Strona główna serwisu Gazeta Policyjna

Ochrona zwierząt w Polsce, czyli ryby mają głos, cz.5

W poprzednich artykułach omówiono zachowania znamionujące znęcanie się nad zwierzętami. Wiemy już, że każde zwierzę jest pod ochroną prawną, że znęcanie jest zachowaniem świadomym, choć być może nie zawsze sprawca uświadamia sobie, że znęca się nad zwierzęciem. Wiele osób jest bowiem przekonanych o prawidłowości swego postępowania. Wiemy, że zwierzę nie jest rzeczą. Jest żyjącą i czującą istotą.

Całkiem niedawno natknęłam się na podcast adwokat Karoliny Kuszlewicz, niekwestionowanego autorytetu w dziedzinie ochrony zwierząt, w którym autorka analizowała możliwość przypisania zwierzęciu roli ofiary.

Czy zwierzę jest ofiarą?

Istotność ofiary jako podmiotowego elementu przestępstwa doprowadziła do wyodrębnienia i rozwoju wiktymologii. Dziś ta dyscyplina nie skupia się tylko na roli, jaką ofiara odgrywa w zaistnieniu przestępstwa, lecz także analizuje jej zachowania w toku procesu, począwszy od podjęcia decyzji o ujawnieniu przestępstwa. Dzięki tej dziedzinie może odpowiedzieć sobie na pytanie, czy i co predestynuje do zostania ofiarą. Pojęcie to ma zresztą bardzo szerokie konotacje. Samo słowo wywodzi się z języka niemieckiego (Opfer) i w języku polskim ma dwa znaczenia semantyczne: czynne – poświęcenie (sacrum) oraz bierne – zbrukanie (profanum). Czy któreś z tych znaczeń może mieć odniesienie do zwierzęcia?

W ustawie o ochronie zwierząt tylko raz posłużono się tym pojęciem. W art. 17 ust. 6 stwierdzono: zabrania się propagowania lub upowszechniania drastycznych scen zabijania, zadawania cierpienia lub innej przemocy, ze strony człowieka, której ofiarami są zwierzęta, chyba że sceny te mają na celu napiętnowanie okrutnego zachowania wobec zwierząt. A zatem ustawodawca potwierdza, że zwierzę może być ofiarą zabicia, zadawania cierpienia lub innej przemocy, której sprawcą jest człowiek.

Niewątpliwie w warunkach odniesienia człowiek – człowiek między ofiarą a sprawcą istnieje pewien związek, relacja. Przyjmuje się, że ofiara nie jest bierna w procesie sprawczym przestępstwa. Jeśli sięgniemy do definicji ofiary sformułowanej przez Arystotelesa, to zauważymy, że stanie się ofiarą wiąże się z potrzebą, wręcz imperatywem zaspokojenia przez sprawcę jakiegoś deficytu. Ofiara posiada więc pewne dobra lub pewne przymioty, które sprawca chce posiadać lub wykorzystać do sprawienia sobie przyjemności.

Otóż zaspokojenie potrzeby odczuwania przyjemności, tak charakterystyczna dla przestępstw np. seksualnych, przemocy domowej, jest też wspólnym mianownikiem przestępstwa znęcania się oraz okrutnego uśmiercania (zabijania) zwierząt. Można często zaobserwować, że przemoc obejmuje także zwierzęta, zarówno te domowe, jak i hodowlane, gospodarskie. Przy czym ofiarą zabijania, zadawania cierpienia lub innej przemocy przez człowieka mogą paść także zwierzęta wolno bytujące lub bezdomne.

Pojęcie ofiary, w rozumieniu wiktymologii, w odniesieniu do zwierząt charakteryzuje się jednakże istotnym ograniczeniem. Nie jesteśmy bowiem w stanie wyselekcjonować takich ich zachowań, które predestynują je do tej roli. W tym sensie są one całkowicie biernym elementem przestępstwa. W odniesieniu do zwierząt nie można więc mówić np. o przyczynieniu się do zaistnienia przestępstwa. Oczywiście w potocznym znaczeniu na pewno ktoś będzie usprawiedliwiał się agresją, szczekaniem, miauczeniem, niesubordynacją. Tylko że są to zachowania naturalne lub wywołane przez uprzednie zachowanie człowieka, często przez bezmyślność w kontaktach ze zwierzętami.

Przestępstwo znęcania się nad zwierzętami

Znęcanie się na zwierzętami jest przestępstwem i podlega odpowiedzialności karnej na mocy art. 35 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt. Jak słusznie zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z 13 grudnia 2016 r. sygn. akt II KK 281/16, za znęcanie się może być uznane każde zachowanie wymienione w art. 6 ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt, jak też każde niewymienione w tym przepisie zachowanie, jeżeli prowadziło do zadania zwierzęciu bólu lub cierpienia. Katalog określony w tym przepisie ma bowiem charakter otwarty i wskazuje jedynie przykładowe, najbardziej charakterystyczne, formy znęcania się nad zwierzętami. Kluczowa dla oceny zachowania sprawcy pozostaje natomiast opisowa definicja znęcania, w której określono, że  znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć jako zadawanie albo świadome dopuszczenie do zadawania im bólu lub cierpień. Jednocześnie z tego wyroku wynika, iż do stwierdzenia umyślności w odniesieniu do znęcania się nad zwierzętami nie są konieczne zła wola i cel w postaci zadania bólu lub cierpienia zwierzęciu.

Przestępstwo to można popełnić zarówno przez działanie, jak i zaniechanie, zaś sama ochrona dotyczy całokształtu dobrostanu zwierzęcia, tj. nie tylko jego cierpień fizycznych, lecz także psychicznych. Znęcanie obejmuje oddziaływanie na zwierzęta domowe, hodowlane, gospodarskie i dzikie, bowiem – jak już wcześniej wspominano – ochroną są objęte wszystkie zwierzęta. To, że część z nich jest przeznaczona na ubój, inne do eksperymentów, do pracy czy do tresury, nie oznacza, że zostały pozbawione pewnej minimalnej ochrony polegającej na ograniczaniu niepotrzebnych cierpień.

Sąd Okręgowy w Sieradzu – II Wydział Karny w wyroku z 6 lutego 2019 r. w sprawie o sygn. akt II Ka 316/18 stwierdził, że rozumowanie polegające na uzależnieniu bytu przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem jedynie od występowania „złej woli” jest nieracjonalne. Prowadzi bowiem do absurdalnych wniosków, że jeżeli ktoś czyni zwierzęciu krzywdę, ale nie robi tego ze złej woli, lecz np. z braku środków finansowych, to nie popełnia przestępstwa znęcania się. To oznaczałoby, że jeżeli ktoś głodzi zwierzę, bo nie ma pieniędzy na paszę, czy też nie leczy zwierzęcia, mimo dręczącej je choroby, nie popełnia przestępstwa. Takie rozumowanie jest z gruntu błędne. Pozbawia bowiem zwierzęta ochrony w takich przypadkach, kiedy dana osoba, wiedząc, że nie może sobie pozwolić na utrzymanie zwierzęcia, doprowadza do jego cierpienia, zamiast sprzedać czy oddać odpowiednim organom.

W artykule „Ochrona zwierząt w Polsce, czyli ryby mają głos, cz. 4” („Gazeta Policyjna” 2023, nr 6) wskazano, iż nie każdy przypadek zaniedbania zwierząt będzie wynikiem znęcania, gdyż w pewnych sytuacjach opiekunowie są ludźmi nieporadnymi życiowo, żyjącymi w ubóstwie. Wydawać by się mogło, że ta teza stoi w sprzeczności z poglądem sądu wyrażonym powyżej. Nie, jeśli ustalimy pewne granice zachowań. Czym innym jest bowiem świadome pozbawienie zwierzęcia pokarmu, leczenia, pomimo zdawania sobie sprawy z konieczności karmienia lub udzielenia pomocy medycznej, a czym innym brak świadomości, że podawane jedzenie jest niewystarczające lub nawet szkodliwe, a zwierzę wymaga leczenia.

Jeśli opiekun nie szuka pomocy, wiedząc, że zwierzę jej wymaga, i mając taką możliwość, tylko z tego powodu, że ofiarą cierpienia jest zwierzę, to bez wątpienia popełnia przestępstwo znęcania. Jeśli jednak sam opiekun głoduje, nie ma wiedzy, że może prosić o pomoc dla siebie i posiadanych zwierząt, widać przy tym, że stara się je doglądać na tyle, na ile jest w stanie, to trudno mu stawiać zarzut znęcania. Pozostawienie takiego opiekuna i jego zwierząt bez pomocy powoduje, iż interweniujący sami popełniają przestępstwo, gdyż mając pełne rozeznanie sytuacji, nie podejmują żadnych działań, by pomóc człowiekowi i zwierzęciu.

Wskazano wcześniej, że znęcanie się obejmuje całokształt dobrostanu zwierząt. Prawo karne w odniesieniu do ludzi zna tzw. znęcanie się psychiczne. Wobec zwierzęcia również można znęcać się psychicznie. Jak subtelne mogą być to odcienie znęcania, niech świadczy pewna sytuacja: W położonym nad jeziorem uzdrowisku G. (na północy Polski) przy jednej z ulic na posesji stoi kojec, w którym przebywa pies (tzw. w typie rasy) przywiązany do czegoś, co niby jest budą. Pies ładny, nawet dobrze wyglądający, ale ciągle wyje, miski puste, a na dworze 30 stopni. Kojec niezbyt duży, tyle żeby się po nim pokręcić, wiata z kilku desek, tak usytuowana, że przez większość czasu nie daje cienia, a więc i schronienia. Okoliczni mieszkańcy są bezsilni, bowiem pies wygląda dobrze, jest odkarmiony, przyjazny, nikt nie może powiedzieć, że właściciel się nad nim znęca. Cóż z tego, gdy jedyny czas, który jest mu poświęcany, to nałożenie jedzenia i czasami pozbieranie odchodów.

Jednym z aspektów znęcania się jako przestępstwa jest właśnie czynienie ze zwierząt swoistych atrybutów pozycji społecznej, trzymanie ich dla własnej przyjemności, wygody, czy interesu bez liczenia się z ich potrzebami. Brak rozeznania co do potrzeb zwierzęcia, nie tylko tych żywieniowych czy zdrowia fizycznego, ale także psychicznego, może świadczyć o świadomym ich ignorowaniu.

Ciekawie w tej mierze wypowiedział się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku o sygn. akt IV SA/Wa 55/17: „Trzeba mieć na względzie, że znęcanie się nad zwierzęciem to nie tylko fizyczne zadawanie mu bólu, to również przetrzymywanie go w takich warunkach, które nie spełniają jego podstawowych potrzeb, jak również długotrwałe niewłaściwe opiekowanie się nim, prowadzące do uszczerbku na jego zdrowiu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Pozostawianie na całe dnie psów samotnych, niezapewnianie im wystarczającej ilości ruchu, żywienie w nieodpowiedni sposób, prowadzący do powstawania schorzeń w wyniku otyłości, może zostać uznane za brak zapewnienia im odpowiedniej opieki i dbania o ich dobrostan”.

Mimo że nie ma wątpliwości co do tego, iż zwierzę jest ofiarą przestępstw, zaś zgodnie z definicją „znęcania się nad zwierzętami” (art. 6 ust. 1 ustawy) znęcanie jest to zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, to przestępstwo znęcania nad zwierzęciem nie należy do kategorii przestępstw podobnych do przestępstw popełnionych z użyciem przemocy. Uregulowanie definicji przestępstw podobnych w art. 115 § 3 kk powoduje, iż prawnokarna ocena przestępstwa podobnego ma odniesienie jedynie do ofiary przestępstwa, jaką jest człowiek.

Trzeba przy tym jednak zauważyć, iż ochrona zwierząt jest tą dziedziną, która rozwija się ostatnio bardzo dynamicznie, zatem niewykluczone, że w najbliższym czasie nastąpi przełom i w tym zakresie.

mec. Magdalena Będziejewska-Michalska

radca prawny