporo wówczas, gdyż ludność nie miała pracy i z nędzy często targnęła się na cudzą własność. Zbrodnie, morderstwa były rzadkością. To też pewnego dnia byłem zdziwiony niezmiernie, gdy do mego gabinetu wpadł komisarz Skarżyński i oznajmił, że przed chwilą przy ulicy Hożej popełniono morderstwo na młodej dziewczynie.

– Ale zbrodniarza na szczęście nasze schwytał przechodzący posterunkowy! Już go mamy, już siedzi. Ale wie pan, jaki drań hardy, zaczął mi wymyślać, gdy go sprowadzono; no, ale uspokoiłem go i kazałem zamknąć w piwnicy.

W komisariacie były trzy rodzaje aresztów. Jeden na górze w pokoju dyżurnego, za kratą, służył tylko dla chwilowo zatrzymanych i doprowadzonych. Drugi w podwórzu na parterze w okratowanych pomieszczeniach był dla wszystkich przestępców. Trzeci mieścił się w suterenie, prawie ciemnej, silnie okratowanej, przeznaczonej tylko dla niebezpiecznych zbrodniarzy. Pobyt w tym strasznym areszcie nie należał do przyjemnych. Łaziły tam szczury, a ze szpar wychodziły w nocy roje robactwa. Zbrodniarz nieraz wrzeszczał nieludzkim głosem, gdy musiał tam spędzić noc”.

W CZYNSZÓWKACH

Nie wszystkie jednak komisariaty miały oddzielny budynek. I komisariat przy ul. Bednarskiej 7 na Powiślu był kamienicą czynszową należącą do Józefa Neugebauera, dzielił więc przestrzeń z kupcami, rzemieślnikami i lokatorami mającymi tam swoje mieszkania. Budynek z fasadą w stylu klasycystycznym powstał w latach 30. XIX w. według projektu Jana Jakuba Gaya jako ekskluzywny Hotel Bawarski, w którym spotykali się literaci z tzw. cyganerii warszawskiej. Przed wprowadzeniem się funkcjonariuszy Policji Państwowej mieściły się tam „dom uciech”, szkoła, a później szpital i dom zakonny. Dziś wpisany do rejestru zabytków jest siedzibą kilku firm. Komisariat VIII przy ul. Śliskiej 52, wspomniany już przy okazji największej strzelaniny w przedwojennej Warszawie, również mieścił się w budynku czynszowym zlokalizowanym w zachodniej części Śródmieścia, w kamienicy należącej najpierw do Edwarda Ottona, a w latach 20. i 30. do Tomasza Niemyjskiego. Budynek otaczały głównie warsztaty i małe fabryczki rzemieślniczo-robotnicze. Zamieszkiwali ją zarówno Polacy, jak i Żydzi. W 1932 r. kamienica trafiła do kronik kryminalnych stolicy za sprawą kradzieży bielizny. Był to częsty proceder, najczęściej znajdowano bieliznę na Kercelaku. Tak było i tym razem, policjanci, którzy zajmowali parter w kamienicy, szybko odnaleźli złodziei, a o całej sprawie napisał bardzo szczegółowo 20 czerwca 1932 r. „Kurier Warszawski”. Podczas wojny ul. Śliska znalazła się w części getta. Budynek na Śliskiej jeszcze stoi, choć zmniejszony o piętro i bez wystroju elewacji. Przy ul. Fabrycznej 28, w kamienicy hr. Adama Ronikiera mieścił się IX komisariat PP. Sto lat wcześniej na rogu Fabrycznej i Czerniakowskiej zaczęło się powstanie listopadowe. Znajdowały się tam głównie gisernie. Budynek nie przetrwał wojny i nie został odbudowany.

URWANE ŚLADY

Nie sposób już znaleźć śladów po wielu komisariatach PP w Warszawie. Po kamienicy na ul. Hożej 30, gdzie był komisariat XII, nie został nawet numer. W miejscu komisariatu XVI przy ul. Puławskiej 53 na Mokotowie stoi dzisiaj słynna restauracja „Mozaika”. Komisariat IV przy ul. Niskiej 10 zajmuje blok mieszkalny. Zniknęły komisariat VII na ul. Elektoralnej 28 i VI przy ul. Miedzianej 5 na Woli. Łączony komisariat XIX/XXII, który funkcjonował w budynku przy Wolskiej 147, utrzymał się do lat 70. jako komisariat MO, kiedy to postanowiono poszerzyć ulicę i zburzono wiele budynków. W 1916 r. przyłączona do Warszawy Wola była konglomeratem narodowościowym i wyznaniowym. W okresie międzywojennym rozwinął się na tam przemysł ciężki. Usytuowanych było tu 169 zakładów przemysłowych. Była to więc dzielnica robotnicza. Początek lat 30. XX w. to w jej dziejach okres naznaczony krwawymi porachunkami konkurujących ze sobą gangów, walczących o wpływy na Kercelaku i w jego okolicach. To tam grasowali słynni Tata Tasiemka i Łokietek, którzy wymuszali haracze na kupcach z Kercelaka. To na Woli była też słynna kamienica kasiarzy przy Karolkowej 25/27 – obiekt najczęściej „wizytowany” przez funkcjonariuszy PP z komisariatu na Wolskiej.

NA PRAGIE I DALEJ

Praga nazywana była szemranym duchem stolicy. W sumie do tej pory jeszcze budzi respekt turystów i „świeżych” mieszkańców stolicy.

W międzywojniu w starostwie praskim mieściło się sporo komisariatów.

I tak, XXV – bródnowski komisariat znajdował się przy ul. Nadwiślańskiej 15, na Pelcowiźnie był XVIII, przy Toruńskiej 48, na Targówku – XXIV, przy Tykocińskiej 24. Dodatkowo były jeszcze dwa posterunki na Annopolu – osiedlu dla osób bezdomnych i na Utracie przy ul. ks. Konrada (późniejsza ks. Anny).

Bliżej centrum miasta mieścił się na Pradze-Północ XIV komisariat przy ul. Wileńskiej 11 wraz z III komisariatem kolejowym. Dwutraktowa, trzypiętrowa kamienica z poprzeczną oficyną, należąca do Arona Tursza, miała podwórze główne i podwórze gospodarcze oraz jednotraktowe oficyny boczne. Zanim umiejscowił się tam komisariat PP, był tu VII cyrkuł policji rosyjskiej, gdzie 26 marca 1905 r. Stefan Okrzeja dokonał zamachu bombowego. 19-letni Okrzeja wrzucił bombę do środka z zamiarem zabicia policmajstra Karola Nelkena – oficera armii rosyjskiej. Wyrok na Okrzei wykonano 21 lipca 1905 r. Kamienica przetrwała II wojnę światową, a po 1950 r. mieścił się tam komisariat MO. Dziś jest niezamieszkana, brakuje jej oryginalnej elewacji i balkonów. W środku jednak zachowało się jeszcze wiele dawnych elementów.

Z kolei przy ul. Jagiellońskiej 9 stoi jeszcze, ujęta w gminnej ewidencji zabytków, wielorodzinna, pięciopiętrowa kamienica wzniesiona ok. 1910 r. dla ks. Bronisława Massalskiego. Mieścił się tu XV komisariat PP. Najprawdopodobniej w okresie okupacji mieszkańcy kamienicy i może też policjanci wykuli w ścianie od podwórka kapliczkę wnękową, która dotrwała do naszych czasów.

A PO WOJNIE

W 1938 r. przyłączono do miasta 1680 ha, w tym 15 ha Wisły. Pod względem administracyjnym stolica dzieliła się w 1938 r. na 4 starostwa grodzkie oraz 26 okręgów (komisariatów Policji Państwowej). W 1945 r. została podzielona na 6 starostw oraz 18 okręgów (komisariatów Milicji Obywatelskiej). Liczba okręgów została następnie zredukowana do 16. Zmniejszenie liczby okręgów z przedwojennych 26 do 16 nastąpiło w konsekwencji zniszczenia całych dzielnic i znacznego zmniejszenia liczby ludności w lewobrzeżnej Warszawie. Połączono niektóre okręgi w całości lub ich części z okręgami sąsiadującymi, pozostawiając dawną numerację okręgu dominującego. Tym można tłumaczyć braki w ich kolejności. Na przykład w opracowaniach statystycznych zachowano XVIII komisariat jako jednostkę oddzielną, jakkolwiek od 18 września 1946 r. przyłączony on został do XXV Komisariatu MO. Z kolei Komisariat Rzeczny wliczono do XIV Komisariatu MO. Miasto podzielono na następujące rejony działania komisariatów: I – Stare Miasto; V – Powązki; VI – Ochota; VII – Grzybów; IX – Ujazdowski; XI – Koszyki; XIII – Solec; XIV – Praga-Północ; XV – Praga-Południe; XVI – Mokotów; XVII – Grochów; XVIII – Golędzinów; XX – Czerniaków; XXII – Wola; XXIV – Targówek; XXV – Bródno; XXVI – Marymont.

MAŁA TABLICZKA

Przy ul. Julianowskiej 24 na Bródnie zachowała się emaliowana tabliczka numerowa umieszczona na ścianie budynku od ulicy. Na tabliczce wypisany jest numer komisariatu – XXV. W okresie międzywojennym każdy budynek musiał mieć oznaczenie, pod który komisariat podlega. Podobną tabliczkę można znaleźć na Mokotowie przy ul. Chocimskiej.

Niewiele zostało tych śladów po przedwojennej Warszawie. W 1945 r. ilość gruzów oszacowano na 20 mln m3...

IZABELA PAJDAŁA