Nikt nie neguje angażowania się w sprawy dla nas ważne, obywatelskie, szczególnie gdy są one społecznie pożyteczne. Policja i społeczeństwo w kwestii zatrzymywania osób ze skłonnościami pedofilskimi są po tej samej stronie. Ale w całej Europie można zaobserwować trend, na który zwraca uwagę francuski pisarz F. Beigbeder w „Le Figaro”: „Wszyscy robią za gliniarzy: na ulicy, kiedy ktoś nie ma maski, i na Twitterze, kiedy napisze coś nie po naszej myśli. Krytykujemy państwo policyjne, a sami jesteśmy problemem – my, policyjni obywatele”. Jak wypracować zatem model współpracy oparty na obowiązującym prawie i z zachowaniem praw człowieka, by nie dochodziło do samosądów, linczów i społecznych wykluczeń? Odpowiedź nie jest prosta, ponieważ do głosu często dochodzą emocje.
SKALA PROBLEMU
– Skala pedofilii jest tak duża, że pracy zarówno dla Policji, jak i „łowców pedofilów” nie zabraknie jeszcze pewnie długo. Ale każdą sprawę, bezwzględnie, należy traktować w sposób indywidualny – mówi podinsp. Jarosław Kończyk z Wydziału do Walki z Handlem Ludźmi Biura Kryminalnego KGP.
W raporcie „Negatywne doświadczenia młodzieży w trakcie pandemii” Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wykorzystywania seksualnego doświadczyło 10,2 proc. respondentów, w tym 9,2 proc. zostało wykorzystanych seksualnie bez kontaktu fizycznego, a 2,6 proc. respondentów z kontaktem fizycznym. Otrzymywanie niechcianych nagich zdjęć zgłaszało 5,2 proc. badanych (N=500). Werbowanie w internecie do celów seksualnych zgłosiło 3,4 proc. młodych ludzi.
Według policyjnej mapy zagrożeń przestępstwami na tle seksualnym takimi czynami zagrożone były 23604 osoby. Łącznie w okresie 2019 r. – maj 2021 r. z art. 200a § 1 i 2 Kodeksu karnego popełniono 844 przestępstwa na tle seksualnym w sieci internet.
Z kolei dane Ministerstwa Sprawiedliwości informują, że skazanych prawomocnym wyrokiem z art. 200a § 1 i 2 kk w roku 2018 było 156 osób, a skazanych w I instancji w latach 2019 i 2020 – łącznie 260.
SPRAWCY PEDOFILII
Zajmują różne stanowiska i wykonują różne zawody. Działają w sposób indywidualny, ale tworzą też zorganizowane grupy przestępcze. Między innymi dlatego osoby, które przejawiają takie skłonności lub co do których są podejrzenia o działalność pedofilską, powinny być zawsze weryfikowane przede wszystkim przez organy ścigania.
– Żeby nazwać kogoś pedofilem, muszą wystąpić diagnostyczne kryteria pedofilii wskazujące na sprawcę przestępstwa seksualnego, w którym ofiarą jest dziecko. Kategorie zaburzeń preferencji seksualnych mieści klasyfikacja ICD-10. Oba kryteria rzetelniej ustalają rozpoznanie ICD-10-F65.4 – tam występują spełnione kryteria zaburzeń preferencji seksualnej. Co to znaczy? Osoba doświadcza uporczywego, powtarzającego się, wzrastającego napięcia, popędu i wyobrażeń seksualnych względem przedmiotów lub zachowań. Realizuje ten popęd, ale i doznaje psychicznego bólu. Skłonności te występują co najmniej sześć miesięcy. Dalej występuje stała lub dominująca skłonność do aktywności seksualnej z dziećmi w wieku przed pokwitaniem oraz w Polsce jest to osoba powyżej 16 r.ż. i jest co najmniej pięć lat starsza od dziecka przed pokwitaniem – tłumaczy definicyjne zawiłości seksuolog kliniczny Sylwia Angelelli.
Przełomowe dla badań nad pedofilią były lata 80. XX wieku, kiedy to wśród sprawców wyodrębniono dwie grupy: fiksacyjnych i represyjnych. Dalsze badania przyniosły kolejny podział na grupę sprawców, którzy sami uważają się za dzieci, często ubierają się jak dzieci, czy interesują się tym, co małoletni. Zostało to wykorzystane w budowaniu typologii sprawców pedofilii w procesach wykrywczych. Drugą grupę stanowili sprawcy łagodni, uwodzicielscy i jednocześnie brutalni, którzy sami byli molestowani w dzieciństwie.
Co ciekawe, podinsp. dr Bogdan Lach, psycholog śledczy, który jako pierwszy w Polsce zajął się profilowaniem przestępców, biegły sądowy z zakresu psychologii, w wykładzie „Sprawcy pedofilii” mówi, że dwa procent w ogólnej populacji przestępstw o charakterze pedofilskim należy do kobiet. Potwierdza się to w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym.
ŁOWCY PEDOFILÓW
W Polsce działa obecnie kilka grup określających się jako „łowcy pedofilów”. Niektóre zrzeszają kilkadziesiąt osób, inne to dwuosobowe zespoły. Sami o sobie mówią jako o organizacji non-profit i jako media, choć nie wszystkie mają statut stowarzyszenia czy fundacji. Nie ujawniają swoich nazwisk, twarzy, miejsca zamieszkania ani kompetencji zawodowych. Posługują się różnymi metodami. Wszyscy wykorzystują jednak metodę „wabika”, czyli dorosłej osoby, która podaje się za dziecko do 15 r.ż. i czeka na aktywność potencjalnego dewianta. Gdy pedofil połyka haczyk, następuje korespondencja. Tak zbierają materiał dowodowy. Później jadą w kilka osób i dokonują obywatelskiego ujęcia, a właściwie rozmowy z podejrzanym przed jego domem, którą na żywo można oglądać w mediach społecznościowych. Wykorzystują również pozorantki. Przyjeżdża Policja i dokonuje właściwego zatrzymania. Następuje szybki, społeczny poklask.
– Pierwsi „łowcy pedofilów” pojawili się zaraz po nowelizacji Kodeksu karnego w 2010 r., wprowadzającej art. 200a § 1 i 2. Współpracę z Policją zaczął wówczas Krzysztof Dymkowski z Wrocławia. Nigdy jednak nie zatrzymywał podejrzanych sprawców samodzielnie – mówi podinsp. Jarosław Kończyk. – Pierwsza sprawa, zaraz po wejściu w życie nowego artykułu, była już po kilku dniach. Dostaliśmy zgłoszenie od Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę (wówczas Fundacji Dzieci Niczyje), że 12-latka nawiązała kontakt z osobą, która ma lat 27. Bardzo szybko ustaliliśmy dane personalne i miejsce ich spotkania. Małoletnia pochodziła z Podkarpacia, a mężczyzna znad morza. I nie było dla niego problemem przejechać ponad 600 km, żeby spotkać się z nią w hotelu – dodaje.
„Łowcy” sami o sobie mówią, że są profesjonalistami i nie ma się czego obawiać, jeżeli chodzi o niebezpieczne sytuacje, bo wszystko jest dopracowane. Mówią też o wielkiej satysfakcji ze swoich działań. Ale funkcjonariusze znają też przypadki, w których „łowca” okazał się sprawcą pedofilii.
– Naprawdę każda sprawa mająca związek z „łowcami pedofilów” powinna być rozpatrywana indywidualnie, w zależności od zebranego materiału dowodowego, postawienia zarzutów, skierowania aktu oskarżenia, oceny działalności, czy „łowcy” nie przekroczyli swoich uprawnień, np. za przestępstwo prowokacji (art. 200a kk w związku z art. 24 kk) – uczula podinsp. Jarosław Kończyk z KGP. Zgodnie ze stanowiskiem Prokuratury Krajowej „łowca pedofilów”, którego działania ograniczą się do umówienia się na spotkanie, nie poniesie odpowiedzialności za przestępstwo z art. 235 kk.
LIVE Z „ujętym”
Ubrani w kamizelki taktyczne wyposażone w kaburę na broń, z której wystają rękojeść pistoletu, kajdanki, pałki teleskopowe, na głowach mają kominiarki. Tak dokonują obywatelskiego ujęcia, które transmitowane jest na żywo w mediach społecznościowych. Zanim jednak zatrzymają podejrzanego, trwa rozmowa przypominająca przesłuchanie, podczas której „łowcy” zwracają się do podejrzanego bezpośrednio po imieniu. Prześledźmy jeden z wielu upublicznionych filmów z takiego zatrzymania, np. Krzysztofa z Mazur, lat 51:
– Krzysiu, wiesz, kim jesteśmy? – Policją.
– Nie jesteśmy Policją. Przyjechaliśmy porozmawiać o twojej aktywności w sieci internetowej – odpowiada zza kadru „łowca”.
Podają podejrzanemu Krzysztofowi kartkę, z prośbą, by przeczytał to, co napisał na czacie do „wabika”. Pytają, skąd wziął się pomysł, żeby pisać do dzieci.
– Ja się leczę psychiatrycznie – odpowiada Krzysztof.
– Masz świadomość, że zostaniesz zatrzymany przez Policję?
– Wiem – odpowiada 51-latek.
– To ja teraz poproszę kolegę, żeby poinformował patrol Policji z komendy powiatowej.
– A puszczą mnie dzisiaj? – pyta Krzysztof.
– Obawiam się, że spędzisz 48 godzin w areszcie, a policjanci i prokurator będą prowadzić czynności ustalające, czy poza naszym „wabikiem” atakowałeś inne dzieci. Zanim przyjedzie Policja, masz szansę szczerze ze mną porozmawiać.
Pod zamieszczonym pojedynczym filmem jest niemal siedem tysięcy komentarzy. Nikt nie pyta o aspekty prawne czy etyczne takiego postępowania. Jak zatem powinno to wyglądać?
– „Łowcy”, chcąc nagrywać i upubliczniać rozmowę z ewentualnym podejrzanym, powinni zwrócić się do organów procesowych o wyrażenie zgody na filmowanie. Stanowisko prokuratury jest jednak wyraźne, że nie można upubliczniać wizerunku osób nieskazanych prawomocnym wyrokiem. Od tego są sąd i powstały Rejestr Sprawców na Tle Seksualnym – mówi podinsp. Jarosław Kończyk z KGP.
A dr Piotr Kładoczny, szef działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wykładowca w Instytucie Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: – Przy ocenie legalności rozpowszechniania wizerunku (czyli np. opublikowania nagrania lub zdjęcia, na którym w sposób rozpoznawalny przedstawiona jest konkretna osoba) kluczowe znaczenie ma art. 81 ustawy – Prawo autorskie, zgodnie z którym co do zasady potrzebna jest zgoda osoby przedstawionej na tym wizerunku. W przypadku działań podejmowanych przez tzw. łowców pedofilów nie zachodzą wyjątki od tej zasady. Nie ma mowy też
o wyjątku określonym w art. 85 RODO.
Jeżeli zatem ujęcie danej osoby zostałoby upublicznione (np. w postaci transmisji) bez jej zgody, stanowiłoby to przekroczenie prawa i podstawę odpowiedzialności cywilnej za naruszenie dóbr osobistych. Naruszenie tym cięższe, jeśli osobami uwiecznionymi na nagraniu byłyby osoby o cechach szczególnie wrażliwych, np. z niepełnosprawnością.
A takich osób wśród ujętych przez „łowców” również nie brakuje.
PRAWO DO (O)SĄDU?
Aktywność „łowców” w niektórych aspektach prawnych wywołuje kłopotliwe interpretacje zapisów. Np. w opinii niektórych orzeczeń sądu problematyczny staje się punkt, gdy osoba dorosła podająca się za dziecko nie może być pretekstem do oskarżenia pedofila. Według stanowiska Prokuratury Krajowej art. 200a kk stanowi samodzielny typ czynu zabronionego, co otwiera drogę do przypisania odpowiedzialności za popełnienie go
w formie stadialnej usiłowania nieudolnego w rozumieniu art. 13 § 2 kk.
Artykuł 42 ust. 3 Konstytucji RP mówi, że: „Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”. Co oznacza, że popełnienie zabronionego czynu oraz popełnienie go w sposób zawiniony muszą być udowodnione.
„Łowcy” nie mogą zapominać, że w momencie nagrywania i upubliczniania wizerunku podejrzanego dochodzi do natychmiastowej stygmatyzacji, która niesie olbrzymie ryzyko samosądu. Podejrzani w trakcie toczącego się postępowania, mając ustanowiony dozór policyjny, wracają często do miejsca zamieszkania.
– Osobną kwestią w przypadku zatrzymań, które stosują tzw. łowcy pedofilów, jest ich legalność. Powoływanie się na art. 243 kpk (zatrzymanie obywatelskie) nie wytrzymuje krytyki – nie mamy bowiem w takiej sprowokowanej sytuacji do czynienia z realnym popełnieniem przestępstwa, na którym można by było sprawcę złapać. Zaplanowane zatrzymania powinny być domeną Policji – podkreśla dr Piotr Kładoczny.
Czy podczas zatrzymań przez „łowców pedofilii” dochodzi do ujęcia na gorącym uczynku, pozostawmy ocenie prokuratury i sędziów.
– Ujęcie obywatelskie powinno być traktowane jako ostateczność. Jakie będzie miało konsekwencje, zależy zawsze od konkretnych okoliczności i indywidualnej sprawy – zwraca uwagę podinsp. Jarosław Kończyk.
A co z wyposażeniem „łowców” w środki przymusu bezpośredniego? Ten aspekt reguluje ustawa z 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej (Dz. U. z 2019 r. poz. 2418), która określiła i ujednoliciła użycie lub wykorzystanie ŚPB zarówno przez funkcjonariuszy, jak i pracowników 23 formacji i instytucji uprawnionych ustawowo do użycia lub wykorzystania tych środków. Groźny wygląd „łowców” działa zapewne na pojedynczych podejrzanych o pedofilię. Funkcjonariusze Policji zwracają uwagę na zachowanie jednak szczególnej ostrożności w akcjach obywatelskich zatrzymań, bo można trafić na uzbrojonych, bardzo niebezpiecznych ludzi. W lutym br. na Florydzie podczas zatrzymania podejrzanego o pedofilię doszło do wymiany ognia, dwóch agentów FBI zostało zastrzelonych,
a trzech rannych. Uzbrojony sprawca zmarł od kul. Dobrą zasadą jest to, by wiedzieć wcześniej, z kim ma się do czynienia.
A informując Policję o wszystkich zgromadzonych danych, dajemy funkcjonariuszom szansę, by do takiej realizacji się przygotowali i zminimalizowali niebezpieczeństwo.
CO DALEJ?
Zanim zostaną wypracowane nowe algorytmy współpracy pomiędzy Policją i „łowcami”, przyjmijmy, że wszystkich nas obowiązuje to samo prawo, które wyznacza właściwe granice naszego postępowania.
IZABELA PAJDAŁA
zdj. unsplash