Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Przestępca i tłum

Miała 17 lat. Uczyła się w ostatniej klasie szkoły zawodowej. Zdolna uczennica, dobra córka, towarzyska, uśmiechnięta, lubiła tańczyć, bawić się, ale nie biegała za chłopakami. Wszyscy podkreślają, że to była porządna dziewczyna. Jej śmierć wstrząsnęła całym miastem.

Przez chwilę przytrzymuje ją za ramię, po czym uderza pięścią w twarz i przewraca na ziemię.

– Co było potem? – pyta prokurator.

– Jacek powiedział, żebym pierwszy to zrobił… I że jak jej nie zgwałcę, to będę pi…, nie chłop – odpowiada, zacinając się. Patrzy niepewnie na prokuratora, potem siada okrakiem na manekinie. Kamera rejestruje każdy jego ruch. Odwraca się na moment, widzi gęstniejący na ulicy tłum, słyszy, jak wykrzykują pod jego adresem wrogie komentarze. W jego oczach pojawia się strach. Wyraźnie się boi, chociaż od tłumu oddziela go kordon policjantów.

Wizję lokalną przeprowadzono niespełna trzy miesiące po zbrodni. Mimo że starano się zachować jej datę w tajemnicy, kiedy tylko ekipa prokuratorsko-policyjna pojawiła się na miejscu zbrodni, wokół natychmiast zaczęli gromadzić się ludzie.

Sympatyczna dziewczyna

26 grudnia 1992 r., w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, Bożena z przyjaciółką Anną wybrały się na dyskotekę w Ostrowi. Bawiły się w kręgu osób znajomych ze szkoły i z poprzednich dyskotek. Około 1.00 w nocy część towarzystwa przeniosła się na inną dyskotekę. Anna poszła z nimi, Bożena została. Przyjaciółka miała u niej nocować, umówiły się więc, że spotkają się przed domem o godzinie 4.00. Zabawa w nowym miejscu niezbyt się Annie podobała i dziewczyna dotarła do domu wcześniej. Matce Bożeny, zaniepokojonej tym, że nie wróciły razem, wytłumaczyła, jak było, i zapewniła, że Bożenka na pewno niebawem będzie w domu.

Matka była jednak bardzo niespokojna, nie mogła zasnąć i kiedy o godzinie 6.00 Bożeny nadal nie było, postanowiła dowiedzieć się czegoś od córki sąsiadów, która zwykle też chodziła na dyskotekę. Był silny mróz, zapięła kurtkę, założyła kaptur na głowę i ostrożnie szła zaśnieżoną drogą. Na skraju ulicy, jakieś 200 metrów od domu była łąka i kilka drzew.  
Zobaczyła ją z daleka. Leżącą na śniegu z szeroko rozrzuconymi rękami. Przeszywający krzyk matki wyrwał ze snu sąsiadów.

Żołnierze na przepustce

Bożena nie żyła. Na jej szyi widniały krwawe wybroczyny, pod nosem zakrzepła strużka krwi. Obok walały się drobiazgi wyrzucone z damskiej torebki: szminka, rękawiczki, szkolna legitymacja, jakieś kartki wyrwane z notesu. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna została brutalnie zgwałcona, pobita i uduszona. Pod paznokciami miała ślady krwi i naskórka, co wskazywało, że się broniła i podrapała napastnika. Pierwsza hipoteza zakładała, że zbrodni dokonał ktoś, kto bawił się na dyskotece.

Policjanci z Ostrowi Mazowieckiej szybko ustalili uczestników dyskoteki, ale potencjalni świadkowie nabrali wody w usta, tak byli przerażeni wieścią o tym, co się stało. Śledczy przesłuchali ponad sto osób i sprawdzili alibi każdej z nich, prowadzili intensywną pracę operacyjną. Wkrótce coraz więcej szczegółów zaczęło wskazywać, że związek ze zbrodnią mogą mieć Witold K. i Tomasz J., odbywający służbę wojskową, którzy będąc na przepustce, bawili się na tej samej co Bożena i Anna dyskotece. Ustalono, że gdy wrócili z przepustki, koledzy widzieli, że Tomasz miał podrapaną szyję, a zapytany o przyczynę, mówił, że uczestniczył w bójce. Natomiast jego kumpel Witold K. podczas przesłuchania zaprzeczył, aby Tomasz brał udział w jakiejś bójce, zeznał natomiast, że kolega wychodził gdzieś w trakcie dyskoteki i że nerwowo reaguje na pytanie o podrapaną szyję. Wyglądało to jakby między wierszami Witold K. sugerował, że jego kolega może mieć jakiś związek z zabójstwem.

Ślady biologiczne nie kłamią

Podczas przesłuchania Tomasz J. upierał się, że zadrapania są efektem bójki, pobrano jednak od niego materiał genetyczny, aby porównać z materiałem zabezpieczonym pod paznokciami zamordowanej dziewczyny. Ślady biologiczne nie kłamią, więc śledczy spodziewali się, że zagadka zostanie szybko rozwiązana…

Tymczasem, nim przyszły wyniki badań, policjanci uzyskali informację operacyjną o tym, że sprawdzanego dnia, około 4.00 rano, widziano Bożenę na trasie między dyskoteką a jej domem w towarzystwie trzech mężczyzn. Na podstawie ich rysopisów i charakterystycznych cech wyglądu śledczy szybko ustalili, że byli to Jacek S., Paweł N. i… Witold K., żołnierz na przepustce.

Fakt, że w czasie przesłuchania Witold K. sugerował, iż z zabójstwem może mieć coś wspólnego jego kolega, dawał w tej sytuacji wiele do myślenia. Od wytypowanych osób pobrano materiał genetyczny i wkrótce ekspertyza wykazała, że materiał biologiczny zabezpieczony pod paznokciami dziewczyny jest zgodny z DNA… Jacka S., a inny materiał biologiczny od niej pobrany pochodził również od Jacka S., ale także od Pawła N. i żołnierza Witolda K.

Znałem ją z widzenia

– Było około 4.00 rano. Miałem kaca, chciało mi się palić, a nie miałem fajek. Wyszedłem na ulicę i właśnie wtedy nadeszli Jacek i Witek. To byli moi kumple jeszcze z podstawówki. Przywitaliśmy się, powiedziałem, żeby dali coś zajarać. Na to Jacek powiedział, że ma lepszy pomysł, bo jest dziewczyna i można będzie się zabawić. Znałem tę dziewczynę z widzenia. Szła z przodu, a oni za nią, zaczepiali ją, zagadywali, a ona się nie odzywała i przyspieszała kroku. Witek się zbliżył, chciał ją objąć, ale mu się wyrwała. Wtedy Jacek złapał ją za ramię i spytał, czy chce dostać w dziób. Uderzył ją pięścią w twarz i przewrócił na ziemię – mówił podczas wizji lokalnej Paweł N. On pierwszy przyznał się do udziału w zbrodni i zgodził się na udział w wizji. Szczegółowo opisywał, jak przebiegało zdarzenie.

Gwałcili ją po kolei. Jacek był ostatni. I to on udusił dziewczynę.

– Pokaż, jak to robił – mówi prokurator.

Podejrzany siada okrakiem na manekinie, jedną ręką chwyta za szyję, drugą bije po twarzy, potem demonstruje duszenie. Ktoś z tłumu krzyczy: „Na gałąź z nim!” Policjanci zwierają szereg i spychają ludzi do tyłu. Godzinę później wizja lokalna dobiega końca. Policjanci szczelnie otaczają podejrzanego i prowadzą go do samochodu. Prokurator oddycha z ulgą. Tłum krzyczy, radiowozy ruszają.

Paweł N., który jako pierwszy przyznał się do udziału w zbrodni i zgodził się na udział w wizji lokalnej, został skazany na 12 lat więzienia. Na 15 lat sąd skazał Witolda K., a Jacek S., na którego jako sprawcę uduszenia wskazywały zarówno zeznania pozostałych uczestników zbrodni, jak i inne dowody, został skazany na 25 lat pozbawienia wolności.

Elżbieta Sitek

zdj. pexels, unsplash