W takich okolicznościach 4 czerwca 2005 roku działanie w ramach Wsparcia Misji Unii Afrykańskiej w Sudanie rozpoczął Polski Kontyngent Policyjny Unii Europejskiej, który składał się z jednego funkcjonariusza – mł. insp. Tadeusza Zygmunta.
Szef zespołu doradców UE organizujący od strony operacyjnej Wsparcie Misji Unii Europejskiej dla Misji Unii Afrykańskiej uprzedził mnie, że będzie ciężko. Pierwsze dni jej funkcjonowania pokazały, że kadra dowódcza misji nie miała dostatecznego doświadczenia w prowadzeniu operacji pokojowych, co przekładało się na niski poziom dowodzenia i ograniczone umiejętności zarządzania. W związku z tym UE podjęła decyzję, że trzeba wesprzeć tę misję przez skierowanie do Darfuru starszych doradców do spraw policji mających bogate doświadczenia „misyjne”. Plan zakładał rozmieszczenie 50 oficerów policji z krajów członkowskich Unii Europejskiej, ale z powodu problemów związanych ze znalezieniem kandydatów do misji przewidywany poziom nie został nigdy osiągnięty.
PRZYGOTOWANIA
Miała ona mieć charakter misji humanitarnej, a nie obserwacyjnej, ale i tak związanej z działaniami policyjnymi. Dla Polski zaproszenie do udziału w niej miało dodatkowy wymiar, gdyż nasz kraj dopiero co stał się członkiem Unii Europejskiej. Od momentu utworzenia polskiego kontyngentu policyjnego do dnia wyjazdu było zaledwie kilka dni, dlatego przygotowania do misji odbywały się w szaleńczym tempie. Wiązało się to z załatwieniem niezbędnych formalności wizowych, wyposażeniem w umundurowanie i odpowiedni sprzęt, a także przyjęciem serii szczepień. W końcu była to podróż do kraju afrykańskiego o klimacie zwrotnikowym. Pamiętam, że w ciągu jednego dnia dostałem mnóstwo szczepionek, w oba ramiona i oba uda. Wszyscy spotkaliśmy się w Brukseli, tam odbyliśmy wstępne przeszkolenie, następnie przetransportowano nas do siedziby Unii Afrykańskiej w Addis Abebie. Po odbyciu kolejnych specjalistycznych szkoleń udaliśmy się do El Fasher, gdzie była usytuowana kwatera główna misji AMIS II oraz Komendantura Policji Cywilnej (CIVPOL) – mówi Tadeusz Zygmunt.
BYŁO CIĘŻKO
Członków misji zakwaterowano w plastikowych namiotach, niezapewniających skutecznej ochrony przed wysokimi temperaturami powietrza dochodzącymi w ciągu dnia do 40, a w namiotach nawet do 60 stopni ciepła, szkodnikami, insektami, burzami piaskowymi. Niski poziom sanitarny w obozie, w tym częste przerwy w dostawie prądu i wody, długie kolejki do toalet i pryszniców oraz słaba opieka medyczna dodatkowo podnosiły ryzyko zachorowania na malarię, a także inne, zagrażające życiu choroby. W dodatku na terenie obozu nieustannie przebywali uzbrojeni, słabo wyszkoleni żołnierze sił ochrony Unii Afrykańskiej, którzy przez niedbały lub niewłaściwy sposób obchodzenia się z bronią stwarzali zagrożenie dla pozostałych mieszkańców obozu.
– W momencie przerzucenia do El Fasher zostałem powołany na stanowisko doradcy policyjnego szefa misji AMIS II, którym był przedstawiciel Republiki Południowej Afryki. W obsadzie stanowisk ekspertów Unii Europejskiej było to trzecie co do rangi stanowisko. Z racji usytuowania w Kwaterze Głównej pełniłem funkcję lidera w stosunku do wszystkich policyjnych doradców Unii Europejskiej działających w prowincji Darfur. Do moich podstawowych zadań należały: udzielanie wsparcia AMIS II w wykonywaniu zdań policyjnych, budowanie profesjonalnych relacji z wyższą kadrą dowódczą, udzielanie wsparcia w rozwoju współpracy z cywilnym i militarnym personelem misji, asystowanie w tworzeniu systemu przepływu informacji i wspieranie procesu podejmowania decyzji AMIS na poziomie strategicznym, operacyjnym i taktycznym. Jedno z kluczowych zadań polegało na sporządzaniu codziennych i tygodniowych raportów o sytuacji operacyjnej panującej w misji, o popełnionych morderstwach, grabieżach, gwałtach oraz innych czynach naruszających prawa człowieka przez wojowników arabskich na rdzennej ludności, a także ruchach lokalnych grup rebelianckich, które pozwalały szefostwu misji identyfikować priorytetowe potrzeby oraz określać dalszą strategię działania.
ZADANIA I PROBLEMY
Doświadczenie pokazało, że było to trudniejsze, niż można sobie było wyobrazić. Wynikało to praktycznie ze wszystkiego – z uprzywilejowanej pozycji komponentu militarnego w stosunku do członków CIVPOL, co wiązało się z tradycjami afrykańskimi, gdzie wojsko odgrywa dominującą rolę. Komponent militarny został rozlokowany w Darfurze jeszcze przed przybyciem pierwszych przedstawicieli policji cywilnej. Taka sytuacja miała swoje dalekosiężne implikacje w późniejszej fazie rozwoju koncepcji działania CIVPOL, który musiał udowadniać swoje prawo do posiadania – na takim samym poziomie jak wojsko – zakwaterowania, wyposażenia logistycznego, a także systemu łączności bezprzewodowej i dostępu do internetu.
Kolejną słabością było niedostateczne doświadczenie kadry dowódczej CIVPOL w prowadzeniu operacji pokojowych, przekładające się na niski poziom dowodzenia i ograniczone umiejętności zarządzania misją. Piętą Achillesa była także mizerna znajomość przez członków misji standardowych procedur postępowania oraz niedostateczne zrozumienie przez kadrę dowódczą istoty tworzenia i utrzymywania dobrych relacji z policją sudańską i społecznością lokalną.
Innym problemem było to, że Afrykanie mają wysokie poczucie własnej wartości i niezbyt dobrze przyjmowali wszelkie rady, sugestie i propozycje rozwiązywania problemów. Traktowali to jako pouczanie lub jako narzucanie im określonego sposobu wykonywania zadań. Dlatego dużym wyzwaniem dla doradców UE było zrozumienie mentalności Afrykanów. Tam nie można uzgodnić wykonania jakiegoś zadania i oczekiwać jego natychmiastowej realizacji. W ocenie kolegów z misji afrykańskiej sytuacja musi do tego dojrzeć w swoim czasie…
Ponadto należało nieustannie dbać o utrzymanie równowagi narodowej, czyli nie stwarzać wrażenia, że jakaś nacja jest faworyzowana albo dyskryminowana. Staraliśmy się przekonać ich do naszych racji i uzyskać akceptację rozwiązań, ale chwilami wszystko to stawało się niezwykle skomplikowane.
Również logistyka nie była mocną stroną tej misji. Od początku były problemy z zakwaterowaniem, wyżywieniem i nawet tak banalną kwestią jak to, kto do jakiej stołówki ma chodzić. Często nie było prądu, a brak regularnej sieci dróg powodował, że podstawowym środkiem transportu między regionami i sektorami misji były samoloty i helikoptery. Gdy trzeba było dotrzeć do któregoś z ośmiu sektorów, to robiła się z tego prawdziwa wyprawa, a prowincja Darfur ma powierzchnię większą niż Polska.
NIEŁATWA WSPÓŁPRACA
Tadeusz Zygmunt wizytował obozy dla mieszkańców prowincji Darfur wewnętrznie przesiedlonych. Przebywali w nich mieszańcy darfurskich wiosek pozbawieni przez arabskich najeźdźców dachu nad głową. Choć w obozach stworzono im często lepsze warunki do życia niż w prymitywnych wiejskich domach, które porzucili lub utracili, to mieli znacznie większe oczekiwania, niż były one możliwe do spełnienia. W obozach mieszkało po kilkanaście tysięcy ludzi i często dochodziło w nich do scysji, jednak w opanowaniu sytuacji przedstawiciele misji nie brali czynnego udziału, tylko monitorowali działania podejmowane przez lokalnych policjantów. Jakiekolwiek uchybienia lub nieprawidłowości zaobserwowane przez ekspertów UE były omawiane na codziennych odprawach w celu wypracowania i wdrożenia najlepszych praktyk służby policyjnej.
– Staraliśmy się uświadomić naszym afrykańskim kolegom, że ich robota policyjna mogłaby być bardziej efektywna, jeżeli by ściślej współpracowali z cywilnym i militarnym personelem oraz organizacjami pozarządowymi i humanitarnymi, a także innymi międzynarodowymi uczestnikami działającymi w obszarze misji.
Misja Tadeusza Zygmunta miała zakończyć się po sześciu miesiącach, ale UE zwróciła się do strony polskiej o przedłużenie na kolejne. Pierwszy mandat został przedłużony o trzy miesiące, ale kolejna prośba UE o pozostawienie polskiego policjanta na misji w Sudanie spotkała się z odmową.
– Kontynuowanie obecności przedstawiciela polskiej Policji na misji zapewniłoby Polsce udział w innych istotnych przedsięwzięciach, miałoby duże znaczenie dla promocji Polski, także na forum Unii Europejskiej i ONZ, a zdobyte doświadczenia, mogłyby być wykorzystane podczas kolejnych misji.
Wieloletnie wojny w Sudanie doprowadziły do podziału kraju na dwa państwa: Sudan i Sudan Południowy. Jednak nie położyło to kresu konfliktom. Dlatego teraz do Sudanu Południowego wysłano na misję ONZ trzech polskich funkcjonariuszy, którym szlaki przecierał Tadeusz Zygmunt. Może nie wszystkie zasypał pustynny piach.
ANDRZEJ CHYLIŃSKI
zdj. archiwum T. Zygmunta